Rozdział 76~ Przekonanie

468 54 6
                                    

Oczami Yumi:

- C-Co?- zapytałam, patrząc przerażona na Nathana.

- Odchodzę z drużyny.- powtórzył, patrząc mi prosto w oczy. W jego brązowych oczach nie widziałam ani odrobiny zawahania.

O czym on mówi? Jak to odchodzi?

- Ale Nathan... Czemu?- zapytał Mark.

Widziałam, że to dla niego mocny cios, że Nathan opuszcza drużynę. Właściwie dla wszystkich, byliśmy jak rodzina, a teraz jedna osoba odchodziła.

- Po prostu tak postanowiłem.- niebieskowłosy spuścił wzrok, jak gdyby z poczuciem winy.

On też nie cieszył się na opuszczenie drużyny. Ale widziałam, że jest pewny swojej decyzji. Odwrócił się i ruszył do wyjścia ze szkoły.

- Nathan, czekaj!- krzyknęłam biegnąc za nim.

Zatrzymał się tuż przy wyjściu i spojrzał na mnie ze smutnym uśmiechem.

- Już podjąłem decyzję.- powiedział, przeczuwając o czym chcę rozmawiać.

- Dobrze, ale... Powiesz mi czemu taką?- zapytałam.

- Wczoraj w trakcie treningu zrozumiałem, że jednak nie poradzę sobie tak łatwo. Jeśli nie jestem w stanie nawet trenować, nie mogę być w drużynie i jedynie zajmować miejsce.

- Przecież to nie prawda!

- Yumi, prawda. Wiesz o tym. Mark ma rację, powinienem wrócić do piłki, skoro mam zamiar być w drużynie. Ale ja nie jestem w stanie grać, więc nie mogę być w zespole.

- Ale on nic takiego nie powiedział!- zaprotestowałam.- Każdy z nas jest gotów dać ci tyle czasu ile potrzebujesz, nikt nie uważa, że z miejsca powinieneś o wszystkim zapomnieć i grać!

Niebieskowłosy wzruszył ramionami.

- Ale ja tak myślę. Nie chcę was bardziej martwić.- uśmiechnął się do mnie lekko.- Yumi, ja wrócę, gdy będę ma to gotowy.

Patrzyłam, jak powoli odchodzi, zmierzając do domu. Poczułam pieczenie pod powiekami, a po policzkach zaraz popłynęło kilka łez. Odwróciłam się i smutna ruszyłam z powrotem na boisko.

Wszyscy czekali na mnie, z nadzieją, że wrócę z Nathanem. Na widok Marka, niecierpliwie czekającego, cały mój smutek zniknął zastąpiony przez gniew.

- Evans, ty idioto!- wrzasnęłam.

Podbiegłam bliżej i stanęła naprzeciwko niego wściekła.

- To twoja wina!- warknęłam.

- Ale co ja zrobiłem?- zapytał zdezorientowany bramkarz.

- Gdybyś wczoraj tak nie naciskał na niego, żeby trenował, to by nie odszedł z drużyny! Stwierdził, że nie pomaga zespołowi, więc odszedł!

Byłam gotowa rzucić się na niego z pięściami, ale zatrzymał mnie Aphrodi.

- Yumi, uspokój się. Nie ma po co zrzucać na kogoś winy. Nathan mówił coś jeszcze?

Pokiwałam głową.

- Że wróci, jak będzie gotowy...

- Właśnie. Gdy upora się ze swoimi problemami, wróci do zespołu, więc nie martw się, będzie dobrze.

No nie wiem. A jeśli nigdy nie uzna, że jest gotowy? Może zapomni o tym, jak bardzo jest nam potrzebny. Jak MI jest potrzebny. Spuściłam wzrok.

- Chodźmy zacząć trening.- zaproponował Jude po chwili, a my ruszyliśmy na boisko.

Oczami Aphrodiego:

Tak serio, to myślę, że Yumi ma trochę racji. Gdyby nie Mark, całej tej sytuacji by nie było. Nathan nie był gotowy na grę, a gdy zobaczył, że nie pomaga zespołowi, a wręcz przeciwnie, odszedł. No, ale co zrobić? Mark nie zrobił tego celowo, sam nie wiedział jak to się skończy. A jeśli chodzi o piłkę, to jest strasznie uparty.

Gdy trening się skończył, razem z Haną poszliśmy na spacer. Yumi wróciła do domu, a ja razem z menadżerką ruszyłem przez miasto. Cały czas rozmawialiśmy, mówiąc o wszystkim, co akurat przychodziło nam na myśl. Po pewnym czasie, złapałem ją za rękę i oboje umilkliśmy. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem.

Przechodziliśmy właśnie koło jakiegoś opuszczonego boiska. Było w strasznym stanie, ale nadal nadawało się do gry. Nagle Hana stanęła, patrząc na boisko, a raczej kogoś, kto na nim stał, kopiąc piłkę.

- Czy to...- zapytała.

Po chwili jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

- To Nathan!- zwróciła wie do mnie.

Przyjrzałem się osobie na boisku. Rzeczywiście, to był niebieskowłosy. Zdyszany, po raz kolejny kopnął piłkę, która poleciała w kompletnie inną stronę niż na początku zamierzał kopnąć.

- Może powinniśmy z nim pogadać?- zaproponowałem.

Pokręciła głową.

- To zły pomysł. Chodźmy dalej. Potrzebuje trochę czasu sam.

Przytaknąłem i poszliśmy dalej przez miasto.

- Przynajmniej wiemy, że nie zrezygnował z piłki.- odezwałem się.

- Tak, Yumi na pewno się ucieszy.

Właśnie! Trzeba powiedzieć Yumi! Tylko, żeby nagle nie zaczęła męczyć Nathana z tą piłką, bo kompletnie zrezygnuje!

Po jakiejś godzinie dalszej drogi, pożegnałem się z Haną. Ona weszła do swojego domu, a ja ruszyłem do siebie, gdzie czekała mnie rozmowa z kuzynką.

Oczami Nathana:

Grałem na boisku jeszcze długo. Choć nie wiem, czy można to nazwać grą. Za każdym razem, gdy kopałem piłkę, ta leciała wszędzie, tylko nie tam, gdzie chciałem by trafiła. Ale i tak było lepiej, bo chociaż w futbolówkę trafiałem z czym jeszcze godzinę temu miałem niemały problem.

Pomału robiło się ciemno, ale ja nadal kopałem piłkę, aż kompletnie opadłem z sił. Zdyszany, ledwo mogąc oddychać, usiadłem na ziemi, próbując złapać oddech. Nic. Nadal nie potrafiłem nawet dobrze podać piłki. Wspaniale. Powiedziałem Yumi, że wrócę, gdy będę gotowy. Ale sądząc po mojej grze, taka chwila może nigdy nie nadejść. Nie chcę sprawić jej przykrości...

Wstałem i po raz kolejny zamachnąłem się, by kopnąć piłkę. Tym razem, nawet w nią nie trafiłem. No to wracamy do punktu wyjścia. Westchnąłem, zrezygnowany. Podniosłem futbolówkę i ruszyłem do domu. Tam od razu zamknąłem się w pokoju, chcąc pomyśleć nad tym wszystkim. Ledwo położyłem się na łóżku, a już zasnąłem ze zmęczenia.

Oczami Yumi:

- Naprawdę?!- krzyknęłam.

Aphrodi wrócił i od razu przyszedł do mnie. Powiedział, że razem z Haną widzieli Nathana, jak grał na jakimś starym boisku.

Przytaknął, krzywiąc się lekko na mój krzyk. Prawie uderzyłam głową w sufit z radości. Czyli jest nadal szansa! Może Nathan faktycznie nie zrezygnuje z piłki ma zawsze.

- To wspaniale!- krzyknęłam z szerokim uśmiechem.

- Yumi, ale lepiej, żeby on nie wiedział, że my go widzieliśmy.- odezwał się Aphrodi.- Więc może nie rozmawiaj z nim o tym, dobrze?

Pokiwałam głową. Sama się tego domyśliłam, ale byłam teraz tak szczęśliwa, że nawet nie chciało mi się krzyczeć na kuzyna, że nie jestem idiotką.

Po jakimś czasie Aphrodi wyszedł, położyć się spać, a ja szybko się przebrałam i również położyłam. Jeszcze długo myślałam nad tym wszystkim. Skoro Nathan trenuje, znaczy, że nadal kocha ten sport, a to najważniejsze. Bo jeśli zależy mu na piłce, to ponownie w nią zagra.  Z tymi myślami w końcu zasnęłam z delikatnym uśmiechem na ustach.

Yumi KanekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz