Rozdział 10~ Nadzieja

1.1K 98 15
                                    

Oczami Nathana:

Kolejny dzień był taki sam jak pozostałe. Yumi ciągle leżała nieprzytomna w szpitalu, a ja musiałem udać się do szkoły. Zadzwonił dzwonek i rozpoczęła się lekcja. Nauczyciel tłumaczył nam temat, ale większość klasy nie słuchała, zresztą ja też.

Spojrzałem na puste miejsce koło siebie. Ona jeszcze tu siądzie, jestem pewien.

Na jednej z dłuższych przerw udałem się do domku klubowego. Od jakiegoś czasu lubię tam siedzieć. To ważne miejsce, częściowo odizolowane od reszty świata, gdzie mogę spokojnie pomyśleć nad... No, właściwie nad wszystkim. Nikt mi tam nie przeszkadza, więc to miejsce wręcz idealne do rozmyślań.

- Cześć Nathan!- usłyszałem za plecami, idąc w stronę domku klubowego, a czyjeś ręce chwyciły mnie za ramię.

Odwróciłem się, patrząc lekko zaskoczony na nieco niższą ode mnie dziewczynę o krótkich blond włosach. Odkąd byłem z Yumi, dziewczyny zachwycone tym, że gram w piłkę dały mi spokój, więc zdążyłem już zapomnieć jak to było, gdy na przerwach musiałem non stop szukać wymówek. A jednak ta dziewczyna stała koło mnie, coraz mocniej zaciskając dłonie, wokół mojego ramienia.

- Cześć?- powiedziałem, nie wiedząc czego może chcieć blondwłosa.

- Nie chciałbyś się ze mną przejść po lekcjach?- zapytała, uśmiechając się lekko.

- Przepraszam, jakoś nie mam ochoty.- odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem.

- Czemu?- spytała, a na jej ustach wciąż gościł uśmiech- Przecież już nie jesteś z Yumi, więc...

Nie dałem jej skończyć. Wyszarpnąłem rękę z uścisku blondwłosej, z całej siły walcząc, by jej nie uderzyć.

- Nie mam czasu.- warknąłem, rezygnując z uprzejmości.

Odszedłem od dziewczyny najszybciej jak umiałem. Zacisnąłem dłonie w pięści. Co ona sobie wyobraża?! To, że Yumi wylądowała w szpitalu, ani trochę nie zmieniło tego co do niej czuję.

Oczami Aphrodiego:

Po lekcjach, czekał mnie jeszcze tylko trening, ale zanim się rozpoczął, trener zwołał nad wszystkich do siebie.

- Za pięć dni macie mecz sparingowy.- ogłosił, na co wszyscy zareagowali radosnymi uśmiechami. Minęło dużo czasu odkąd ostatni raz mieliśmy okazję zagrać z jakimkolwiek przeciwnikiem, więc wizja meczu bardzo przypadła nam do gustu.

- Czyj to zespół?- zapytał Jude.

- Mojego starego przyjaciela.

- A jak się nazywają?- spytała Celia- Mogłabym poszukać informacji na ich temat.

- Nie mam pojęcia. Ale i tak byśmy nic o nich nie znaleźli. To zupełnie nowa drużyna.

Nie miałem nic przeciwko grze z jakąś nową drużyną. To mogło pomóc nam poprawić sobie humor. W końcu taki mecz zawsze był czymś ciekawym.

- To super!- wrzasnął Mark, powodując przerażenie u kilku osób- Zacznijmy trening!

Z radosnymi okrzykami ruszyliśmy na boisko.

~~~

Na początku odbyła się rozgrzewka, a potem krótkie ćwiczenia, po czym każdy mógł zająć się doskonaleniem własnych technik.

Podszedłem do Axela, który właśnie brał się za ćwiczenie Ognistego Tornada.

- Chciałbym opracować strzał kombinacyjny.

Pokiwał głową.

- Musimy pogadać z trenerem.

~~~

- Nie.

Patrzyłem na trenera, lekko zaskoczony. Mark wyglądał na dużo bardziej zdziwionego.

- Ale czemu?! To super pomysł!- krzyknął.

- Nie zgadzam się- odparł stanowczo Hibiki i zwrócił się do mnie i do Axela.- Obie wasze techniki są wykonywane ze sporej wysokości. Żeby użyć ich naraz, pierwszy atakujący musiałby znaleźć się dwa razy wyżej niż zazwyczaj.

Pokiwałem głową, myśląc nad słowami trenera.

- Dodatkowo, piłka będzie potrzebować dużo większej siły, a atak będzie musiał być wykonany niemal z drugiej połowy boiska. Wtdy natomiast, przeciwnik będzie miał bardzo dużo czasu na przygotowanie obrony. Ale to nie wszystko- spojrzał na nas poważnie.- Takie połączenie będzie bardzo niebezpieczne. Kiedy się nie uda, może się skończyć poważną kontuzją. Nie zamierzam aż tak ryzykować waszego zdrowia.

Spojrzałem na Axela. I on, j ja wiedzieliśmy, że tak czy siak spróbujemy. Po prostu mamy trochę pod górkę.

Oczami Nathana:

Po treningu udałem się do szpitala. Gdy się tam znalazłem, od razu poszedłem do Yumi. Nadal leżała na łóżku z zamkniętymi oczami. Podszedłem do niej i siadłem koło niej.

- Za pięć dni gramy mecz z jakimś nowym zespołem, to może być dobry trening. Szkoda tylko, że nie zagrasz z nami.- powiedziałem cicho do dziewczyny.

Jak zwykle odpowiedziała mi cisza. Zdążyłem się już przyzwyczaić do opowiadania jej o wszystkim, choć nigdy nie otrzymywałem odpowiedzi, a ta ciągła cisza tylko bardziej mnie dołowała. Ale takie rozmowy to jedyne, co na razie mogę zrobić.

- Axel i Aphrodi chyba nad czymś razem pracują.- powiedziałem, przypominając sobie jak podeszli do trenera. Nie sądzę, by jego słowa och zniechęciły, choć nie wiem czy to dobrze. Nie wiadomo, jak bardzo niebezpieczna jest technika, nad którą pracują.

Spojrzałem na Yumi. Wyglądała jakby spała. Nie miała już opatrunku na głowie, a wszystkie sińce j zadrapania już dawno zniknęły. Po nieco poważniejszym rozcięciu na ramieniu został tylko słaby ślad, który także zaczynał już blaknąć.

Znowu poczułem ogromny smutekbi bezsilność. Chciałbym móc coś zrobić, ale nie miałem co... Tak samo jak wtedy, gdy nadjechał ten samochód.

Otarłem oczy, do których zdążyły napłynąć łzy, i znów spojrzałem na Yumi ze słabym uśmiechem.

- Widzisz? Jak tak tu leżysz to mi smutno.

Z oczu wypłynęły kolejne łzy. Całym moim ciałem wstrząsnął szloch.

- Proszę, Yumi... Obudź się.- wyszeptałem tak cicho, że sam ledwie to usłyszałem.

Złapałem ją za rękę i ścisnąłem. Ona jest taka wspaniała. A mimo to spotkały ją takie nieszczęścia. Żałowałem, że nic nie mogę z tym zrobić. Nijak nie potrafię jej pomóc.

- Yumi... Błagam... Obudź się... Chcę zobaczyć twój uśmiech. Proszę... Otwórz oczy...

Po mojej twarzy nadal spływały łzy. Ale przynosiły mi ulgę. Gdy wypływały z moich oczu, to tak jakbym się pozbywał smutku z powodu śpiączki Yumi. Ale mimo to, kolejne wspomnienia o czarnowłosej, przynosiły nową falę cierpienia. Pozwoliłem łzom spływać po policzkach, aż nie mogłem już dalej płakać. Spojrzałem na śpiącą czarnowłosą dziewczynę i uśmiechnąłem się.

- Tęsknię za tobą Yumi.

Zapadła cisza, przerywana tylko krokami na zewnątrz. Jeszcze raz ścisnąłem jej rękę, po czym wstałem. Gdy stanąłem przed drzwiami i już miałem je otworzyć, zatrzymał mnie głos. Piękny i delikatny, bardzo dobrze mi znany. Odwróciłem się gwałtownie, patrząc szeroko otwartymi oczami, w których znowu zabłysły łzy.

- Proszę, nie wychodź.- powiedziała Yumi słabym głosem, siedząc na szpitalnym łóżku.

Yumi KanekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz