26.

857 86 14
                                    

- Myślę, że tu możemy mieć problemy - mruknął Heres, wskazując na mapę - Wpływamy na ciepłe wody morza Lemma Mare, a na tym obszarze wiatr bywa kapryśny.
- Nie możemy popłynąć innym szlakiem? - spytał Ernan.
- Teoretycznie tak, lecz wtedy podróż się wydłuży. Może nawet o dwa tygodnie. Będziemy mieli problem z zapasami.
- A jeśli utrzymamy kurs?
- Wszystko zależy od pogody. Możliwe, że przepłyniemy ten najtrudniejszy fragment trasy w ciągu trzech, może czterech dni, ale jest duże prawdopodobieństwo, że wszelkie wiatry ustaną i utkniemy w połowie drogi. I tak źle, i tak nie dobrze.
- Załóżmy, że będziemy płynąć na około - Ernan wskazał na mapę - Ten fragment lądu. Co to jest?
- Wyspa Ager - oparł Heres - Plantacja trzciny cukrowej. 
- Hm... Skoro jest zamieszkana, to moglibyśmy uzupełnić ładownię.
- Odpada. To ziemia wyjątkowo paskudnego człowieka. Nie da nam nawet bochenka chleba, jeżeli mu nie zapłacimy powalającej sumy.
- Cóż, zatem musimy sobie poradzić, jak piraci - Morven uśmiechnął się upiornie.
- Zgłupiałeś? Ten dziad, to pupilek Zdobywców. Wyspa jest pilnie strzeżona - westchnął zawiedziony - Wiele razy rozważałem skok na Ager... Wiesz jakie bogactwo leży w magazynach?
- Może nie jestem kupcem, ale wiem, że cukier to drogi towar - Ernan znów przyjrzał się mapie, po czym wskazał na ciemną, sporą kropkę - Zaznaczyłeś to, czy wylał ci się atrament?
- Oznaczyłem fort, który niedawno wybudowano. A co?
- Gdybyśmy obrobili magazyny na Ager, moglibyśmy sprzedać skradziony towar i w zamian kupić żywność.
- Niezły pomysł, lecz umknął ci jeden fakt.
- Jaki?
- Wszędzie są Zdobywcy.
- Mówiłeś, że jesteś przygotowany.
- Nie chodzi o statek, czy załogę. Problem dotyczy mojej osoby. Nie mogę się pokazać, bo już nie raz zostałem aresztowany. Rozpoznają mnie, gdy tylko opuszczę łajbę.
- Mogę się wszystkim zająć. Andre i Zaya mi pomogą.
- Zaya? O nie. Nie pozwolę jej wyjść do tych skurwysynów. Ona też jest rozpoznawalna. Zbyt często ją ze mną widziano.
- W takim razie Andre mi pomoże.
- Wiesz co? W forcie możemy sprzedać część łupu. Później... - Heres wskazał na jakiś ląd - Jeżeli będziemy oszczędzać jedzenie, to dotrzemy do portu Randu. Tam pozbędziemy się reszty towaru i nie wzbudzając podejrzeń zakupimy żywność. Przy okazji zrobimy postój. Chłopaki zasłużyli na parę dni odpoczynku.
W końcu odeszli od mapy i wyszli na pokład, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Weszli na mostek. Ernan uśmiechnął się nieco do Zayi, gdy dostrzegł Vivian za kołem sterowym.
- Szybko się uczysz - pochwaliła nastolatkę.
Heres podszedł do Vi.
- Pozwolisz? - spytał.
Dziewczyna natychmiast odskoczyła od steru, ustępując miejsca kapitanowi.
Pirat zmienił kurs, kierując Regem Maris na wyspę Ager.
- Co robisz? - zdziwiła się Zaya.
- Popłyniemy na około i przy okazji trochę zarobimy.
- Co? - zwróciła się do Ernana - Co żeście wymyślili?
Mężczyźni wymienili się chytrymi uśmiechami.
- Skarbie, wyjaśnisz mi co planujecie, zanim mnie szlag trafi? - Zaya rzuciła Heresowi groźne spojrzenie.
Kapitan odszedł od koła sterowego, pozwalając przy tym skinieniem głowy, by Vivian znów prowadziła statek. Podszedł do Zayi.
- Nie denerwuj się - uśmiechnął się, dotykając brzucha małżonki - To nie zdrowe w twoim stanie.
- Lepiej gadaj, co zamierzacie, nim wywalę cię za burtę.
- Niespodzianka.
- Mów - wzięła się pod boki.
- Powiedzieć? - zerknął na Morvena.
- Tak - mruknęła Zaya, nim Ernan zdążył otworzyć usta - Albo czeka cię kąpiel.
- Lepiej powiedz - Łotr zaśmiał się - Bo spełni groźbę.
- Płyniemy na Ager.
- Po kiego czorta?
- Jak już mówiłem, trochę zarobimy.
- Przecież na Ager roi się od Zdobywców! Powaliło was?!
Likwidatorzy spojrzeli na siebie, po czym wzruszyli ramionami.
- Eh... I właśnie to się dzieje, kiedy spotka się dwóch szaleńców - westchnęła zrezygnowana, opierając palce na nasadzie nosa.
Heres zaśmiał się, po czym czule pocałował żonę w skroń.
- Masz mapę tej wyspy? - spytał po chwili Ernan.
- Nie.
- A mniej, więcej wiesz, jak wygląda?
- Coś tam wiem. A co?
- Trzeba wymyślić plan. Skoro tam się roi od Zdobywców, to improwizacja odpada - Morven uśmiechnął się do Zayi - Może i jestem szaleńcem, ale nie samobójcą.
- Tak? A wycieczka do domu Moore'a po Bezprawie?
- Skąd o tym wiesz? Nie pisałem ci o tym.
- Serio sądziłeś, że wieści się o tym nie rozniosą? Moore był tak wściekły, że wzmocnił ochronę. Teraz nawet ty byś się tam nie wślizgnął.
- Skąd pomysł, że to moja sprawka? Przecież to mógł zrobić każdy.
- Jedyne co mu zabrano, to miecz o smolistej klindze. Taki, jak te, o których wspominałeś w listach. Połączyłam fakty - pokręciła głową -Po za tym, tylko ty byłbyś w stanie wejść do domu Moore'a i wyjść z niego bez szwanku.
- Bez szwanku? - Ernan uniósł brew - Noszę na plecach pamiątkę po tamtym dniu.
- Czy mi się zdaje, czy tam stoi zacumowany statek? - mruknęła Vivian.
- Co? - Heres obrócił się w stronę morza i zaczął się rozglądać.
Zmrużył oczy, przyglądając się małej wysepce i otaczającym ją wysokim skałom.
- Kapitanie! - wrzasnął Bruno - Pinka!
- Zmieniać banderę! - ryknął pirat -Natychmiast!
- Mogę pomóc? - spytała Vi.
- Dasz radę szybko się wspiąć na górę?
- Od małego skaczę po drzewach - uśmiechnęła się - Wspinaczka po linach jest łatwiejsza.
- Ernan? - Heres spojrzał na Morvena.
W odpowiedzi Łotr skinął głową.
- Zgoda - rzekł kapitan, przejmując koło sterowe.
Vivian podbiegła do piratów, którzy trzymali banderę z herbem rodziny Larkinów. Na środku ciemnoniebieskiej flagi znajdowała się szkarlatna tarcza, ze złotym wężem.
Dziewczyna chwyciła materiał i wskoczyła na olinowanie. Normalnie wspinaczka nie była dla niej problemem, ale tym razem miała ze sobą dużą banderę. Wiatr skutecznie utrudniał jej zadanie. Raz omal nie spadła, gdy silny podmuch szarpnął flagą. Odetchnęła z ulgą, odzyskując równowagę. Zerknęła w dół. Była na tyle wysoko, że upadek mógłby skończyć się naprawdę bolesnym urazem.
W końcu dotarła na szczyt, gdzie czekał na nią Bruno. Wspólnie, szybko zamienili bandery.
Vi oplątała się czarną flagą, po czym chwyciła jedną z lin i zjechała po niej na dół.
Prędko wbiegła pod pokład, kryjąc piracką banderę.
- Było blisko - Heres zagwizdał, gdy Regem Maris minął skrytą za skałami pinkę.
Po chwili dostrzegł jeszcze dwa niewielkie, zwiadowcze statki.
- Dobrze, że to tylko pinki, a nie galeony - rzucił Ernan.
- Gdyby to było starcie jeden na jeden, to zapewne uporalibyśmy się ze Zdobywcami jedną, może dwoma salwami z armat - kapitan wygodnie oparł się o ster - Za to walka z trzema statkami na raz mogłaby się źle skończyć. Pinki są małe, przez co są szybsze i zwrotniejsze od galeonu. Zdobywcy krążyliby wokół nas i strzelaliby, a my nie mielibyśmy szans na atak.
Heres uśmiechnął się, kiedy Vivian wróciła na pokład.
- Bandera schowana - zameldowała.
- Spisałaś się - pirat spojrzał na Morvena - Za jakieś dwa dni dotrzemy na Ager. Nie mogę się doczekać, aż zagramy Zdobywcom na nerwach.

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz