19

2.5K 169 35
                                    

Camila's  POV:

Poranne światło omiata pokój, gdy słońce wstaje w oddali. Moje oczy przesuwają się od nieosłoniętego balkonu na mój brzuch, gdzie ręka Lauren jest przerzucona przez moje ciało. Jej pełne usta są uchylone, wydając z siebie delikatne pomruki. Nie wiem, czy powinnam zepchnąć ją z łóżka, czy może raczej zaczesać jej czarne włosy z czoła i przytknąć wargi do zaczerwienionej skóry.

Jestem zła, tak cholernie zła na Lauren za wszystko, co stało się ostatniej nocy. Miała czelność wrócić do domu o pierwszej w nocy z, tak jak oczekiwałam, alkoholowym oddechem. Kolejna nitka w tej zaplątanej sieci. Do tego jest jeszcze dziewczyna, dziewczyna, która, jak przyznała, jest jak ja, z którą spędziła długie godziny. Powiedziała, że rozmawiały. To nie tak, że w to nie wierzę. Chodzi o to, że Lauren odmawia dyskutowania o Seattle lub czymkolwiek w najmniejszym stopniu związanym z Seattle ze mną, ale wydaje się, że może o tym rozprawiać z nią. Nie wiem co mam myśleć i wariuję od myślenia przez cały czas. Zawsze jest jakiś problem do rozwiązania, jakaś kłótnia do odbycia się i jestem zmęczona. Zmęczona tym wszystkim. Kocham Lauren bardziej, niż mogę to pojąć, ale nie wiem jak długo jeszcze mogę trwać w tym stanie. Nie mogę martwić się o to, że wróci do domu pijana za każdym  razem, gdy mamy kłopot. Chciałam na nią nakrzyczeć, rzucić poduszką prosto w jej twarz i powiedzieć jej jak wielką jest kretynką, ale w końcu zaczynam zdawać sobie sprawę, że możesz się z kimś kłócić o to samo tylko dopóki się nie wypalisz.

Nie wiem, co mam zrobić z tym, że nie jedzie do Seattle, ale wiem, że leżenie tu, na tym łóżku, w niczym mi nie pomaga. Podnoszę ramię Lauren i wydostaję się spod jej ciężaru, po czym delikatnie układam jej rękę w poprzek leżącej obok niej poduszki. Pojękuje przez sen, ale na szczęście tylko kręci się, ale się nie budzi.

Zabieram swój telefon z szafki przy łóżku i po cichu dopadam drzwi balkonowych. Otwierają się z ledwie słyszalnym dźwiękiem i pozwalam ujść ze mnie ożywczemu westchnieniu, zanim zamykam je za sobą. Powietrze jest o wiele chłodniejsze niż wczoraj, zakładając że jest dopiero siódma rano. Z telefonem w dłoni zaczynam rozmyślać nad moją sytuacją mieszkaniową w Seattle, która, jak na ten moment, nie istnieje. Moje przenosiny do Seattle stają się bardziej kłopotliwe, niż to jest tego warte. Łajam się za przekształcenie tej myśli w zabawną. To jest dokładnie to, co Lauren próbuje zrobić. Próbuje uczynić moją przeprowadzkę na tyle trudną, na ile tylko może, łudząc się, że poddam się i zostanę z nią.

Cóż, to po prostu nie będzie miało miejsca.

Otwieram przez telefon przeglądarkę i niecierpliwie czekam, aż otworzą się Google. Wpatruję się w mały ekranik w oczekiwaniu, aż wkurzające kółeczko przestanie się kręcić i kręcić. Sfrustrowana powolną reakcją mojego zabytkowego telefonu, wracam do sypialni, zabieram z krzesła komórkę Lauren i wracam na balkon bez budzenia jej.

Wiem, że będzie zła, jeśli obudzi się i zobaczy, że używam jej telefonu, ale nie ma ku temu powodu. Nie przeglądam jej połączeń ani wiadomości, ja tylko korzystam z internetu.

'Tak, jest w porządku' – jej słowa pogrywają z moim umysłem, kiedy próbuję szukać mieszkań w Seattle.

Kręcę głową, wyganiając wspomnienie i podziwiając luksusowy apartament na ekranie,na który chciałabym móc sobie pozwolić. Przewijam na kolejny, mniejszy. Jest to mieszkanie z jedną sypialnią w dupleksie. Nie czuję się dobrze myśląc o dupleksie, podoba mi się idea kogoś muszącego przejść przez lobby żeby dostać się pod moje drzwi, szczególnie odkąd okazało się, że będę sama w Seattle. Przesuwam palec po ekranie jeszcze parę razy, nim wreszcie znajduję mieszkanie z jedną sypialnią w średniej wielkości wysokościowcu. Przekracza mój budżet, ale niewiele. Jeśli będę musiała pojechać bez artykułów spożywczych dopóki się nie zadomowię, zrobię to.

After "Camren część IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz