Camila's POV:
- Chyba skręciłem w złą stronę. Powinniśmy jechać na wschód czy zachód? – słyszę głos Zayna. Pewnie znowu rozmawia z moją matką przez telefon.
- W porządku, jesteśmy już na właściwej drodze. Będziemy za jakieś półtorej godziny – odzywa się. – Taa, myślę, że odleciała, ale wszystko z nią w porządku.
Czekam, póki nie nastaje długa cisza, która sygnalizuje, że zakończył już rozmowę z moją matką, a następnie podejmuję próbę mowy.
- Wściekła się? – bełkoczę.
- Nie, jest po prostu zmartwiona. Wszystko okej? – wydaje mi się, że jego ręka jest na mojej nodze.
- Mhmm – nie potrafię unieść powiek.
- Lauren nie przestaje dzwonić na twój telefon.
- Nie - jęczę.
- Jadę najszybciej, jak tylko mogę. Spróbuj się przespać, jeśli zdołasz – sugeruje. Gdybym tylko mogła...Lauren's POV:
Serce wali mi jak młotem przez całą drogę. Dlaczego, kurwa, kupiłam mieszkanie tak daleko od kampusu? Jest to najdłuższa dwudziestomilowa droga mojego życia. Dinah coś dodała do drinka Camili, co jest, kurwa, z nią nie tak? A Dan, Dan jest już martwy, jeśli położył choć jeden palec na niej.
Przejeżdżam na każdym czerwonym świetle i ignoruję wszelkie radary, co oznacza, że dostanę przynajmniej cztery mandaty.
'Chodzi o Camilę'
Głos Vero w kółko rozbrzmiewa się w mojej głowie, póki nie dojeżdżam do mojego starego domu bractwa. Zostawiam włączony silnik; w tym momencie auto jest moim ostatnim zmartwieniem. Tłumy upitych idiotów zaśmiecają salon i korytarze, kiedy przeciskam się przez pomieszczenia w poszukiwaniu Camili.
- Gdzie ona jest? – łapię za kołnierz Nialla i przyszpilam chłopaka do ściany.
- Nie wiem! Nie widziałem jej! – krzyczy, a ja rozluźniam dłonie.
- A gdzie, do kurwy, jest Dinah?
- Chyba na dworze, nie widziałem jej przez dłuższy czas – puszczam go z popchnięciem, a on potyka się, mierząc mnie wzrokiem.
Wychodzę na zewnątrz z paniką w oczach. Jeśli Camila jest tu w takie zimno z Dinah i Danem... Czerwone włosy Dinyh jaśnieją w ciemności, a ja nie waham się ani chwili, by unieść ją nad ziemię, szarpiąc za tył jej skórzanej kurtki.
- Co jest, kurwa! – krzyczy, trzepocząc swoimi rękoma na wszystkie strony.
- Gdzie ona jest? – warczę, wciąż trzymając ją za ubranie.
- Nie wiem, ty mi powiedz – syczy, na co obracam ją twarzą do siebie.
- Gdzie, do chuja, ona jest?
- Nic mi, kurwa, nie zrobisz.
- Nie byłabym tego taka pewna, gdybym była na twoim miejscu. Powiedz mi, kurwa, gdzie jest teraz Camila! – drę się w jej twarz, która znajduje się tylko cale od mojej.
Krzywi się z przerażenia, a następnie lekko się waha, zanim kręci głową.
- Nie wiem, gdzie, do cholery, jest, ale pewnie już odleciała.
- Jesteś popierdoloną, obrzydliwą szmatą. Na twoim miejscu opuściłabym to miejsce, zanim ją znajdę. Gdy tylko dowiem się, że nic jej nie jest, nic nie powstrzyma mnie od dorwania ciebie – grożę. Na moment rozważam zranienie Dinyh, ale dobrze wiem, że nie byłabym w stanie tego zrobić. Już sobie wyobrażam reakcję Camili, gdyby dowiedziała się, że położyłam na niej palec.
Odwracam się na pięcie i zostawiam dziewczynę samą na dworze. Jestem pewna, że mi nie pomoże, a nie mam czasu bawić się w jej gierki.
- Gdzie jest Dan? – pytam przypadkowej blondynki, która siedzi na schodach.
- O niego ci chodzi? – mówi, wskazując palcem na piętro.
Nie odpowiadam i wchodzę na górę po dwa schodki. Nie jest świadomy mojej obecności, póki nie przygniatam go do ziemi z rękoma na jego szyi. Pieprzone deja vu.
- Gdzie, do chuja, jest Camila? – zaciskam mocniej swoje palce.
Jego twarz zaczyna już przyjmować rumieńce, a zamiast odpowiedzi, otrzymuję od niego żałosne kasłanie. Zacieśniam uścisk.
- Jeśli zraniłeś ją w jakikolwiek sposób, będę dusiła cię aż do ostatniego tchu – przeklinam. Kopie swoimi nogami, a ja podnoszę wzrok na kolesia, z którym stał.
- Gdzie jest Camila Cabello? – pytam, na co unosi ręce w obronnym geście.
- Nie... nie znam jej. Przysięgam! – ciota zaczyna wrzeszczeć i się wycofywać, kiedy męczę się z jego koleżką.
Twarz Dana przybiera kolor purpury.
- Gotowy, by mi powiedzieć? – pytam, na co kiwa szaleńczo głową. – Gadaj, kurwa! – drę się.
- Ona... Zayn – dławi się, a gdy usuwam swoje dłonie, kaszle natarczywie.
- Zayn? – robi mi się czarno przed oczami.
- Namówił cię do tego, nie mylę się?
- Nie. Zayn nie miał z tym nic wspólnego – Vero wyłania się na korytarzu. – Naprawdę. Słyszał, że Dinah coś planuje, ale nie spodziewał się, że mówi na serio.
- Gdzie ona jest? Gdzie jest Camila? – pytam po raz setny. Każda sekunda, w której jej nie widzę, każda chwila, w której nie mam pewności o jej bezpieczeństwie, sprawia, że coraz bardziej popadam w obłęd.
- Nie wiem, wydaje mi się, że wyszła z Zaynem.
- Dlaczego jej to zrobili? Opowiedz mi o wszystkim – wstaję, a Dan nadal leży na podłodze, przebiegając palcami po swojej szyi i próbując złapać oddech.
- Nie zdążyli nic zrobić, powstrzymał ich w ostatniej chwili.
- Kto?
- Zayn. Pobiegłam po niego i Tristanę, zanim do czegokolwiek doszło. Dinah zachowywała się jak pierdolony popapraniec. Wyglądało to tak, jakby chciała, żeby Dan zgwałcił Camilę, czy coś. Twierdzi, że chciała, żeby to tak tylko wyglądało, jakby chciał ją przelecieć, ale coś nie chce mi się wierzyć, wyglądała jak obłąkana.
- Chciała, żeby zgwałcił Camilę? – dławię się.
Nie.
- Czy on... dotknął ją?
- Trochę – przyznaje, po czym opuszcza wzrok.
Spoglądam na Dana, który teraz siedzi. Mój but spotyka się z jego policzkiem i chłopak leży z powrotem na ziemi w przeciągu sekundy.
- O, w mordę Jauregui! Zabijesz go! – wrzeszczy Vero.
- Jakby cię to, kurwa, obchodziło – parskam i zastanawiam się, jak mocno musiałabym go kopnąć, by zmiażdżyć jego czaszkę. Krew spływa z jego policzka oraz kącika ust. I dobrze.
- Właściwie to nie, nic mnie, kurwa, nie obchodzi.
- W takim razie, dlaczego do mnie zadzwoniłaś? Myślałam, że jej nienawidzisz?
- Nienawidzę, uwierz mi. Nie jest osobą, którą lubię, ale nie mogłam siedzieć i patrzeć, jak ktoś chce ją zgwałcić.
- Cóż... - prawie chcę jej podziękować, lecz szybko sobie przypominam, jaka z niej suka, więc tylko kiwam głową i odchodzę, by znaleźć Camilę.
Po pierwsze, dlaczego Zayn tu był? Wydaje się, że ten skurwysyn zawsze pojawia się we właściwym czasie, przez co wychodzę na jeszcze większą kretynkę. I po raz kolejny - uratował ją.
Pomijając moją nadzwyczaj wielką zazdrość, odczuwam ulgę, że jest z dala od Dana i Dinyh, i ich pieprzonego planu zranienia jej przez moją osobę.
To wydarzenie jest kolejnym dowodem na to, że każda zła rzecz w życiu Camili pochodzi ode mnie. Gdybym nie urządziła tak siostrę Dana, nic z tego by się nie stało. A teraz, dzięki temu, Camila jest naćpana i przebywa z Zaynem. Kto wie, co on, kurwa, spróbuje jej zrobić.
Proszę bardzo, tak właśnie wygląda piekło. Świadomość, że to ja wpakowałam ją w to gówno. Mogła zostać zgwałcona z mojej winy, zupełnie jak w moich koszmarach. Nie było mnie tam, by ją uratować, tak jak nie potrafiłam ocalić swojej mamy.
Nienawidzę tego, tak bardzo nienawidzę siebie. Niszczę wszystko i wszystkich w pobliżu siebie. Jestem jak trucizna, a Camila kurczowo trzyma się tej części, której w niej jeszcze nie zniszczyłam.
- Lauren! - Louis spotyka mnie na dole schodów.
- Wiesz, gdzie jest Camila i Zayn? - przy wypowiadaniu tych słów czuję, jakbym miała kwas na języku.
- Wyszli około piętnastu minut temu, nie wiem, gdzie pojechali - odpowiada.
- Czy z nią... Czy z nią wszystko porządku? - pytam go i wstrzymuję oddech, czekając na jego odpowiedź.
- Nie wiem, była przez niego wynoszona na rękach.
- Kurwa mać - szarpię za swoje włosy i idę w stronę frontowych drzwi.
- Jeśli dostaniesz jakieś wiadomości od Zayna, zanim ich znajdę, zadzwoń do mnie - rozkazuję. Louis przytakuje, a ja biegnę do samochodu. Na szczęście nikt go nie ukradł, ale ktoś zachował się jak kutas i wylał na szybę piwo oraz zostawił kubek na masce. Pieprzony dupek.
- Odbierz ten telefon, proszę... proszę, chociaż raz - mówię do poczty głosowej Camili.
Wiem, że prawdopodobnie nie jest teraz w stanie odebrać, ale Zayn mógłby to zrobić za nią. Myśl, że jest teraz bezbronna, a mnie nie ma w pobliżu, by sprawdzić, czy wszystko z nią okej, doprowadza mnie do szału.
Moje dłonie uderzają o kierownicę, kiedy wyjeżdżam na ulicę. To jest chyba jakiś pieprzony kataklizm, Camila z Zaynem i tymi wszystkimi ludźmi. Już mu nie zaufam, tak jak Dinieh i Danowi.
To nie do końca prawda, ale wciąż mu nie ufam. W czasie, w jakim dojeżdżam do apartamentu Zayna, jestem we łzach, dosłownie ryczę, a krople spływają po moich policzkach, przypominając mi jak bardzo jestem popieprzona. Pozwoliłam, by to się stało, oraz by była pod wpływem narkotyków, prawie zgwałcona i upokorzona. Powinnam tam być, wtedy nikt nie odważyłby się zrobić tego gówna. Pewnie przeraźliwie się bała.
Podwijam moją koszulkę, by wytrzeć moje zdradzieckie łzy, a następnie parkuję naprzeciwko apartamentu Zayna. Jego samochodu nie ma na podjeździe... To gdzie on, do cholery, jest? Gdzie ONA jest?
Próbuję się dodzwonić do Camili, potem do Zayna, potem znowu do Camili, ale żadne z nich nie odbiera telefonu. Jeśli będzie chciał ją w jakiś sposób wykorzystać, podczas jest nieświadomości, to zrobię mu najgorszą rzecz, jaką mógłby sobie wyobrazić.
Gdzie indziej mogliby pojechać?
Może do Austina?
- Lauren? - zaspany głos Austina rozbrzmiewa przez telefon, a ja naciskam przycisk głośnomówiący.
- Jest u was Camila?
- Nie... A powinna być?- ziewa.
- Nie, po prostu nie mogę jej znaleźć.
- Czy ty... - zatrzymuje się. - Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak... nie. Nic nie jest w porządku. Nie mogę znaleźć Camili i nie wiem już, gdzie szukać.
- A ona chce, byś jej szukała? - pyta cicho.
Czy chce? Zapewne nie, ale założę się, że teraz nie umie uformować spójnej myśli.
- Biorę twoje milczenie jako 'nie'. Domyślam się, że jeśli nie chce, byś jej szukała, to jest w miejscu, do którego wie, że nie pojedziesz.
- Jej matka - jęczę, mentalnie policzkując się za to, że wcześniej o tym nie pomyślałam.
- Chcesz tam pojechać?
- Tak - to jasne, że tam pojadę. Czy naprawdę Zayn wybrał się w dwugodzinną podróż, by zawieźć ją do mamy?
- Wiesz, jak tam dojechać?
- Nie za bardzo, ale mogę jechać do apartamentu i wziąć adres.
- Myślę, że coś tutaj mam. Jakiś czas temu zostawiła tu parę formalności.
- Dzięki - czekam na odpowiedź i kieruję mój samochód na najbliższy pusty parking.
- Czy będzie na mnie zła, jeśli ci pomogę? - pyta mnie chwilę później.
- Pewnie tak, ale to bardzo ważne. Dinah, kojarzysz tą rudowłosą? Ona nafaszerowała Camilę jakimiś środkami psychotropowymi.
- Czekaj, co? - Austin wstrzymuje oddech.
- Tak, to jest popieprzona sytuacja, a nie było mnie tam, więc teraz jest z Zaynem.
- Wszystko z nią w porządku? - panikuje.
- Nie mam pieprzonego pojęcia - wycieram swój nos w koszulkę, a Austin daje mi wskazówki dojazdu do rodzinnego domu Camili.
Jej mama pewno będzie wściekła z powodu mojej wizyty, zwłaszcza biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację, ale mam to w dupie. Nie mam cholernego pojęcia, co zrobię, kiedy tam dojadę, ale muszę ją zobaczyć i upewnić się, że wszystko z nią w porządku.Camila's POV:
- Co się stało? Opowiedz mi całą historię - głos mojej matki jest spanikowany, kiedy Zayn wyciąga mnie z auta.
- Jej stara współlokatorka dosypała jej coś do drinka, a Camila chciała, bym ją tutaj przywiózł - Zayn mówi jej w połowie prawdę, za co jestem mu wdzięczna.
- O, mój Boże! Dlaczego miałaby jej zrobić coś takiego?
- Nie wiem... Camila odpowie, kiedy się obudzi.
Jestem przebudzona! Chcę krzyczeć, ale nie mogę. To dziwne uczucie - słyszę wszystko, co się wokół mnie dzieje, ale nie mogę w tym uczestniczyć. Nie mogę się ruszać oraz mówić, mój umysł jest mglisty, a moje myśli pokręcone, ale jestem dziwnie świadoma całej sytuacji. Zmienia się to, co parę minut, czasami głos Zayna zmienia się w głos Lauren i mogę przyrzec, że słyszę jej śmiech oraz widzę jej twarz, kiedy próbuje otworzyć oczy.
- Dziękuję za przywiezienie jej tutaj. To jest strasznie. Kiedy powinna się obudzić? - przebija się głos mojej matki, a moja głowa zostaje lekko przekręcona.
- Nie wiem, myślę, że te efekty potrwają maksymalnie dwanaście godzin. To się wydarzyło trzy godziny temu.
- Jak mogła być taka głupia? - moja matka naskakuje na Zayna. Ciągle mnie niesie. Tak przynajmniej mi się wydaje.
- Kto, Dinah?
- Nie, Karla. Jak mogła być tak głupia, by zadawać się z tymi ludźmi.
- To nie była jej wina, to miała być jej impreza pożegnalna. Myślała, że ta dziewczyna jest jej przyjaciółką - broni mnie chłopak.
- Przyjaciółką? Proszę cię! Camila powinna wiedzieć lepiej, czy się przyjaźnić z tą dziewczyną, czy kimś z twojej rangi.
- Z całym szacunkiem, ale pani mnie nie zna. Jechałem przez dwie godziny, by przywieźć tu pani córkę - grzecznie jej odpowiada.
Wzdycha, a ja staram się skupić na odgłosie jej obcasów na płytkach w kuchni.
- Po prostu połóż ją na kanapie.
- Potrzebuje pani coś jeszcze? - pyta ją. Kanapa jest bardziej miękka od ramion Zayna. Moje myśli ponownie się rozmywają. Nie znoszę tej stałej huśtawki między jasnością a zmieszaniem.
- Nie, dziękuję za fatygę. Byłam zbyt nieuprzejma chwilę temu.
- Przyniosę jej ciuchy oraz rzeczy z mojego auta i ruszę w drogę - Zayn mówi do mojej matki.
- Dobrze - jej wysokie obcasy stukają w drugiej części pokoju.
Czekam na odgłos silnika Zayna. To nie nastaje, albo już nastało. Jestem zdezorientowana.
- Co tutaj, do cholery, robisz?! - wykrzykuje moja matka.
Co się dzieje?
- Czy nic jej nie jest? - pyta Lauren.
Lauren.
Ona tu jest.
Chyba, że głos Zayna oszukuje mnie ponownie.
- Nie wchodź tutaj! - drze się moja rodzicielka. - Nie słyszysz mnie?! Nie przechodź koło mnie tak, jakbyś mnie nie słyszała!
Drzwi się zatrzaskują, a moja matka kontynuuje wrzaski w stronę Lauren. Parę sekund później, wydaje mi się, że czuję jej rękę na moim policzku.
![](https://img.wattpad.com/cover/82570219-288-k44618.jpg)