6.

856 102 12
                                    

Vivian próbowała odnaleźć Randala w tłumie roztańczonych ludzi. Ciemności, rozświetlane jedynie przez wielkie ognisko, głośna muzyka i radosne okrzyki świętujących nie ułatwiały jej zadania. Wzdrygnęła się, gdy ktoś chwycił jej dłoń. Szybko się obróciła i zamarła.

- Randy? - patrzyła zdumiona na chłopaka.

Jego kruczoczarne włosy były związane w luźną kitkę, spływającą mu po karku.

- A któżby inny? - uśmiechnął się łagodnie.

Dopiero po chwili zorientował się, że nadal trzyma rękę Vi. Zarumienił się, gdy spojrzał w jej brązowe oczy.

- Eee... Zatańczysz? - wydusił z siebie.
- Jasne.

Dołączyli do ludzi skaczących wokół paleniska. Dali się porwać żwawej muzyce.
Randal patrzył nieprzytomnie, jak Vivian wiruje wśród gorących iskier, wyskakujących z płomieni. Jej uroczy śmiech sprawiał, że serce zaczynało mu szybciej bić. Brązowe ślepia lśniły w blasku ognia. To było, niczym magia.
Nagle ktoś podstawił Vi nogę. Upadłaby, gdyby Randy jej nie złapał.

- W porządku? - spytał z troską.

Pokiwała głową. Po chwili zmarszczyła brwi i wbiła wściekle spojrzenie w jakąś dziewczynę. Na jej ustach malował się wredny uśmieszek, a szare ślepia z pogardą wpatrywały się w Vivian.
Randal westchnął w duchu. Wiedział, że zaraz zrobi się nieprzyjemnie.

- Nie powinieneś się zadawać z tą niezdarą, Randalu - zakręciła sobie wokół palca kosmyk swoich kasztanowych włosów.
- Raisa! Odbiło ci? - syknęła Vi - Przez ciebie mogłam wpaść do ognia!
- Nie moja wina, że się o mnie potknęłaś, łamago - zachichotała, po czym zmierzyła Vivian surowym spojrzeniem - Nie dość, że ciamajda, to jeszcze zupełne bezguście i dziwadło.
- Ty podła... - Vi chciała się rzucić na Raisę i wdrapać jej oczy, ale powstrzymała ją ręka Randala, która chwyciła jej ramię.
- Nie warto - pokręcił głową.

Dziewczyna warknęła wściekła, po czym obróciła się i szybko odeszła od Raisy. Klęła pod nosem. Gdyby nie Randal, to doszłoby do szarpaniny. Miała wielką ochotę zawrócić i przyłożyć w twarz dziewczynie o kasztanowych włosach. Jednak nie chciała psuć wszystkim zabawy. Z resztą tylko by narobiła sobie kłopotów.

- Ej! Poczekaj na mnie! - Randy dogonił ją - Chyba się nie przejmujesz tą jędzą?
- Co jej takiego zrobiłam, że ciągle się mnie czepia?
- To Raisa. Nie byłaby sobą, gdyby nie doprowadziła kogoś do szału.
- I oczywiście musi zawsze padać na mnie...
- Po prostu ją ignoruj, a zobaczysz, że w końcu znajdzie sobie inną ofiarę.
Po chwili Vivian zatrzymała się i westchnęła ciężko.
- Ona ma rację... Jestem dziwna...
- Wcale nie.
- Pomyśl. Jaka normalna dziewczyna woli iść na polowanie, niż się stroić? Hm?
- Normalna? Raczej żadna.
- Widzisz? - spuściła wzrok.
Randy nieśmiało dotknął jej policzka.
- To, że się różnisz od innych panien, nie oznacza, że jesteś dziwna. To czyni cię wyjątkową. Jedyną w swoim rodzaju.

Po chwili spojrzała na niego, a na jej usta wkradł się delikatny uśmiech.

- Wiesz, jak podnieść na duchu - przytuliła go.

Chłopak niepewnie odwzajemnił uścisk.

- A, właśnie... Miałaś mi coś powiedzieć.
- Zachowasz to dla siebie? - wyplątała się z jego objęć.
- No pewnie.
- Kiedy byłam w lesie, trafiłam na... - odetchnęła głęboko - Spotkałam Zdobywcę.
- Co? Boże... Mógł ci coś zrobić!
- Nazar jest nawet sympatyczny.
- Jesteście na ty? - mruknął.
- Pomogłam mu z poważnymi ranami.
- Vivian... Nawet nie wiesz, ile miałaś szczęścia - westchnął - Musisz powiedzieć o tym ojcu.
- Wiesz co się wtedy stanie? Tata zbierze myśliwych i wybije Zdobywców! Co do jednego!
- Zrobisz jak uważasz... Ale proszę bądź ostrożna. Jeśli ten Nazar coś ci zrobi...
- Nie powiesz nikomu?
- Obiecałem, że będę trzymać język za zębami. Dotrzymam słowa, choć powinienem wszystkich ostrzec - pokręcił głową - Chodź. Odprowadzę cię do domu.

Po chwili byli już pod chatką. Vivian wspięła się na palce i ucałowała Randala w policzek.

- Wspaniały z ciebie przyjaciel - szepnęła, po czym weszła po schodkach.

Zatrzymała się tuż przed drzwiami. Zerknęła przez ramię. Uśmiechnęła się lekko, po czym zniknęła w chacie.
Randy westchnął cicho, dotykając miejsca, gdzie musnęły go usta Vi.

Szkoda, że tylko przyjaciel...

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz