25

78 4 0
                                    


- No to są chyba jakieś żarty! Mówiłam wam wczoraj coś na ten temat!

Momentalnie osłupiałam, kiedy po pokoju rozszedł się głos naszej opiekunki. Teraz już wiedziałam, że pomimo tylu wczorajszych starań  i tak mamy przekichane...

- Prosiłam was, żebyście nie zaspały. Za 10 minut widzę was ubrane na dole z torbami. 

Zaraz, zaraz! Jak to zaspałyśmy? A chłopacy? Zerwałam się z łóżka, kiedy pani zdążyła już wyjść i zaczęłam się rozglądać po pokoju. Ani śladu po ich wczorajszej obecności. Co jest grane?

- Gdzie są te barany?- zapytała się wkurzona Zoe.

- Dosłownie o to samo miałam zapytać. Myślałam, że tu byli.

- No bo byli! Raczej nam się to nie przyśniło! Tylko dlaczego do jasnej cholery nas nie obudzili?! - nie ukrywam, wkurzyłam się. To my im wczoraj tyle razy pomogłyśmy a oni nawet nie pofatygowali się nas obudzić. Świetnie...

- A co z budzikiem?

- Na 100% go nastawiałam!- broniła się Aria.

- Ja również nastawiłam na wszelki wypadek- dołączyła do dyskusji Grace.

- Dobra, nie mamy czasu. Ubierzmy się szybko a resztę sobie z nimi wyjaśnimy- zarządziła Lily i wszystkie razem przystąpiłyśmy do naszych codziennych czynności, tyle że z 10-krotnym przyśpieszeniem. 

Zgodnie z umową, po 10 minutach byłyśmy na dole, gdzie wszyscy już na nas czekali. Kiedy dołączyliśmy do grupy, zaczęliśmy kierować się w stronę autokaru. W międzyczasie odnalazłam chłopaków i zaczęłam rozmowę.

- Co to miało być?!

- O co ci chodzi?

- Matt, ty się lepiej nie odzywaj. Pytam się po raz kolejny, co to miało być?!- skierowałam swoją wypowiedź w stronę Max'a, który wydawał się mnie nie słuchać.

- Wzięliśmy wam śniadanko- pokazał na torbę z zapakowanym jedzeniem zadowolony Johny.

- Nie dosyć, że ratowałyśmy wam dupę to jeszcze zaspałyśmy! Nie mogliście się pofatygować i nas obudzić?!

- Nie przesadzaj Sophie, złość piękności szkodzi- podszedł do mnie Matt i objął mnie w talii.

CO TO MA BYĆ?! JA NA PRAWDĘ ZARAZ WYBUCHNĘ! Oczywiście to również nie umknęło uwadze chłopaków, że jestem czerwona i aż ze mnie kipi, a Matt stwierdził, że wyglądam uroczo... Jeśli tak dalej pójdzie, to będą musieli wzywać pogotowie psychiatryczne a niektórzy z tego wyjazdu nie wrócą żywi. 

Do hotelu zawitaliśmy dosyć późno, bo o 22. Od razu poszliśmy do stołówki na kolację, która została przyszykowana specjalnie dla nas o tej porze dzięki życzliwości i wyrozumiałości właścicielom, uprzedzonych wcześniej przez naszych opiekunów. Ogólnie dzień minął bardzo sympatycznie, pomimo fatalnego początku dnia i wspomnień z wczoraj. Zwiedziliśmy kilka miejsc, spacerowaliśmy po parku, zjedliśmy obiad na mieście a potem pojechaliśmy znowu gdzieś coś zwiedzać. Relacje z chłopakami złagodniały a to wszystko przez odkupienie ich win. Postawili nam dzisiaj obiad i byli przesadnie mili. Co mam na myśli? Między innymi noszenie za nas toreb, otwieranie przed nami drzwi wejściowych do różnych sklepów, kiedy mieliśmy czas na zakupy ( miny osób trzecich mówiły same za siebie ) oraz w przypadku Matt'a, zakup prezentu dla mnie. Strasznie byłam zdziwiona, kiedy rozmawiając z nim sam na sam ogólnie o wszystkim, nagle wyciągnął pudełeczko i mi je wręczył. Oczywiście nie chciałam przyjąć upominku, ale się uparł, więc cóż, wzięłam i zatrzymałam. Nie ukrywam, było to bardzo miłe z jego strony i romantyczne. Postanowiłam, że potrzymam siebie w niepewności i otworzę dopiero, jak wrócę do hotelu mimo jego nalegań, żebym zrobiła to w tamtym momencie. Obecnie jesteśmy po kolacji i siedzimy w swoim pokoju, przyszykowując się do spania.

NiezależnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz