129.

504 69 38
                                    

Blady świt ogarnął stolicę Naughton, budząc pierwszych mieszkańców miasta i rozpoczynając ich pełen pracy dzień. Jednak nie dla wszystkich pierwsze promienie słońca oznaczały pobudkę i start kolejnej doby walki o przetrwanie.

Po nocy pełnej wrażeń Likwidatorzy oraz Przeklęci skryli się w Derowen i pozwolili sobie na zasłużony odpoczynek. 

Z kilkoma wyjątkami. A jednym z nich był Ernan.

Morven zasiadł w przy dużym palenisku, zbudowanym na środku dawnego sanktuarium rodu Lagun. Nie był w stanie zmrużyć oka. Zbyt wiele myśli krążyło mu po głowie. Przynajmniej mógł być spokojny o swoje dzieci. Vi była cała i zdrowa, a Tris jak zwykle miał więcej szczęścia, niż rozumu. Pomimo, że białowłosy złamał rękę i dość poważnie się poobijał, jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Zaniepokoił go jednak fakt, że Tristan zdawał się polubić Nazara, Vis do powrotu Erana z Pałacu Śmierci, dotrzymywał Naznaczonemu towarzystwa. 

Ale nie tylko to dręczyło Łotra. Ciągle myślał o swoim wuju - Dastanie Mawganie. Dotąd nie miał pojęcia o jego istnieniu. Czemu Zethar mu o nim nie powiedział? Ani o reszcie jego rodziny? Odpowiedź jest prosta. Bo nigdy nie spytał. I teraz chciał to jak najszybciej nadrobić.

A okazja ku temu nadarzyła się niemal natychmiast.

Zethar sapnął ciężko, powoli siadając naprzeciwko Ernana. Skrzywił się nieco, masując obolałe udo. Po chwili łypnął na syna, który zaciekle milczał, łypiąc przy tym na niego spode łba.

- Pytaj - rzekł, odgarniając z twarzy siwe włosy - Widzę, że cię korci.

- Czemu nigdy nie mówiłeś o swoich korzeniach? - spytał Ernan.

- Bo nie pytałeś - Cień wzruszy ramionami.

Ernan  prychnął w duchu. Wiedział, że własnie taką odpowiedź otrzyma. Jednak go nie zadowalała.

- Maksyma nigdy nie było w moim życiu - Zethar dodał po chwili - Gdy dowiedział się o moim istnieniu, byłem już dorosłym chłopem. Najpierw Maksym chciał, bym stał się częścią jego familii.Miał żonę, córkę i dwóch synów.  Uznałem, że lepiej będzie, gdy pozostanie tak, jak jest, czyli nikt poza Maksymem nie dowie się o moim istnieniu. Poradziłem sobie bez rodziny i szczerze wyznam, że nie potrzebowałem tego. Nie chciałem być kolejnym synem króla Elesaid. Wolałem pozostać nikomu nieznanym dzieckiem ulicy, jednym z wielu.  Nie zaznałem nigdy czym jest rodzina, póki nie związałem się z Keirą, więc nie brakowało mi tego.  

- Ale... Dziadek nie chciał z tobą utrzymywać kontaktu?

- Obaj zgodnie ustaliliśmy, że lepiej będzie, gdy każdy z nas powróci do swego życia. On do swojego królestwa, małżonki i potomków, a ja do Keiry i Likwidatorów.

- Nigdy nie żałowałeś tej decyzji? Mogłeś być kimś. Nawet królem.

- Syn monarchy i dziwki - prychnął Zethar - Doskonały materiał na króla, doprawdy - Pokręcił głową. - Nie. Pałace i zarządzanie krajem, to nie dla mnie. Mój świat to mordy i ulica, która mnie wychowała. Po za tym gdybym wybrał życie wśród Mawganów, straciłbym Keirę i ciebie. Choć raz życie zaczynało mi się układać i nie chciałem tego spieprzyć.

Ernan spojrzał w płomienie. 

- A co z...? Z wujem?

- Medyk podał mu trochę wody i jakąś kaszę. Powiedział, że musi bardzo powoli przyzwyczajać się do regularnych posiłków. Z czasem wydobrzeje, tylko potrzeba mu opieki i spokoju.

- Rozmawiałeś z nim? Wypytałeś go o to, co się stało z pozostałymi więźniami?

- Próbowałem z nim pogadać, ale nie było to łatwe. Jest w szoku - Cień podrapał się po brodzie. - W sumie to nie dziwię mu się. Całe lata spędził w lochach... Po raz pierwszy od dawna napił się czystej wody i zjadł ciepły posiłek. Mógł się wykąpać i zasnąć w miarę wygodnym łożu, nie bojąc się, że Zdobywcy przyjdą po niego i go zatłuką - Łypnął na syna. - Co do reszty więźniów... Większość została wykończona podczas długich tortur. Zdobywcy szukali sobie rozrywki... Reszta padła z głodu i pragnienia. Dastan omal nie podzielił ich losu. Jeszcze kilka dni, a byłby trupem.

- Trzeba go stąd zabrać. Najlepiej do Talwyn, albo... do Krwawej Zatoki. Tak. Myślę, że powinniśmy go skryć u piratów.

- Pogięło cię?

- I to dawno - Ernan wzruszył ramionami. - Ale to nie taki zły pomysł. Kto szukałby potomka Mawgana na wyspie morskich zbójów. Będę musiał wysłać Heresowi wiadomość.

- Jak uważasz. No dobra, skoro już wiemy co zrobić z Dastanem, to chcę wyjaśnić jeszcze jedną sprawę.

- Mianowicie?

- Co z mieczami? Mamy wszystkie, więc...

- Pójdziemy do Gillis i zobaczymy, co zamczysko w sobie kryje, ale to musi chwilę poczekać. Zdobywcy zapewne już wiedzą o tym, że ich zamczysko spłonęło, niczym pochodnia. Będą szukać winowajców. Póki co nie wychylajmy się, bo może nas to słono kosztować.

- I tak musimy wpierw ściągnąć z Talwyn pozostałe ostrza.

- Już dawno o to zadbałem. Wszystkie są ukryte w tej sali, za kukłami. 

- Nie przestajesz mnie zaskakiwać - Zethar uśmiechnął się słabo, kręcąc przy tym głową. - Masz zawsze wszystko przemyślane. 

- Nie wszystko. Są rzeczy, których nawet ja nie jestem w stanie przewidzieć - Ernan rzucił ojcu wymowne spojrzenie. - Jak na przykład pojawienie się twego brata.

- Będziesz mi to teraz ciągle wypominać?

- Tak - Uśmiechnął się nieco. - Będę cię tym dręczył do usranej śmierci.

Zethar zaśmiał się cicho, pod nosem. Po chwili powoli podniósł się z miejsca. Podpierając się na lasce, wolno ruszył do wyjścia z sanktuarium. 

- Odpocznij, młody - rzucił przez ramię - Przyda ci się porządny sen.

- Zaraz pójdę - mruknął Łotr bardziej do siebie, niż do ojca.

Siedział przy palenisku i wciąż patrzył w płomienie. Nie mógł przestać myśleć o Larkinie i Zdobywcach. Ciągle rozmyślał też o dzienniku Rainera, który póki co nie dał mu odpowiedzi na wszystkie jego pytania.
W końcu wstał i opuścił podziemia domu, by pokonać korytarze willi pogrążonej w błogiej ciszy. Wszedł do jednego z pokoi, gdzie panował mrok, dzięki deskom, którymi obito okno. Ostrożnie minął dwie prycze. Na jednej spał Tristan, zaś na drugiej Randal. Podszedł do trzeciego, wolnego łóżka. Bezszelestnie wepchnął pod nie broń i Likwidatorski płaszcz, po czym ułożył się wygodnie na plecach. Wsunął ręce pod głowę, zastępując sobie nimi poduszkę. Nie potrafił się cieszyć tym drobnym zwycięstwem, jakie odnieśli niszcząc jeden z azylów Zdobywców. To był dopiero początek wojny. Czekało ich jeszcze wiele pracy, a każdy kolejny dzień mógł okazać się ostatnim...

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz