79.

709 90 25
                                    

Vivian odetchnęła z ulgą, gdy opuściła namiot Stentora. Chwyciła się za serce, czując, jak potwornie szybko tłucze. W duchu dziękowała ojcu za wszystko, czego ją uczył.
Kiedy trochę ochłonęła, zbliżyła się do ogniska, przy którym siedziało kilku młodzieńców.
- Jakim cudem jeszcze żyjesz? - Kadaj spojrzał na nią zdumiony.
- Kobiety potrafią być bardzo przekonujące - zarechotał jeden z jego towarzyszy.
- A sztylet jeszcze bardziej - mruknęła.
Wszyscy spojrzeli na siebie.
Nagle jeden z nich padł przed Vi na kolana.
- Wyjdź za mnie, nieustraszona niewiasto!
Świadkowie tej sceny parsknęli śmiechem.
- Daruj mu - zaśmiał się któryś z nich -  Trochę za dużo wypił.
- Przykro mi, lecz już jestem zajęta - pokręciła głową, pozwalając sobie na lekki uśmieszek.
- Kurde - młokos westchnął zawiedziony - Wszystkie kobiety w okolicy są pisane innym?
- Nie - zarechotał Kadaj - Po prostu tak cię spławiają.
- Dupek - mruknął, po czym chwycił garść piachu i rzucił w żartownisia.
- Czy któryś z was będzie tak dobry i wskaże mi gdzie zastanę mojego towarzysza?
- Ja! - chłopak, który dotąd przed nią klęczał, poderwał się z miejsca.
- No dobrze - Vivian zachichotała, kręcąc przy tym głową - Zatem prowadź.
Ruszyła za młodzieńcem do jednej ze ścian wąwozu. Wskazał jej sporą, mroczną wyrwę.
- Szczyt wygód to nie jest, ale przynajmniej jest chłodno.
- Dziękuję - skinęła głową.
- A może buzi na dobranoc? - uśmiechnął się.
- Jesteś bardzo bezpośredni - zaśmiała się.
- Przynajmniej nie bawię się w bezsensowne podchody - wzruszył ramionami - Lubię wiedzieć na czym stoję - uśmiechnął się łobuzersko - To co? Mogę liczyć na całusa?
- Nie - pokręciła głową.
- Eh... To może chociaż w policzek?
- Nie nabiorę się na to. Obrócisz głowę i w efekcie cmoknę cię w usta - zaśmiała się - Lepiej wracaj do koleżków, nim wszystko wypiją.
- No cóż... Może kiedyś dasz się namówić - puścił do niej oczko - Dobranoc.
Vi pokręciła głową, śmiejąc się przy tym cicho. W końcu zbliżyła się do wejścia do wnęki. Zamarła słysząc kobiecy głos. Ostrożnie zajrzała do środka.
- Skąd przybywacie? - spytała Muara.
- Z Talwyn - odparł Randy.
- Hm. Wiele słyszałam o mężczyznach z Talwyn - kobieta podeszła do niego niebezpiecznie blisko - Ponoć są najlepszymi wojownikami - zatrzepotała rzęsami - I do tego są bardzo przystojni - uśmiechnęła się figlarnie - Co do urody pogłoski okazały się prawdziwe.
Twarz Ammara pozostała obojętna, lecz jego wzrok, skupił się na dużym dekolcie Likwidatorki.
Niewiasta uśmiechnęła się szerzej, odsuwając nieco materiał sukienki, by w całej okazałości pokazać  wytatuowaną na piersi różę.
- Podoba ci się?
- Nie jesteśmy na ty - mruknął Randy, w końcu skupiając wzrok na jej oczach.
- Muara - wyciągnęła do niego rękę.
Nie zareagował na ten gest.
- Nie powinnaś już wracać do Stentora? - mruknął po chwili.
Likwidatorka zmierzyła go wzrokiem, po czym obróciła się i ruszyła w stronę wyjścia.
- Słodkich snów - rzuciła.
Vi w ostatniej chwili się wycofała. Nie chciała wpaść w dyskusję z Likwidatorką.
Kiedy zabójczyni odeszła, wpadła wnęki.
- Wyjaśnisz mi co to było? - spytała wściekła.
- O co ci chodzi? - Ammar był wyraźnie zdumiony jej uniesieniem.
- O tą uroczą pogawędkę z Muarą.
- Daj spokój - machnął ręką - Chyba nie jesteś zazdrosna? - uniósł brew.
- O co? O cycki, czy pustkę we łbie? A może o to, że jest Likwidatorką i wyraźnie ci się podoba?!
- Vi... - westchnął ciężko - Nigdy bym cię nie zdradził.
- Omal się nie śliniłeś, gdy ta lafirynda do ciebie podeszła!
- Nie reagowałem na jej zaczepki - mruknął - O co tak się wściekasz?
- O co?! Może o to, że mój przyszły mąż gapi się na cycki, jakiejś suki?!
- Nie moja wina, że miała duży dekolt - wzruszył ramionami - Jestem facetem, więc nie dziw się, że to ściągnęło moją uwagę.
- Nie mogę z tobą - pokręciła głową - Na wszystko znajdziesz wymówkę!
- Co chcesz usłyszeć? - zmarszczył brwi - Że już tylko czekam, aż pójdziesz spać i ją odwiedzę? - prychnął - Zachowujesz się jakbyś mnie nie znała - odwrócił wzrok - A raczej... Jakbyś mi nie ufała...
- To nie tak...
- Nie? Właśnie pokazałaś, jak wielkim zaufaniem mnie darzysz. Sądząc, że polecę się pieprzyć z pierwszą lepszą babą, która się napatoczy - ruszył do wyjścia.
- Randy...
- Pogadamy, kiedy ochłoniesz - mruknął, wychodząc.
Vivian zaklęła pod nosem, po czym nerwowo przeczesała dłońmi włosy.
Spojrzała na zwinięty koc, leżący na ziemi. Mamrocząc pod nosem wszelkie znane jej przekleństwa, rozłożyła okrycie na kamiennej ziemi. Położyła się na boku i oparła głowę na ręce.
Patrzyła bezmyślnie w spękaną ścianę. Słuchała śmiechów i śpiewów, dobiegających z zewnątrz.
Westchnęła ciężko.
Przez zmęczenie dała się ponieść emocjom i teraz bardzo tego żałowała.
Po dość długiej chwili zrobiło się niemożliwie cicho, a Randy wciąż nie wracał.
Vi obróciła się w stronę wejścia. Biła się z myślami. W końcu wstała i opuściła schronienie.
Rozejrzała się. Ruszyła w stronę ogniska, licząc, że zastanie tam ukochanego.
Dostrzegła Randala, jak osamotniony siedział na sporym kamieniu, przy płomieniach. W wielkim skupieniu wpatrywał się w języki ognia i spokojnie raczył się przy tym tytoniem.
Nawet się nie obrócił, gdy Vi podeszła do niego i po krótkim namyśle usiadła tuż przy nim.
- Możemy porozmawiać? - zaczęła niepewnie.
- To zależy - odparł, wypuszczając dym z płuc.
- Od czego?
- Czy dalej zamierzasz się zachowywać, jak wariatka i oskarżać mnie o niewierność.
- Nie. Ja... Przemyślalam to...
- I co mądrego wymyśliłaś? - mruknął, po czym włożył używkę do ust.
- Że... Trochę mnie poniosło... - spuściła wzrok - Przepraszam...
Ammar spokojnie dokończył papierosa, a resztkę wrzucił do ogniska. Wciąż patrzył tylko na płomienie, nawet kątem oka nie zerknął na Vi.
- Powiesz coś? - spytała, nie mogąc znieść jego milczenia.
Przeszedł ją dreszcz, gdy Randal w końcu na nią łypnął. Po chwili westchnął zrezygnowany i objął ją.
- Kocham cię, Vi - cmoknął ją w skroń - Nigdy bym cię nie zdradził.
Dziewczyna wtuliła się w jego pierś.
- Ufasz mi? - spytał po chwili.
- Bezgranicznie - szepnęła - Ale jeśli Muara się do ciebie zbliży, to nie ręczę za siebie - mruknęła - Z wielką chęcią wydrapię jej oczy.

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz