-Halo Rydel! Nie słyszę Cię!- Riker wrzeszczał do telefonu.
-Weź poszukaj gdzieś zasięgu- rozkazał Rocky starszemu bratu. Riker spiorunował wzrokiem szatyna, i zaczął chodzić w te i s powrotem szukając lepszego zasięgu, jak to oni nazwali "na tym zadupiu" w którym utknęli. Kiedy w końcu znalazł lepszy zasięg i słyszał to co siostra do niego mówiła powiedział:
-Rydel przyjedziesz po nas?
-Jak w ogóle to się stało że utknęliście na tym zadupiu?
-Paliwo nam się skończyło...
-Mówiłem żeby wjechać na stacje, ale wy oczywiście nie posłuchaliście mnie. Jak zwykle- Rocky wyrzucił ręce w górę.
-Zamilcz Rocky- chłopak chciał coś powiedzieć, ale się jednak rozmyślił- To że zabrakło nam paliwa to nie jest jeden powód przez który tkwimy tutaj.
-Jaki jest jeszcze? - zapytała Delly.
-Przeklęty Elvis Presley- Riker spojrzał przed siebie. Nadając tym samym komicznego wyglądu sprawy. Jeszcze to w jaki sposób blondyn wypowiedział nazwisko zmarłego wokalisty, jakby go przeklinał za to że istniał.
-Co? - Rydel w ogóle nie miała zielonego pojęcia o czym mówi jej starszy brat.
-Ej, nie mieszaj do tego Elvis'a- Ross stanął w obronie Presley'a.
-To przez niego tutaj trafiliśmy
-Nie przez niego, tylko przez Rocky'iego- Ross wskazał palcem szatyna, który stał naprzeciwko niego.
-Co przez Rocky'iego!- oburzył się chłopak- Tak najlepiej wszystko zgonić na Rocky'iego. To że paliwo nam się skończyła też.
-Ty znowu z tym paliwem! - wrzasnął Ross.
-Weźcie się uspokójcie- Riker próbował uspokoić chłopaków.
-Jak mam się uspokoić skoro w próbujecie zgonić wszystko na mnie!?
-Bo to twoja wina-szedł w zaparte Ross.
-To nie ja włączyłem kasetę z największymi hitami Elvis'a Presley'a tylko ty- Rocky spojrzał na Ross'a.
-Ale to ty kierowałeś samochodem, i to ty dałeś się ponieść hitom lat 70
-Wszyscy daliśmy się ponieść- stwierdził Rocky.
-Racja wszyscy daliśmy się ponieś- Riker przyznał racje Rocky'iemu.
-Możecie mi do jasnej cholery wyjaśnić o czym w mówicie!? - Rydel dała o sobie znać.
-To długa historia, ale w skrócie pożyczyliśmy samochód od pana Adamsa, Ross włączył kasetę z hitami Presley'a, Rocky wyjechał za miasto i paliwo nam się skończyło. Dlatego dzwonimy do ciebie z nadzieją że nam pomożesz- Riker mówił jednym tchem.
-Aha
-Rydel przyjedziesz po nas?
-Jest taki mały problem...
-Jaki problem!?- Ross, Riker i Rocky krzyknęli chórem, tak głośno że Rydel odsunęła na chwile telefon od ucha.
-Piłam już
-Co!? Jak można być aż tak nieodpowiedzialnym? Oj porozmawiamy sobie młoda damo, oj porozmawiamy- Riker mówił ojcowskim tonem. Tak jakby Rydel była jego malutką córeczką która została przyłapana na złamaniu zakazu ojca. Blondynka nigdy nie lubiła kiedy Riker mówił takim tonem, w ogóle nie lubiła kiedy któryś z braci albo Ellington mówił takim ojcowskim tonem.
-Przepraszam bardzo, czy to mi zabrakło paliwa na jakimś zadupiu? Czy to ja dzwonie o pomoc o dwudziestej czwartej?- Rydel zasypywała chłopaków mnóstwem pytań.
-Dobra później wrócimy do tego. Teraz mamy większy problem, a mianowicie jak wrócimy do domu?- Ross przerwał zbliżającą się kłótnie.
-Zadzwonię do pana Roberta...
-To dobry pomysł dzwoń do pana Roberta- przerwał Rydel Riker.
-Nie wiem, czy pan Robert zgodzi się po was przyjechać
-A niby czemu nie miałby się zgodzić?- pytanie zadał Ross.
-Jest późno, a te całe przyjęcie było bardzo wyczerpujące
-Ciekawe co było tak, bardzo wyczerpującego na tym przyjęciu? Przecież wy tam tylko siedzieliście, słuchaliście jakiś tam przemówień i jedliście. Musze przyznać jest się czym zmęczyć- powiedział sarkastycznie Rocky.
-Ty nie wiesz, jakich my tam ludzi poznałyśmy. Jakbyś spędził tyle czasu z państwem Kelso i ich ohydnym synem to byś był wykończony. Bardziej psychicznie niż fizycznie
-Aż tacy straszni byli ci ludzie?- zapytał się Riker z troską w głosie.
-Później wam opowiem jak było. Teraz wyślijcie mi esemesa z danymi waszego położenia, a ja skombinuje wam transport- nie czekając na odpowiedz chłopaków Rydel rozłączyła się. Odwróciła się na pięcie i bez żadnego słowa ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Już po chwili znajdowała się pod drzwiami posiadłości państwa Swan, zapukała lekko do drzwi, otworzył jej Robert. Był bez butów i marynarki widok blondynki wyraźnie zaskoczył go, nie spodziewał się jej.
-Rydel co ty tutaj robisz? Vanessa i Laura poszły już spać, myślałem że ty też po powrocie do domu udasz się bezpośrednio do łóżka. Wyglądałaś na zmęczoną w sumie nadal wyglądasz- Robert przeleciał (bez skojarzeń aut) wzrokiem Rydel od stup do głowy.
-Ja w sumie mam sprawę do pan- oświadczyła dziewczyna.
-To zapraszam do środka- gospodarz wpuścił blondynkę.
-Wiem że jest późno i pan jest zmęczony, ale mam do pana wielką prośbę- Rydel przedstawiła pokrótce jak to przyszła do domu i zobaczyła Ryland'a śpiącego na kanapie o telefonie od chłopaków gdzie oni się znajdują. Potem zapytała się pana Roberta czy mógłby pojechać po nich, kiedy mężczyzna się zgodził podała mu współrzędne gdzie znajdują się chłopacy.
-Jeszcze raz dziękuje panu że się pan zgodził- podziękowała Rydel kiedy pan Robert znalazł się koło niej przy drzwiach wejściowych z kluczykami i ubranymi butami.
-Nie musisz dziękować, lubię twoich braci- pan Robert przepuścił pierwszą Rydel i zaraz po niej sam wyszedł. Rydel udała się do domu, na początku chciała jechać razem z panem Robertem, ale on kazał jej wrócić do domu i iść spać. Po chwili dziewczyna odpuściła sobie, była strasznie zmęczona a włóczenie się jeszcze tego wieczoru nie był dobrym pomysłem, poza tym pan Robert nie był tak mocno zmęczony można powiedzieć że tryskał energią. Blondynka czuła lekkie wyrzuty sumienia, że ona pójdzie spać sobie a pan Swan będzie jechał po jej braci o tak później porze. Ale mu to nic nie robiło lubił całą rodzinę Lynchów, jeśli chodziłoby o jakiegoś innego sąsiada to by go zbył, zależy jeszcze kto by przyszedł do niego z taką prośbą, niektórzy sąsiedzi są spoko a niektórzy nie. Delly od razu kiedy wróciła do domu poszła wziąć szybki prysznic, przebrała się w swoją piżamkę i poszła spać, zasnęła błyskawicznie. Robert po dwudziestu minutach dojechał na miejsce, zobaczył Ross'a i Rocky'iego siedzących na masce malucha a Riker stał opart plecami. Wyglądało to dość komicznie, tacy wysocy chłopacy koło takiego malutkiego samochodu.
-Witajcie młodzieży- przywitał się mężczyzna wysiadając z samochodu.
-Przyjechał pan- palnął Rocky na powitanie, Robert lekko się zaśmiał.
-Co się stało chłopaki? Maluch pana Adamsa zepsuł się wam po drodze, na tej jak widzę opuszczoszałej dzielnicy?- Robert uniósł jedną brew.
-Nie do końca. Paliwa nam zabrakło w zbiorniku- wyjaśnił Ross.
-Macie szczęście że nie zdążyłem wprowadzić mojego planu w realizacje- oświadczył.
-Jakiego planu?- zaciekawił się Riker.
-Zamierzałem pójść spać z żoną, znaczy przespać się z żoną
-Przepraszamy że popsuliśmy panu plany- przeprosił Ross patrząc na swoje buty.
-Nie musicie za nic przepraszać. I tak nic by z tego nie wyszło- uspokoił ich Robert.
-Dlaczego?- zapytał się Rocky.
-Moją żonę zalało morze czerwone- Robert wyprostował się.
-Co to jest morze czerwone?- zapytali się chórem bracia.
-Okres. Moja żona ma okres- skrzywił się Robert.
-Aha nie wiem co mam powiedzieć, może przykro mi- Riker położył ręke na ramieniu Roberta.
-Wy też niedługo będziecie to przeżywać co ja teraz- zaśmiał się mężczyzna- Dobra chodźcie już do samochodu, nie zamierzam spędzić tutaj całej nocy
-Racja- przyznał Rocky. Wszyscy udali się do samochodu stojącego pięć metrów dalej, Rocky jeszcze szybko skoczył zamknąć malucha. Choć było małe prawdopodobieństwo że ktoś będzie tędy przejeżdżał i ukradnie zabytek, ale chłopacy woleli dmuchać na zimno.
-Pasy panowie- przypomniał Robert.
-Wiemy bezpieczeństwo to podstawa- odparł Riker sięgając po pas i go zapiął.
-Niezupełnie mi o to chodziło, po prostu nie chcę dostać mandatu choć bezpieczeństwo też
-To jak się pan bawił na tym przyjęciu?- zapytał niepewnie Riker, starając się podtrzymać rozmowę. Nie chciał wracać w kompletnej ciszy do domu.
-A wiesz że w miarę dobrze- nie spuszczając wzroku z drogi odpowiedział Robert.
-A jak bawiły się dziewczyny?
-Chyba dobrze, może z wyjątkiem tego że podrywał je Nick- imię Nick'a było wypowiedziane z odrazą. Robert nigdy nie przepadał za rodziną Kelso, tolerował ich tylko na przyjęciach, a tak poza tym to w ogóle.
-Je czyli..?- chciał wiedzieć Ross.
-Czy on podrywał Vanesse?- zdenerwował się Riker, fakt że ktoś mógłby podrywać Vanesse doprowadzało go do wściekłości. On i Vanessa przyjaźnili się, kiedy brunetka zamieszkała z ciocią i wujem od razu zlaleźli ze sobą wspólny język. Vanessa często zwierzała się Riker'owi albo prosiła go o rade i na odwrót pomagali sobie zawsze, jeden by wskoczył za drugim w ogień. Obydwoje wiedzieli że zawsze mogą uderzyć z problemem do drugiego nie zważywszy od pory dnia lub nocy. Nic dziwnego że blondyn traktował swoją przyjaciółkę jak siostrę, martwił się o nią i nie chciał żeby ona cierpiała.
-A co zazdrosny jesteś?- zaśmiał się Rocky przez co został ździelony w głowę przez starszego brata.
-Spokojnie chłopaki- starał się uspokoić chłopaków Ross.
-Wracając do twojego pytania Ross to Nick podrywał Vanesse, Rydel i Laure. Co nie spodobało się dziewczyną Laura nawet spoliczkowała go- w głosie Roberta było słychać dumę tym że Laura spoliczkowała tego idiotę.
-Co on jej zrobił?- zapytał się błyskawicznie Ross.
-Nie wiem
-Czekaj Rydel mówiła coś o jakiś tam idiotach. Tylko jak się oni nazywali... Kasto...Kiesto...- zastanawiał się Riker.
-Kelso- poprawił go Robert.
-Tak właśnie Kelso. O nich mówiła Delly.
-Co mówiła o nich?- Robert właśnie skręcił w prawo.
-Że gdybyśmy spędzili tyle czasu z nimi, co Rydel to byliśmy byli padnięci psychicznie
-Prawda z tymi ludźmi można dostać na głowę- Robert gwałtownie zahamował na czerwonym świetle- Zmieniając temat, jak wam minął dzionek?
-Męcząco- stwierdził Rocky- Cały boży dzień sprzątaliśmy garaż, a tak przy okazji znaleźliśmy pańskiego grilla.
-Co mój grill robił w waszym garażu?- pomiędzy brwiami mężczyzny zrobiła się zmarszczka- Nie pamiętam tej nocy
-Jak pan powiększał sobie garaż zostawił pan u nas parę rzeczy na przechowanie. I po remoncie zapomniał pan o tym grillu, a że leżał on przygniecionymi innymi gratami my też zapomnieliśmy panu oddać- wyjaśnił Ross.
-Aha. Nie musicie oddawać mi go, jak nie mogłem znaleźć go pół roku temu to kupiłem nowy- machnął ręką Robert.
-To dobrze- ulżyło Riker'owi.
-Dlaczego?- zdziwił się Robert.
-Kiedy tak sprzątaliśmy pański grill został lekko uszkodzony
-Lekko czyli?
-Jedna noga odleciała, kiedy Rocky rzucił grillem w ścianę chcąc trafić Ross'a- wyjaśnił Riker.
-Skubany zdążył uciec- rzekł Rocky.
-W ostatniej chwili- dodał Ross.
-A tak wracając do tego to dobrze, że pan nie potrzebuje już tego grilla. Jutro wyrzucimy go- oświadczył Riker.
-Nie musisz się trudzić, Ryland wyrzucił go- Rocky'iemu za wibrował telefon w kieszeni spodni. Chłopak wyciągnął aparat z kieszeni spodni i szybkim ruchem odblokował go. Skrzywił się po przeczytaniu treści esemesa.
-Kto napisał?- zaciekawił się Riker.
-Ryland pisze że idzie już spać, mama i tata wrócili pół godziny temu i klucze są pod wycieraczką
-A że się tak spytam, co robiły dziewczyny zanim pan po nas przyjechał?- zaciekawił się Ross.
-Poszły spać
-Ross to by najchętniej poszedł spać z Laurą- zaśmiał się Rocky. Wszyscy spojrzeli się z byka na szatyna, Robert wrócił wzrokiem s powrotem na drogę.
-Nieprawda- Ross lekko się zarumienił. W głębi duszy podziękował za to że jest ciemno i reszta pasażerów nie zobaczy jego rumieńców.
-Ross chociaż byś się przyznał- Riker szczurchnął ramię młodszego brata.
-A ty byś najchętniej poszedł spać z Vanessą- oskarżył Ross Riker'a.
-Ciebie chyba coś boli- oburzył się Riker.
-To nie ja zacząłem ten temat. Tylko Rocky - Ross wskazał palcem na brata- On ma jakieś chore pod teksy.
-Jakie chore pod teksty?
-Rozumiem Rocky że jesteś zazdrosny o moje życie towarzyskie, ale bez przesady. Nawet gdyby moje życie towarzyskie zaczęło by się rozwijać z Laurą, a pragnę podkreślić że nie rozwija się to nie powinieneś być aż tak zazdrosny. To niezdrowe. - upomniał Rocky'iego Ross.
-Co ty do mnie mówisz człowieku? O czym ty gadasz? - zadawał pytania lekko oburzony Rocky.
-To że twoje życie towarzyskie dawno umarło i jest pogrzebane na cmentarzu. Nie daje ci prawa do wtrącania się do innych - blondyn powiedział poważnym rzeczowym tonem. Wszyscy wybuchnęli głośnym niepohamowanym śmiechem, wszyscy oprócz Rocky'iego on siedział z nadąsaną miną.
-Dobra chłopaki wysiadka, już dojechaliśmy- Robert zatrzymał samochód na podjeździe. Wszyscy od pieli pasy i wysiedli z samochodu. Robert za kluczył samochód i udał się do domu. Szybko wziął prysznic, kiedy wszedł do sypialni zobaczył śpiącą Kristen z książką. Musiała zasnąć przy czytaniu pomyślał, delikatnie wziął książę z jej rąk i odłożył ją na szafkę nocną przykrył bardziej swoją żonę kordłą. Patrzył przez chwile na śpiącą Kristen uśmiechnął się i położył się spać gasząc lampkę. Gdy chłopacy otworzyli drzwi kluczem, udali się do kuchni, starali się zachowywać cicho żeby nie obudzić reszty domowników. Pech chciał że kiedy szli w stronę kuchni Riker niechcący zrzucił ramkę ze zdjęciem z rodzinnego grilla zrobionego, gdy mieszkali jeszcze w Littenton z szafki gdzie znajdował się inne różne zdjęcia z rodzinnych spotkań z pierwszego koncertu R5. Ross walnął się w czoło kiedy ramka ze zdjęciem upadła robiąc hałas, z przerażeniem spojrzeli się na siebie, Riker szybko pod nius ramkę z ziemi i odłożył ją na miejsce. Z ulgą stwierdził że ramka jest cała, w milczeniu udali się do kuchni. Zapalili światło i zobaczyli że na stole leży talerz pełen kanapek a obok kartka, Ross uniósł kartkę na wysokość oczu i przeczytał na głos:
-Zrobiłam wam kanapki. Smacznego mama.
Riker i Rocky wzruszyli ramionami i cała trójka zabrała się za jedzenie kanapek przyrządzonych przez ich kochaną mamę, która zawsze myśli o swoich dzieciach. Po skończeniu kanapek bracia posprzątali talerz i każdy ruszył do swojego pokoju gdzie wzięli szybki prysznic i poszli spać.
*Następny dzień*
*Oczami Vanessy*
Wstałam o 8 rano wygramoliłam się z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni, byłam strasznie głodna. Kiedy wyszłam z pokoju zobaczyłam ledwo przytomną Laure która wychodziła właśnie z swojego pokoju, szła z zamkniętymi oczami przed siebie dopóki nie weszła w ścianę. Patrzyłam obojętnym wzrokiem jak moja młodsza siostra wchodzi w ścianę i zalicza glebe, chciałam do niej podejść i pomóc jej wstać ale stwierdziłam że sama sobie poradzi. Ruszyłam przed siebie omijając Laurę która podnosiła się z ziemi na równe nogi, po drodze prawie bym spadła ze schodów. Prawda jest taka że nie wyspałam się jeszcze, obudził mnie głód, który dopadł mnie przez sen. Nie pamiętam co mi się śniło. Po przekroczeniu progu kuchni od razu zabrałam się za przyrządzanie śniadania, wyciągnęłam z szafki miskę i płatki czekoladowe nalałam zimnego mleka do miski z płatkami i wyciągnęłam z szuflady łyżkę. Usiadłam przy stole i zabrałam się do jedzenia mojego śniadania, do kuchni weszła Laura już bardziej przytomna niż chwile wcześniej.
-Hejka. A propos smacznego- moja siostra wyciągnęła z szafki miskę i zaczęła przyrządzać sobie to samo danie co ja.
-Hejka- przywitałam się. Po chwili Laura usiadła koło mnie i razem jadłyśmy w ciszy. Tą cisze przerwała Laura:
-Jakieś plany na dzisiaj?
-Nie wiem jak ty ale ja po śniadaniu idę spać
-Ja chyba też po śniadaniu pójdę spać- stwierdziła Laura - Vanessa?- zaczęła niepewnie.
-Tak- spojrzałam na siostrę.
-Czy mogę pójść spać z tobą? No wiesz, jak kiedyś w dzieciństwie chodziłyśmy spać razem- przypomniała Laura. Kiedyś jak byłyśmy małymi dziewczynkami ja chodziłam do Laury czasami spać do łóżka albo Laura chodziła do mnie. Razem wtedy sobie spałyśmy, a kiedy nie mogłyśmy zasnąć opowiadałyśmy sobie na wzajem bajki. Uśmiechnęłam się wspominając te czasy.
-Jasne
Po skończonym śniadaniu posprzątałyśmy po sobie i poszłyśmy do mojego pokoju. Od razu po przekroczeniu progu pokoju wskoczyłam do mojego łóżka zrobiłam miejsce dla Laury. Leżałyśmy w milczeniu i patrzyłyśmy się w sufit.
-Vanessa opowiesz mi bajkę?- Laura położyła swoją głowę na moim ramieniu.
-Dawno dawno temu...- opowiedziałam mojej młodszej siostrzyce bajkę o Roszpunce. Kiedy skończyłam opowiadać Laura już spała, postanowiłam do niej dołączyć, zamknęłam oczy i udałam się do krainy Morfeusza. Obudziłam się dwie godziny później Laura miała otwarte oczy i patrzyła się na mnie.
-Hejka młoda. Od jak dawna nie śpisz już?- podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Przed chwilą się obudziłam- Laura wygramoliła się z łóżka i ruszyła w stronę drzwi. Po chwili Laury nie było już w moim pokoju, wstałam wybrałam rzeczy w które się dzisiaj ubiorę i ruszyłam do łazienki. Gotowa zeszłam na dół, w salonie siedzieli ciocia z wujem i ubrana Laura. Pili właśnie herbatkę i zajadali się ciastkami, ku mojemu zdziwieniu była też herbata dla mnie, usiadłam pomiędzy Lau a ciocią.
-Witajcie- przywitałam się z ciocią i wujem.
-Witaj- przywitali się chórem.
-Opowiem wam co mi się przydarzyło kiedy poszłyście spać
Wuja Robert opowiedział nam jak pojechał po Riker'a, Rocky'iego i Ross'a, po skończonej opowieści rozmawialiśmy na różne inne tematy. Cioci Kristen przypomniało się że kupiła dzisiaj ciasto czekoladowe, wysłała Laurę po nie. Moja siostra długo już nie wracał więc postanowiłam sprawdzić, czy czasem nikt nie napadł jej po drodze. Kiedy wstałam Lau właśnie przyniosła ciasto.
-Co tak długo? Już chciałam iść sprawdzić czy nikt czasem cię nie napadł. - zapytałam się.
-Nie, po prostu...nieważne zapomnijcie że mnie tak długo nie było- Lau zabrała się za krojenie ciasta.
-Nie no, ciasto palce lizać- po spróbowaniu pierwszego kawałka ciasta, wuja zaczął je zachwalać.
-Faktycznie ciasto palce lizać- przyznałam.
-Jakie to ciasto? - zapytała się Laura.
-Ciasto czekoladowe z rumem- ciocia popatrzyła chwile na łyżeczkę z kawałkiem ciasta i włożyła ją do buzi.
-To wiadomo czemu takie dobre- zaśmiał się wuja.
Telefon za wibrował mi w kiszeni spodni, wyciągnęłam go i zobaczyłam kto przysłał mi wiadomość. Riker. Bo któż by inny "Weź siostrę i przy chodź cię do nas jak najszybciej!!!" zmarszczyłam brwi i napisałam "Coś się stało? Dlaczego mamy iść do was jak najszybciej?" odpowiedz dostałam błyskawicznie "Po prostu chodź cię. Dowiecie się wszystkiego na miejscu" odpisałam "Okej, będziemy za chwilę"
-Młoda ruszaj się, idziemy do Lynchów- włożyłam telefon z powrotem do kieszeni.
-Po co?
-Nie wiem, wszystkiego dowiemy się na miejscu.
CZYTASZ
Raura-Crazy Story
FanficLaura postanawia wyprowadzić się od ojca do cioci, gdzie mieszka jej siostra Vanessa. Podczas kolacji z nowymi sąsiadami, dziewczyna poznaje Ross i całe jego rodzeństwo.