Oczami Yumi:
Następnego dnia, trening został odwołany, ponieważ trener musiał gdzieś pojechać. A ponieważ naszym kapitanem jest Mark, to po prostu poszliśmy na boisko i tam trenowaliśmy dwa razy dłużej niż zazwyczaj. Gdy w końcu skończyliśmy, byłam tak zmęczona, że padłam na ziemię. Zaraz zobaczyłam nad sobą Nathana ze zmartwioną miną.
- Coś ci jest?- zapytał.
- Nie, tylko się zmęczyłam.
Pokiwał głową i położył się koło mnie. Po chwili usłyszałam głos Marka:
- Dobra, koniec przerwy u wracamy do treningu!
- Nie!- wrzasnęliśmy wszyscy na raz.
- Ale czemu?
Podniosłam się i spojrzałam na Marka. Wyglądał na równie zmęczonego co my, a mimo to, nadal chciało mu się grać.
- Wybacz Mark, ale ja siły nie mam.- powiedziałam.
- Po to trenujemy! Żeby mieć siłę!
-Już dość trenowaliśmy, teraz pora na odpoczynek, bo ktoś se zrobi krzywdę. I już nie zagra.
To go przekonało.
- No okej. To ja idę grać- spojrzał na niebieskowłosego.- Idziesz Nathan?
Chłopak pokiwał głową i poszedł z Markiem na boisko. Przez chwilę zdawało mi się, że kuleje, ale potem wszystko było normalnie. Chyba mi się przewidziało.
Oczami Nathana:
Szedłem za Markiem, starając się nie pokazać bólu. Od czasu, gdy zatrzymałem tę piłkę co leciała w Yumi, trochę mnie boli noga. A treningi tylko pogarszają sprawę. Cały czas walczę, by nie wrzasnąć z bólu, bo nie chcę nikogo martwić. Poza tym, jest pewnie tylko nadwyrężona. Ale może gra to jednak nie jest dobry pomysł? Choć pewnie wystarczy to rozruszać...
Stanąłem przed Markiem, a on podał mi piłkę.
- Strzelaj!- krzyknął z bramki.
Zamachnęłam się i kopnąłem. Piłka poleciała do bramki, a ja poczułem każdą kość w nodze i wszystkie bolały. Skrzywiłem się, zaciskając żeby by nie krzyknąć.
Spojrzałem na Marka. Musiał skoczyć po piłkę, która trzymał teraz w rękach, więc leżał na brzuchu przy jednym ze słupków.
- Dobry strzał!- krzyknął.
Uśmiechnąłem się lekko, chociaż w duszy krzyczałem ile sił z bólu. Mark wstał i rzucił mi piłkę. Dobra, jeśli mu strzelę, to da mi spokój, więc pora wymyślić jakąś technikę.
Zastanowiłem się chwilę. Podbiłem piłkę, a ona zaczęła wirować, tworząc wokół siebie tornado. Wyskoczyłem do góry, czując potworny ból w nodze. Wylądowałem w środku wiru, i kopnąłem piłkę. Ta otoczona wiatrem, zaczęła lecieć do bramki, skręcając raz w lewo, raz w prawo.
Mark nie wiedział, w którą stronę skoczyć, a gdy w końcu zdecydował się na lewo, piłka skręciła w prawo. Na widok piłki w bramce, uśmiechnąłem się, ale potem ból eksplodował ze zdwojoną siłą.
Oczami Yumi:
Patrzyłam zaskoczona i radosna, jak Nathan wykonuje nową technikę hissatsu, a piłka wpada do bramki. Potem jednak usłyszałam jego cichy krzyk, a gdy spojrzałam w jego stronę, leżał na ziemi, zwinięty z bólu. Wstałam z ziemi i natychmiast do niego podbiegłam. Trzymał się za prawą nogę.
- Nathan, co ci jest?- zapytałam przerażona, widząc jak krzywi się z bólu.
- Wszystko okej...- wydusił.
CZYTASZ
Yumi Kaneko
FanfictionPo wypadku samochodowym, w którym zginęli jej rodzice, Yumi przeprowadza się do swojego kuzyna Aphrodiego do miasta Inazumy. Jak potoczą się jej losy, gdy los postawi na jej drodze klub piłkarski Raimona?