52.

697 81 2
                                    

Ernan poderwał głowę i odruchowo chwycił za nóż, czując lekkie kopnięcie w nogę. Rozluźnił się nieco, dostrzegając Haythama.
- Zbierajcie się - mruknął Przeklęty - Muszę jeszcze zajrzeć do Anaiasa. Kiedy wrócę macie być gotowi.
- Dupek - prychnął Ernan, gdy Haytham odszedł.
Przeciągnął się, po czym wstał z zimnej podłogi.
- Vi, Randy - ziewnął - Pobudka.
- Jeszcze chwilę - jęknęła Vivian.
- Lepiej wstawaj. Coś mi mówi, że typ, który nas odprowadzi, nie zawaha się cię ocucić, za pomocą ścieków.
- Ohyda... - mruknęła, szczelniej otulając się kocem.
- Ej... - Randy zerknął przez ramię, gdy Vi go odkryła.
Po chwili niechętnie usiadł i przetarł zaspane oczy.
- Dobra, słuchać uważnie, bo nie będę się powtarzał - rzekł Haytham, zbliżając się do nich - Mordy w kubeł i trzymacie się blisko mnie. Jeśli ktoś się zgubi, jego problem. Jasne?
- Przestań - mruknęła Tamara, wchodząc do sali - Nie traktuj ich jak wrogów.
- Mogę iść z tobą, tato? - Danny wyjrzał zza niewidomej.
- A kto będzie pilnował mamy? - głos Haythama stał się zaskakująco łagodny.
- Weź go ze sobą - rzekła Tamara - Poradzę sobie.
- Jesteś pewna?
- Nie martw się. Przecież nie będę sama.
- No dobrze - Haytham uśmiechnął się ciepło do Danny'ego - Zobaczymy, czy pamiętasz trasy, które ci pokazywałem - łypnął na Ernana - Gotowi?
Morven narzucił swój bagaż na plecy, po czym spojrzał na towarzyszy.
- Prowadź - rzekł w końcu.
- Niedługo wrócimy - Haytham podszedł do Tamary - Uważaj na siebie - cmoknął ją w usta, po czym ruszył w stronę jednego z wejść do tuneli.
Z czasem suchy, wąski korytarz zmienił się w zalane, śmierdzące kanały.
- Tędy do starej kuźni - Danny wskazał na jeden z wielu zakrętów.
- Zgadza się - odparł Haytham, uśmiechając się przy tym lekko.
Ernan zerknął na Przeklętego.
- Pewnie jesteś z niego dumny - zagadnął.
- Bardzo.
- Muszę przyznać, że jesteś odważny.
- Niby czemu?
- Chodzisz na akcje z Przeklętymi. No i zająłeś się Tamarą i Dannym. W tych czasach niewielu by się podjęło takiego wyzwania.
- No proszę, zaimponowałem słynnemu Nathairowi.
- Skąd wiesz, jakie przyjąłem imię? - Ernan zatrzymał się.
- A jak myślisz, bystrzaku? - na usta Haythama wkradł się chytry uśmieszek.
- Jesteś Likwidatorem?
- Nie. Tylko dla nich szpiegowałem.
- Myślałem, że nas nienawidzisz - Morven uniósł brew.
- Nie ukrywam, że martwi mnie twoja obecność. Zdobywcy zaciekle tępią tych, którzy jakkolwiek pomagają Likwidatorom - splótł ręce za sobą -Zrozum mnie. Obawiam się o bezpieczeństwo Danny'ego i Tamary. To są moi jedyni bliscy.
- Nie chowam urazy. Na twoim miejscu zapewne zareagowałbym pobodnie.
Zamilkli na chwilę, ruszając dalej.
- Wielu was przetrwało? - Haytham urwał nieznośne milczenie.
- Podczas podróży trafiłem na dwóch.
- Hm... Czyli została was garstka... - w jego głosie pojawiła się nuta zawodu - Powiedz szczerze. Zamierzacie walczyć? Jesteście jedynymi, których Zdobywcy się obawiają. Przydalibyście się...
- Wiesz...? - Ernan podrapał się po karku - Nie planujemy żadnej rewolucji. Sam powiedziałeś, że została nas garstka...
- Szkoda...
Haytham zamarł w bezruchu, gdy Danny wyskoczył z ciemności i wystraszony, skrył się za nim.
- Co się dzieje? - szepnął Przeklęty, zerkając na chłopca.
- Ktoś tam jest - wskazał na przejście do innego korytarza.
- W tunelu prowadzącym do szpitala?
- Tak.
- Pamiętasz czego cię uczyłem? Jeśli ktoś będzie się do ciebie zbliżać...
- Mam być cichutko i kryć się w cieniu - dokończył Danny.
- Mądry, chłopiec - Haytham ruszył w stronę wskazanego korytarza - Czekajcie tu.
- Pójdę z tobą - rzekł Ernan.
Przeklęty pokręcił głową, po czym zniknął w mroku.
Po kilku minutach wrócił.
- Spokojnie. To tylko banda dzieciaków. Możemy iść dalej.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Haytham ostrożnie uniósł płytę chodnikową i rozejrzał się. Cicho odsunął kamień i wpełzł z kanałów. Jeszcze raz zmierzył wzrokiem uliczkę, w której się znalazł. Parę roztrzraskanych butelek i beczki pełne śmieci. Nic nadzwyczajnego.
- Droga wolna - szepnął.
Po chwili z mroku wyłoniła się Vivian.
Haytham pomógł jej wdrapać się na powierzchnię, po czym schylił się, aby wyciągnąć Randala.
Po chwili z kanałów wyszedł także Ernan.
- A Danny? - spytał Haytham.
- Nie chciał wyjść.
Haytham skinął głową.
- Skręćcie w prawo, następnie idźcie prosto, aż dotrzecie do zapomnianej bramy. Powinniście bez problemu umknąć z miasta - Przeklęty skupił się na Ernanie - Gdybyście potrzebowali pomocy, to wiesz, gdzie mnie szukać.
Morven patrzył przez chwilę, jak Haytham znika w podziemiach i zamyka właz do kanałów.
W końcu skupił się na Vivian i Randalu.
- Chodźcie. Derowen czeka.

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz