Rozdział 13

376 16 0
                                    

Poczułem jak ktoś szarpie mnie za ramiona i powtarza "Ross obudź się" no pięknie, kto ma czelność budzić mnie ze snu. Powoli otworzyłem oczy, nade mną pochylała się mama. -Co jest mamo? - przetarłem ręką oczy.-W końcu wstałeś, wiesz która jest godzina? - spojrzałem na budzik, który wskazywał dziewiątą rano. Zdecydowanie za wcześnie, jak dla mnie.-Dziewiąta rano.-A ty jeszcze śpisz? - mama zaczęła zbierać z podłogi moje rzeczy.-Jak widać. - przykryłem twarz kordłą.-Co ty robisz synu?-Idę spać dalej.-O nie, wstawaj Ross. - mama próbowała zdjąć ze mnie kordłę, po dłuższej walce w końcu jej się udało. -Ross wstań, bo przyniosę wiadro zimnej wody.-Nie ośmielisz się. - powiedziałem pewny siebie.-Oj ośmieli, ośmieli. - do mojego pokoju wpadł cały przemoknięty Rocky, ramiona miał skrzyżowane i zgrzytał zębami. Popatrzyłem na moją rodzicielkę i szybko zerwałem się z łóżka. Mama uśmiechnęła się zwycięsko i opuściła mój pokój, zostałem sam w pokoju. Ruszyłem w stronę łazienki, pod rodzę zgarnąłem fioletowy t-shirt i dżinsy. Po porannych czynnościach wyszedłem z łazienki i udałem się na dół. W kuchni było tłoczno jak zawsze o tej porze dnia, usiadłem przy stole jak reszta mojej rodziny. Kiedy mama postawiła na stół tosty razem z moimi braćmi dosłownie rzuciliśmy się na nie, Rydel cudem udało się zgarnąć jednego tosta, mama pomyślała i wcześniej zgarnęła dwa tosty dla siebie. Mi udało zgarnąć się tylko trzy tosty, najwięcej tostów zabrał Rocky bo aż pięć. Jedliśmy prowadząc ciekawą rozmowę o wszystkim i o niczym.-Czołem rodzinko. - do kuchni wszedł uśmiechnięty Ellington. Brunet był dla nas jak brat, jak członek rodziny, dlatego nie pukał przed wejściem do naszego domu tylko wchodził od razu.-Weź sobie talerz i dosiądź się do nas. - powiedziała mama.-Nie dziękuje, już jadłem śniadanie. Poczekam na was w salonie chłopaki. - brunet zniknął z zasięgu mojego wzroku.-Dziękuje, śniadanie było pyszne. - powiedziałem równo z chłopakami,c wstaliśmy od stołu. Ruszyliśmy w stronę salonu, Ellington siedział rozłożony na sofie. -Szybcy jesteście. - Ell wyprostował się widząc nas. Razem z braćmi opadliśmy na kanapę. Tempo wpatrywaliśmy się w telewizor, nic konkretnego nie mogliśmy zobaczyć, bo Ell co chwile przełączał na coś innego.-Możesz w końcu zdecydować się na coś. - nie wytrzymałem.-Nic ciekawego, nie leci w TV. - brunet wyłączył telewizor i odłożył pilota na stolik. Między nami panowała cisza, nikt nic nie mówił, było słychać tylko bzyczenie muchy które po chwili umilkło. Rocky przypierdolił gazetą muchę.-A masz chuju. - powiedział zwycięsko Rocky, zdejmując z gazety zwłoki niegdyś poległej muchy. Biedne małe stworzonko beztrosko sobie latało, ciesząc się życiem, a tu nagle Rocky pozbawia ją życia, co ja wygaduje, dobrze tej jebanej muchę, strasznie mnie wkurwiała, co chwile siadała na mnie, bzyczała, no po prostu szału można dostać. Dobrze że Rocky zabił to paskudztwo. -Jakie macie plany na dzisiaj? - zapytał Ellington.-Ja umówiłem się z kolegom, mam mu pomóc rozstawić sprzęt na przyjęcie urodzinowe brata. - powiedział Ryland.-Sorry chłopaki, ale ja odpadam mama randkę z Vanessą. - Riker uśmiechnął się jak debil.-Ja umówiłem się z Laurą. - oznajmiłem.-Ja nie mam na dzisiaj żadnych planów. A ty Ell?-Muszę iść kupić prezent urodzinowy dla babci. Ej Ross umówiłeś się z Laurą na małe buzi, buzi. - brunet razem z Rocky'm zrobili dzióbki, pokazałem im środkowy palec.-Nie. Muszę pomagać Laurze w różnych rzeczach.-A Rydel pisała mi w nocy, że masz prace bez zarobkową. - zaśmiał się brunet.-Czekaj, czekaj ty piszesz z moją siostrą po nocach. - wszyscy jak jeden mąż spojrzeliśmy się na Ratliffa. -O czym z nią pisałeś? - domagał się wyjaśnień Riker.-Mam nadzieje, że nie umówiliście się na jakieś nocne schadzki. I że Rydel nie zaprosiła cię w nocy do siebie. Do swojego łóżka... -Co!? O czym wy mówicie chłopaki. Przecież Rydel jest dla mnie jak siostra. Wiecie co zawiodłem się na was, żeby mnie, najlepszego kumpla posądzać o takie rzeczy. Byście się wstydzili. A ty Ryland znajdź sobie jakąś dziewczynę, bo masz same brudne myśli.-Sorki Ell, nie chcieliśmy cię posądzać o to że spałeś z Rydel, my po prostu troszczymy się o nią. - powiedział za nas wszystkich Riker. -Nie jestem na was zły, tylko insułacje że rozdziewiczyłem waszą siostro są nie smaczne.-Ej, a Rydel jest dziewicą? - palnął Rocky. -Tak szczerze, to nie wiem. - przyznałem. -Za prześcieradło nie robię.-Kurde, a jak ktoś ją ten teges. - Ryland zaczął obgryzać paznokcie.-Trzeba się tego dowiedzieć. - zdecydował Riker.-Jak baranie, chcesz się tego dowiedzieć? Serio myślisz, że powie mam czy jest dziewicą. - ktoś musiał zburzyć nadzieje Riker'a i zderzyć go z rzeczywistością. A że wypadło na mnie, na to nic już nie poradzę.-Wam nie powie, bo jesteście jej braćmi, ale mi może powiedzieć. -A dlaczego tobie? - zapytałem równo z rodzeństwem.-Bo jak wcześniej wspomniałem, jesteście jej braćmi. Zawsze przeganialiście jej wszystkich chłopaków...-Ty też nam pomagałeś. - przerwałem brunetowi.-Ccii tu nie rozchodzi się o mnie. Wracając do tego co mówiłem, wam może tego nie powiedzieć, ale mi tak. Nie jestem jej bratem tylko przyjacielem, a przyjaciele się sobie nawzajem zwierzają. -Nie jestem przekonany do tego pomysłu. - Rocky wykrzywił usta.-Nie sądzę by któraś z dziewczyn byłaby zadowolona, że chłopak pyta się ją o tak intymna sprawę. - stwierdziłem. To jest tak jakby Ellington zapytał się Rydel, kiedy miała pierwszy okres. To jest bardzo intymna sprawa. -Chcecie wiedzieć? - zapytał Ratliff. A my wszyscy zgodnie pokiwaliśmy twierdząco głową. Co jak co, ale ciekawość wzięła górą.-Dobra, chcesz tak do niej po prostu podejść i spytać się czy jest dziewicą? - podniosłem jedną brew do góry.-Tak. - akurat w tym momencie do salonu weszła Rydel. -Życie mi powodzenia. - powiedział do nas Ellington i wstał z kanapy. Jak jeden mąż spojrzeliśmy się na bruneta, który stał już na przeciwko naszej siostry. -Hejka Rydel. - przywitał się chłopak.-Hejka Ell.-Rydel mogę ci zadać pytanie? -Dobra. - odpowiedziała niepewnie moja siostra.-Czy jesteś dziewicą? - zapytał prosto z mostu brunet. W odpowiedzi dostał porządnego liścia.-Auł. - Ell złapał się za obolały policzek. -Czy ty masz mnie za jakąś dziwkę, co się puszcza na prawo i lewo!-Nie ja tylko....-Co tylko? Nie wierze że mogłeś pomyśleć... -Ja tylko chciałem wiedzieć czy jesteś czy nie. - Ratliff przerwał Rydel, na co ona cała poczerwieniała na twarzy. -Nie przerywaj mi!!! To jest bardzo prywatna i intymna sprawa, tylko jakiś zboczeniec chcę wiedzieć takie rzeczy. -Ale nie tylko ja chcę wiedzieć. - próbował się bronić Ell, blondynka wymownie spojrzała w naszą stronę.-W takim razie wy wszyscy jesteście siebie warci! A jak tak bardzo ciekawość was zżera to, ja czekam na tego jedynego. - Rydel wyszła z salonu. -No i się dowiedzieliśmy. - wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotę. Brunet wciąż trzymając się za policzek usiadł koło nas. -Gdyby wiedział wcześniej jak ona zareaguje, na to pytanie bym go nie zadał.-Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. -Zamknij się Rocky, to nie ciebie Rydel spoliczkowała. Swoją drogą mocnego plaskacza umie zaserwować. - wszyscy na te słowa się zaśmialiśmy. -Dobra chłopaki ja już lecę, randka sama się nie zaplanuje. - Riker wstał i wyszedł z domu. Ryland dostał sms-a i zmył się, żeby pomóc swojemu kumplowi. Razem z Ellington'em i Rocky'm poszliśmy do centrum handlowego, Ell musiał kupić prezent urodzinowy dla swojej babci i prezent przeprosinowy dla Rydel. ***-Swoją drogą dobrze, że nas wyrzucili z tego sklepu z bielizną. Nie chciałbym widzieć miny Rydel, jak dostaje od ciebie bieliznę. - przyznałem. Muszę pamiętać żeby nigdy więcej nie iść nigdzie z Rocky'm i Ellington'em razem, ci dwaj razem są jak małe dzieci. Chociaż małe dzieci umieją zachować się w miejscu publicznym, a oni nie. Kiedy weszliśmy do sklepu z damską bielizną Ell i Rocky oszaleli, zachowywali się tak jakby nigdy nie widzieli damskiej bielizny, zaczęli biegać wokół sklepy z stringami ubranymi na głowie i strzelali z biustonoszy w siebie. Mina pani sklepowej była bez cena, tak samo jak miny klientek sklepu, widząc to co odwalali chłopaki nie mogłem w prost wytrzymać ze śmiechu. Uśmiech mi zrzedł dopiero wtedy, kiedy przyszedł ochroniarz galerii i wyrzucił nas ze sklepu, oburzony Ellington krzyczał że to skandal żeby wyrzucać klientów ze sklepu i że już nigdy więcej nie przyjdzie do tego sklepu. Mieliśmy ogromne szczęście, że nie wyrzucili nas z galerii. Teraz snujemy się po różnych sklepach szukając odpowiedniego prezentu dla Rydel i dla babci Ella.-W sumie to racja, Rydel mogłaby się jeszcze bardziej zdenerwować. Ale ta czerwona bielizna, mówię wam chłopaki w sam raz dla mojej babci. - wyobraziłem sobie babcie bruneta w tej bieliźnie i omal nie zwymiotowałem. -Czy cie powaliło. Założę się że w tym sklepie, nie mieliby rozmiaru twojej babci. Poza tym to byłby chory prezent, takie prezenciki twój dziadek może robić twojej babci, a nie ty. - muszę przyznać że zgadzam się w stu procentach z moim bratem.-W takim razie, co można kupić emerytce? -Nie wiem Ell, może puzzle? - zaproponowałem.-Włóczkę? - podsunął pomysł Rocky.-Co ona kot jest, żeby włóczkę dostawać. - chyba brunetowi pomysł szatyna nie przypadł do gustu.-Nie, twoja babcia nie jest kotem. Ale jak dostanie włóczkę, może ci wydziergać szalik lub skarpety na zimę. - Rocky zrobił brewki.-Mieszkamy w LA. -Ellington nie bąć pesymistą, a jakbyś gdzieś wyjechał tam gdzie jest zimno to co? Byś zmarzł, a jak dasz babci włóczkę to nie zmarzniesz. - argument mojego brata jest dziwny, ale wystarczył żeby przekonać naszego przyjaciela do kupna włóczki. -Gdzie mogę kupić ramkę do zdjęć? - zapytałem moich towarzyszy. Postanowiłem zrobić niespodziankę Laurze i kupić jej ramkę do jej prezentu na rocznice ślubu swojej cioci i wuja. -Nie wiem, może w sklepie z ramkami? - palnął Rocky.-Nie ważne. Poszukam w jakimś sklepie, gdzieś przecież kupuje się to cholerstwo.-Ross Rocky co mam kupić Rydel na przeprosiny?-Kwiaty? - podsunąłem pomysł.-Kwiaty to przeżytek, wszyscy je kupują. Ja chcę być oryginalny.-To może kup jej to różowe coś? - Rocky podniósł do góry różową poduszkę z piórkami. Jak dla mnie to, ta poduszeczka była za dziecina dla Rydel. Co ona ma pięć lat, żeby kupować dla niej takie coś? -Weź to lepiej odłóż, zanim banda pięciolatek zaatakuje cię. - poradziłem mojemu bratu.-Co wy chłopaki na tego misia? - Ell pokazał nam szarego słonika. -Weź pokaż. - Rocky starał się wyrwać pluszaka z rąk bruneta. Obydwaj szarpali przytulankę, każdy z nich chciał zobaczyć dokładnie misia. W pewnym momencie tej szarpaniny głowa słonika była w rękach Rocky'iego, a tułów trzymał Ella, kiedy miś podzielił się na dwie osobne części Rocky zatoczył się do tyłu, ale szybko odzyskał równowagę. Walnąłem się ręką w czoło, ci dwaj idioci ostrożnie odłożyli misia z powrotem na półkę. -Chyba ze słonika nici. - powiedziałem. Do półki z misiami podleciała mała dziewczynka na oko miała tak z siedem lat, uśmiechnięta chwyciła szarego słonika który przed chwilką miał mały "wypadek" i przyciągnęła go do siebie. Kiedy pluszanke odpadła głowa, na twarzy dziewczynki dostrzegłem strach i przerażenie, strasznie szkoda zrobiło mi się jej, biedaczka nie miała zielonego pojęcia, że strata głowy misia to nie jest jej wina tylko tych debili. -Oj, nie ładnie. - odezwał się Rocky.-Ale ja nic nie zrobiłam. - powiedziała przerażona dziewczynka.-Tak , a misiu sam stracił głowę. - Ell podniósł głowę słonika z ziemi.-Wiesz że pójdziesz do misiowego więzienia, za zabójstwo słonika. - nie wierzyłem własny uszom, ci dwaj idioci straszą tą małą dziewczynkę jakimś misiowym więzieniem! Nie mam najmniejszego pojęcia, co im strzeliło do głowy chyba do reszty ogłupieli.-Jak to? - zapytała się jeszcze bardziej przerażona siedmiolatka.-A tak to, wiesz ten słonik miał przed sobą piękne życie, zamierzał poznać panią słonik i mieć z nią małe słoniki, a ty pozbawiłaś go tej możliwości. O nie, on był taki młody. - brunet zaczął płakać.-Spokojnie stary. - Rocky poklepał przyjaciela po plecach. -Posłuchaj mnie dziewczynko, ci dwaj - wskazałem Ella i Rocky'iego. - oni są chorzy psychicznie. Tego misia da się uratować, musi on mieć operacje.-Pan kłamie! Zabiłam słonika i teraz pójdę do misiowego więzienia! -Jaki pan? Jestem nastolatkiem. Słuchaj ja nie kłamie, serio słonikowi wystarczy wykonać operacje przyszycia głowy. - ukucnąłem obok małolaty.-Naprawdę? - w oczach dziewczynki zobaczyłem nadzieje.-Tak. - wyprostowałem się. Do małej dziewczynki podeszła jej mama.-Oj kochanie, popsułaś misia. Wyraźnie ci mówiłam, żebyś niczego nie psuła. Choć idziemy zapłacić za słonika. - mama dziewczynki wzięła ją za rękę. -A głowa misia! - krzyknął za nimi Ell. Kobieta i dziecko cofnęły się.-Dziękuje. - podziękowała dziewczynka zabierając głowę słonika od Ella.-Ach te dzieci, są takie uroczę. - kobieta uśmiechnęła się do nas.-Czy wam do reszty odbiło? - zapytałem się chłopaków, kiedy dziewczynka i ta pani poszły sobie.-Nie rozumiem, o co ci chodzi. - Rocky zaczął przeglądać półki z misiami.-Przestraszyliście tą małą dziewczynkę i wrobiliście ją w popsucie misia.-Weź nie przesadzaj, młoda nauczyła się bardzo ważnej lekcji o życiu. - Ellington machnął ręką.-A mianowicie to co? - domagałem się wyjaśnień.-Yyyy czegoś tam się nauczyła. -A ty rycerzu, dlaczego nic jej nie powiedziałeś że to my. - i tu mnie Rocky zaskoczył, prawdę powiedziawszy sam nie wiem czemu nic jej nie powiedziałem. Może byłem ciekawy jak potoczy się ta sprawa i jakie jeszcze rzeczy wymyślą chłopaki, a może jestem gościem bez serca który lubi patrzeć jak małe dziewczynki płaczą? Ale raczej ta pierwsza opcja. -Nie wiem. - ruszyłem w głąb sklepu. Kiedy tak chodziłem między półkami sklepowymi wypchanymi towarem, zobaczyłem ramki do zdjęć. Wziąłem dużą ramkę i udałem się do chłopaków. -Widzę, że rameczkę znalazłeś. A teraz pomóż mi. - Ell złapał minę za bluzkę.-W czym? - zapytałem kompletnie nie wiedząc, w czym mam mu pomóc.-Jak to w czym? W znalezieniu prezentu przeprosinowego dla Rydel.-Jeszcze nic nie znaleźliście? - tak szczerze to mocno się zdziwiłem, myślałem że kiedy mnie nie było znaleźli coś. Jak widać myliłem się.-Nie, czekaliśmy na ciebie. Ja i Rocky kompletnie nie wiemy co jej się spodoba, a ty masz chyba z nią najlepszy kontakt. Więc pomyśleliśmy, że może ty coś wykombinujesz. - faktycznie ja i Rydel mamy chyba ze sobą najlepszy kontakt. Chłopaki mają z nią rewelacyjny kontakt, ale to właśnie ze mną jest on najlepszy. Kiedyś były takie sytuację, że to właśnie blondynka szła do mnie z jakimś problemem, a ja jak na młodszego brata przystało wysłuchałem ją i starałem się jej pomóc, niestety nie zawsze było to możliwe.-Nie wiem, co może jej się spodobać. - przyznałem.-To jesteśmy w dupie. - pierwszy raz od mojego przybycia, Rocky zabrał głos.-Myślcie chłopaki, co lubią laski? - zapytał brunet.-Może kup jej przyrządy, dzięki którym nałoży sobie tapetę. - serio przyrządy? Mógłbyś się bardziej postarać Rocky, pomyślałem.-Chodzi ci o kosmetyki? - spytałem dla pewności.-Ta, o kosmetyki.-Przecież ona ma tyle tego wszystkiego, po co jej kolejne duperele. Może to być w pewnym sensie niebezpieczne.-Dlaczego? - Rocky i Ell uważnie mi się przyjrzeli.-Ponieważ może ona pomyśleć, że uważasz ją za brzydką i tylko kosmetyki jej pomogą. Dziewczyna może zamknąć się w sobie, myśląc że jest naturalnie brzydka. Z laskami trzeba ostrożnie, nigdy nie wiesz co sobie ona pomyśli. Może odebrać twój przyjacielski gest inaczej, niż sobie wyobrażasz.-Przecież to absurd. - oburzył się Ellington.-Kobiet nie zrozumiesz. - wzruszyłem bezradnie ramionami.-Tą mądrą zasadę przekazał nam tata "Po pierwsze kobiet nigdy nie zrozumiesz i nawet nie próbuj ich zrozumieć" - ową mądrą zasadę taty, Rocky przekazał naszemu kumplowi.-Aha.-Może puzzle. - podsunąłem pomysł.-Co puzzle? Aaa jako prezent dla Rydel? - brunet zmarszczył brwi.-Serio myślisz, że to jej się spodoba?-Masz inny pomysł Rocky? Skoro nie chcesz kupić jej kwiatów i chcesz być oryginalny, to puzzle to będzie traf w dziesiątkę.-A jaką układankę jej kupić? - Ratliff podrapał się po głowie.-Taką co będzie zawierała tysiąc elementów. Wiesz żeby szybko nie skończyła układać. - poradziłem. -Co wy na temat przewodni, wodospady? - Rocky pokazał pudełko puzzli z obrazkiem wodospadu.-Może być. - przyznałem.-Spoko. To teraz idziemy do kasy. Wszyscy trzej ruszyliśmy w stronę kasy fiskalnej, po wyjściu z sklepu postanowiliśmy wstąpić do McDonalda.***Zapukałem do drzwi i czekałem, aż ktoś w końcu mi otworzy. Dość długo stałem przed wejście, w pewnej chwili pomyślałem że może nikogo nie ma w domu, dlatego nikt mi nie otwiera. Już chciałem pójść sobie, kiedy tu nagle Laura otworzyła mi drzwi. -Przepraszam nie słyszałam pukania, słuchałam muzyki przez słuchawki w pokoju. - dziewczyna wskazała na wcześniej wspomniany przedmiot. -Nic nie szkodzi. Popatrz co mam. - pokazałem brunetce ramkę do zdjęć.-Oj nie musiałeś jej kupować, przecież sama mogłam to zrobić. - obydwoje poszliśmy do pokoju Laury.-Byłem z Ellem i Rocky'm w centrum, więc pomyślałem że przy okazji kupie tą ramkę. -Byliście w centrum handlowym we trójkę? - pięknooka spytała wyraźnie zaskoczona.-Tak. -I nie wywalili was? - na te słowa wybuchnąłem śmiechem.-Nie, ale blisko było. Już nigdy więcej nie pójdę z tymi idiotami w miejsce publiczne sam. Oni dwaj razem połączeni zachowują się gorzej niż małe dzieci. Do nich chyba trzeba mówić nie nie dotykaj tego, zostaw to itp.-Wyobrażam to sobie. Choć mamy mnóstwo rzeczy do załatwienia na kolacje rocznicową cioci i wuja. - brunetka pociągnęła mnie za rękę.-A więc to jest to, w czym mam ci pomagać. -Tak.Resztę dnia spędziliśmy na przygotowaniach, a raczej na zakupach. Trzeba było kupić parę rzeczy typu świeczki itp.*Oczami Riker'a* Wszystko jest gotowe na randkę z Vanessą. Teraz tylko trzeba czekać na pojawienie się brunetki, w umówione przez nas miejsce. Czekałem na dziewczynę za drzewem, byłem podekscytowany naszą randką. A tym bardziej, że nigdy wcześniej tak bardzo się nie starałem nad przygotowaniu randki. Wszystko będzie idealne. Przynajmniej mam taką nadzieje. Uśmiechnąłem się szeroko widząc Vanesse idącą w stronę umówionego przez nas miejsca, kiedy dziewczyna już dotarła, zerwałem się z miejsca. Brunetka rozglądała się do koła wypatrując mnie, postanowiłem obejść ją od tyłu. Kiedy stałem za dziewczyną, wpakowałem ją do worka i przewiesiłem przez bark. Brunetka krzyczała i szarpała się, próbując się wydostać. Nie zemną te numery. Zaśmiałem się niczym zły złoczyńca i wpakowałem Van do samochodu, odjeżdżając z piskiem opon. Dziewczyna szarpała się na tylnym siedzeniu, ale dobrze że wcześniej związałem jej ręce, bo inaczej by wydostała się i popsuła całą niespodziankę. Po pół godzinnej jeździe i wysłuchiwaniu krzyków Nessy w końcu dojechaliśmy do lasu. Zegarek wskazywał 19:25 słońce pomału chowało się za horyzontem. Wyciągnąłem Vanesse z samochodu i przerzuciłem ją sobie przez bark, musieliśmy iść jeszcze jakieś dziesięć minut, żeby dojść na polane która znajdowała się koło lasu. Wszystkie przygotowane przeze mnie niespodzianki były na swoim miejscu (dziwne że nikt nic nie ukradł) ale mniejsza o to. Koc z koszykiem pełnych przysmaków leżał pod drzewem, wszędzie były porozrzucane płatki herbacianej róży, swoją drogą ulubionych kwiatów Van, jakieś pół godziny drogi stąd znajduje się mały stawek w którym mógłbym utopić brunetkę. Żartuje, bo kto by mi sprzątał w pokoju? Twierdząc że w takim syfie nie da się żyć, próba podtopienia dziewczyny nie opłaca mi się. Postawiłem uprowadzoną na ziemie, pomogłem jej wydostać się z worka. Kiedy w końcu pozbyliśmy się tego worka, Nessa podniosła z ziemi jakiś patyk i uderzyła mi nim w twarz. Krzyknąłem bardziej z szoku, niż bólu. Brunetka jakby teraz mnie dopiero zauważyła, wyrzuciła kij na ziemie. Podeszłą do mnie i powiedziała:-Riker czy ciebie powaliło!!! - wydarła się na mnie. -Heloł ja ty cierpię, jakbyś nie zauważyła przed chwilą dostałem kijem po twarzy!!! Gdzie jest przepraszam Riker, nie chciałam tego zrobić!? Co? - ja tu pół dnia spędziłem na przygotowaniach, ciężko się napracowałem, a ta tak mi się odwdzięcza. Bijąc mnie patykiem po twarzy.-Myślałam że ktoś mnie porwał, chciałam się obronić i uciec. Kiedy dopiero walnęłam cię kijem, zauważyłam że to ty. -Aha. To wiele tłumaczy. -A tak między nami to sorry. Mam takie pytanie, dlaczego?-Jak to dlaczego? Dlatego żeby było romantycznie. -Powiedz mi co jest romantycznego w tym, że zostajesz porwany i wywieziony na odludzie? - brunetka podniosła jedną brew do góry. - Myślałam że zaraz zawału serca dostane, całe życie przeszło mi przed oczami. -Weź daj z pokój. Zobacz to. - obróciłem twarz brunetki w stronę przyrządzonego przeze mnie mini pikniku. Z satysfakcją przyglądałem się dziewczynie, która aż oniemiała z wrażenia. Warto było zostać pobitym przez patyka, żeby widzieć taki wyraz twarzy brunetki. Tak w roli wyjaśnienia, wygrałbym z tym patykiem bez problemu.-Riker...to...jest... - nie dałem jej dokończyć. Położyłem palec na jej usta, spojrzałem w jej piękne oczy po czym chwyciłem jej rękę i zaprowadziłem na kocyk. Jedliśmy, gadaliśmy i śmialiśmy się nie wiadomo, kiedy ten czas tak szybko zleciał. Nie czuliśmy się nieswojo i nie zręcznie, fakt że byliśmy na randce wcale nam nie przeszkadzał. Czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie. -Serio to wszystko sam przygotowałeś? - brunetka nie mogła w to uwierzyć. -Wszystko sam. - wyszczerzyłem się.-Która jest już godzina?-Po 21 - spojrzałem na telefon.-Późno już. Nie uważasz że powinniśmy się już zbierać? -Nie. Teraz mogę iść z tobą do lasu i cię zgwałcić. - oczy dziewczyny powiększyły się do granic możliwości.

Raura-Crazy StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz