40.

720 87 6
                                    

Vivian spojrzała na chłopaka, opartego o reling. Biła się z myślami. Chciała do niego podejść, ale coś ją powstrzymywało. Patrzyła przez chwilę, jak brunet wpatruje się w morze i czarne chmury gromadzące się gdzieś daleko.
W końcu wzięła głęboki wdech i zbliżyła się do niego.
- Randy? - nieśmiało dotknęła jego ramienia.
- Tak? - zerknął na nią.
- Ty... Ty wiesz, że ja udawałam?
Randal przekrzywił głowę i rzucił jej pytające spojrzenie.
- No... Tam na Randu... To, z tym facetem...
- A, o to ci chodzi - pokiwał głową - Oczywiście, że wiem. A co?
- Nie jesteś zły?
- Nie. Skąd ten pomysł?
- Bo jesteś jakiś... dziwny...
- Czemu tak uważasz?
- Ciągle chodzisz zamyślony i trzymasz się na uboczu. No i... mam wrażenie, że mnie unikasz... Chodzi o akcję na Randu? - zastanowiła się - Chociaż... Zacząłeś się tak zachowywać, odkąd wróciliście z Ager - zmarszczyła brwi - Ma to coś wspólnego z moim tatą?
- Nie chodzi o Ernana.
- Więc o co?
- O mnie. Tam na Ager... Ja... - odwrócił wzrok - Zabiłem...
- Oh... Dręczą cię wyrzuty sumienia?
- Trochę... Sam sobie jestem winien... Ernan mnie ostrzegał - podrapał się po karku - Nie sądziłem, że to jest takie trudne... Zawahałem się, ale byłem pewien, że twój ojciec jest w niebezpieczeństwie, więc... - spojrzał jej w oczy - Zaatakowałem...
Vivian stała przez chwilę i analizowała jego słowa. Po chwili uśmiechnęła się łagodnie i przytuliła go.
- Czym sobie zasłużyłem? - spytał zaskoczony tym gestem.
- Chciałeś ratować mojego tatę.
- Ale... Jestem mordercą... Nie przeraża cię to?
- Randy, połowa mojej rodziny to zabójcy. Nie, nie przeraża mnie fakt, że masz krew na rękach - wzruszyła ramionami, uśmiechając się przy tym lekko - Kwestia przyzwyczajenia. Po za tym, byłeś pewien, że mój tata miał kłopoty.
Randy uśmiechnął się nieco. Po krótkim namyśle, odwzajemnił uścisk.
Vivian wzdrygnęła się, gdy gdzieś daleko zabrzmiał potężny grzmot.
- Cholera - usłyszeli Heresa.
Spojrzeli na kapitana, który patrzył przez lunetę na sunące w ich stronę, mroczne chmury.
- Czeka nas sztorm... I to potężny...

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

- Przywiążcie armaty! - wrzasnął Heres, siłując się z kołem sterowym - Zwijajcie żagle, nim wiatr rozszarpie je na kawałeczki!
Ernan chwycił linę i pomógł piratom zabezpieczycz jedno z dział.
Nagle wielka fala wpadła na pokład statku i omal nie wyrzuciła za burtę Morvena oraz dwóch korsarzy.
Wszyscy upadli, gdy Regem Maris zahaczył o coś kadłubem.
- Sprawdźcie, czy woda się nie wlewa!  - ryknął kapitan.
Kolejna fala uderzyła w statek. Galeon przechylił się niebezpiecznie.
- Heres! - krzyknął Ernan - Jak tak dalej pójdzie, to łajba zatonie!
- Skały! - wrzasnął Bruno - Skały na bakburcie!
- Damy radę się tam skryć?! - kapitan zawołał do chłopaka, siedzącego na olinowaniu.
- Jest bardzo wąsko!
- Kadłub cały, kapitanie! - zawołał Karan.
- Trzymajcie się! - krzyknął Heres, po czym mocno przechylił ster w stronę wielkich skał.
- Zginiemy! - pisnął Bruno, poprawiając linę, którą owinął się w pasie.
Wszyscy wstrzymali oddech, gdy Regem Maris szybko zbliżał się do wąskiej szczeliny między kamiennymi ścianami.
Statek otarł się o głazy, wpływając między nie.
Piraci się skrzywili, słysząc, jak drewno trze o kamień, ale odetchnęli też z ulgą. Galeon nie roztrzaskał się na kawałeczki i wszyscy przeżyli.
- Rzucajcie liny! - zawołał Muzzir - Przeczekamy tu burzę.
Piraci posłusznie zacumowali statek.
Heres oparł się o koło sterowe i wściekły spojrzał na wielkie fale, uderzające w osłaniające ich skały.
Ernan podszedł do kapitana.
- Tylko tego nam, kurwa, brakowało - zasyczał kapitan - Zboczyliśmy z kursu, utknęliśmy tu i do tego statek jest uszkodzony.
- Wiesz chociaż gdzie jesteśmy?
- W "Kanionie Zguby".
- Urocza nazwa. Czemu to miejsce ją
zawdzięcza?
- Statki, które próbują tu wpłynąć marnie kończą... - Heres podrapał się po policzku - Gdyby było szerzej, to by był doskonały skrót. O wiele szybciej możnaby było się dostać do fortu Tellum.
- Ale my się tu zmieściliśmy.
- Mieliśmy szczęście. Cholernie wielkie szczęście. Zazwyczaj statki kończą tak - wskazał na wrak wystający nieco ponad powierzchnię wody - Kanion Zguby to wielki labirynt i cmentarzysko statków. Ledwie kilka łajb, które tu wpłynęły, zdołały się wydostać.
- Mamy jakieś szanse?
- Jeśli mam być szczery, to na pokładzie pinki może byśmy przetrwali. Ale galeonu? Marnie to widzę, lecz nie mamy wyboru.
Ernan westchnął ciężko, opierając palce na nasadzie nosa. Los się na nich zawziął.

Likwidator : Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz