-Cześć, dobry wieczór. - przywitał się wuja za nas wszystkie.
-Jestem Ross. - zwrócił się do mnie i podał mi rękę.
-A ja Laura. - uścisnęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mój gest. Udaliśmy się więc wszyscy do salonu, gdzie znajdowała się reszta domowników.
-Kochani to jest Laura...- zaczął Ross, ale przerwał mu szatyn.
-Kochanie?! Nowa sąsiadka, a ty już ją podrywasz.- zakpił.
-Co? Wcale nie, powiedziałem kochani, a nie kochanie. - oburzył się.
-Aha, ja tam wiem co ty myślałeś.
-Niby co? Dobra nie ważne, skończmy ten temat raz na zawsze.
-Okej.
-Laura to jest Riker, ta blondynka to Rydel, ten zboczeniec to Rocky, to jest Ryland, to jest moja mama Stormie, a to mój tata Mark, a to jest to jest nasz przyjaciel Ellington, ale mówimy na niego też Ratliff.
-Miło mi was poznać.
-Ciebie też.
-To może usiądziemy do stołu bo kolacja wystygnie. - zaproponowała pani Stormie. Kiedy wszyscy poszli zająć miejsca, Ross złapał mnie za nadgarstek i szepnął mi do ucha:
-Przepraszam cię za tą niezręczną sytuacje.
-Nie musisz przepraszać. - uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mój gest. Poszliśmy zająć miejsca, ja usiadłam koło Van i Rydel. Po chwili dołączyła się do nas pani Stormie z sokiem, wszystko pachniało znakomicie widać było, że napracowali się nad tą kolacją. Jedzenie smakowało nieziemsko, dorośli prowadzili między sobą rozmowę, a my zajęliśmy się sobą. Ogółem to śmialiśmy się i jedliśmy, co poskutkowało tym, że Ellington powiedział coś bardzo śmiesznego, a Rocky wypluł jedzenie z buzi, Riker nie mógł wprost wytrzymać ze śmiechu, a Ross omal się nie udusił.
*Oczami Ross'a*
Kolacja mijała bardzo miło, rodzice rozmawiali z państwem Swan, dziewczyny rozmawiały ze sobą, a głównie to Rydel zasypywała Laure różnymi pytaniami typu "Dlaczego się przeprowadziła?" "Jaki jest jej ulubiony kolor?" "Co lubi robić?"i najbardziej wyczekane przeze mnie pytanie "Czy ma chłopaka?" powiedziała, że nie ma chłopaka to super. Rydel zadawała jeszcze różne inne pytania Laurze. A ja z chłopakami wygłupialiśmy się, razem z Riker'em szturchaliśmy się. Potem jak jeden zaczął jeść to ten drugi trząsł jego ręką tak, że nie mógł w spokoju zjeść kolacji. Jak Riker zaczął trząść moją ręką tak, że widelec spadł mi na podłogę schyliłem się, żeby go podnieść, ale kiedy zobaczyłem zgrabne nóżki Laury walnąłem się głową o stół.
-Auł. - syknąłem podnosząc głowę.
-Co się stało jebnąłeś głową w stół? - zakpił sobie Riker.
-Ta. - powiedziałem rozmasowując bolące mnie miejsce.
-Jak tam wasz zespół?- zapytał się pan Robert.
-Jaki zespół?- zdziwiła się Laura.
-Wiesz ja, Riker, Rocky, Ross i Ellington mamy swój zespół. - wyjaśniła jej Rydel.
-Jak się nazywacie?
-R5.
-Zespół mnie wa się dobrze. - Riker odpowiedział na pytanie pana Roberta.
-To dobrze.
-Kto na jakich instrumentach gra w zespole?
-Ja gram na keyboards'e, Riker na bassie, Ratliff na perkusji, a Rocky i Ross grają na gitarze.
-A macie wokalistę?
-Wszyscy śpiewamy, ale Ellington rzadko.
-Czyli rodzina muzyków?
-Tak.
-A czemu Ryland nie gra w zespole?
-Nie gram w zespole dlatego, że bardziej spełniam się jako didżej. - wyszczerzył się. Kiedy skończyliśmy jeść kolacje mama i Rydel poznosiły brudne naczynia do kuchni i wróciły z kawą.
-Ross kochanie mógłbyś przynieść z kuchni ciasto?- zapytała się mnie mama.
-Tak, zaraz wracam. - oznajmiłem i wstałem od stołu.
-Ciasto jest w lodówce.
-Dobra. - udałem się więc do kuchni. Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem dwa talerze ciasta i ruszyłem w stronę salonu, ale po drodze szczurchnąłem ręką o jakąś miskę, która spadła na ziemie i się rozbiła.
-No, ja pierdole!!!- odłożyłem talerze na stół i zacząłem zbierać pozostałości po misce.
-Ross wszystko w porządku?- zmartwiła się moja mama.
-Tak. - chwyciłem w ręce ostatni kawałek miski i wyrzuciłem go do kosza, wziąłem ciasto i udałem się do salonu.
-Jesteś pewny. Czy coś się zbiło?
-Tak jakaś tam miska.
-Jaka miska?
-Taka w kwiatki.
-Ta w kwiatki, co jest pamiątką w naszej rodzinie od trzech pokoleń?- zdenerwowała się mama.
-Tak właśnie ta.
-Ross cholera, to była rodzina pamiątka!!!- wydarła się na mnie Rydel.
-Co? To nie moja wina, że ta głupia miska spadła. - próbowałem się bronić.
-A niby czyja?
-No tej miski.
-Małe dzieci mały problem, duże dzieci duży problem.- mruknęła mama pod nosem.
-Mamo coś mówiłaś?
-Nie. No dobrze jedzmy już deser.- zabraliśmy się do komsunkcji deseru. Kiedy skończyliśmy jeść deser, to siedzieliśmy i się nudziliśmy.
-No dobra Laura, Vanessa chodźcie zemną do pokoju.
-Po co idziecie do pokoju?- zdziwił się Rocky.
-Po to żeby rodzice i państwo Swan mogli spokojnie porozmawiać. - wyjaśniła mu Delly i dodała po chwili. -Wam też bym to radziła. - zaraz po tę nie było jej w salonie wraz z siostrami Marano.
-Chodźcie chłopaki. - wstał Riker, a my poszliśmy za nim do jego pokoju.
-Stójcie na chwile. - zatrzymał nas Ellington koło pokoju Rydel.
-Ale po co?- zapytaliśmy chórem Ella.
-Jak to po co, żeby słyszeć o czym laski gadają. - a my wszyscy jak jeden mąż przyłożyliśmy swoje uszy bliżej drzwi.
-Słyszycie, o czym one tam gadają?- zapytałem się słysząc kompletną cisze za drzwiami.
-Nie a ty?
-Też.
-Coś tu nie gra, one są za cicho to nie możliwe, żeby ze sobą nie gadały przecież są dziewczynami. - dociekał się Riker.
-No coś tu nie gra.
-Może coś się im tam stało?- przeraził się Ell.
-Nie to mało wiarygodne, żeby coś im się tam stało. - uspokoił nas Ryland.
-No dobra koniec tego gadania. - oznajmił Riker i z powrotem przyłożyliśmy swoje uszy do drzwi. I próbowaliśmy usłyszeć, o czym gadają dziewczyny.
-Można wiedzieć co robicie koło moich drzwi od pokoju?- spytała się Rydel stojąc za nami, a my zamarliśmy nie wiedząc jak wytłumaczyć dziewczyną, czemu chcieliśmy je podsłuchiwać.
-Yyy...yyy. - tylko tyle udało nam się powiedzieć.
-No słucham, co robicie koło moich drzwi od pokoju. - dziewczyny wyczekiwały na jakieś wyjaśnienie z naszej strony.
-Zgubiłem szkło kontaktowe. - palnął Riker.
-Ty nosisz szkła kontaktowe?- zdziwiła się Van.
-Nie, ale chciałem zacząć nosić.
-Yhm.
-Ale wiesz co, to nie wypał i chyba z kontaktów nici.
-A wy pomagaliście mu w szukaniu szkła kontaktowego, które zgubił koło mojego pokoju?
-Tak właśnie tak było. A wy gdzie byłyście?- zmieniłem szybko temat.
-W kuchni po picie. - wskazały na szklanki z napojem.
-A to super. - pomału zaczęliśmy się wycofywać.
-Ej, a znaleźliście to szkło kontaktowe?- zapytała się Laura widząc, że się wycofujemy.
-Nie i chyba nie znajdziemy. Mówi się trudno. - machnął ręką Riker.
-Myślicie, że uwierzyły nam?- Ryland spytał się nas zamykając drzwi od pokoju Rikera.
-Ależ skąd, nie są przecież takie głupie. - powiedział Rocky siadając na fotel.
-No głupie one to nie są. - zgodziłem się z bratem.
-Ale już wiemy czemu w pokoju dziewczyn było cicho. - zaśmiał się lekko Ratliff.
-My się tam martwimy, czy czasem im się nic nie stało, bo była taka cisza, a ich w pokoju nie było. - Riker powiedział to robiąc taką minę, że wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-A wiecie co jak usłyszałem głos Rydel za swoich pleców to myślałem, że zawału zaraz dostanie.- przyłożyłem rękę tam, gdzie znajduje się serce.
-Uwierz mi bracie, że ja też.
-Ja czułem się jak był bym małym chłopcem, który coś przeskrobał i został złapany na gorącym uczynku.
-Ell ja też tak się czułem. - Rocky walnął lekko naszego przyjaciela w ramie.
-Ał. - syknął Ell.
-Może pogramy na Xbox? - zaproponował Ryland.
-Jak dla mnie spoko.
-Dla mnie też.
-To co gramy.
*W tym samym czasie w pokoju Rydel*
-Serio myślicie, że oni myślą że udało im się wcisnąć nam tą żałosną wymówkę?- siadając zapytała się nas Vanessa.
-Nie, nie są aż takimi idiotami- machnęła ręką Rydel.
-Chcieli słyszeć o czy gadamy. A to cwaniaki. - zaśmiała się Laura, a Van i Delly dołączyły do niej.
-Jak myślicie mogą stać za drzwiami i podsłuchiwać nas?
-Nie sądzę, żeby jeszcze raz ryzykowali, zostali przecież złapani na gorącym uczynku.
-Jestem ciekawa, jaką wymówkę tym razem nam by wcisnęli.
-Może taką, że zgubili monetę.
-Albo, że ich skurcz wziął i nie mogą się ruszyć. - dziewczyny nie mogły wytrzymać w prost ze śmiechu.
-Dobra koniec tych śmiechów. - zażądała Rydel, ale to wywołało to u nich jeszcze większy napływ śmiechu. Miały tak zwaną głupawkę, że nawet ze stołu miały bekę. Kiedy już się dziewczyny uspokoiły postanowiły sobie pogadać zaczęła więc Laura:
-Jak długo znacie już Ella?
-Z jakieś pięć lat. Jak się przeprowadziliśmy z Kolorado do Las Angeles i poszliśmy do szkoły muzycznej i tam go poznaliśmy. Ja i Ellington chodziliśmy do tej samej klasy.
-A dlaczego się przeprowadziliście?
-Dlatego, że Riker chciał się wyprowadzić do Las Angeles, a mama stwierdziła, że kiedy Riker by się wyprowadził to rodzina nie będzie w komplecie, więc sprzedaliśmy dom w Kolorado i kupiliśmy ten.
-Jak się stało, że założyliście zespół?
-Ogólnie to Riker chciał zostać solistą, ale wyszło tak, że razem z nami założył zespół, a Ellington kiedy się dowiedział, że szukamy perkusisty to się zgłosił od tego czasu tworzymy R5. - uśmiechnęłam się Rydel.
-Bardzo ciekawa historia. - stwierdziła Laura.
-Rydel takie jedno pytanie. Jak to jest mieszkać z tyloma braćmi?
-Ciężko ciągle się wygłupiają, brudzą, zachowują się jak dzieci, ale z to ich kocham mimom, że często doprowadzają mnie do szału.
-Ale przyznaj się, że cieszysz się że macie dwie łazienki. - zaśmiała się Vanessa.
-Tak i to bardzo.
-A jak tam z chłopakami? Czy bracia ich odstraszają?
-Nic już nie mów, pamiętasz Van jak ci opowiadałam jak chciałam się umówić z tym przystojnym brunetem. A ci jak zaczęli grozić temu biednemu chłopakowi, razem z Ellem to potem jak mnie widział to przechodził od razu na drugą stronę.
-A pamiętam, pamiętam.
-Albo raz w sklepie zaczął mnie podrywać, jakiś gościu to ci zaczęli mu tak grozić i straszyć, a ja myślałam, że się ze wstydu spale. Chciałam potem przeprosić tego chłopaka za zachowanie moich braci, ale bardzo szybko uciekł.
-To nie masz łatwo.
-No.
-Ale wiesz muszą chronić swoją księżniczkę i troszczą się o ciebie. - odezwała się Van.
-Ja to wiem i to doceniam, ale ta ich troska jest czasami denerwująca.
-Spokojnie Dell nie denerwuj się. - uspokoiła Vanessa Rydel.
-Vanesso ja jestem bardzo spokojna. - wszystkie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
-Ej, dziewczyny co wy na to żeby jutro iść do kin?- zaproponowała Laura.
-A wiesz, że to genialny pomysł w końcu oderwie się od tego zoo i pójdę do cywilizacji. - ucieszyła się Rydel.
-Ze mną też chodzisz przecież do kina. - oburzyła się Van.
-Van ale rzadko albo jesteś zajęta, albo nam się nie chce ,albo przesiadujesz u Rikera
- Wiesz co to, że nam się często nie chce iść do kina to nie moja wina, tylko wina lenistwa.
-A że przesiadujesz u Riker'a?
-Przyjaźnimy się to nic wielkiego.
-Czyżbym wyczuwam jakiś romansik?
-Weź przestań siostra.
-No dobra, dobra ale się nie złość. Złość piękności szkodzi.
-Ale ja się nie złoszczę tylko wkurzają mnie wasze dziwne insynuacje.
-Dobra Van koniec tematu. - powiedziała Rydel i dodała po chwili: -Na którą się jutro umawiamy do tego kina?
-Nie wiem, może na 15 co wy na to?
-Jak dla mnie spoko.
-Dla mnie też.
Dziewczyny jeszcze przez jakiś czas rozmawiały ze sobą, a chłopacy grali na Xbox. Kiedy już Laura i Vanessa musiały wychodzić, to cała młodzież zeszła na dół, żeby się z nimi pożegnać. W domu dziewczyny chwile ze sobą porozmawiały i poszły się umyć i spać.
CZYTASZ
Raura-Crazy Story
FanfikceLaura postanawia wyprowadzić się od ojca do cioci, gdzie mieszka jej siostra Vanessa. Podczas kolacji z nowymi sąsiadami, dziewczyna poznaje Ross i całe jego rodzeństwo.