Rozdział 26

219 22 1
                                    

*Oczami Ross'a *
Ciągle po głowie chodziły mi słowa mojego taty, kompletnie nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Jednego byłem pewien, już nigdy w życiu nie zjem ogórka. Po przekroczeniu progu mojego pokoju od razu schowałem prezerwatywy głęboko w szafce biurka, nie mogłem ryzykować żeby któryś z moich braci je znalazł. I tak teraz mają jakieś zboczone insynuacje na temat mojego związku z Laurą, a to by ich jeszcze bardziej pod jarało. Nie wiem który z moich braci jest bardziej zboczony Rocky czy Riker. Leżałem bezczynie na łóżku i kompletnie zamyślony wpatrywałem się w biały sufit. Postanowiłem się trochę przespać, niestety sen nie przychodził, więc postanowiłem sobie odpuścić spanie. Zeskoczyłem z łóżka i pognałem w stronę sypialni Riker'a, istnieje duże prawdopodobieństwo, że go nie ma i będę mógł pograć na jego konsoli. Z impetem otworzyłem drzwi do pokoju brata, ten przestraszył się na mój widok i schował coś za siebie. Kurcze, miałem nadzieję, że go nie będzie, a teraz to mogę sobie tylko pomarzyć o graniu. Chyba, że mój głupi starszy brat ma dobry humor i mi pozwoli, co szczerze wątpię. On zawsze jest dla mnie wredny. -Co ty tutaj robisz młody? - jąkał się trochę. Ewidentnie jest czymś podenerwowany albo nie chcę żebym o czymś wiedział. Jedno z dwóch. Postanowił się trochę z nim podroczyć i dowiedzieć się co ma do ukrycia. -Trochę się nudzę, więc postanowiłem przyjść do mojego starszego brata. Tak mało czasu ze sobą spędzamy. Co ty na to, żebyśmy pograli razem na twojej konsoli? - uderzyłem lekko ramię blondyna, siadając koło niego. -Nie jestem przekonany co do tego pomysłu. - zaczął się nerwowo rozglądać po pokoju, po jego czole spływał pot. Teraz jestem pewien na stówę, że coś ukrywa. Zachowuje się jak winny morderca na przesłuchaniu, który próbuje udowodnić że niczego nie zrobił. -Co ty masz za plecami? - próbowałem zobaczyć co ukrywa, ale ten szybko zerwał się na nogi.
-Wierz młody, chyba będzie lepiej jeśli pójdziesz już sobie. - wskazał ręką drzwi.
-Skoro tego sobie życzysz. - spuściłem głowę na dół i wstałem z łóżka, przechodząc koło niego zatrzymałem się na chwilę. -Ale najpierw. - prędko wyszarpałem blondynowi z ręki to co miał schowane za sobą. Ten niczego się nie spodziewając, nawet nie zdążył mnie powstrzymać. Cała akcja trwała z jakieś dwie sekundy, kiedy Riker stał oszołomiony i próbował ogarnąć co się właściwie stało, zdążyłem dobiec do końca pokoju, i przypatrzyć się mojej zdobyczy. Ze zdziwieniem spojrzałem na brata, który właśnie biegł do mnie żeby wyszarpać mi to co mu zabrałem. W ostatniej chwili zdążyłem odskoczyć na bok, unikając dzięki temu zderzenia z nim.
-Riker serio? Serio? - wskazałem na to co miałem w ręku. -Świerszczyki?
-Oddawaj to. - blondyn wkurzony wyszarpał mi gazetę dla dorosłych i schowaj ją do szafy.
-Co ty zamierzałeś z nimi zrobić? - zapytałem siadając na łóżku.
-Nie twój interes. - warknął, nawet na mnie nie patrząc. -Riker czy ty zamierzałeś się masturbować? - zapytałem z lekkim zaskoczeniem. Blondyn cały poczerwieniał na twarzy ze wstydu. - O Boże! -Wynoś się stąd! - chwycił moje ramiona i z całej siły próbował wyrzucić mnie z pokoju. Przytrzymałam się framugi drzwi rękoma i odwróciłem głowę w jego stronę.
-Wież, że równie dobrze mogłeś sobie odpalić jakiegoś pornosa w internecie. - po tych słowach, zostałem powalony na podłogę. Starałem się ze wszystkich sił zwalić Riker'a ze mnie, ten słoń warzy chyba z tone.
-Zabije cię! - groził mi, przyciskając swoje ręce do mojej szyi.
-Riker nie mogę oddychać. - wyszeptałem, czułem jak narasta we mnie gniew. Ten debil może mnie ZABIĆ! Zacząłem rozglądać się za czymś co pomoże mi się go pozbyć, wszystko było poza zasięgiem moje ręki. Gorączkowo myślałem jak zwalić brata ze mnie, nie zamierzałem umierać przez niego i jego zboczone fantasy. Jakby nie mógł zakluczyć sobie pokoju? Dobrze, że nie przyszedłem dziesięć minut później, bo nie chciałbym widzieć jak mój starszy brat masturbuje się do gazety. On ma już dwadzieścia jeden lat, powinien zadbać o to żeby jakaś dziewczyna zadbała o jego potrzeby, mam pewne podejrzenia, że Riker jest jeszcze prawiczkiem. Dobra ja też jestem, ale ja mam seksi dziewczynę i siedemnaście lat, a go żadna nie chce. Coraz ciężej mi się oddychało, nie wiele myśląc ugryzłem Riker'a w rękę. Szybko złapał się za obolałe miejsce, puszczają moją szyję, łapczywie zacząłem łapałem powietrze. Ten idiota mógł mnie udusić! Nie daruje mu tego. Sprawnym ruchem przekręciłem go tak, że to teraz ja byłem nad nim. -Co ty wampir? - zapytał przyglądają się miejscu, gdzie go ugryzłem i z którego zaczęła lecieć krew. Nic nie odpowiadając wplotłem palce w jego włosy i pociągnąłem za nie mocno do góry, przy okazji waliłem jego głowę o podłogę. Nagle poczułem jak coś odciąga mnie od niego, a raczej ktoś. Rydel pochylała się nad blondynem, chyba chciała poszukać jakiś oznak życia. Przecież nie byłbym zdolny do zabicia własnego brata. Już po kilku sekundach blondynka odwróciła się do mnie, jej mina nie mówiła o tym że ma mi coś miłego do powiedzenia, a wręcz przeciwnie. -Czy ty oszalałeś!? Mogłeś go zabić! - no nie powiem trochę się przeraziłem, kiedy Rydel zaczęła na mnie krzyczeć. Postanowiłem przybrać pokerową twarz i nie pokazać ani trochę że się boję. -On najpierw próbował mnie zabić! - zacząłem się bronić, wskazując palcem na podnoszącego się z podłogi Riker'a, który trzymał się za głowę. -Ciekawe gdzie wtedy byłaś jak on mnie dusił!?
-O matko, Ross! Masz całą czerwoną szyje. - podeszła bliżej mnie, w bardzo bolesny sposób odchyliła mi głowę do tyłu chcąc mieć lepszy wzgląd na szyję. -Riker jak mogłeś dusić Ross'a? - odwróciła się do najstarszego z nas wszystkich.
-No dalej Riker, powiedz jej dlaczego chciałeś mnie zabić. - uśmiechnąłem się zwycięsko do brata. Zakłopotany otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale po chwili znowu je zamknął, nie wypowiadając ani jednego słowa. Patrzył cały czas na swoje buty.
-Powiedz. - rozkazała trochę zniecierpliwiona Rydel, widać było po niej że umiera z ciekawości, a każda kolejna sekunda milczenia była dla niej męka.
-No, bo wież Rydel, nasz kochany Riker miał zamiar...
-Nic nie mów! - przerwał mi donośny głos brata.
-Nie słuchaj go Ross. Kontynuuj. - zachęcała mnie gestem dłoni do mówienia dalej.
-Jak już wcześniej wspomniałem, nasz kochany braciszek, miał zamiar masturbować się do gazety. - Delly z szoku otworzyła usta, a Riker walnął się ręką w czoło. Pewnie miał nadzieje, że nic jej nie powiem, ale jak to mówią nadzieja matką głupich.
-Ale że do gazety porno? - przytaknąłem odpowiadając siostrze na pytanie. Ta popatrzyła na Riker'a, a później na mnie i obje wybuchnęliśmy głośnym niepohamowanym śmiechem.
-Nienawidzę was. - warknął blondyn zatrzaskując przed nami drzwi, co wywołały u nas jeszcze większy wybuch śmiechu. -Chodź młody do mnie. - Delly objęła mnie ramieniem, a ja ją w tali, obydwoje ruszyliśmy w stronie pokoju dziewczyny. Z rozpędem rzuciłem się na łóżku siostry, ta z niedowierzaniem i rozbawieniem pokręciła głową. -Czuj się jak u siebie. -Tak właśnie się czuję. - zdjąłem trampki rzucając je w kąt pokoju. -Bierz te śmierdzące stopy z pana Misia. - zgarnęła pluszaka do siebie, który leżał na łóżku i przez chwile służył mi jako podpórka pod nogi. -Serio nazwałaś maskotkę Pan Miś? - uniosłem pytająco brwi. -Co ci przeszkadza, że Pan Miś ma na imię Pan Miś? -Te zdanie nie miało sensu, ale mniejsza o to. - machnąłem ręką. - To tak jakby nazwać człowieka Pan Człowiek, a twoja marna imitacja niedźwiedzia brunatnego w wacianej wersji nie powinien mieć takiego imienia. W ostatniej chwili zdążyłem się schylić, unikając bliskiego spotkania z różową poduszka, która swoją drogą miała piórka. Co za dziadostwa teraz sprzedają? I najważniejsze pytanie. Kto sprzedał mojej siostrze coś takiego? Chyba jakiś idiota.-A tak poza tym niedźwiedzie to drapieżniki polujące na swoje ofiary, są bardzo niebezpieczne i nie powinno dawać się takich niewinnych imion tym ich małym klonom w pluszowej wersji. To bardzo mylne złudzenie, jeszcze ktoś pomyśli sobie że te prawdziwe też są takie niewinne i można je przytulić. Powiem ci, że nie można. -Skończyłeś już? - zapytała odkładać misia na jedną z półek na regale. -Nie do końca. Ten kawałek materiału może być niebezpieczny, powinni zabronić sprzedaży tego dzieciom i tobie. - wyszczerzyłem serdecznie ząbki do Rydel. -Serio mam tu przypomnieć kto jest bardziej dziecinny? - posłała mi zwycięskie spojrzenie, które mówi, że to ja uchodzę za tego dziecinnego. -Nie zmieniaj tematy. - strzeliłem wrogie spojrzenie. -Mowa była o tej niepotrzebnej i bezużytecznej pluszance. Powinnaś to już dawno wywalić. -Pożyczyć ci pana Misia na noc? - chwyciła zabawkę do rąk. -Naprawdę!? - krzyknąłem podekscytowany, ale w miarę szybko się opamiętałem zdobywając się na obojętny ton głosu. - To znaczy. Jeśli musisz. -Ja nic nie muszę. Ale widzę, że cholernie chcesz. - zaczęła skakać w miejscu, ostatni raz widziałem ją tak podekscytowaną na wyprzedaży butów. -Ja wcale nie chcę twojego głupiego misia! - krzyknąłem oburzony. -Szkoda, że nie widzisz swojej miny. - parsknęła śmiechem. -Mnie nie okłamiesz. Misia chce z powrotem jutro rano.
Rzuciła mi pluszaka, którego w ostatniej chwili zdążyłem złapać i opuściła swój pokój.
-Jutro Pan Miś będzie martwy. - krzyknąłem za nią, a naprawdę mocno wtuliłem się w zabawkę. Niedźwiadek był bardzo miły w dotyku, skoro teraz nie ma przy mnie Laury żebym mógł się z nią poprzytulać to przynajmniej mam misia. Szybko opuściłem sypialnie siostry, na korytarzy rozejrzałem się czy nikogo nie ma, kiedy miałem pewność, że nikt minie nie zobaczy, sprintem pobiegłem do swojego królestwa. Podszedłem do łóżka, odkryłem trochę kołderki, poprawiłem poduszkę i delikatnie położyłem pluszaka do łóżka. Przykryłem go pościelą, jego łapki ułożyłem na długość jego pluszowego ciała, tak że miał je nad pierzyną. Poklepałem go po główce i poszedłem do kuchni, bo po tej walce z Riker'em trochę zgłodniałem. Gdy wyciągnąłem sobie wszystkie potrzebne składniki do przygotowania kanapki, do kuchni weszła mama.
-Co robisz? - zapytała zaglądając mi przez ramię.
-Kanapkę. - odpowiedziałem smarując chleb masłem. -Też ci zrobić?
-Nie trzeba, ja przyszłam zrobić sobie kawę. - podeszła do czajnika.
-Mamo zostaw to, usiądź sobie, ja ci zrobię kawę. - odłożyłem chleb na talerzyki i przystąpiłem do przyrządzania napoju. Sobie też postanowiłem zrobić kawę z cukrem i mlekiem. Gdy zalałem nasze kawy i postawiłem je na stół, zabrałem się za kończenie mojej kanapki.
-Rozmawiał z tobą tata? - prawie zadławiłem się kanapką, kiedy usłyszałem pytanie mamy.
-Tak. - chwyciłem kubek kawy i pociągnąłem z niego solidnego łyka. Niestety zapomniałem, że napój z ziaren kawy przed chwila był zalany gorący wrzątkiem, więc poparzyłem sobie język . Moja mama przestraszyła się, gdy wylałem całą zawartość kubka na stół i moje spodnie. Głośno wciągnąłem powietrze i wyszczerzyłem oczy, szybko zerwałem się z krzesła i stanąłem prosto. Nogi mnie trochę bolały, może nie bolały co piekły i parzyły.
-Ross gdzie się oparzyłeś? - mama podeszła do mnie, było widać w jej oczach zmartwienie i w pewnym sensie strach. Przecież jedno z jej dzieci się poparzyło, a ona jako matka byłaby skłonna zrobić wszystko żeby żadne z jej pisklaków nic sobie nie zrobiło.
-Nogi i na języku. - powiedziałem bardzo nie wyraźnie, język strasznie mnie bolał, kiedy mówiłem albo wykonywałem nim jakikolwiek ruch. No super, o całowaniu z języczkiem mogę zapomnieć, przynajmniej na ten wieczór. A ja tu chciałem zaprosić laskę na wieczór, wypędzić wszystkich z domu i ewentualnie użyć podarunku od taty. I całe moje plany szlag jasny trafił. Przewidywałem też oczywiście opcje, że nie uda mi się wszystkich wyrzucić z chaty albo że ona nie będzie chciała, ale miałem w zamian tego zaplanowane małe lizanko. Czy chodź raz pójdzie coś po mojej myśli!? Jak widać dzisiaj nie było mi pisane zrealizować moje plany.
-Masz to. - wcisnęła mi do ręki kostkę lodu. -Włóż to do buzi. Powinni ci pomóc. - nic nie mówiąc włożyłem lód do ust. Na początku było nie przyjemnie uczucie, ale już po paru sekundach poczułem małą ulgę, która z chwili na chwile stawała się coraz większa. -Lepiej? - pokiwałem twierdząco głową.
-Dużo lepiej. - od razu po wypowiedzeniu tych słów pożałowałem, że w ogóle otworzyłem gębę. Nie dosyć, że kostka lodu mi spadła, to jeszcze język dalej mnie bolał. Moja rodzicielka widząc to walnęła się ręką w czoło i mrucząc coś do siebie, że gorzej z nami niż małymi dziećmi, podała mi jeszcze jedną kostkę lodu. Teraz nic nie mówiąc posłałem jej wdzięczny uśmiech.
-Zdejmij spodnie i idź do łazienki żeby schłodzić oparzone miejsce. Ja posprzątam kuchnie. - chciałem powiedzieć żeby to zostawiła, że to ja posprzątam, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego. Posłałem jej przepraszające spojrzenie i udałem się w stronę łazienki. Głupio mi było, że mama po mnie sprząta, przez moją nieuwagę narobiłem jej problemu. Ona tylko chciała w spokoju wypić sobie kawkę i chwile odpocząć, a w zamian tego musi sprzątać. Chciałem otworzyć drzwi od łazienki, ale były zamknięte przez srającego Rocky'ego. Pewnie się zastanawiacie, skąd wiem że sra. Domyśliłem się tego przez smród wydobywający się za drzwi toalety i dziwnym odgłosom Rocky'ego, które brzmiały tak jakby miał zaraz coś urodzić. Jedyne co on może wydać na świat to ciało brązowe, nic poza tym. Z lekką niechęcią udałem się do drugiej łazienki, która znajdowała się aż na końcu korytarza. A niech cię Rocky! Obyś rozwolnienia dostał albo niech ci się drzwi zatrzasną i będziesz musiał siedzieć w tym smrodzie. Po przekroczeniu progu łazienki zdjąłem spodnie i wszedłem pod prysznic, gdzie przez około piętnaście minut chłodziłem oparzone miejsce. Tak w ogóle to bardzo się ciesze, że nie poparzyłem sobie mojego przyjaciela, jakbym to zrobił chyba bym z bólu zdychał. Co jak co, ale to jest bardzo wrażliwe miejsce każdego mężczyzny. Kiedyś czytałem, że jakiś koleś tak sobie poparzył swój interes, że musieli mu go amputować. Ja nie wiem co bym zrobił, gdyby coś takiego mi się przydarzyło. Chyba bym poczuł się mało męski, zawiódłbym swoją kobietę. Wolę o tym nie myśleć, co by było gdyby. Po wyjściu z prysznicu, wytarłem nogi delikatnie ręcznikiem, sprawdziłem kieszenie spodni i wrzuciłem je do kosza na brudy. Idąc do kuchni wstąpiłem na chwilę do pokoju po jakieś dresy, wziąłem byle jakie i założyłem je na siebie. Schodząc po schodach spotkałem mamę, która widząc mnie od razu kazała mi wracać do pokoju. Próbowałem jej powiedzieć, że chce zejść na dół, ale próbowałem. Tej kobiecie żadne argumenty nie przekonywują, już rozumiem dlaczego często jest tak jak mama chcę.
-Przyniosłam ci twoją kanapkę, której nie skończyłeś jeść. - postawiła talerzyk na biurko.
-Dziękuje. - skrzywiłem się trochę po tych słowach, język nadal mnie bolał przy mówieniu. Jak rozmawiałem na schodach z mamą starałem się ukryć, że mówienie sprawia mi trochę bólu, tam się udało i mama niczego nie zauważyła, miałem nadzieje że teraz też tak będzie. Po jej minie jednak sądzę, że zauważyła to, ale nic nie powiedziała na to. Za to byłem jej ogromnie wdzięczny. Popatrzyliśmy się na siebie przez chwile po czym blond włosa kobieta, która wydała mnie na świat opuściła mój pokój. Poszedłem do biurka, zgarnąłem kanapkę i siadając na łóżku zacząłem się nią zajadać. Kiedy skończyłem jeść całkowicie położyłem się na łóżku, spojrzałem na zegarek który wskazywał 19:46 postanowiłem wziąć do ręki Pan Misia, głaskałem go po główce i bawiłem się nim, że walczy z niewidzialnymi ninja. Tak mi minęło półtora godziny życia, gdy znudziła mi się zabawa misiem zacząłem przeglądać Instagrama i Twittera. Głównie na Instagramie przejrzałem szybko zdjęcia, przy niektórych dałem serduszko, za to na Twitterze wszedłem w trendy, przejrzałem wszystkie fajne hashtagi i obczaiłem nową dramę. Pamiętajcie moi drodzy dzień bez dramy na Twitterze to dzień stracony. Nawet nie wiem kiedy zrobiła się dwudziesta trzecia, wstałem i poszedłem się umyć. Kiedy czysty i pachnący wskoczyłem do łóżka prędko napisałem sms'a do Laury "Dobranoc ty moja księżniczko 😘 " nawet nie zdążyłem odłożyć telefon na szafkę, bo usłyszałem dźwięk przychodzącego sms'a. Szybko kliknąłem na wiadomość, który okazał się być od operatora, zrezygnowany chciałem już wyłączyć telefon, ale dostałem wiadomość od mojego aniołka "Dobranoc mój książę" mimowolnie uśmiechnąłem się do telefonu. Zablokowałem ekran, podłączyłem go do ładowarki, bo 13% baterii mocno daje o sobie znać. Ułożyłem się wygodnie, przytuliłem się do misia i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Raura-Crazy StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz