~ XXV ~

618 84 10
                                    

Omal nie padłem z wycieńczenia, gdy w końcu dotarliśmy do zamku. Verto nie wyglądał na zmęczonego. Nim się obejrzałem już gdzieś przepadł.
Ja myślałem tylko o dwóch rzeczach. Ugaszeniu potwornego pragnienia i chwili odpoczynku.
Powłócząc nogami, dotarłem do sali, w której jadaliśmy posiłki, stamtąd przemknąć do kuchni.
Oparłem dłonie na ciężkich drzwiach i już miałem je pchnąć, gdy dotarły do mnie jakieś głosy.

- Sprawdźcie całe podziemia - usłyszałem Waymara - I wioskę. Choćby miało to zająć dnie i noce, macie przetrzepać każdy kąt zamczyska. Musicie ich znaleźć.
- To nie będzie konieczne - wszedłem do sali.

Wszyscy Obrońcy, którzy dotąd siedzieli przy dużym stole, poderwali się z miejsc.

- Siedźcie - machnąłem ręką.
- A Verto? - spytał Waymar.
- Spokojnie. Nic mu nie jest. Już go gdzieś poniosło. Gdzie jest miecz, który znaleźliśmy przy zapieczętowanej komnacie?
- Karter go ma. Sprawdza co to za ostrze.
- Niech pogada z Verto. Młody już rozgryzł tą zagadkę - łypnąłem na wojowników, którzy siedzieli napięci, jak struny i przyglądali nam się.

Choć trudno mi było to przyznać, Waymar miał rację. Musiałem ufać swoim ludziom.

- Mam dla was zadanie.

Wszyscy wlepili we mnie spojrzenia. Cierpliwie czekali, aż wydam rozkaz.

- W Gillis jest pewna sala. Można ją otworzyć za pomocą pewnych mieczy, które są ukryte gdzieś w tych murach.
Trzy zostały skradzione przez moich braci. Dwa już są w naszych rękach.
- Przecież mamy jeden - mruknął Waymar.
- Z Verto znaleźliśmy kolejny - odparłem, po czym znów skupiłem się na Obrońcach - Trzeba znaleźć pozostałe dwa ostrza.
- Od czego mamy zacząć? - spytał któryś z wojowników.
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Gillis jest ogromny, a ostrza mogą być wszędzie. Dlatego proszę was o pomoc.

Obrońcy spojrzeli na siebie, po czym znów skupili się na mnie.

- Są jakieś plany zamczyska? - padło pytanie.
- Znaleźliśmy schematy w komnacie Vimera. Dostaniecie je. Tylko muszę was ostrzec, że możecie się natknąć na liczne pułapki.

- Królu! - nagle drzwi huknęły, gdy jakiś Obrońca wpadł do sali.

Ledwo do mnie dobiegł.
Zdyszany stanął przede mną.
Był cały spocony, a jego białe szaty splamiła krew.
Nie mógł wydusić z siebie słowa. Zbladł potwornie i zachwiał się nieco.
Chciał coś powiedzieć, ale jedyne co słyszałem to jego ciężki oddech.
Nagle runął na ziemię.

- Sprowadźcie lekarza! - krzyknąłem, kucając przy nim.

Kilku Obrońców wypadło z sali.
Przyłożyłem ręce do rany na brzuchu mężczyzny. Stracił przytomność.
Waymar zajął się szramą na jego szyi.
Po chwili do pomieszczenia wbiegł medyk.

- Bierzcie go - rzekł do wojowników, którzy go wezwali.

Waymar pomógł Obrońcom podnieść rannego. Ruszyliśmy za nimi do najbliższej komnaty.
Lekarz musiał się spieszyć. Obrońca, który zemdlał, w zastraszającym tempie tracił krew.
Ja i Waymar staliśmy w kącie i patrzyliśmy, jak medyk walczy o życie rannego.

- Rainer - Karter zajrzał do pokoju - Pozwól na chwilę.

Opuściłem pokój i ruszyłem za Karterem. Zaprowadził mnie do zapłakanej kobiety.

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz