49.

669 85 4
                                    

Ernan cofnął się nieco, zbliżając się do Vivian. Nie odrywał wzroku od otaczających ich cieni. Osłonił sobą córkę. Chciał zaatakować, gdy postacie chwyciły za noże i szpady, ale wiedział, że wtedy atak nastąpi z dwóch stron. Nie dałby rady pokonać wszystkich przeciwników i ochronić towarzyszy.
W końcu schował sztylet i uniósł ręce.
- Ruszać się! - jeden z cieni ryknął na całe gardło, przysuwając miecz do piersi Likwidatora.
Postacie zaprowadziły ich z powrotem do oświetlonej sali.
Ernan zmierzył wzrokiem gromadę nastolatków, która ich otoczyła. Po chwili dostrzegł też kolejne sylwetki, czające się w niemal wszystkich korytarzach, wpadających do okrągłego pomieszczenia.
- Przeklęci... - Łotr mruknął pod nosem.
- Co z nimi robimy? - padło pytanie.
- Jak, to co? Zabijamy! W końcu wtargnęli na nasz teren!
- Nie. Będzie za dużo zachodu z wyniesieniem ich ciał.
- Brunet może nam się przydać - mruknął małolat trzymający Vivian - Ta urocza panienka również - zarechotał, delikatnie przesuwając zimnym nożem po jej policzku, tak, aby nie został ślad - A zabijemy tylko tego typa w czerni - wskazał na Ernana.
- Puść ją, bo twoi koledzy będą musieli się martwić o wyniesienie też twojego truchła - warknął Morven.
- Drżę ze strachu - Przeklęty parsknął śmiechem.
Zamarł w bezruchu, gdy drobny nóż, przeleciał mu tuż przy twarzy i z hukiem wbił się w ścianę.
- Słuchaj uważnie, knypku, bo nie powtórzę - syknął Ernan, nie zważając na kilku młodzieńców za plecami - Albo zabierasz swoje brudne łapy od mojej córki, albo utnę ci wszystkie paluchy i wetknę do gardła.
- Nie odważysz się - syknął chłopak.
- Założysz się? - Łotr chwycił za sztylet.
Nastolatek natychmiast puścił Vivian i odsunął się od niej na bezpieczną odległość.
- Słusznie - mruknął Ernan, zerkając na pozostałych Przeklętych.
Większość z nich wyglądało na rozbawionych, ale byli też tacy, którzy wyraźnie mieli ochotę poderżnąć mu gardło.
- No na co czekacie?! - ktoś wychylił się z korytarza, którego wejście znajdowało się wysoko nad ziemią - Zabijcie ich!
Odpowiedziało mu kilka zgodnych okrzyków.
- Mogą nam się przydać! - jakiś chłopak zaprotestował.
Przeklęci zaczęli się przekrzykiwać. Byli bardziej zajęci wyzywaniem siebie nawzajem, niż pilnowaniem jeńców.
Morven spojrzał na Vivian i Randala, który przyglądali się awanturze.
- Dobra! Dosyć tego! - krzyknął jeden z młodzieńców - Jak tak dalej pójdzie, to ściągniemy sobie Zdobywców na łby, więc mordy w kubeł!
- Co to za zamieszanie? - po chwili zabrzmiał kobiecy głos.
Wszyscy spojrzeli w stronę tunelu, z którego dobiegało echo kroków. W końcu z mroku wyszła dość niska niewiasta, a tuż za nią chłopczyk, który na oko wyglądał na maks dziesięciolatka.
Jej twarz krył głęboki kaptur. Miała na sobie za dużą, jasną koszulę i brunatne spodnie, załonione przez buty, sięgające aż do połowy jej ud. Jej drobne ramiona okrywał męski, ciemnobrązowy, zniszczony frak.
Chłopiec, który jej towarzyszył, chwycił ją za rękę.
- Uważaj, mamo - szepnął, zatrzymując ją przed stromym stopniem.
Kobieta ostrożnie sprawdziła stopą podłoże. W końcu opuściła korytarz i weszła do sali.
- No, słucham - zatrzymała się przy jednym z chuliganów - Co to za awantury? Wasze wrzaski słychać w całych tunelach.
- Schwytaliśmy obcych - rzekł jeden z Przeklętych.
- To wiem. Konkretnie troje. Dwóch mężczyzn i kobietę. Zapomnieliście, że rozpoznaję wasze głosy? Wiem, kto jest intruzem.
- Może w końcu schowacie broń? - rzekł Ernan - Nie mamy złych zamiarów.
Kobieta zwróciła w jego stronę zakapturzoną głowę.
- Kim jesteś? - spytała.
- Ernan Morven.
- Nic mi nie mówi twoje nazwisko - mruknęła. Po chwili ściągnęła kaptur, ukazując blond włosy, związane w krótką kitkę i oczy zasłonięte czarną hustą - Czego szukasz w kanałach?
- Likwidatorów.
- Spóźniłeś się. Wszyscy, którzy się tu kryli, zmarli.
- Oh... - Łotr drgnął niespokojnie - Jak wyglądali?
- Chłopcy? - rzekła niewidoma.
- Było ich troje, nie? - ktoś mruknął.
- Dwóch facetów i jedna kobita - padła odpowiedź.
- Młodzi - wtrącił kolejny - Ile mogli mieć? Dwadzieścia? Trzydzieści lat?
- A nie spotkaliście może wysokiego faceta po sześćdziesiątce, o niebieskich oczach? - spytał Morven, powstrzymując odetchnięcie pełne ulgi.
Przeklęci wymienili się spojrzeniami, po czym, jak na zawołanie wszyscy wzruszyli ramionami.
- Nie - mruknęli chórem.
Ernan zerknął na córkę, po czym znów skupił się na kobiecie z zasłoniętymi ślepiami.
- Darujcie wtargnięcie na wasz teren. Pomożecie nam wydostać się z miasta?
- Czemu mielibyśmy wam pomagać? - prychnął chuligan, któremu groziło obcięcie palców.
- Nie jesteśmy rywalami - rzekł Morven.
- Sojusznikami również - mruknął któryś z Przeklętych.
- Wróg, mojego wroga, jest mym przyjacielem - Łotr zmierzył wzrokiem otaczających go młodzieńców - Dogadajmy się. Przysługa, za przysługę. Co wy na to?
- Co sądzisz, Tamaro? - padło pytanie.
Kobieta stała lekko przygarbiona. Spierzchnięte usta, zacisnęła w wąską linię, a zniszczone dłonie, splotła za sobą.
- Mamy zaszczyt rozmawiać z Likwidatorem, prawda? - rzekła w końcu.
- Zgadza się - odparł Ernan.
- Hm... Głupotą byłoby odrzucić twoją propozycję. Przysługa, za przysługę, powiadasz? Zgoda. Jest pewien Zdobywca, który wyjątkowo zalazł nam za skórę. Zabij Ergo Marakari, a bezpiecznie przeprowadzimy was przez tunele.
- Czym wam się naraził?
- Kazał uśmiercić wielu naszych. Nadzoruje wszystkie egzekucje, nawet te, które nie mają prawa bytu - zacisnęła pięści - Nie ukrywam, że mnie również zależy na jego zgubie.
- Chodzi ci o zemstę? Wytłumacz, czemu pragniesz jego śmierci.
Tamara zamilkła i zastygła w zupełnym bezruchu. Po krótkim namyśle westchnęła ciężko.
- Jakiś czas po tym, jak Zdobywcy przejęli Andron wpadłam w ręce Ergo... Na moich oczach kazał powiesić mego brata. Jedyną bliską mi osobę - musnęła dłonią głowę syna, który stał tuż przy niej - Byłam jego zabawką przez wiele tygodni. Kiedy w końcu się mną znudził, kazał mnie oślepić i wrzucić do kanału - przerwała na chwilę - Czy uważasz, że moja nienawiść do niego jest nieuzasadniona, Likwidatorze?
Ernan kątem oka zerknął na Przeklętych, którzy uważnie mu się przyglądali.
- Zdobywca zapłaci za wyrządzone krzywdy. Macie moje słowo.

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz