Rozdział 71~ Wolność

458 50 6
                                    

Oczami Nathana:

Patrzyłem zszokowany, jak końcówki włosów Yumi stają się fioletowe. Oczy rozbłysły na złoto, a na jej twarzy widziałem szok równie wielki co ten, który sam odczuwałem.

Spojrzałem na trenera, który najwyraźniej był z siebie bardzo zadowolony. Zabiję. Ja go po prostu zabiję. Chciałem iść do niego i spełnić największe marzenie w tamtej chwili, ale zobaczyłem, że Yumi się zachwiała. Zamiast do Akatsuki, podbiegłem do dziewczyny.

Podtrzymałem ją, a ona spojrzała na mnie ze strachem.

- Czemu to jest takie męczące?- zapytała drżącym głosem.

- Nie wiem.

Nie mam bladego pojęcia, czemu Aphrodi wygląda na całego i zdrowego, a ja podczas Mixi-Maxu czułem się jak chodzący trup. Nie rozumiem. Co różni te dwa przypadki? Może to ten sprzęt? Ale przecież Hitomiko mówiła, że istnieje profesjonalny sprzęt do Mixi-Maxu.

Yumi znowu się zachwiała i gdybym jej nie przytrzymał, runęłaby na ziemię.

- Cofnij to! Musisz wycofać się z Mixi-Maxu!- powiedziałem.

- Ale ja nie wiem jak!

Już sam nie wiem co robić. W moim przypadku wystarczyło, żebym przerwał grę, ale u Yumi to nie działa. Wokół słyszałem krzyki zawodników i kibiców, ale nie zwracałem na nie szczególnej uwagi. Odetchnąłem głęboko.

- Spokojnie.- spojrzałem na Yumi i uśmiechnąłem się lekko.- Po prostu pomyśl o tym, że chcesz cofnąć Mixi-Max.

Popatrzyła na mnie, a strach powoli znikał z jej oczu. Uspokoiła się. Po chwili jej włosy przybrały normalny czarny kolor, a złoty blask zniknął z jej oczu. Przez chwilę stała spokojna, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Potem zamknęła oczy i osunęła się na ziemię. Złapałem ją w ostatniej chwili.

- Yumi? Yumi!- krzyknąłem.

Byłem przerażony. Może coś jej się stało? Czemu ja byłem taki głupi?!

Gdybym wtedy nie pobiegł jak idiota na schody, całej tej sytuacji by nie było! Ale nie! Ja wręcz muszę się pakować w takie chore sytuacje!

Mecz został wstrzymany. Ktoś zawołał lekarza, a ja wziąłem czarnowłosą na ręce. Zniosłem ją z boiska, otoczony przez zawodników obu drużyn. Może i byliśmy przeciwnikami, ale żadne z nas nie chciało zrobić drugiemu krzywdy. Przynajmniej tak sądzę, po wszystkim co usłyszałem i zobaczyłem, będąc w Zeusie.

Yumi otworzyła oczy, a mi spadł kamień z serca. Jest cała.

- Wszystko okej?- zapytałem sadzając ją na ławce.

- Tak. Trochę się zmęczyłam.

Skoro Yumi jest bezpieczna, mogę się zająć drugą sprawą. Czyli morderstwem dyrektora Zeusa.

Odwróciłem się i podszedłem do wspomnianego mężczyzny. Spojrzałem na niego wściekły.

- Co to było?!- wrzasnąłem.

Spojrzał na mnie z tym irytującym spokojem.

- Chyba trafiłem w nie tego zawodnika.- uśmiechnął się w ten irytujący sposób.

Miałem ochotę się na niego rzucić. Powstrzymało mnie kilku zawodników Burzy. Najwyraźniej wiedzieli, że ani dla mnie, ani dla nich, nie skończyłoby się to dobrze. Pewnie wszyscy tu obecni, mieliby wtedy poważne kłopoty.

Opanowałem się z trudem i wróciłem do Yumi. Siedziała na ławce, otoczona przez zawodników Raimona. Podszedł sędzia i zapytał się, czy chcemy kontynuować mecz.

Oczami Aphrodiego:

Sędzia zapytał nas, czy chcemy dalej grać. Właśnie chciałem coś powiedzieć, ale wtrącił się Nathan:

- Tak.

Że co?! Wszyscy wydawali się równie zdziwieni co ja. Przecież... Yumi przed chwilą zemdlała, a on już myśli tylko o zwycięstwie? Czy on oszalał?

- No dobrze.- odezwał się po chwili Mark.- Grajmy.

Gdy Burza wróciła na swoją stronę boiska, gdzie czekał już ich trener, Mark zaczął się tłumaczyć:

- To z naszego powodu została wstrzymana gra, więc skoro Burza chce kontynuować, musimy się zgodzić!

- Mark nie przejmuj się. Rozumiemy.- wtrącił się Axel.

Wszyscy przytaknęliśmy. Nadal nie rozumiem, dlaczego Nathan nagle, jakby zapomniał o Yumi i jedyne na czym mu zależało to zwycięstwo. Co to ma być? Może jednak nie tylko Akatsuka miał wpływ na jego pobyt w Zeusie? Może on sam chce zostać w tej szkole i dlatego teraz tak bardzo chce wygrać?

Oczami Yumi:

Do końca meczu nic się nie zmieniło, więc wygrała Burza. Trochę mnie to zasmuciło, ale bardziej bolał fakt, że Nathanowi tak zależało na wygranej.

Może i nie byłabym szczęśliwa, że przeze mnie odwołano mecz, ale Nathan zachował się, jakbym go zupełnie nie obchodziła.

Gdy mecz dobiegł końca, podbiegł natychmiast do Akatsuki i zaczął z nim rozmawiać. Gdy skończył, wyglądał na bardzo szczęśliwego. Przebiegł do nas, z ogromnym uśmiechem.

- Mogę wrócić do Raimona!- powiedział.

Naprawdę się ucieszyłam. Ale jakoś nie mogłam zaakceptować jego wcześniejszego zachowania. Za wszelką cenę chciał wygrać. Czemu on się tak zachował? Reszta nic nie mówiła. Nathan wyglądał na nieźle zdziwionego. No ale czego on oczekuje, skoro tak się zachował?

Oczami Nathana:

O co im chodzi? Wszyscy zachowują się dziwnie... No nic. Rozeszliśmy się każdy w swoją stronę, ale zanim Yumi odeszła, złapałem ją za nadgarstek.

- Możemy się przejść?- zapytałem.

Miałem wrażenie, że czarnowłosa chce o coś spytać. Po chwili wahania pokiwała głową.

We dwójkę ruszyliśmy do pobliskiego parku. Szliśmy w milczeniu. To dziwne. Zazwyczaj, nawet jak było cicho, było inaczej. Teraz wszystko wskazywało na to, że Yumi z jakiegoś powodu jest zła.

- Nathan...- zaczęła- Dlaczego grałeś razem z Zeusem? Czemu tak ci zależało na zwycięstwie?

Coś sprawiało, że nie chciałem jej mówić. Najwyraźniej, złościła się właśnie o ten mecz. Ale przecież powinna mi ufać! Więc dlaczego jest zła?

- Zwycięstwo było warunkiem. Gdybym nie wygrał z wami, nie mógłbym się wypisać z Zeusa.

- Co?!

Popatrzyłem na nią. Była naprawdę zdziwiona. Czyli faktycznie sądziła, że grałem tak sobie, bo miałem ochotę!

- Nathan, ja... Przepraszam, że ci nie zaufałam...

Teraz to ja przeżyłem szok. Nie spodziewałem się, że mnie przeprosi. Poznałem ją już na tyle, że znałem jej charakter i choć była wspaniałą osobą, jak większość ludzi, nie lubiła przyznawać się do błędu. Ale jednak, przeprosiła mnie, a na jej twarzy widziałem prawdziwy żal.

Jak tak o tym myślę, to miała prawo nie rozumieć sytuacji. A wtedy nie można bezwarunkowo zaufać drugiej osobie...

Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Pocałowałem czarnowłosą, a ona oddała pocałunek.

- Nie musisz przepraszać.- powiedziałem, gdy już się od siebie odsunęliśmy.

Nic nie powiedziała, tylko znowu mnie przytuliła.

- Najważniejsze, że nie musisz już chodzić do Zeusa i wracasz do Raimona.- powiedziała cicho.

Uśmiechnąłem się pod nosem i znów ją przytuliłem. Staliśmy tak chwilę, przutuleni, a niebo zaczynało powoli ciemnieć. Potem, ja poszedłem do siebie, a ona do siebie.

Yumi KanekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz