101.

665 89 145
                                    

Vivian szybko nabrała topniejącego śniegu i ulepiła z niego kulę.
Uśmiechnęła się łobuzersko, mierząc do dziewczynki, przemykającej między ćwiczącymi Likwidatorami.
W końcu wzięła zamach, po czym rzuciła śnieżką w stronę roześmianej Daisy. Choć chybiła, nie traciła uśmiechu z twarzy.
Pisnęła zaskoczona, gdy zimny pocisk uderzył ją w szyję. Obróciła się w stronę drugiej dziewczynki.

- Ładnie to tak? - wzięła się pod boki, patrząc na Vienę, kryjącą się między chatami.

Dziewczynka zachichotała, wybiegając z kryjówki. Podbiegła do niedużej górki i nabrała resztkę śniegu.
Vivian zrobiła szybki unik, gdy śnieżka poleciała w jej stronę.
Kulka minęła jej głowę i poleciała prosto w stronę Randala, który rozebrany od pasa w górę, stał w bezruchu. Mając wyprostowane ręce, twardo utrzymywał dwa wiadra, zapełnione kamieniami.
Ammar napiął się, jak struna, gdy pocisk trafił prosto w jego nagi brzuch. Omal nie upuścił wiader.
Zaskoczony atakiem, spojrzał w stronę skąd nadleciał lodowaty pocisk.
Viena zamarła. Przerażona natychmiast skryła się za Vi.

- Spokojnie. Nic się nie stało - uśmiechnęła się łagodnie, głaszcząc dziewczynkę po głowie.

Spojrzała na Randy'ego.
Nie wyglądał na wściekłego.
W końcu opuścił ręce i odstawił ciężkie wiadra.
Odetchnął z ulgą, czując, jak jego mięśnie się rozluźniają.
Nergal, obserwujący jego poczynania, uśmiechnął się nieco.

- Byłem pewien, że wytrzymasz maksymalnie dwie minuty. I jeszcze ta śnieżka - pokiwał głową - Nieźle.
- Mogłem się z tobą założyć - Randal oparł dłonie na bokach - Chyba jutro nie ruszę rękami...
- Nie będzie tragedii. A teraz... - zamyślił się - Co powiesz na pojedynek?
- Czemu nie? Czym będziemy walczyć? Sztyletami? Mieczami?
- Włóczniami - przywódca zostawił go na chwilę. 

Randal starał się nie pokazać, że nie ucieszył go wybór Nergala. Od razu stanęły mu przed oczami treningi z Ernanem. Drzewc miał znacznie większy zasięg, niż broń sieczna, więc trudno było robić skuteczne uniki.
Ten ból, gdy drzewc uderzy o nagą skórę...
Po chwili Likwidator wrócił, dzierżąc dwie włócznie. Rzucił jedną z nich w stronę Ammara.
Ten zwinnie chwycił oręż i zmierzył go wzrokiem.

- Widzę, że nie przepadasz za bronią drzewcową - Nergal uśmiechnął się, swobodnie obracając narzędzie.
- Z dwojga złego lepsza włócznia, niż strzelba - Randy westchnął zrezygnowany, ustawiając się w lekkim rozkroku.

Kątem oka zerknął w bok. Dostrzegł Vi i córki Nergala, jak uważnie się im przyglądały. Zaklął w duchu, widząc, że nie tylko one są zainteresowane ich pojedynkiem. Likwidatorzy, którzy dotąd byli zajęci ćwiczeniami, przerwali swoje zajęcia.
Mimowolnie zacisnął chwyt na drzewcu, skupiając się na swoim przeciwniku.
Nergal na ugiętych nogach, zaczął się zbliżać do Ammara. Lekko pochylił się do przodu. Jedną dłoń wyciągnął w stronę Randala, jakby to miało pomóc mu utrzymać równowagę i za razem dokładnie wycelować w rywala. Druga ręka, ściskająca włócznię, była odchylona nieco w tył, sprawiając, że większość drzewca była za jego plecami.
Uśmiechnął się chytrze.
Randal nie zwracał uwagi na wyraz jego twarzy. Wiedział, że to miało go sprowokować do ataku. Skupił się na chodzie Nergala. Nie poruszał się prosto przed siebie, a w bok. Podchodził do niego lekkim łukiem, jakby chciał go ominąć.
Kiedy przywódca był dość blisko, jego mięśnie się napięły, gotowe do ataku. To był sygnał dla Randala.
Odchylił głowę, gdy Nergal wziął zamach. Grot włóczni ze świstem minął jego twarz o centymetr.
Szybko odskoczył w tył, ratując się przed ciosem w brzuch.
Rywal nie miał zamiaru pozwolić, aby przystąpił do ataku. Ciągle zadawał ciosy, zmuszając Randy'ego do skupienia na obronie. Atakował szybko i ciągle zmieniał wysokość uderzenia, licząc, że w końcu Ammar popełni błąd. Wyraźnie pokazywał młodszemu Likwidatorowi jak swobodnie posługuje się włócznią.
Randy podskoczył, unikając ciosu w nogę i machnął swoim drzewcem. Tępa strona włóczni trafiła Nergala w szczękę. Ammar szybko drasnął go w ramię. Następny cios Nergal bez problemu zablokował. Siłowali się przez chwilę. Randal czuł, że ręce odmawiają mu posłuszeństwa, więc odskoczył w tył.
Nim przywódca zdążył zadać cios, chwycił włócznię niemal za sam koniec i wziął zamach. Nergal odskoczył, ratując się przed draśnięciem w pierś. Randy szybko poprawił chwyt. Odbił cios i wykorzystując okazję, przytaknął grot oręża do gardła rywala.

- No nieźle, nieźle - Nergal uśmiechnął się chytrze - Ale coś przeoczyłeś.

Randy spojrzał w dół. Włócznia przeciwnika zamarła tuż przy jego brzuchu.

- Jeszcze raz? - przywódca cofnął oręż.

Ammar skinął głową, odsuwając się.
Nergal postanowił wykorzystać zaskoczenie. Machnął drzewcem tuż przy szyi Randala. Brunet odchylił się, unikając poważnej rany, jednak sztych grotu lekko go drasnął. Nie przejął się drobną rysą i strużką ciepłej krwi, która spłynęła mu po gardle.
Uskoczył w bok, gdy starszy Likwidator próbował zranić go z nogę.
Zgiął się w pół, a z jego ust wyrwał się jęk, kiedy drzewc rywala uderzył w jego żebra. Nergal wbił włócznię w ziemię i wykorzystując ją jak tyczkę, kopnął Ammara w pierś.
Randy runął na ziemię. Szybko zrobił przewrót w tył, znów stając na nogi. Warknął pod nosem, gdy się zorientował, że stracił oręż.

- I co teraz, chłopcze? - zarechotał przywódca, swobodnie obracając włócznię.

Randal kątem oka spojrzał na swoją włócznię. Ruszył w jej stronę. Kiedy Nergal szykował się do ataku, odskoczył w tył. Wykorzystując tę zmyłkę, skoczył w stronę przywódcy i nim ten zdążył zareagować, chwycił jego włócznię i zaczął się z nim siłować.

- Nie mądrze - Nergal podciął go.

Randal przewrócił się, ale nie miał zamiaru puścić drzewca.

- Aleś się zawziął - mruknął przywódca, próbując wyrwać oręż z jego rąk.

Na usta Ammara wkradł się chytry uśmiech.
Szarpnął włócznią w swoją stronę, ciągnąc przy tym Nergala. Błyskawicznie podciągnął nogi. Przywódca stracił równowagę i runął prosto na jego stopy. Randy wykorzystując całą swoją siłę, przerzucił Nergala nad sobą.
Likwidator zaskoczony nawet nie zdążył osłonić głowy, gdy gruchnął o twardą ziemię.
Powoli usiadł i złapał się za obolałą czaszkę.
Randal spokojnie się podniósł.

- Szkolił cię Morven, prawda? - Nergal łypnął na Ammara, który wyciągnął do niego rękę.
- Owszem.
- To w jego stylu - przywódca przyjął pomoc i poniósł się - Nathair słynie z robienia niespodzianek - klepnął bruneta w ramię - Dobrze cię wyszkolił.
- Dziękuję za trening - Randy uśmiechnął się słabo, po czym ruszył w stronę Vivian, która właśnie gawędziła z Tellą i jakimś Likwidatorem.

Kątem oka spojrzał na mijanych zabójców. Jeden z nich wyraźnie poirytowany podał swojemu towarzyszowi kilka monet.
Randy zaśmiał się w duchu.

Przegrał zakład. Jaka szkoda.

Zbliżył się do Vivian. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, splatając ich dłonie.

- Podobno do Murdoch dobił nasz statek - poszerzyła uśmiech - Możemy wracać do domu.

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz