*Następny dzień
Dzisiaj wstałam o 8 rano co dla mnie jest to nowość bo zazwyczaj wstaje o 11 albo 12. Tak, siedzenie zawsze do późnego wieczora i spanie do południa i tak pół dnia masz w dupie. Ja ogólnie jestem takim typem ludzi co lubią sobie pospać. Leżałam tak sobie na łóżku i rozmyślałam o różnych rzeczach, w końcu postanowiłam ruszyć swoje szanowne cztery litery i udać się do łazienki. Po drodze zatrzymałam się koło mojej garderoby, gdzie zastanawiam w co się dzisiaj ubrać, nigdy nie lubię tego że stoję przed szafą z ubraniami i nie wiem w co się ubrać chociaż ma mnóstwo ubrań a ja nie wiem w co się ubrać. Zdecydowałam że dzisiaj ubiorę jasne jeansy, biały T-shirt a do tego czarne trampki. Ruszam więc z wybranymi przez siebie rzeczami do łazienki gdzie tam ubrałam się, umyłam zęby i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Postanowiłam zejść na dół żeby zrobić sobie śniadanie o dziwo jak zeszłam na dół ciocia przygotowywała śniadanie, bardziej znosiła potrzebne składniki do zrobienia sobie kanapki.
-Dzień dobry- przywitałam się z ciocią.
-Dzień dobry, a ty jeszcze nie śpisz?
-Tak już nie śpię
-To dziwne, twój tata zawsze kiedy z nim rozmawiałam przez telefon mówił że straszny z ciebie śpioch
-Dzisiaj wstałam tak wcześniej. Ale zazwyczaj wstaje tak o 11,12- ciocia się dziwnie na mnie spojrzała.
-No co? Lubie spać- podniosłam ręce w geście samo obrony a ciocia się zaśmiała.
-Kawa czy herbata?
-Herbata
-Już robię- ciocia wstawiła wodę na herbatę.
-Vanessa jeszcze śpi?
-Chyba tak ale wiesz możesz ją już obudzić
-Naprawdę!- ucieszyłam się.
-Tak naprawdę, ale nie przesadzaj z tą pobudką
-Dobrze- wyszłam z kuchni i poszłam w stronę pokoju Van. Jak wchodziłam po schodach zastanawiałam się czy obudzić Vanessę w łagodny sposób czy w sposób mniej łagodny. Wybrałam tą drugą opcje, no co mi może zrobić Vanessa ewentualnie zabić mnie. A zaryzykuje. Na chwile weszłam do łazienki żeby wziąć wiadro i nalać tam zimnej wody. Otworzyłam drzwi od pokoju Van żeby łatwiej było mi uciekać przed wściekłą Vanessą. Jezu jak ona słodko śpi wydaje się taka bez brona, jakby była małą dziewczynką która właśnie sobie smacznie spała. Aż nie do pomyślenia że za chwile ta słodka, urocza śpiąca dziewczyna zamieni się w wściekłą, nie bezpieczną dziewczynę. Wzięłam zamach wiadrem i cała zawartość lodowatej cieszy wylała się na Vanesse. A ta zerwała się z łóżka jak oparzona spojrzała się na mnie z mordem w oczach i zaczęła mnie gonić.
-Młoda już nie żyjesz! Jak ja cię zaraz dorwę to nogi z dupy ci powyrywam!- krzyczała za mną wściekła brunetka, szybko zbiegłam po schodach i pobiegłam do kuchni gdzie była ciocia.
-Ciociu ratuj mnie! Vanessa chcę mnie zabić- schowałam się szybko za ciocią, sekundę później do kuchni wparowała wściekła, mokra dziewczyna.
-Laura prosiłam cię żebyś nie przesadzała z tą pobudką
-Ale przecież ja nie przesadziłam z pobudką Van
-Co? Ciociu możesz się odsunąć żeby mogła zabić Laurę- na te słowa przybliżyłam się jeszcze bardziej do cioci.
-Vanisz nie denerwuj się tak bo ci żyłka pęknie
-Jak ty mnie nazwałaś?
-No Vanisz. A co?
-Boże ty się sama prosisz o lanie- Vanessa zaczęła się do mnie dobierać ( proszę bez skojarzeń aut.)
-Dziewczyny spokojnie. Dobrze. Laura ty przeprosisz siostrę że obudziłaś ja w tak brutalny sposób, a ty Vanessa nie zabijesz siostry
-Okej- powiedziałyśmy chórem.
-Ej Vanessa ale przebierz bluzkę bo ci sutki widać
-A ty gdzie się patrzysz zboczeńcu?
-Też cię kocham
Po chwili Vanessa udała się na górę przebrać się a ja i ciocia usiadłyśmy do stołu i zaczęliśmy jeść śniadanie wuja dołączył do nas i po jakimś czasie, Vanessa też do nas dołączyła. Jedliśmy śniadanie w ciszy jako pierwszy odezwał się wuja:
-Co to były dzisiaj rano za krzyki?
- A nic tylko takie siostrzane kutnie c'nie Vanka
-Ależ tak
-Macie na dzisiaj jakieś plany?
-Tak umówiłyśmy się z Rydel do kina
-Która to godzina?- spojrzał wuja na zegarek-Niedługo będę musiał zbierać się do pracy.
-No ja też dziewczynki, dacie sobie rade same
-Jasne nie jesteśmy już dziećmi- zapewniła ja Van.
-A o której wracacie?
-Ja o 15 a Robert o 17
-A to spoko my i tak się umówiłyśmy do kina z Rydel
-Dziewczyny ja się już zbieram. Za godzinę mam sprawę w sądzie i chciałbym na chwile jeszcze wjechać do kancelarii żeby jeszcze raz zapoznać się z aktami sprawy- mówiąc to wuja pakował jakieś dokumenty do swojej torby.
-Czy mogę wiedzieć co to za sprawa?- zaciekawiła się ciocia sprzątając ze stołu po śniadaniu.
-Gwałt
-Czyli jakiś skurwiel zgwałcił jakąś biedną dziewczynę?
-Nie do końca. To dziewczyna zgwałciła jego
-Ale jak to?
-Dosypała mu coś do drinka
-O ludzie co te dziewczyny wyprawiają w tych czasach
-No w głowie się to nie mieści, dobrze że nasze dziewczyny są takie grzeczne- wuja i ciocia popatrzyli w naszą stronę, a mu uśmiechnęliśmy się do nich.
-No widzisz
-Vanesso, Lauro wiecie że jesteście dla mnie jak córki. Gdyby jakiś chłopak zrobiłby wam jakąś krzywdę albo zmusił was do czegoś czego nie chcecie to zawsze mi mówcie o takich sprawach. A ja bym się nim zajął.
-O dzięki wuja- przytuliliśmy go z całych sił.
-Ja już lecę. To pa dziewczyny- pożegnał się z nami-Pa kochanie- pocałował ciocie na pożegnanie, wziął kluczyki od samochodu i wyszedł.
-Dziewczyny ja jadę załatwić parę spraw w mieście, a potem jadę do pracy tu zostawiam wam pieniądze na kino
-Ciociu nie musisz zostawiać nam pieniędzy.
-Muszę, muszę
-Ale..- zaczęłam ale Van mi przerwała.
-Mieszkam z nimi prawie od roku, uwierz mi nie wygrasz tego
-Dobrze ja już lecę bawcie się dobrze pa- ciocia Kristen pożegnała się z nami i wyszła.
-To co teraz porobimy?
-Co ty na to Laura żebyśmy podglądały sobie telewizje?- kiwnąłem głową na znak że się zgadzam. Udałyśmy się do salonu, włączyłyśmy telewizor aktualnie nic ciekawego nie leciał w tv. Przełączam kanały z nadzieją że trafie na coś fajnego.
-Ej a właściwie to Rydel przychodzi po nas czy my po nią?
-Kurcze nie ustaliłyśmy tego zaraz napisze do Delly żeby wpadła pa nas. Daleko to ona do nas nie ma.
-A my do niej- zaśmiałam się cicho.
-Wysłane- zapadła między nami cisza po chwili usłyszałyśmy dźwięk przychodzącego sms-a Vanessa szybkim ruchem odblokowała telefon.
-Rydel?
-Tak
-Co napisała?
-Okej ona wpada po nas
-Czemu w tym pudle nie leci nic ciekawego?
-Zostaw to
-Rolnik szuka żony. Serio? Vanessa serio?- popatrzyłam na nią z byka.
-Co? Przecież nie leci i tak nic ciekawego.A z tego jest niezła beka
-Niech ci będzie
*Oczami Rydel
Jestem strasznie podekscytowana ze idzie z Van i Laurą do kina. Jest to dobra okazja żeby lepiej poznać Laurę wydaje mi się strasznie sympatyczna i od razu znalazłyśmy wspólny język. Dostałam sms-a od Vanessy czy mogłam by po nie przyjść i że jak mi to nie pasowało, to one mogą wpaść po mnie. Po dość długiej, a zarazem krótkiej chwili napisałam im że ja po nie wpadnę, no wiecie to zbyt ryzykowne żeby one przyszły po mnie bo kto wie czy te małpy nie chciały by iść z nami. I wtedy z naszego babskiego wypadu nici. Udałam się do kuchni żeby się czegoś napić. Po przekroczeniu progu kuchni zobaczyłam siedzących ledwo przytomnych chłopaków którzy jedli właśnie śniadanie.
-Hej, a wy dopiero wstaliście?- wyciągnęłam z lodówki sok pomarańczowy i wlałam go sobie do szklanki.
-Tak, a ty czemu nie jesz śniadania?- odparł ledwo żywym głosem Riker.
-Już jadłam
-Kiedy? Przecież jest 9
-Już ci mówię mój kochany braciszku niektórzy ludzie wstają o 8 a nie o 11 czy 12 jak wy. Co się stało że dzisiaj wstaliście tak wcześnie?
-Mama nas obudziła- odpowiada Ross biorąc gryza kanapki.
-A to już wszystko wiadome- do kuchni weszła mama.
-Jak się ciesze że wszyscy tutaj jesteście muszę wam powiedzieć coś ważnego
-Błagam nie mówcie że będziecie mieli kolejne dziecko, ja lubię być tym najmłodszym
-Nie, nie o to chodzi
-To dobrze. To o co chodzi?
-Ja i tata jedziemy odwiedzić babcie i dziadka wrócimy wieczorem proszę was bądźcie grzeczni kiedy nas nie będzie- mama spojrzała na chłopaków.
-Ależ oczywiście że będziemy grzeczni- zapewnił mamę Riker.
-Macie na dzisiaj jakieś plany?
-Ell dzisiaj do nas przychodzi- powiedział Rocky.
-Ja dzisiaj umówiłam się do kina
-To dobrze
-Kochanie gdzie jest moja niebieska koszula?!- zapytał się tata z drugiego pokoju.
-Już idę- mama opuściła nas i tym samym zostawiła mnie samą z chłopakami.
-Z kim się umówiłaś?- wstał szybko Riker i podszedł koło mnie.
-Nie twój interes
-Czy umówiłaś się z jakimś chłopakiem?
Nie wiem kiedy zostałam otoczona przez swoich braci.
-Nie. A co włącza się wam troska braterska?
-Rydel my się tylko o ciebie martwimy i nie chcemy żeby ktoś ciebie skrzywdził- Rocky powiedział to z troskom w głosie.
-O kochani jesteście- każdemu potargałam fryzurę, chwyciłam szklankę z sokiem i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Jeszcze na chwile odwróciłam się do chłopaków z prośbą:
-Chłopaki możecie nie robić głupich rzeczy kiedy mnie nie będzie?
-A czy my kiedykolwiek zrobiliśmy coś głupiego?
-Serio mam odpowiedzieć na to pytanie?
-Nie
-No właśnie. Na czas mojej nieobecności będziecie grzeczni?
-Będziemy
Udałam się do swojego pokoju gdzie wyczekiwałam godziny o której wpadnę po dziewczyny i pójdziemy do kina. W między czasie pożegnałam się z rodzicami, no dobra nie jadą aż tak daleko i nie wiadomo na jak długo ale trzeba było się pożegnać. Strasznie mi się nudziło więc postawiłam włączyć sobie na komputerze jakiś film żeby szybciej zleciał czas. Film był bardzo ciekawy i interesujący wciągnęłam się w fabułę i razem z bohaterami przeżywałam te wszystkie emocje. Gdy film się już skończył postanowiłam ogarnąć swój pokój. Po krótkim czasie pokój był już ogarnięty. Jeszcze było trochę czasu przed wyjściem z dziewczynami więc postanowiłam pójść do chłopaków. Byli oni w salonie i grali na konsoli.
-Hej Ell- przywitałam się z przyjacielem.
-Siema Rydel. Co tam u ciebie?
-W porządku. Co robicie?
-Gramy w wyścigi. Chcesz z nami zagrać?
-Nie umówiłam się i pomału będę się już zbierać
-Umówiłaś się z jakimś chłopakiem?!
-Nie no nie wierze kolejny. Nie Ellington'ie nie umówiłam się z żadnym chłopakiem.
-To dobrze...to znaczy nie dobrze że...się z żadnym chłopakiem nie umawiasz tylko...dobrze że wychodzisz- Ellington zaczął się jąkać.
-Rozumiem
-Na prawdę
-Tak, po prostu tobie też włącza się troska braterska
-Tak dokładnie. Jesteś dla mnie jak siostra i nie chce żeby ktoś cię skrzywdził
-Ja bym nie powiedział że tu chodzi o troskę braterską - odezwał się Ryland.
-Co ty sugerujesz?
-Ellington ty po prostu w świecie jesteś zazdrosny
-Niby o kogo?
-O naszą kochaną Rydel
-Co? Rydel jest dla mnie jak siostra nic więcej.
-Dobra chłopaki ja już spadam
-To pa
-Tylko bądźcie grzeczni
-Będziemy
Jak wychodziłam to usłyszałam jak Rocky mówi do Ella "Wiesz w razie czegoś to wiec że masz moje błogosławieństwo". Z uśmiechem na ustach wychodzę z domu, poszłam do domu dziewczyn. Zapukałam do drzwi i po chwili ukazała mi się sylwetka Laury.
-Hej zapraszam- dziewczyna wpuściła mnie do środka.
-Hej
-Mamy jeszcze trochę czasu przed kinem.To Rydel czego się napijesz?
-A co mi proponujesz?
-Kawę, herbatę lub cappuccino
-W takim razie poproszę cappuccino
-Już robię. A ty młoda czego się napijesz?
-Cappuccino
-Czyli trzy razy cappuccino. Zaraz wracam.-brunetka udała się do kuchni żeby przygotować wspomniany wcześniej napój. W salonie zostałam tylko ja i Laura.
-Siadaj rozgość się- razem z Laurą usiadłyśmy na sofie.
-Rany jak tu u was jest cicho
-A u ciebie nie jest tak cicho?
-Ta jest jak chłopaków nie ma i rodzice gdzieś pojadą a ja sama zostaje w domu to wtedy tak- obie zaśmiałyśmy się na moje słowa.
-Ale wiesz to jest rzadkość- dodałam po chwili.
-Rozumiem cisza to rzadkość, jak twoi bracia będą cię doprowadzać do szału to zawsze możesz wpaść do nas na nocowanko czy coś w tym stylu
-Naprawdę!!!
-Tak naprawdę- rzuciłam się na Laurę i mocno ją przytuliłam-Kochana jesteś
-Wiem- Laura się zaśmiała i przytuliła mnie mocniej.
-I do tego taka skromna- kiedy już się od siebie oderwałyśmy do salonu weszła Vanessa z tacką na której były trzy kubki z cappuccino.
-Proszę- podała mi kubek z napojem.
-Dzięki- upiłam pierwszy łyk-Pyszne- dziewczyny spojrzały na mnie i wybuchnęły głośnym śmiechem.
-Co?
-Nic tylko weź wytrzyj sobie te wąsy- szybko pozbyłam się ich z twarzy. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, szybkim ruchem odblokowałam go i napisałam sms-a do Rikera.
-Do kogo piszesz?- zaciekawiła się Vanessa.
-Do chłopaków z pytaniem czy jeszcze żyją
-Weź nie przesadzaj nie ma cię raptem jakieś 10 minut a oni już mieli narozrabiać
-Rodziców nie ma wyjechali na cały dzień do dziadków
-Boisz się że coś narozrabiali
-Tak ale powinnam im zaufać c'nie?
-Oczywiście że tak zaufanie to podstawa
-Dziewczyny pomału trzeba by było się zbierać- zauważyła Laura. Dopiłyśmy swoje cappuccino i ruszyłyśmy w stronę wyjścia, dziewczyny zakluczyły dom i wsiadłyśmy do czerwonego porsche. Po dwudziestu minutach byłyśmy przed wejściem do kina. Byłyśmy już w środku.
-No to co dalej...- powiedziałam
-Może "Pingwiny z Madagaskora"?-pyta ciekawa odpowiedzi Laura.
-Tak!- powiedziałam rozbawiona wraz z Van. Ustawiłyśmy się w kolejce za dziewczynką, na oko wyglądała na 6 lat.
-A wy stare dołdy co tu robicie?- powiedziała mała blondynka zakładając rękę na biodra. Vanessa była agresywnie nastawiona do dziewczynki miała wielką ochotę odpowiedzieć coś bardzo niemiłego.
-Spokojnie ja to załatwię- powiedziałam chwytając Van za ramie- My też mamy prawo obejrzeć bajkę- powiedziałam spokojnym tonem, i odwróciłam się do sióstr Marano.
-Ty pusta blondynko -wykrzyczała mała dziewczynka pokazała mi język nie wytrzymałam.
-Słuchaj mała od pinalaj się od nas mamy takie samo prawo być tu jak ty!- gdy to wykrzyczałam poczułam się lżej. Mała złośnica podbiegła i kopnęła mnie w kostkę. Miałam ochotę jej coś powiedzieć, ale dziewczyny mnie powstrzymały. Gdy zobaczyłyśmy zbliżającą się mamę dziewczynki.
-Rydel, spadamy!!!- krzyczała do mnie Laura. Uciekłyśmy do wyjścia. Miałyśmy ogromną głupawkę.
*Tym czasem w domu Lynchów
Ellington gwałtownie wyrzucił dżojstik na stół.
-Tak nie może być
-Ale jak nie może być?
-Siedzimy tutaj jak jakieś pierdoły. Zróbmy coś szalonego.-chłopak zaczął energicznie wymachiwać rękami, aż jedna ręką stłukł lampę stojącą na stojącą na stoliku koło sofy. Rocky spojrzał na niego z wyrokiem.
-Dobra. Ale najpierw zapierdalaj po zmiotkę i szufelkę- Ellington wrócił z potrzebnymi przedmiotami, po chwili po lampie nie było śladu.
-Co teraz- odezwał się Ryland.
-Nie wiem. Trzeba zrobić burze mózgów- wszyscy zaczęli zastanawiać się co mają zrobić. Po chwili odezwał się Rocky.
-Chłopacy wiecie co na trzeźwo nie da się nic wymyślić
-Święte słowa Rocky
-Rocky skocz po piwo- rozkazał Rocky'iemu dotąd milczący Riker.
-Okej zaraz wracam- brunet udał się po wcześniej wspomniany napój- Ej chłopacy nie ma piwa
-Jak to nie ma- zdziwił się Riker.
-Ale za to są whisky . Bierzemy?
-Bierzemy!-powiedzieli chórem.
Po dwóch godzinach chłopacy byli już mocno wstawieni. Ryland leżał na hamaku i zaczął się bujać sam, do pomocy przybili mu Ross i Rocky. Zaczęli go mocno bujać nagle Ryland spadł z hamaka na kark. Wszyscy nagle zamarli, jako pierwszy odezwał się Ross:
-O kurwa
-Auł- syknął Ryland.
-Trzeba jechać do szpitala- oznajmił Riker podchodząc do leżącego brata.
-Musimy zadzwonić do Ryde
-Posrało cię cię Ell przecież Rydel nas zabije. Obiecaliśmy jej że będziemy grzeczni- zwrócił się do przyjaciela Rocky.
-Ale musimy coś z nim zrobić- wskazał na leżącego Ryland'a.
-Słuchajcie Ross i Rocky zostańcie z Ryland'em ty Ell zadzwoń do Rydel i powiedz jej co się stało a ja zadzwonię po karetkę- wszyscy od razu zabrali się do wykonywanie zadań które przydzielił im Riker. Riker po skończonej rozmowie podszedł do swojego rodzeństwa.
-Karetka będzie za 10 minut- spojrzeli się na Ellington'a rozmawiającego przez telefon z Rydel.
R:Hallo
E:No hejka Rydel
R:Dlaczego do mnie dzwonisz? Czy coś się stało?
E:Rydel ale się nie denerwuj
R:Ellington mów szybko co się stało!
E:Ale obiecaj ze nie będziesz mocno krzyczeć
R:Ellington'ie Lee Ratliff'ie mów szybko co się stało!
E:Graliśmy sobie na konsoli i postanowiliśmy trochę zaszaleć yyy i tak w skrócie Ryland musi jechać do szpitala
R;Co?!
E:Riker zadzwonił po karetkę
R:Ell prosiłam was żebyście nie robili nic głupiego!
E:Ale skąd mieliśmy wiedzieć że to się tak skończy?!
R:Zaraz tam będę! Jaki to szpital?!
E:Wyśle ci adres s-esemesem
R:Pa
Ellington podszedł do swoich przyjaciół.
-Mocno jest wkurzona?
-Tak
Po chwili przyjechała już karetka. Ratownicy musieli usztywnić Ryland'owi kark i zabrali go do szpitala.
Na szpitalnym korytarzu chłopacy próbowali dowiedzieć się co dzieje się z ich bratem. Riker chodził w te i z powrotem, Rocky i Ratliff siedzieli na podłodze i rozpaczali nad tym co zrobili a Ross siedział z założonymi rękami na krześle. Do poczekalni wpadają Rydel, Laura i Vanessa szybko podeszły do chłopaków.
-Co z nim?
-Zabrali go na tomografie
-Jak to się stało?
-No wiesz...- zaczął Riker ale przerwała mu Van.
-Riker czy ja czuje alkohol
-No wiesz...
-No na boga Riker jak można być takim idiotą!- nagle w korytarzu pojawia się lekarz.
-Państwo są rodziną Ryland'a Lynch'a
-Tak jestem jego siostrą. Panie doktorze jak się on czuje? Czy to coś poważnego?
-Na szczęście nie jest to poważny uraz. Pański brat będzie odczuwał przez parę dni ból w odcinku szyjnym. Ale już zapisałem leki przeciw bólowe, powinny pomóc- lekarz podał blondynce receptę.
-Dziękuje
-Kiedy Ryland będzie mógł wrócić do domu?- dodaje po chwili blondynka.
-Jeszcze dzisiaj- lekarz uśmiechnął się do dziewczyny.
-Jeszcze raz chciałam panu podziękować
-Naprawdę nie ma za co
Lekarz wrócił do swoich pacjentów. Po pięciu minutach wszyscy stali przed samochodem, Laura i Rydel pomogły ostrożnie wsiąść Ryland'owi do samochodu. Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca w samochodzie, Rydel włożyła kluczyki do stacyjki i przekręciła je. Jechali w kompletnej ciszy, nagle odezwał się Riker:
-Gdzie jest pogawędka o tym jacy jesteśmy głupi i nieodpowiedzialni?- zwrócił się do Rydel które nie spuszczała wzroku z drogi.
-Co nie będzie?- dodał po chwili.
-Nie. Owszem będzie jak wytrzeźwiejecie
Przez reszce drogi nikt więcej się nie odezwał, jechali w kompletniej ciszy.
-Czy to jest samochód rodziców?- Rocky wskazał palcem samochód stojący na podjeździe.
-Ta- odpowiedziała mu Rydel odpinając pas.
-O nie ale nam się dostanie opieprz- wszyscy przełknęli głośno ślinę.
CZYTASZ
Raura-Crazy Story
Fiksi PenggemarLaura postanawia wyprowadzić się od ojca do cioci, gdzie mieszka jej siostra Vanessa. Podczas kolacji z nowymi sąsiadami, dziewczyna poznaje Ross i całe jego rodzeństwo.