Rozdział 8

491 19 10
                                    

  Stałyśmy pod drzwiami domu Lynchów i czekałyśmy aż ktoś łaskawie nam otworzy drzwi. Byłam coraz bardziej ciekawa dlaczego Riker kazał mi i Lau przyjść do siebie jak najszybciej, mam nadzieję że nic poważnego się nie stało i wszyscy żyją. Po chłopakach można się wszystkiego spodziewać. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Rydel, która otworzyła nam drzwi.
-Hejka- przywitałam się -Co to za sprawa dla której ja i Laura miałyśmy przyjść do was najszybciej?
-Nie mam zielonego pojęcia. Wiem tyle co wy. Czyli nic- odpowiedziała blondynka przepuszczając nas do środka.
-Jak to nic nie wiesz? - zdziwiła się Laura.
-Riker wyszedł do mojego pokoju, oznajmił że mam zejść na dół i wyszedł bez słowa wyjaśnienia. - Delly wzruszyła ramionami i poszła w stronę salonu. Ruszyłyśmy pogonią za blondynką, zrównałyśmy się z nią dopiero w salonie. Gdzie znajdowało się całe rodzeństwo Lynch, może prawie całe, brakowało Riker'a. Zajęłyśmy wolne miejsce na sofie, wyglądało to mi na jakąś naradę rodziną. Coraz bardziej ciekawiło mnie to po co Riker wezwał wszystkich nas do salonu. Sprawa musi być poważna, ostatnim razem kiedy Riker zwołał naradę rodziną dotyczyła ona pobicia takich dwóch dresów którzy dokuczali Rydel. Zawsze zaczepiali ją pod marketem, ale kiedy chłopacy dorwali się do dresów już nigdy więcej nie zaczepiali oni Delly. Do salonu przyszedł Riker, po jego minie nie było widać żeby narada dotyczyła pobicia kogoś. Blondyn stanął na środku salonu i chyba ale nie jestem pewna, sprawdzał czy wszyscy co powinni być są.
-Możesz nam w końcu powiedzieć, po co kazałeś nam tu wszystkim przychodzić? - jako pierwsza odezwała się Rydel. W jej głosie było słychać lekkie niecierpliwienie, chyba nie miała ochoty tutaj siedzieć albo chciała już wiedzieć o co chodzi.
-Nie, nie wszyscy jeszcze dotarli- Riker spokojnie odpowiedział na pytanie siostry.
-A kogo jeszcze nie ma?- zapytała się Laura.
-Ellington'a, skoczył do sklepu po żelki. Za chwile powinien wróci- odpowiedzi udzielił Rocky.
-Już jestem
Za Riker'a sylwetki wyłoniła się uśmiechnięta twarz Ella. Chłopak miał reklamówkę pełną paczek różnych rodzajów żelków. Zaczynając od żelków w kształcie dżdżownicy, a kończąc na kwaśnych. Brunet rzucił reklamówkę z żelkami na stół, sam porwał paczkę kwaśnych żelków i zajął miejsce koło Rocky'iego.
-Wszyscy, którzy mieli się zjawić, zjawili się. Możemy zaczynać- Riker porwał jednego misia Haribo z paczki Ross'a. Młodszy brat spojrzał na starszego brata i rzucił w niego żelkiem.
-Nareszcie- powiedziała cicho Rydel.
-Wezwaliśmy was- Riker wskazał na nas trzy - Otóż razem z chłopakami wymyśliliśmy że zabierzemy was do kina.
-Co!? Kazałeś mi i Laurze przyjść jak najszybciej do was, żeby powiedzieć nam że zabieracie nas do kina? - nie wierzyłam własnym uszom. Fala wściekłości zalała mnie od środka, za bardzo to nie wiem dlaczego byłam aż tak zła na nich, ale byłam.
-Wyrwaliście mnie z moich zajęć, żeby zabrać mnie do kina, na jakiś tam film!!!- Rydel też była wściekła na chłopaków.
-Spokojnie dziewczyny. W ogóle nie rozumiem dlaczego się wściekacie. - Ross starał się nas uspokoić.
-Prawdę mówiąc, to nie potrzebnie się wściekamy na was - przyznałam -Ale kiedy do mnie napisałeś żebym przyszła razem z Lau jak najszybciej, myślałam że coś się stało - mówiłam do Riker'a. Ten podszedł bliżej mnie i chwycił moje ramie.
-Nic się nie stało, przepraszam cię jeśli się martwiłaś- blondyn zdjął swoje ręce z mojego ramienia i wrócił na swoje miejsce, gdzie wcześniej stał.
-A jeśli chodzi o film na który chcemy was zabrać, to nie jest jakiś tam film tak w roli wyjaśnienia - sprostował Ell.
-To słucham, na jaki film chcecie nas zabrać? - zapytała się Laura.
-Pięćdziesiąt twarzy Greya - odpowiedział jej Ross z uśmiechem na ustach.
-Ross zaproponował - dodał Rocky.
-Czytałem książkę fajna była, jestem ciekawy produkcji filmowej tego bestselleru ostatnich lat. - Ross wzruszył ramionami.
-Też czytałam 50 twarzy Greya - Laura i Ross przybili sobie piątkę.
-Chyba wszyscy tutaj zgromadzeni czytali trylogie Greya. Bądźmy szczerzy wszyscy jesteśmy zboczeńcami - palnął Rocky.
-Gdybym wam nie polecił, tej książki byście jej nigdy nie przeczytali- przyznał Ross.
Racja Ross polecił nam wszystkim żebyśmy przeczytali Greya.
-A tak właściwie to skąd dowiedziałeś się że istnieje taka książka?- zawsze po części ciekawiło mnie skąd Ross dowiedział się, że istnieje taka książka jak "Pięćdziesiąt twarzy Greya" i że są jej kolejne części.
-Z internetu - odparł krótko Ross.
-Ja też się dowiedziałam o istnieniu Greya z internetu - Ross i Laura znowu przybili sobie piątkę. Mają oni dużo wspólnego ze sobą np. fascynacje do literatury erotycznej.
-Ej, a o której puszczają Greya?- zapytałam się.
-To dobre pytanie, sprawdziliśmy na stronie kina o której będzie puszczane "Pięćdziesiąt twarzy Greya" i najwcześniej o siedemnastej - Riker odpowiedział na moje pytanie.
-A która jest?- Rydel rozejrzała się dokoła w poszukiwaniu jakiegoś zegarka.
-Jest jedenasta- zerknęłam na zegarek na ręce.
-Nie mogliście nam powiedzieć, o tym że zabieracie nas do kina o szesnastej, a nie o jedenastej rano - jęknęła Laura.
-Nie - powiedzieli chórem chłopacy.
-Jeśli ty- Riker wskazał brodą na Delly -Myślisz że pójdziesz na górę i będziesz grzeszyć lenistwem, to jesteś w błędzie. I to dużym.
-Was też to się tyczy- zwrócił się do nas Ryland, chyba po raz pierwszy zabrał głos od naszego przybycia.
-Rydel oni coś planują- stwierdziła Laura przybliżając się bliżej do blondynki. Ogarnęła mnie lekka panika, boje się ich spytać co oni wymyślili na zabicie czasu. Chłopacy często mają fajne pomysły na nudę, ale czasami ich pomysły są samobójcze, a sądząc po tym w jaki sposób się do nas uśmiechają to ich pomysł będzie zaliczał się do drugiej kategorii. Do tej samobójczej kategorii, postanowiłam że jednak zaryzykuje i zapytam się ich co oni knują.
-Co wy knujecie?
-Nic- odpowiedział Rocky.
-Weźmiemy was na paintball- powiedział jak gdyby nic Ellington. Patrząc na Delly i Lau odnoszę wrażenie że zaraz oczy wyjdą im na wierzch, mi chyba też. Chłopacy wybuchnęli głośnym śmiechem, musiałyśmy naprawdę śmiesznie wyglądać, takie trzy dziewczyny siedzące na kanapie z oczami wielkimi jak spodek z wypisanym przerażeniem na twarzy. Tak to musiało, naprawdę śmiesznie wyglądać. Pierwsza otrząsnęła się Laura.
-Przepraszam bardzo możesz powtórzyć, gdzie chcecie nas zabrać!?
-Na paintball- powtórzył Ellington.
-Słyszałam że to boli kiedy, dostanie się taką kulką - Laura zaczęła głaskać swoje ramie.
-Będziemy mieli na sobie ochraniacze, nie musisz się martwić - Ross uspokoił Laurę.
-Naprawdę nie musicie się martwić dziewczyny, czy my kiedyś naraziliśmy was na jakieś niebezpieczeństwo?- Rocky wstał z kanapy i podszedł koło Riker'a.
-Serio mam odpowiedzieć na to pytanie? - zapytała się Rydel.
-Nie musisz - uśmiechnął się do niej szatyn.
-Cały dzień będziemy grać w paintball'a?
-Nie Vanesso, nie będziemy cały dzień grać w paintball'a tylko jakieś dwie godzinki. Potem powłóczymy się po mieście, może pójdziemy do parku albo do centrum, zobaczymy gdzie będziemy mieli ochotę pójść. - Riker uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja odwzajemniłam jego gest. Do salonu weszła pani Stormie z brązową torbą.
-Dzień dobry proszę pani- razem z Laurą przywiałyśmy się z matką Lynchów.
-Witajcie dziewczynki - kobieta obdarowała mnie i Laurę ciepłym uśmiechem.
-Mamo co jest w tej torbie? - Ryland powiódł wzrokiem do dosyć dużej brązowej torby, którą trzymała w ręku pani Stormie.
-Mówiliście rano że zabieracie dziewczyny na paintball, więc uszykowałam wam wszystkim kanapki - pani Stormie podała torbę Riker'owi.
-Mamuś jesteś kochana- blondyn pocałował swoją rodzicielkę w policzek.
-Wszystkie kanapki mają być zjedzone. Zrozumiałe. - pani Stormie pogroziła palcem -Jakby coś się stało to dzwońcie. - kobieta wyszła z salonu.
-Chyba będzie padać - stwierdziła Laura patrząc za okno. Wszyscy jak jeden mąż ruszyli w stronę okna, gdzie stała Laura.
-Racja - zgodziłam się z siostrą. Niebo nie wyglądało dość ładnie.
-Skocze na górę, po kurtkę przeciw deszczową- Delly wybiegła z salonu.
-Jak będziemy już wychodzić, to wstąpimy na chwilę do naszego domu żebym ja i Laura mogłybyśmy zabrać kurtki.
-Spoko nie ma sprawy. Poczekamy na was. - machnął ręką Riker.
-Już jestem
W salonie z powrotem pojawiła się Rydel, w ciemnozielonej kurtce z kapotą.
-To ruszajmy
Ja, Ell i Laura czekaliśmy na korytarzu, aż Lynchowie ubiorą buty i kurtki, po chwili wszyscy byli już gotowi.
***
Wparowaliśmy wszyscy do naszego domu, ciocia i wuja nadal siedzieli w salonie jedząc ciastka i pijąc herbatę, byli trochę zdziwieni widząc nas wszystkich wpadających do domu tak jak by wściekły pies nas gonił.
-Za chwile wracamy
Razem z Laurą odwróciłyśmy się tyłem do naszych przyjaciół i każda z nas ruszyła w stronę swojego pokoju. Weszłam do swojego pokoju i zabrałam szybko kurtkę.
*Oczami Laury*
Wparowała szybko do swojego pokoju, kiedy biegłam w stronę garderoby walnęłam się kolanem w krzesło, które nie mam zielonego pojęcia skąd nagle znalazło się na środku pokoju. Podniosłam szybko krzesło które chwile temu staranowałam i odstawiłam je na bok. Zbliżyłam się do garderoby, z której porwałam kurtkę z kapotą i ruszyłam w stronę wyjścia. Przy drzwiach przystanęłam na chwile zastanawiałam się czy przebrać buty czy też nie, miałam na sobie converse i zastanawiałam się czy przebrać je na jakieś adidasy. Stwierdziłam że converse jednak zostają, szybko zbiegłam po schodach na dół gdzie czekali na mnie moi przyjaciele i siostra.
-Jestem, możemy już iść - oznajmiłam i ruszyłam w stronę drzwi. Zatrzymał nas głos wuja Roberta.
-Zapomniałem się was zapytać, jak tam samochód pana Adamsa? Dotarł szczęśliwie do właściciela?- pytanie wuja skierował do chłopaków.
-Tak, o 8 rano odebrałem swój samochód do mechanika i razem z Ross'em pojechaliśmy najpierw na stacje, a potem po samochód pana Adamsa. Ładnie podziękowaliśmy za pożyczenie samochodu i udaliśmy się do domu. - opowiedział Riker.
-Gdzie się wybieracie? - zapytała się nas ciocia Kristen.
-Na paintball, a potem do kina - wyjaśnił Ellington.
-Czekajcie zrobię wam kanapki - ciocia wstała z kanapy i już miała iść do kuchni zrobić nam kanapki, kiedy zatrzymał ją Riker.
-Niech pani nigdzie nie idzie, nasza mama już przyrządziła nam kanapki - Riker wskazał na brązową torbę którą trzymał.
-Aha, to bawcie się dobrze
-Będziemy - rzuciliśmy wszyscy przez ramie.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę samochodu Riker'a.
-To w drogę kamraci! - powiedział Riker odpalając samochód.
-A gdzie tak właściwie jest te yyy pole do gry w paintball'a? - zapytała się Rydel.
-Pół godziny jazdy z stąd - odpowiedział jej Riker nie spuszczając wzroku z drogi.
-Może pośpiewamy coś? - zaproponował Rocky, wszyscy się dziwnie spojrzeli na szatyna. Ale jeśli zastanowić się nad pomysłem Rocky'iego to nie wydawał się on w cale taki głupi.
-Wiesz że to całkiem, nie głupi pomysł. - przyznałam - To co śpiewamy?
-Może Riker włączy radio i jeśli coś będziemy znać to śpiewamy? Zgoda? - podsunęła pomysł Rydel.
-Zgoda!!! - wszyscy chórem zawołaliśmy.
-Riker odpalaj radio - rozkazał Ell.
-Okej
Riker włączył radio, wszyscy zaczęliśmy śpiewać, nawet jeśli leciała jakaś piosenka której nikt słów nie znał to i tak śpiewaliśmy. Po kilku prześpiewanych kawałkach stwierdzam, że Lynchowie i Ratliff naprawdę mają talent do śpiewania, zauważyłam to już po pierwszej piosence którą zaśpiewaliśmy razem. Nagle w radiu zaczęło lecieć Love Me Like You Do wszyscy spojrzeliśmy się znacząco na siebie i zaczęliśmy na cały regulator śpiewać razem z Ellie Goulding.
-Ładny masz głos - szepnął mi do ucha Ross, trochę się zarumieniłam. Słyszał jak śpiewałam, oczywiście że słyszał idiotko wszyscy słyszeli, śpiewałaś na cały regulator, odezwała się nieproszenie moja podświadomość.
-Ty też masz głos yyy to znaczy yyy nie o to mi chodziło że nie masz głosu, no bo każdy z nas ma głos no bo niby jak mielibyśmy się porozumiewać z sobą na wzajem yyy chodziło mi o to że ty też masz ładny głos - uczcijmy minutą ciszy poległą w flircie. Zaraz zapadnę się pod ziemie ze wstydu, po części pocieszał mnie fakt że tylko Ross słyszał to co powiedziałam. Ale to i tak nie zmienia faktu, że jest mi strasznie wstyd, zrobiłam z siebie kompletną idiotkę, nie chce wiedzieć co on teraz myśli o mnie. Ciekawe czy gdybym teraz wyskoczyła z samochodu, ktoś by zauważył to, pewnie Ross któremu musiałabym przejść po nogach żeby dostać się do drzwi samochodu i wyskoczyć przez nie prosto na jezdnie. Czemu on musiał powiedzieć mi że ładnie śpiewam? Czemu? Teraz śmieje się ze mnie, nie dziwie mu się, na jego miejscu też bym się ze mnie śmiała. On tak słodko się śmieje, że mimo wielkiego wstydu uśmiecham się. Może przy odrobinie szczęścia za chwile wydarzy się jakiś wypadek, którego nie przeżyje.
-Zabawna jesteś-rzekł Ross uśmiechając się do mnie.
-Dlaczego tak sądzisz?-zapytałam się go.
-"Może przy odrobinie szczęścia za chwile wydarzy się jakiś wypadek, którego nie przeżyje" - o kurde, nie wierze że powiedziałam to na głos. Na dodatek Ross z trudem powstrzymywał się od ponownego wybuchnięcia śmiechem, kiedy przytaczał moje słowa.
-Czy ja na serio powiedziałam to na głos?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak. A tak właściwie, czemu powiedziałaś to? Masz jakieś myśli samobójcze?-przeraził się Ross.
-Nie...tylko...- nie wiem, co mu powiedzieć. Nic sensownego nie przychodzi mi do głowy.
-Aż tak bardzo boisz się gry w paintball'a?-mogłam bym skłamać, że boje się gry w paintball'a i tak ma mnie już za totalną idiotkę, ale z drugiej strony nie chce żeby miał mnie za jeszcze większą idiotkę. No błagam, kto boi się grać w paintball'a może znajdą się jakieś wyjątki, ale ja nie chce do nich należeć.
-Nie-zaprzeczyłam-Ja tylko tak sobie to powiedziałam. Miałam nadzieje, że nikt tego nie usłyszy.
-Niestety ja to usłyszałem. Ale mogę cię pocieszyć tym, że reszta była tak zajęta sobą że gdybyś nawet to wykrzyczała, to nikt by tego nie usłyszał.
-Miły jesteś-uśmiechnęłam się do Ross'a.
***
-Jesteśmy na miejscu-Riker zatrzymał samochód na parkingu. Wszyscy wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę hali do której idzie się wypożyczyć sprzęt do gry w paintball'a. Riker i Ross poszli wypożyczyć sprzęt, a my do ich przybycia gawędziliśmy ze sobą wszyscy na wzajem. Chłopacy wrócili po pięciu minutach z potrzebnym sprzętem i rozdali każdemu z nas po ochraniaczach, kombinezony oraz butach.
-Tam jest damska przebieralnia-Ross wskazał korytarz po lewej-A tam męska-wskazał na korytarz po prawej.
-Widzimy się tutaj wszyscy gotowi za 15 minut-poinformował nas Riker. Wszyscy przytaknęliśmy głowami, ja razem z dziewczynami poszłam korytarzem w lewo, a chłopacy w prawo. Szybko przebraliśmy się w ochraniacze i kombinezon, cały czas w trakcie przebierania się, gadałyśmy ze sobą. Byłyśmy jedynymi dziewczynami w przebieralni, więc swobodnie mogłyśmy ze sobą rozmawiać. Delly i Van zakładały właśnie buty, a ja kończyłam zapinanie kombinezonu i miałam się zabrać za wkładanie butów, kiedy to do naszej szatni wparowali Riker, Rocky, Ellington i Ross byli już gotowi.
-A my czasem nie mieliśmy się spotkać w holu za 5 minut?-zapytałam się sięgając po buty. Chłopacy jak gdyby nic uśmiechnęli się do mnie, wchodząc w głąb damskiej szatni.
-Przebraliśmy się już i stwierdziliśmy że do was wpadniemy-wyjaśnił Ell, razem z Rocky'm usiedli koło Rydel.
-A gdyby któraś z nas stała by tu w samej bieliźnie, to co wtedy?-Vanessa spojrzała się uważnie na naszych "gości"
-Ten widok za pewnie bardzo nas by ucieszył i podniecił-odpowiedział Riker stając koło Van.
-Daj pomogę ci - Ross zaoferował mi swoją pomoc, widząc jak zamarłam z butami w rękach obserwując pozostałych. Nie czekając na moją odpowiedź wziął buty z moich rąk i uklęknął przy mnie zakładając mi pierwszego buta na stopę. Dotyk jego rąk przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Cały czas przyglądałam się Ross'owi jak wkłada mi buta na stopy, byłam zmuszona przytrzymać się rękami jego silnych ramion żeby nie stracić równowagi. Kiedy Ross wkładał mi drugiego buta na drugą stopę, spojrzał się na mnie tymi czekoladowymi oczami i uśmiechnął się. Patrzył się cały czas na mnie, a ja na niego, nie musiał patrzeć mi na buty żeby je zawiązać robił to z pamięci, cały czas obserwując mnie tymi wielkimi czekoladowymi oczami. Czułam prace jego silnych ramion, kiedy wykonywał tą banalną codzienną czynność. Kiedy skończył podniósł się na równe nogi jak gdyby nic, tak jakby to co robił przed chwilą byłą codzienną normą.
-Dzięki-podziękowałam mu-Ale wiesz że mogłam zrobić to sama.
-Tak wiem, ale to naprawdę była dla mnie wielka przyjemność-Ross uśmiechnął się do mnie odsłaniając szereg białych zębów.
-Gdzie jest Ryland?-zapytałam się Ross'a, rozglądając się dokoła w poszukiwani sylwetki najmłodszego Lyncha.
-Rozmawia z gościem od sprzętu.
-Jak widzę wszyscy są już gotowi, to może chodźmy-zaproponował Rocky. Wszyscy udaliśmy się w umówione wcześniej miejsce, gdzie czekał na nas Ryland i jakiś gość. No nie powiem przystojny był, wysoki, smukły mężczyzna, o czarnych włosach, niebieskich oczach i kilkudniowym zaroście na twarzy, wyglądał na 35 lat.
-Dziewczyny to jest Stephan-przedstawił nas Riker-Stephan to są Laura, Rydel i Vanessa.
Wymieniliśmy ze sobą na wzajem uścisk dłoni.
-Dziewczyny, grałyście kiedyś w paintball'a?-zapytał się nas Stephan.
-Nie-odpowiedziałyśmy równocześnie.
-Wiecie na czym ta gra polega?
-Tak
-Paintball polega na gry zespołowej, więc w takim razie wy podzielcie się na dwa zespoły, a ja przyniosę broń-Stephan odwrócił się i poszedł po wcześniej wspomniany sprzęt.
-To co Rydel, Ellington, Vanessa i Ross to pierwsza drużyna, ja, Rocky, Ryland i Laura to druga drużyna. Może tak być?-zaproponował Riker.
-Tak-wszyscy się zgodziliśmy.
-Już podzieleni?-Stephan wrócił z bronią na farbę i rozdał każdemu po broni.
-Tak
-To super. Wybierzcie jaki kolor ma mieć wasza drużyna. Zielony czy żółty?
-My bierzemy żółty-Ross wziął żółte opaski dla swojej drużyny.
-To my bierzemy zielone-Riker wziął zielone opaski i rozdał każdemu z drużyny po jednej.
-Włóżcie je na rękę, tak żeby inni wiedzieli do której drużyny należysz-rozkazał Stephan-Chodźcie za mną.
Wszyscy ruszyliśmy za Stephan'em do miejsca, gdzie ma rozegrać się bitwa. Po drodze mężczyzna powiedział nam, że po wejściu na strzelnicę, mamy pięć minut na omówienie strategi gry i zapoznanie się z terenem. Kiedy weszliśmy na strzelnicę pełną wielkich kwadratów i prostokątów zrobionych z materacu rozmieszczonych na polu bitwy, Stephan dał nam ochraniacze na oczy. Mężczyzna pożegnał się z nami i życzył dobrej zabawy. Wszyscy właśnie się rozchodziliśmy, by omówić strategie planu gry przeciwko naszym przeciwnikom, właśnie miałam dołączyć do chłopaków stojących jakieś cztery metry prze de mną, kiedy ktoś chwycił mnie za rękę i obrócił twarzą do siebie. Tym kimś był Ross.
-Chciałem życzyć wam powodzenia. I nie smućcie się jeśli przegracie, przegrana z taką grupą jak moja to nie wstyd tylko zasztyt.
-Skąd jesteś taki pewien, że to wy wygracie?-zmierzyłam wzrokiem blondyna, do stóp do głowy.
-To jest oczywiste, tak samo jak to że szybko odpadniesz z gry.
-Chyba śnisz
-Jakbym śnił to stałaś by tu właśnie w samym bikini i karmiła mnie winogronami, kiedy ja bym leżał na leżaku i przyglądał się uważnie tobie-Ross powiedział to żartobliwym tonem. Widząc mój wyraz twarzy chłopak szybko dodał-Ej Laura żartowałem, po co się ograniczać lepiej bez bikini-blondyn wybuchnął głośnym śmiechem. Ja za to stałam jak wryta, nie wiedząc co powiedzieć.
-A tak teraz na poważnie...-chłopak zmienił ton głosu z żartobliwego do rzeczowego.
-Poważnie zastanawiam się, czy mam się ciebie bać. Ross ty jesteś zboczony-przyznałam robiąc krok do tyłu od mojego przyjaciela. Wiedziałam że to wszystko są żarty i że Ross nie mówi tego wszystkiego na serio, ale chciałam się z nim podroczyć.
-Nie, a tak teraz na poważnie moje zachowanie jest spowodowane, tym że bardzo się podnieciłem że idziemy na "Pięćdziesiąt twarzy Greya" i złapałem ten klimaty.-wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Powodzenia Lynch-odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę mojej grupy. Usłyszałam jak chłopak woła za mną:
-Powodzenia Marano
Pokonałam dystans jaki dzielił mnie od mojej grupy i dołączyłam do kółka które tworzyli chłopacy.
-Wszyscy już jesteśmy, możemy zaczynać-stwierdził Riker.
-Plan jest taki żeby zniszczyć tamtą grupę-Rocky wskazał palcem na naszych przeciwników. Wszyscy powiedliśmy wzrokiem na grupę Ross'a i szybko oderwaliśmy od nich swój wzrok. -Niech będą żałować, że z nami zadarli, rozniesiemy ich wszystkich. Będziemy ich największym koszmarem, będą się budzić z krzykiem kiedy będziemy nachodzić ich w snach-Rocky kontynuował swój monolog. Nie miałam zielonego pojęcia, że jest on taki brutalny.
-Nie jest to trochę za brutalne?-chłopacy spojrzeli na mnie, jak na jakąś wariatkę.
-To jest wojna kobieto! Tu nie ma miejsca na litość! Trzeba być brutalnym!-Ryland potrząsał mnie za ramiona, tak żebym się otrząsnęła.
-Przecież to tylko zabawa-powiedziałam, kiedy Ryland zabrał swoje ręce z moich ramion.
-To już dawno nie chodzi o zabawę, tu chodzi o honor-stwierdził Riker.
-Dobra niech wam będzie
Po omówieniu do końca strategii gry, wszyscy byliśmy już gotowi do nadchodzącej "wojny". Grupa Ross'a też była już gotowa, wszyscy z niecierpliwieniem czekaliśmy, na dźwięk który oznaczał rozpoczęcie się gry. Po chwili wyczekiwany prze z nas wszystkich, dźwięk przypominający odgłos klaksonu poinformował nas że "wojna" właśnie się rozpoczęła. Wszystko działo się bardzo szybko, pierwsze pociski z farbą poleciały już, szybko schowałam się za wielkim kwadratem który służył mi jako tarcza. Wszyscy rozproszyli się po całym polu, na razie brak jakich kolwiek ofiar, powolnym krokiem opuściłam swoją "tarcze" i ruszyłam na poszukiwanie jakieś ofiary. W takich chwilach zdolność skupienia się i umiejętność wyostrzenia zmysłu słuchu i wzroku była bardzo ważna, na razie panowała cisza, skręciłam w prawo gdzie zobaczyłam jak pierwsza ofiara zostaje trafiona farbą w klatkę piersiową i pada na kolana chwytając się za zranione miejsce. Tym kimś okazał się Ryland, który został trafiony przez Ross'a, ten z uśmiechem na ustach ruszył w poszukiwanie następnej ofiary. Odetchnęłam z ulgą, kiedy blondyn mnie nie zauważył, nagle jakieś dwieście metrów prze de mną z zakrętu wyłoniła się Rydel. Zaczęła strzelać farbą w moją stronę, ledwo zdążyłam przeskoczyć przez poziomo leżący prostokąt i zniknąć z pola zasięgu jej broni, na szczęście blondynka miała słabą celność i żadna z wymierzonych przez nią strzałów nie została trafiona we mnie . Zobaczyłam jak za kwadratu wyłania się Rocky i trafia Delly w ramie, ta pada na ziemie jak zdechła mucha, widzący tą całą sytuacje Ellington w szale wściekłości trafia swojego przyjaciela prosto w czoło pociskiem z farby. Brunet jak w filmach akcji podbiega do Rydel i klęczy przy niej.
-Rydel słyszysz mnie!? Błagam cię otwórz oczy, powiedz coś! Rydel nie odchodź stąd! Słyszysz mnie!?-Ell krzyczał zrozpaczonym głosem blondynce do ucha.
-Ellington przestań drzeć się do mojego ucha!-wydarła się dziewczyna na chłopaka. Nagle Ell został trafiony kilkoma kulkami farby i upadł koło Delly, jak widzę Riker wykorzystał nieuwagę swojego przyjaciela i zaatakował go w najmniej spodziewanym momencie.
-Laura chodź-Riker przywołał mnie, szybko jak torpeda pognałam do niego.
-Nie wiesz, jak się ciesze że cię widzę-chłopak przytulił mnie.
-Ja też się ciesze, że cię widzę. Została nas tylko dwójka-zawiadomiłam Riker'a.
-Tak wiem, Ryland ten idiota pierwszy dał się postrzelić. Słuchaj Laura musisz na siebie uważać, moglibyśmy trzymać się razem, ale to był by łatwy cel dla przeciwnika.
-Jasne
Obydwoje ruszyliśmy w przeciwne strony, została nas czwórka ja i Riker kontra Van i Ross. Od dziesięciu minut chodziłam po polu bitwy szukając tamtej dwójki, ale nie widziałam nikogo ani Riker'a ani Van i Ross'a. Musze przyznać że ten dreszcz adrenaliny był fajny, w ogóle nie żałuję że tu przyjechałam, kto by pomyślał że takie strzelanie się farbą może być aż tak bardzo ekscytujące. Ten strach, że ktoś zaraz może wyskoczyć ci na drogę i trafić cię to był takie ekscytujące. W oddali zobaczyłam Riker'a i Van szybko pobiegłam w ich stronę, kiedy dobiegłam do nich Vanessa oddała właśnie strzał kulką farby w Riker'a, który po chwili leżał już na ziemi. Moja siostra odwróciła się w moją stronę, chcąc wymierzyć kolejny strzał we mnie. Ja okazałam się szybsza, wymierzyłam kilka strzałów w Van. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w poszukiwanie Ross'a. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Ja i Ross zostaliśmy jedynymi graczami, jedno z nas będzie musiało strzelić do tego drugiego. Nagle usłyszałam za sobą męski głos.
-Jak widzę, zostaliśmy tylko ja i ty kotku-stwierdził Ross, celując we mnie bronią. Stałam jakieś pięć metrów od blondyna, zwróconą twarzą w jego stronę celują w niego bronią.
-Zgadza się zostaliśmy tylko ty i ja. I nie mów do mnie kotku-skarciłam chłopaka.
-Jak sobie życzysz kotku-Ross posłał mi jeden z jego czarujących uśmiechów-Myliłem się
-W kwestii?
-Tego że odpadniesz pierwsza. No cóż ludzie mylą się czasem.
-W kwestii wygranej twojej drużyny, też się myliłeś kotku?-Ross uśmiechnął się łobuzersko słysząc, jak nazywam go kotkiem.
-W tej kwestii się nie myliłem kotku
Dam sobie rękę uciąć że, gdyby Rocky słyszał jak ja i Ross ze sobą rozmawiamy pojawiłby się taki komentarz "Widzisz już mówią do się zdrobniale, to musi być miłość"
-A właśnie że się myliłeś!
Szybko wymierzyłam w mojego "kotka" kilka strzałów farby, on zatoczył się do tyłu bardziej z zaskoczenia niż z tego że siła z jaką kulka farby trafiła go była ogromna. Dźwięk, który rozpoczął grę zakończył ją również. Pokonani gracze pobiegli do nas, wszyscy gratulowali mi wygranej, a moja grupa chciała mnie nosić na rękach. Jednak odmówiłam sobie tej przyjemności, tłumacząc chłopakom, że nie muszą mnie nosić na rękach i że będzie się dziwnie czuła. Ross podszedł do mnie przytulił mnie i pogratulował.
-Ej słuchajcie mnie wszyscy, proponuje teraz zjeść kanapki zrobione przez naszą mamę- zaproponował Riker. Usiedliśmy na trawie zajadając kanapki przyrządzone przez panią Lynch.
***
Chodziliśmy już dobrą godzinie po centrum handlowym, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Kiedy przechodziliśmy koło kręgielni Ross zaproponował, żebyśmy zagrali wszyscy zgodzili się natychmiast za to ja zgodziłam się z niechęcią.
*Oczami Ross'a*
Kiedy przechodziliśmy koło kręgielni, zatrzymałem się i zaproponowałem żebyśmy zagrali kilka kolejek. Wszyscy zgodzili się od razu, za to Laura powiedziała że jej to jest wszystko obojętne i możemy zagrać kilka kolejek, widać było że brunetka nie jest chętna do gry. Gdy zaczęliśmy grać dowiedziałem się dlaczego. Kompletnie nie umiała grać. Raz udało się jej zbić jednego kręgla, a tak to zawsze kula wychodziła poza tor. Brunetka zrezygnowała z dalszego grania, usiadła przy naszym stoliku i patrzyła jak pozostali grają. Była smutna. Wziąłem najlżejszą różową kule, podszedłem do stolika gdzie siedziała Laura. Wyciągnąłem do niej rękę, w której trzymałem kule, dziewczyna spojrzała się na mnie pytająco.
-Choć, nauczę cię rzucać po mistrzowsku-widząc brak reakcji ze strony dziewczyny, pociągnąłem ją za ręke. Zrównała się dopiero ze mną przed torem. Stanąłem za nią i wziąłem za rękę szepcząc do ucha:
- Po piersze to się rozluźni Laura, jesteś strasznie spięta-poczułem że mięśnie Laury stały się mniej napięte.
-Po drugie skup się na jednym punkcie i staraj się tam wycelować
-A po trzecie?-Laura odwróciła swoją głowę w moją stronę, spojrzała się na mnie tymi wielkimi brązowymi oczami.
-Po trzecie weź dość mocny zamach i puść. Ok?-uśmiechnąłem się do brunetki. Odwróciła swoją głowę tak że teraz była twarzą do toru, a ja mogłem wdychać jej ładny zapach włosów. Drugą ręke położyłem jej na tali tak, żeby było wygodniej nam rzucać. Wzięliśmy zamach kulą, którą po chwili potoczyła się po torze zbijając wszystkie kręgle. Brunetka z radości mocno mnie przytuliła, a ja odwzajemniłem jej uścisk.
-Widziałeś to, wszystkie kręgle zbiliśmy-powiedziała brunetka przestając mnie tulić.
-Tak, widziałem. A teraz spróbuj sama.
Zrobiłem krok do tyłu, dając wolną przestrzeń brunetce do rzucania. Dziewczyna wzięła do ręki różową kule, zrobiła dość duży zamach i puściła kule pchnąc ją prosto na białe kręgle. Wszystkie białe pachołki zostały zbite przez brązowooką, ta podskoczyła ze szczęścia.
-Widzisz wystarczyło skupić się na jednym punkcie-przybiłem z Laurą piątkę.
-I mieć świetnego nauczyciela.
-Z skromności, nie zaprzeczę.
-Przyznaj się, ile dziewczyn miałeś przyjemność uczyć grać w kręgle?-brunetka wzięła kule do ręki i cisnęła nią w białe kręgle na końcu toru. Zbijając prawie wszystkie kręgle, ominąłem dziewczynę i wziąłem niebieską kule do ręki. Z brunetką rzucaliśmy na zmianę.
-Ty jesteś pierwszą którą uczyłem - rzuciłem kulą zbijając wszystkie kręgle.
-Serio?
-Tak
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
*Oczami Laury*
Uśmiechnęłam się do Ross'a nieśmiało, w głębi duszy cieszyłam się że to mnie pierwszą uczył grać w kręgle. Przez tą chwile kiedy blondyn stał za mną trzymając mi jedną ręke na mojej dłoni, w której trzymałam różową kule, a drugą na mojej tali mogłam wdychać jego zapach. Pachniał on drogimi perfumami. Pograliśmy w kręgle jeszcze pół godzinki, a potem wszyscy powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę kina, które znajdowało się na końcu centrum handlowego.
***
Po wyjściu z kina wszyscy dzieliśmy się opiniami na temat obejrzanego filmu. Mi osobiście film się podobał, pokój zabaw przerósł moje wyobrażenia. Najbardziej podobało mi się jak Christian czekał na Anastasie przed helikopterem , a potem zabrał ją na przejażdżkę nim. Podobało mi się też bardzo przybycie Greya do miejsca pracy dziewczyny, ten moment kiedy Ana wchodzi w zakułek i zamiera na widok Szarego (dla tych co nie wiedzą to Christian Grey ma szary kolor oczu i w drugiej części Anastasia zaczyna nazywać go Szarym xd aut.)bezcenne. Choć muszę przyznać mimo tego że film był fajny to i tak sto razy bardziej wolę książkę. Zawsze książki są lepsze od filmów. Czasami przeszkadzało mi to że niektóre momenty w ogóle nie zgadzały się z treścią książki lub te najlepsze sceny z książki nie zostały zawarte w filmie. W kinie siedziałam koło Ross'a i Vanessy.
-Co sądzicie o filmie "Pięćdziesiąt twarzy Greya"?-zapytał się nas Riker, od razu po wyjściu z sali kinowej.
-Mi się tam film podobał-przyznała Van.
-Genialny był-stwierdził Rocky.
-Mi się film bardzo podobał. Muszę przyznać że Grey, jest nie wyżyty seksualnie-zaśmiałam się lekko.
-Racja-zgodził się ze mną Ross.
-Idziemy gdzieś jeszcze czy jedziemy już do domu?-zapytał się Riker.
-Jedziemy do domu-wszyscy zgodnie odpowiedzieliśmy.
Przez całą drogę do domu dzieliśmy się z Ross'em opiniami na temat "50 twarzy Greya" on stwierdził że film był super, ale i tak woli książkę. Spytałam się go który moment w filmie podobał się mu najbardziej odpowiedział że ten moment kiedy Christian przyszedł do pracy Any. Ross ostrzegł mnie, że może przez jakiś czas mówić jakieś zboczone aluzje i skojarzenia, ponieważ podłapał klimat z Greya. Dojechaliśmy już do domu, wysiedliśmy wszyscy z samochodu.
-Pa wszystkim do jutra. I dzięki za mile spędzony czas-razem z Van pożegnałyśmy się z Lynchami i Ellington'em.
-Pa do zobaczenia do jutra. I nie ma za co.
Każdy rozszedł się do swoich domów, to znaczy prawie każdy Ell poszedł razem z Lynchami do domu. Po przekroczeniu progu domu ja i moja siostra dostałyśmy szoku.
-Co się tutaj dzieje!?   

Raura-Crazy StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz