Lauren's POV:
Skanuję wzrokiem strony małego zeszytu, moje oczy szybko wertują słowa, by zdecydować, gdzie zacząć czytać. Jest to dziennik z jej lekcji religii, zajęło mi minutę, by zrozumieć do czego to jest, ponieważ każdy wpis jest oznaczony jakimś słowem i datą, oraz większość z tych tematów nie ma nic związanego z religią.
Ból. To słowo przyciąga mój wzrok i zaczynam czytać.
'Czy przez ból ludzie odwracają się od Boga? Jeśli tak, to w jaki sposób?
Ból może odwrócić człowieka od czegokolwiek. Ból jest w stanie spowodować, że robimy rzeczy, których wcześniej nie rozważymy jak obwinianie Boga za nasz ból.
Ból... takie prosto słowo, które posiada głębsze znaczenie. Nauczyłam się, że ból jest najmocniejszym uczuciem jakiego można doświadczyć. W przeciwieństwie do wszystkich innych emocji, żadne inne uczucie nie może spojrzeć na ból z innej perspektywy, jak sam ból. Ostatnio bardzo dobrze się z nim zapoznałam, to uczucie jest wręcz nie do zniesienia. Kiedy jestem sama, a zdarza się to teraz częściej niż kiedyś, przyłapuję się na rozmyślaniach, który rodzaj bólu jest najgorszy. Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, jak myślałam, że będzie. Powolny i stały ból, ten rodzaj bólu, który przychodzi, gdy jesteś raniony wielokrotnie przez tę samą osobę. Pomimo tego, nadal tam jestem, pozwalając na dalszy ból, który nigdy się nie kończy. Tylko w tych rzadkich chwilach, kiedy przyciąga mnie do swojej piersi i składa obietnice, których nie jest w stanie dotrzymać, ten ból znika. Tak przyzwyczajam się do wolności, moja własna wolność przekształca się w ból, która zadaje mi kolejny cios.'
To nie ma nic związanego z tą cholerną religią, to jest o mnie.
'Zdecydowałam, że ten gorący, rozpalający, nieunikniony ból jest najgorszy. Ten ból przychodzi, kiedy wreszcie zaczynasz się relaksować, wreszcie zaczynasz łapać oddech, myśląc, że jest on wczorajszym problemem, a potem okazuje się, że to dzisiejszy problem, jutrzejszy i tak dalej. Ten ból objawia się, kiedy przelewasz wszystko na coś, na kogoś, a on się nagle zdradza i ten ból ciebie miażdży, wtedy zdajesz sobie sprawę, że ledwo łapiesz oddech, ledwo trzymasz się na małej krawędzi, która pcha cię do przodu i każe nie poddawać.'
Kurwa mać.
'Czasami jest to wiara, którą ludzie w sobie trzymają, czasami, kiedy jesteś wystarczająco szczęśliwy, możesz znaleźć kogoś, komu zwierzysz się z tego bólu i będzie w stanie cię z niego wyciągnąć, zanim na długo u ciebie zamieszka. Ból jest jednym z tych okropnych miejsc, które raz odwiedzisz, to musisz walczyć na swój sposób i nawet, jeśli myślisz, że z niego uciekłeś, jesteś własnym rodzajem bólu. Jeśli jesteś taki jak ja, nie masz nikogo na kogo mógłbyś liczyć, nie masz pomocnej dłoni, która cię zapewni, że uda ci się wyjść z tego piekła. To zamiast tego, musisz zasznurować swoje buty i samemu podjąć się ucieczki.'
Moje oczy wypatrują daty w górnej części strony, zostało to napisane, kiedy byłam w Anglii. Nie powinnam więcej czytać, powinnam odłożyć tę książkę i więcej do niej nie zaglądać, ale nie mogę. Chcę wiedzieć, co zostało jeszcze napisane w tym dzienniku pełnym sekretów. To mnie zbliża do niej i obawiam się, że więcej takie zbliżenie nie nastąpi. Przewracam kartkę na kolejną stronę, gdzie widnieje napis 'Wiara'.
'Co dla Ciebie oznacza wiara? Czy wierzysz w coś wyższego? Czy wierzysz, że wiara może przynieść dobre rzeczy w życiu człowieka?'
Ten powinien być lepszy, ten wpis ujarzmi ból w mojej klatce piersiowej. To nie może być związane ze mną.
'Dla mnie, wiara oznacza wierzyć w coś innego niż w siebie. Nie wierzę, że jakaś dwójka ludzi, którzy maja ten sam pogląd na wiarę, opiera się tylko na swojej religii. Wierzę w coś wyższego, zostałam wychowana w ten sposób. Wraz z moją matką chodziłyśmy do kościoła w każdą niedzielę i większość śród. Nie chodzę teraz do kościoła, chociaż powinnam, ale nadal rozmyślam nad moją religijną wiarą, bez wpływu matki.
Kiedy myślę o wierze, moje myśli nie idą w stronę religii, chociaż powinny, to tak nie jest. Idą w jej stronę; wszystkie moje myśli idą w jej stronę. Jest ich każdą częścią, nie jestem do końca pewna, czy to dobrze, ale tak jest i wierzę, że dzięki temu w końcu będziemy nad sobą pracować. Tak, jest trudna, nadopiekuńcza, czasem nawet mnie kontroluje... dobrze, często mnie kontroluje, ale wierzę, że ma dobre intencje z każdej frustrującej akcji. Mój związek testuje mnie w niewyobrażalny sposób, ale każda sekunda jest tego warta. Wierzę, że pewnego dnia przestanie się bać, że mnie straci oraz pomyśli o naszej przyszłości, to wszystko czego pragnę. Wiem, że też tego pragnie, ale nie mówi tego na głos. Mam tyle wiary w tego człowieka, że mogłabym oddać każdą łzę, każdy bezcelowy argument, mogłabym oddać to wszystko, by odnalazła wiarę w siebie. Wierzę, że Lauren pewnego dnia powie dobrowolnie i otwarcie o swoich uczuciach, w końcu położy kres 'samolubnemu wygnańcowi'.
Wierzę, że pewnego dnia zobaczy, że nie jest potworem. Mocno próbuje nim być, ale wiem, że w głębi serca jest bohaterką. Jest moją bohaterką, czasem moim oprawcą, ale w większości bohaterką. Uratowała mnie przed samą sobą, spędziłam moje życie, udając kogoś, kim nie jestem, a Lauren pokazała mi, jak to jest czuć się w porządku z samym sobą. I nie muszę spełniać oczekiwań mojej matki, za co jej serdecznie dziękuję. Wierzę, że kiedyś zobaczy, jaka jest niesamowita, jest doskonale niedoskonała i bardzo ją za to kocham. Może pokazuje mi to w niekonwencjonalny sposób, ale się stara i to wszystko czego mogę od niej oczekiwać. Wierzę, że będzie kontynuować swoje starania i wreszcie pozwoli sobie być szczęśliwym człowiekiem. A ja będę w nią wierzyć, dopóki nie zakończy swoich prób...'
Zamykam książkę i szczypię nasadę nosa, starając się kontrolować moje emocje. Ona przelała na mnie całą swoją wiarę, bez cholernego powodu. Nigdy nie zrozumiem, czemu zmarnowała na mnie swój czas, ale czytanie jej myśli, w ten sposób wykręca nóż, usuwa go i wbija w klatkę piersiową po raz kolejny.
Uświadomienie sobie, że Camila jest taka jak ja, przeraża mnie i zachwyca w tym samym czasie. Wiedząc, że to ja jestem... byłam wszystkim, co się kręciło wokół jej świata, wprawia mnie w radość, aż do zawrotu głowy, ale kiedy przypominam sobie, że to spieprzyłam, radość znika tak szybko jak przyszła. Zawdzięczam jej i sobie bycie inną... nie lepszą... po prostu inną. Zawdzięczam jej próbę ujarzmienia mojej złości. Trochę dziwne, ale czuję, jakby ciężar został zniesiony z moich ramion po niezręcznej rozmowie z moim ojcem. Nie chciałabym zajść tak daleko, by powiedzieć, że wszystko zostało wybaczone, albo że zostaliśmy kumplami, czyli oglądanie wspólnych meczów i inne gówna, ale muszę przyznać, że nienawidzę go mniej niż przedtem.
Jestem bardzo podobna do ojca, chociaż nie chcę tego przyznać. Chciałam opuścić Camilę dla jej dobra, ale nie byłam na tyle silna, by to zrobić, czego widocznie nie brakowało mojemu ojcu. Opuścił nas i nie wrócił. Gdybym miała dziecko z Camilą, z obawą, że spieprzyłabym im życie, też pewnie chciałabym odejść.
Pieprzyć to. Myśl o dziecku przyprawia mnie o mdłości. Byłabym najgorszą matką i lepiej, jeśli Camila będzie działa na własną rękę. Nie umiem nawet pokazać jej wystarczająco dużo miłości, a co tu dopiero mówić o dziecku.
- Wystarczy tego - wzdycham, stając na nogi. Idę do kuchni i otwieram lodówkę. W połowie pusta butelka wódki, stojąca na półce, woła mnie i prosi, bym ją otworzyła.
Naprawdę jestem pieprzoną pijaczką. Siadam na blacie z cholerną butelką wódki w ręce. Przekręcam korek i przystawiam trunek do ust. Tylko jeden drink spowoduje, by poczucie winy odeszło. Jeśli wypiję jednego drinka, mogę się zmusić do udawania, że Camila wkrótce wróci do domu. Jeśli to działało wcześniej, by uśmierzyć ból, to podziała i tym razem. Jeden drink.
Kiedy tylko zamykam oczy i odchylam głowę do tyłu, załzawione oczy Camili migają mi przez umysł. Otwieram oczy, odwracam kurek i wylewam wódkę do zlewu.
![](https://img.wattpad.com/cover/82570219-288-k44618.jpg)