3

2.9K 196 32
                                    

- Wyłącz to - jęczy Lauren, gdy budzik rozbrzmiewa w ciemnej sypialni.

Poszukuję palcami telefonu, a gdy przejeżdżam kciukiem po ekranie, dźwięk ucicha. Gdy siadam na łóżku, czuję, że moje ramiona są niezwykle ciężkie; jak widać ciężar dzisiejszych spraw do załatwienia mnie przygniata: ostateczna decyzja czy Lauren zostaje na uniwersytecie, jej reakcja na Seattle i oczywiście decyzja Zayna o wniesieniu swoich zarzutów.

Nie potrafię zdecydować, która z nich mnie najbardziej przeraża. Lecz kiedy włączam światło w łazience i rozpryskuję zimną wodę na swojej twarzy, stwierdzam, że oskarżenia są gorsze. Jeśli Lauren zostałaby zamknięta w więzieniu, nie mam bladego pojęcia, co bym zrobiła, co ONA by zrobiła. Mdli mnie na tę myśl. Przypomina mi się, że Zayn chce się ze mną spotkać dzisiejszego poranka, więc w głowie odtwarzam sobie wszystkie możliwości na temat tego, o czym chciałby porozmawiać. Jestem pewna, że ma to coś wspólnego z Lauren i zarzutami, jednak myślałam, że ten problem został już rozwiązany. Cóż, myliłam się.

Wycieram ręcznikiem twarz i wdycham przez niego powietrze. Czy powinnam odpisać Zaynowi i przynajmniej usłyszeć, co ma do powiedzenia? Może wyjaśni mi, dlaczego powiedział Tristanie, że złoży swoje zarzuty, albo lepiej, dlaczego mi powiedział, że tego nie zrobi, kiedy planował inaczej? Czuję się winna za to, że go o to poprosiłam, kiedy został pobity, ale bardziej się troszczę o Lauren, niż o swoje poczucie winy. Moje myśli mnie zaskakują i nawet teraz czuję się gorzej, że myślałam o takich rzeczach, ale jest jak jest. Nigdy nie myślałam racjonalnie, kiedy sprawy wiązały się z Lauren i prawdopodobnie nigdy nie będę.

Sięgam po telefon i odpisuję Zaynowi, zanim zdążam uświadomić sobie, jakie będą z tego konsekwencje. Staram się tylko i wyłącznie pomóc Lauren. Powtarzam sobie to w kółko, gdy czeszę włosy i nakładam makijaż.

Kiedy wchodzę do salonu, koc jest starannie złożony i wisi na ramieniu kanapy. Zamieram. Poszedł sobie? Delikatny dźwięk otwieranej szafki w kuchni mnie uspokaja i kieruje mnie w stronę zaciemnionego pomieszczenia. Włączam światło, a coś upada na betonową podłogę.

- Przepraszam, starałem się być na tyle cicho, jak to możliwe - mówi ojciec, kiedy szybko schyla się, by podnieść miskę.

- Nic nie szkodzi, już dawno wstałam. Mogłeś włączyć sobie światło - cicho chichoczę.

- Nie chciałem nikogo obudzić. Próbowałem zrobić sobie płatki z mlekiem na śniadanie, mam nadzieję, że nic nie szkodzi.

- Oczywiście, że nie - uruchamiam ekspres do kawy i sprawdzam zegarek; muszę obudzić Lauren za piętnaście minut.

- Jakie macie na dziś plany? - pyta z buzią pełną płatków Frosted Flakes, które Lauren uwielbia.

- Mam zajęcia, a Lauren spotyka się dziś z radą uniwersytetu.

- Naprawdę? Po co?

Powinnam mu powiedzieć?

- Wdała się w bójkę na kampusie.

- I każą jej się stawić przed radą? Za moich czasów obrywało się linijką po nadgarstkach i to było na tyle.

- Zniszczyła znaczną część własności szkoły, która była naprawdę droga i złamała jednemu chłopakowi nos - wzdycham i mieszam łyżeczkę cukru w kawie, potrzebuję na dziś dużą dawkę energii.

- Niezła z niej sztuka, więc o co była ta bójka?

- O mnie, tak jakby. Chodziło o coś co się stopniowo piętrzyło i w końcu... wybuchło.

- Cóż, teraz to lubię Lauren jeszcze bardziej, niż ubiegłej nocy - mówi promiennym uśmiechem.

Kręcę głową i wypijam połowę kawy, pozwalając gorącej cieczy uspokoić moje nerwy.

After "Camren część IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz