6

2.8K 183 12
                                    

Lauren's POV:

- Kolejny? - pyta mnie barmanka, która chyba ma na imię Betsy.
Mój unikalny partner do picia ucieka do toalety już czwarty razy odkąd przyjechaliśmy. Mam wrażenie, że Betsy ma nieznaczną sympatię wobec Richarda, co sprawia, że czuję się niekomfortowo.
Skinieniem głowy odprawiam tęgą kobietę, czekając na mojego drinka. Jest aktualnie druga po południu, a ja wypiłam już cztery. Nie byłoby to takie złe, gdyby nie zawierały burbonu*.
Moje myśli są słabe, a złość jeszcze nie ustępuje. Nie wiem na kogo albo na co jestem bardziej wkurzona, więc poddaję się i mam na wszystko wyjebane.
- Proszę bardzo - stawia drinka na przeciwko mnie, kiedy Richard usadawia się na krzesło bezpośrednio obok. Byłem pod wrażeniem, że rozumiał zasadę pustego siedzenia między nami, aż do teraz.
- Zamówiłaś dla mnie kolejny? - odwraca się do mnie i gładzi ręką swoje chropowate włosy na brodzie. Dźwięk jest obrzydliwy.
- Powinieneś to zgolić - oferuję swoją nietrzeźwą opinię.
- To? - jeszcze raz przejeżdża ręką. 

- Tak, nie wygląda to dobrze - w połowie się śmieję.
- Jest dobrze, zatrzymaj te uwagi dla siebie kochana- chichocze, a ja biorę drinka, by powstrzymać się od dołączenia do niego.
- Betsy! - krzyczy, a ona przytakuje i bierze jego pustą szklankę z lady.
- Zamierzasz mi powiedzieć, kiedy skończysz pić?
- Nie - kręcę szklanką, powodując brzęk lodu, który się w niej znajduje.
- Okej, nie było pytania, to tylko alkohol - uśmiecha się.
Moja nienawiść do niego znika w większości, dopóki nie pojawia się przede obraz dziesięcioletniej brunetki, która ukrywa się w szklarni swojej mamy. Jej brązowe oczy są szerokie, prawie przestraszone, dopóki nie pojawia się chlopiec w pieprzonym sweterku i nie poprawia jej dnia.
- Jedno pytanie - naciska.
Biorę głęboki oddech i mocniejszy drink, by powstrzymać się od zrobienia czegoś idiotycznego, bardziej idiotycznego niż picie z ojcem-alkoholikiem mojej dziewczyny.
- Jedno - przewracam oczami; ta rodzina i te ich pieprzone pytania.
- Wywalili cię dzisiaj ze studiów?
Patrzę w tył, zostawiając to pytanie. Chcąc nie chcąc wypiłam cztery... nie, pięć drinków.
- Nie, ale ona myśli, że tak - przyznaję.
- Czemu ona tak myśli? - ciekawski cwel.
- Ponieważ jej powiedziałam, że tak. Koniec przesłuchania na jedną noc.
- Jak sobie chcesz - uśmiecha się i podnosi swoją szklankę, by stuknąć z moją, ale ciągnę ją z powrotem i potrząsam głową.
Przez jego uśmiech mogę powiedzieć, że nawet nie oczekiwał ode mnie toastu. W każdym razie on widzi w tym coś zabawnego, a mnie to denerwuje. Kobieta, jakoś w jego wieku, zajmuje miejsce tuż przy nim. Owija swoje chude ramiona wokół niego, a on wita ją otwarcie. Nie jest ona typem 'bezdomnej', ale oczywiście go zna. Zapewnie spędzał cały czas w tej dziurze. Biorę to za okazję i sprawdzam czy dostałam jakąś wiadomość lub połączenie od Camili, jednak niestety nic nie ma.
Kamień z serca mi spada, ale jestem też wkurzona, że nie chciała się ze mną skontaktować. Dobrze, bo jestem pijana, jednak też zdenerwowana, ponieważ już za nią tęsknię. Każdy kieliszek burbonu sprawia, że chcę więcej. Sprawia, że czuję pustkę z jej nieobecności.
Co ona ze mną zrobiła?
Jest cholernie irytująca, zawsze próbuje dopiąć swego. I to dosłownie, jakby siedziała i wymyślała nowe sposoby, by mnie wkurzyć. Prawdę mówiąc pewno to robi. Zakładam, że siedzi na łóżku, z tym swoim notatnikiem na kolanach. Jeden długopis ma między zębami, drugi za uchem i wymyśla rzeczy, które doprowadzą mnie do szaleństwa.
Jesteśmy razem całe sześć miesięcy. To jest bardzo długi okres czasu. Dłuższy niż bym się spodziewała, że spędzę z jedną osobą. To prawda, nie spotykałyśmy się przez cały czas. Większość czasu, jaki spędziłyśmy zmarnowałam na trzymaniu się od niej z daleka.
- To jest Nancy - Richard przerywa moje rozmyślania.
Przytakuję na kobietę i wracam wzrokiem na bar.
- Nancy, ta bardzo dobrze wychowana osoba to Lauren. Jest dziewczyną Cami - mówi dumnie.
Czemu on jest dumny z tego, że spotykam się z jego córką?
- Cami ma dziewczynę! Jest tutaj? Chciałabym ją poznać. Richard tyle mi o niej mówił.
- Nie ma jej tu - wydaję pomruk niezadowolenia.
- To źle, jak tam jej impreza urodzinowa? Była w zeszły weekend, prawda? - Nancy pyta.
Że co?
Richard patrzy na mnie i wyraźnie czeka, jak wydam go z jego kłamstw.
- Tak, było fajnie - twierdzi, zanim dopija resztki drinka.
- To super, o, tam jest!
Momentalnie moje oczy kierują się na drzwi. Przez chwilę myślę o niej, co by nie miało sensu. Przecież jej nigdy nie spotkała. Zamiast tego chuderlawa blondynka do nas podchodzi. Zaczyna tutaj być za ciasno.
- Kolejny - trzymam pustą szklankę w powietrzu.
Po przewróceniu oczyma i wyszeptaniu 'suka' dostaję kolejnego drinka.
- To moja córka, Riley - Nancy mnie informuje.
Riley patrzy na mnie swoimi umalowanymi oczyma. Wydaję się, jakby miała tam przyklejone pająki. Ta laska ma zbyt dużo makijażu.
- Riley, to jest Lauren - oznajmia Richard, ale ja dalej ignoruję tę dziewczynę.
Parę miesięcy temu pewnie zwróciłabym uwagę na zdesperowaną panienkę. Pewnie pozwoliłabym jej zrobić mi dobrze w obrzydliwej łazience, która się tu znajduje, ale teraz po prostu chcę, żeby przestała się na mnie gapić.
- Już chyba tylko ściągnięcie koszulki pomoże ci to bardziej uwydatnić - mówię nieznośnie za to, że szarpie za rąbek koszulki, by zaszpanować dekoltem. 
- Że co, proszę? - prycha, kładąc ręce na wąskich biodrach.
- Słyszałaś mnie.
- Dobra, dobra. Niech wszyscy usiądą - Richard unosi ręce w powietrzu.
Na te słowa Nancy i jej zdzirowata córka odchodzą, by znaleźć wolny stolik.
- Proszę bardzo - mówię do niego, a on kręci głową.
- Jesteś nieprzyjemną suką.
Zanim mogę zareagować, dodaje - Tak bardzo jak je lubię.

After "Camren część IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz