Lauren siedzi z moim ojcem przy stole, kiedy ja wychodzę z łazienki z jej telefonem w ręku.
- Więdnę tu bez ciebie, kochanie - odzywa się po tym, jak do nich dołączam.
Umieszczam dłoń na oparciu krzesła, a ona odchyla swoją głowę tak, że jej mokre włosy dotykają moich palców.
- To może tak pójdziesz sobie zrobić coś do jedzenia - prycham. Kładę komórkę naprzeciwko niej, na co spogląda na mnie z neutralnym wyrazem twarzy.
- Dobra... - wstaje, by podejść do lodówki. - Jesteś głodna?
- Mam resztki z Applebee's - mówię.
- Złościsz się za to, że zabrałem ją dzisiaj na drinka? - pyta mój ojciec.
- Nie złoszczę. Po prostu nie chcę, żeby stał się z tego nawyk.
- Nie stanie się, a poza tym wyjeżdżasz - przypomina mi, a ja patrzę na tego człowieka, którego znam od zaledwie dwóch dni.
Nie odpowiadam i zamiast tego dołączam do Lauren w kuchni, po czym otwieram zamrażarkę.
- Co chciałabyś zjeść?
Patrzy na mnie uważnie, wyraźnie próbuje odgadnąć mój nastrój.
- Może kurczaka? Jeśli nie, to coś zamówmy.
- To zamów - wzdycham. Nie chciałam wydawać się obrażona, ale moje myśli wirują nad możliwościami, co było na jej telefonie, że musiała nagle to usunąć.
Lauren i ojciec kłócą się czy wybrać pizzę, czy chińszczyznę, lecz dziewczyna wygrywa spór, ponieważ przypomina mu, kto będzie za to płacił. Ten drugi nie wydaje się być urażony jej obelgami i zamiast tego śmieje się, a następnie pokazuje jej środkowy palec.
To bardzo dziwne oglądać tę dwójkę. Po tym jak mój ojciec odszedł, rozmyślałam o nim, kiedy widziałam moich przyjaciół z ich ojcami. Stworzyłam wizję mężczyzny przypominającego mężczyznę, z którym dorastałam, nie jako pijanego bezdomnego. Zawsze myślałam o nim jak niesie walizkę wypchaną pełnych ważnych dokumentów i biegnie rano do swojego samochodu z kubkiem kawy w ręku. Nawet sobie nie zdawałam sprawy, że nadal pije i nie ma gdzie mieszkać.
Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak moja matka z tym mężczyzną prowadziła normalną konwersację, nie mówiąc już o wieloletnim związku małżeńskim.
- Gdzie poznałeś matkę? - wypowiadam swoje myśli na głos.
- W szkole średniej - opowiada.
Lauren bierze swój telefon i opuszcza pokój, by zamówić pizzę albo, by zadzwonić do kogoś, a następnie usunąć rejestr połączeń.
- Jak długo się umawialiście, zanim wzięliście ślub?
- Tylko dwa lata. Ożeniliśmy się jak byliśmy bardzo młodzi.
- Czemu? - czułam się niekomfortowo, zadając te wszystkie pytania, ale wiem, że nie miałabym szansy usłyszeć odpowiedzi od mojej matki.
- Nigdy z mamą o tym nie rozmawiałyście? - pyta.
- Nie, nie rozmawiałyśmy o tobie. Nawet jeśli próbowałam to z niej wydobyć, ona siedziała cicho - mówię mu i patrzę jak jego zainteresowanie zamienia się we wstyd.
- Aha...
- Przykro mi - nie jestem nawet pewna za co.
- Nie, w porządku. Nie winię jej za to.
Zamyka na moment swoje oczy, zanim ponownie je otwiera. Lauren dołącza do nas z powrotem i siada obok mnie.
- Odpowiadając na twoje pytanie, ożeniliśmy się młodo, ponieważ była z tobą w ciąży, a twoi dziadkowie mnie nienawidzili i chcieli trzymać ją ode mnie z daleka - uśmiecha się na wspomnienia.
![](https://img.wattpad.com/cover/82570219-288-k44618.jpg)