Rozdział 34~ Niespodzianka

666 66 9
                                    

Oczami Yumi:

Choć nie miałam tego dnia urodzin i tak wspaniale się bawiłam na przyjęciu, które mi zorganizowali. Minęły te trzy dni i dzisiaj faktycznie miałam urodziny.

Obudził mnie jakiś cudny zapach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam siedzącego koło mnie Nathana z tacką. Na niej stał kubek z gorącą czekoladą i bitą śmietaną, talerz z jakimiś kanapkami, tabliczka czekolady i małe pudełko.

- Hej.- powiedział z uśmiechem.

- Cześć.- odpowiedziałam podnosząc się z łóżka.

- Wszystkiego najlepszego.- podał mi do ręki tacę.

Uśmiechnęłam się. Postawiłam ją koło siebie i przytuliłam się do niebieskowłosego.

- Dzięki.

Uśmiechnął się szerzej i wyszedł z pokoju. Zjadłam, po czym wstałam i poszłam się ubrać. Gdy sięgnęłam po naszyjnik od Nathana, przypomniałam sobie pudełko na tacy. Wróciłam do sypialni i otworzyłam czarne pudełeczko. W środku była srebrna bransoletka i trzy przywieszki. Jedna z nich przedstawiała czarne serduszko, druga pióro, a trzecia czarno-białą piłkę.

Zapięłam ją sobie na nadgarstku i wyszłam na zewnątrz. Gdy schodziłam po schodach minęłam Nathana.

- Śliczna ta bransoletka.- powiedziałam.

- Od teraz będę ci przy każdej ważnej chwili kupował jakąś zawieszkę.

Uśmiechnęłam się i we dwoje zeszliśmy na dół.

W kuchni siedział Aphrodi.

- Sto lat!- powiedział do mnie.

- Dzięki.- uśmiechnęłam się i razem z Nathanem usiadłam przy stole.

Po kilkunastu minutach, we trójkę wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do Raimona. Na miejscu byli już wszyscy, czekali tylko na nas, by zacząć trening.

- Najlepszego!- usłyszałam krzyk Marka, gdy tylko przyszliśmy.

Zaraz po boisku poniosły się inne radosne krzyki. Każdemu po kolei dziękowałam z uśmiechem, pierwszy raz słysząc tyle życzeń w dzień swoich urodzin. Po chwili zaczął się trening.

Oczami Aphrodiego:

Przez cały trening Nathan był zamyślony. A u niego, zamyślenie skutkuje częstymi spotkaniami z ziemią, co zaprezentował nam na ostatnim obozie. Obserwowałem ze śmiechem, jak po raz kolejny się wywraca, gdy usłyszałem jakiś hałas.

Zerknąłem w stronę, z której dobiegał i zobaczyłem pędzącą piłkę. Przez chwilę myślałem, że leci w moją stronę, ale ona przeleciała kilka centymetrów od mojej twarzy, po czym zaczęła bardzo szybko zbliżać się do Yumi.

- Yumi!- krzyknąłem, ale wiedziałem, że nic nie zdążę zrobić.

Czarnowłosa odwróciła się do piłki, a ja zrozumiałem, że jest za późno. Nie zdążę do niej dobiec.

Nagle przed nią pojawił się Nathan i kopnął lecącą piłkę. Przez chwilę z nią walczył, ale w końcu się udało. Piłka upadła na ziemię, a Nathan skrzywił się lekko z bólu.

- Cała jesteś?- zapytał odwracając się do Yumi.

- Tak, ale... Nic ci nie jest?- wskazała na jego nogę.

Spojrzał na lekko czerwoną kostkę.

- E tam, przeżyję.

Przypomniałem sobie skąd nadleciała piłka i spojrzałem tam. Nic. Nikogo tam nie ma. Ta cała sprawa jest naprawdę dziwna. Co tu się dzieję. Wróciliśmy do treningu, ale ja cały czas myślałem tylko o tym kto mógł kopnąć tę piłkę.

Oczami Nathana:

Noga trochę bolała, ale zignorowałem to. Ile razy już grałem obolały, żeby kilka dni później być jak nowonarodzony?

Trening trwał dalej, a mi nie dawał spokoju ten strzał. Zwłaszcza, że nie wiedziałem kto kopnął piłkę. Ale wiedziałem w kogo.

Gdy zetknąłem się z siłą tego ciosu, myślałem, że nie dam rady go zatrzymać. Wydawał się niezwykle potężny i silny, ale także było w nim coś znajomego. Nieważne. Muszę się skupić na treningu, bo właśnie kolejny raz potknąłem się o piłkę. Nie ja jeden nie mogłem się skupić na tym co się działo na boisku. Wszyscy tak samo przejęli się sprawą.

Gdy skończyliśmy trenować podszedłem do Yumi.

- Chodź ze mną.- powiedziałem.

Spojrzała na mnie zaciekawiona i pokiwała głową.

Oczami Yumi:

Nathan złapał mnie za rękę i poprowadził przez miasto. Po kilku zakrętach już wiedziałam gdzie idziemy. Parę minut potem staliśmy pod wieżą Inazumy. W sumie, jakby tak pomyśleć, to my tylko tam chodzimy. Ale zawsze czeka mnie tam co innego

Między dwoma drzewami było rozwieszone prześcieradło, a na ziemi leżały koce i poduszki. Wokół stały małe lampki i rozrzucone były płatki kwiatów.

- Ale tu ładnie.- powiedziałam przeszczęśliwa, widząc jak ślicznie wyglądało to miejsce.

We dwójkę usiedliśmy na kocach, a Nathan zaczął coś klikać na laptopie, który leżał niedaleko. Po chwili, na materiale rozwieszonym między drzewami wyświetliło się zdjęcie. Byłam na nim ja, podczas balu jesiennego. Pierwsze zdjęcie jakie zrobił mi Nathan. Zaraz pojawiło się kolejne i następne.

Patrzyłam oszołomiona na zdjęcia, jednocześnie ciesząc się każdym kolejnym. Wtuliłam się w Nathana, a on mnie objął.

- Dziękuję. To najlepszy prezent na świecie.

Spojrzałam na niego. Uśmiechał się. Sięgnął po coś i zaraz podał mi album na zdjęcia w czarnej okładce.

- Tutaj masz te wszystkie zdjęcia. Jest też miejsce na kolejne.

Otworzyłam album i zaczęłam go przeglądać.

- Kiedy ty zrobiłeś te wszystkie zdjęcia?- spytałam, mocno zdziwiona.

- Mam swoje sposoby. Nie wszystkie są moje, czasem prosiłem, żeby któryś z chłopaków je zrobił. Widziałaś, że Axel potrafi zrobić tak ładne zdjęcie?

Wskazał ręką na fotografię ze mną i z nim. Faktycznie śliczne. Oparłam głowę o jego ramię i dalej oglądałam zdjęcia. Nagle sobie o czymś przypomniałam.

- Nathan, od kiedy tu leżą te wszystkie rzeczy?

- Od rana. A co?

- I nikt nic nie ukradł?

- Nie. Nelly kogoś zatrudniła do pilnowania.

- Aha.

Czyli wszystko jasne. Siedzieliśmy dalej w ciszy, aż Nathan znów zaczął klikać coś na laptopie, po czym wstał i zaprowadził mnie na środek całego placu. Z głośników poleciała piosenka. Ta sama, co nabalu jesiennym i walentynkach. Chyba coraz bardziej ją lubię.

- Nigdy ci się nie znudzi, co?- zapytałam, uśmiechając się.

Pokręcił głową z uśmiechem i objął mnie w talii. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam. Od razu odwzajemni pocałunek. Potem po prostu tańczyliśmy, przytuleni do siebie, aż piosenka dobiegła końca. Spojrzałam niebieskowłosemu w oczy, zachwycając się jego towarzystwem.

On jest wspaniały. Nigdy nie znałam nikogo, kto zrobiłby tyle dla innej osoby. A on już chyba setny raz, zorganizował dla mnie coś tak wspaniałego. Najpierw walentynki, teraz to, a oprócz tego mnóstwo innych sytuacji. Zbliżył swoją twarz do mojej, a ja zrobiłam to samo. Po chwili nasze usta złączyły się w kolejnym pocałunku.

Kolejna piosenka dobiegła końca i, nadal przytuleni, siedliśmy z powrotem na kocach i poduszkach. Zanim się obejrzałam zamknęłam oczy i zasnęłam wtulona w niego.

Yumi KanekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz