- 6 -

4.8K 208 41
                                    

Następnego ranka obudziłam się dosyć późno. A w zasadzie, to Skiper mnie obudził. Nie potrafił znaleźć odpowiednio wygodnej pozycji dla swojego tyłka, więc kręcąc się i wiercąc po mnie, jak i po całym łózku, sprawił, że musiałam opuścić swoją krainę snów. 

- Dzisiaj śpisz u mamy, mam cię dość. - zakomunikowałam mu, sięgając jednocześnie na szafkę nocną po telefon. Nie miałam zamiaru na razie nigdzie się ruszać, a tym bardziej schodzić na dół, żeby zrobić śniadanie, czy obiad. Zaczęłam przeglądać wszystkie serwisy społecznościowe, na których miałam konta, wylegując się w dalszym ciągu w ciepłym łóżku. Rodzice byli w pracy, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo nikogo nie słyszałam, więc nie musiałam się martwić, że mnie za coś opieprzą. Leżałam tak, nie przejmując się nikim ani niczym, bo w końcu była sobota. Nie musiałam się uczyć, nie musiałam nigdzie iść, nie musiałam robić niczego, czego nie chciałam. 

Gdy wybiła trzynasta, a mój brzuch zaczął coraz głośniej domagać się jedzenia, niechętnie wstałam i po ubraniu kapci na stopy, zeszłam na dół. Wiedziałam, że nie wyglądam zbyt zachęcająco, ale wygląd interesował mnie w tamtym momencie najmniej. Weszłam do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś dobrego. Nie wiedziałam jeszcze, co to mogłoby być, ale coś na pewno. Podeszłam do lodówki, otwierając ją. Kochałam swoją mamę głównie dlatego, że ciągle lodówka była pełna i najczęściej były to w większości lubiane przeze mnie produkty. Przeskanowałam wzrokiem wszystkie póki, aż w końcu postawiłam na klasykę, czyli tosty. Zabrałam potrzebne mi produkty, przy okazji wyjmując z szafki chleb tostowy. Zrobiłam o jednego więcej, bo wiedziałam, że Skiper nawet po zjedzeniu swojej karmy nie da mi spokoju. Widziałam już, że czyhał na swoją porcję. Może nie powinnam była za każdym razem mu ulegać, ale gdybyście widzieli te wielkie, słodkie oczy, to postępowalibyście w ten sam sposób, co ja. 

Wypuściłam go do ogrodu, gdy skończyłam po sobie sprzątać i wróciłam na górę, aby doprowadzić się do porządku. Zrzuciłam z siebie piżamę i ubrałam luźną koszulkę razem ze spodenkami, rozczesałam włosy i umyłam zęby. Nie należałam do tych, co to malują się zawsze i wszędzie. Byłam zbyt leniwa i było mi szkoda pieniędzy na tak częste wydawanie ich na kosmetyki. Gdy wróciłam z łazienki, opadłam na łóżko i sięgnęłam po laptopa. Nie wiedziała za bardzo, co chce zrobić, ale uruchomiłam urządzenie, w międzyczasie sprzątając najbliższe otoczenie. Nigdy nie byłam w tym dobra i nigdy mi się nic nie chciało, przez to w pokoju wszystko nie miało swojego określonego miejsca. Gdzie coś zostawiłam, to leżało tam, aż do momentu, w którym sobie o danej rzeczy przypomniałam. 

- No cześć, Red. Co jest? - zapytałam, po odebraniu połączenia od brunetki. Odnalazłam telefon, którego szukałam w momencie, w którym Davenport wydzwaniała do mnie czwarty raz z kolei. 

- No nareszcie,  ile można. - burknęła. - Nic nie jest, ale mam ochotę pójść do kina, jesteś chętna? - dodała, wyjaśniając powód swojego dzwonienia. 

- W sumie, to dlaczego nie. - wzruszyłam ramionami, nie zdając sobie sprawy, że ona tego nie widzi. - Za ile mam być gotowa? - dodałam, podtrzymując telefon barkiem. Wyłączyłam laptopa, bo wiedziałam, że i tak nic nie zdążę zrobić. 

- Za godzinę, przyjdę po ciebie. - powiedziała, przez co przytaknęłam, pożegnałam się i rozłączyłam. Westchnęłam cicho, a potem podeszłam do szafy, zastanawiając się, co na siebie założę, jak prawdziwa kobieta. W prawdzie moja szafa nie była zbyt bogata, ale do tych najmniejszych również nie należała. 

Z powrotem w zbyt krótkim odstępie czasu weszłam do łazienki, zamykając się wcześniej na klucz. Wzięłam szybki prysznic, uważając, aby nie zamoczyć włosów, bo nie miałam czasu ani ochoty, aby je suszyć. Odświeżona ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy, po czym zmusiłam się do pomalowania się. Nałożyłam puder, trochę korektora i zrobiłam kreski. Zastanowiłam się chwilę nad pomalowaniem ust pomadką, ale użyłam tylko tej ochronnej. Z resztą nie chciało mi się kombinować, w ogóle nic mi się nie chciało, ale to wyjście do kina było dobrą opcją, aby mnie zmotywować do życia. 

::: 

Doktor Strange był dobrą produkcją, ale to chyba nie były klimaty. Nudziłam się podczas seansu, a w pewnym momencie zaczęłam oceniać swoje szansę na ucieczkę z sali. Zjadłam w pierwszej połowie cały swój popcorn i wypiłam colę, więc nie miałam zbytnio co robić, aby jakoś zabić czas. Red natomiast była zafascynowana, głównego bohatera grał jeden z jej ulubionych aktorów, którego imienia nie pamiętałam, ale wiedziałam, o kogo chodzi. 

Po powrocie do domu, przebrałam się w coś wygodniejszego, czyli w ubrania, które już nigdy nie zobaczą świata poza murami tego domu. Rozpuściłam jeszcze włosy, które wcześniej spięłam i weszłam do swojego pokoju, chcąc odpocząć i może coś poczytać. Od progu usłyszałam brzmienie gitary dobiegające z okna na przeciwko i westchnęłam cicho. Chciałam pobyć sama w ciszy, ale najwidoczniej Luke chciał mi to skutecznie uniemożliwić. 

- Idź gdzie indziej. - burknęłam, gdy wygrał przypadkowo zły akord, zaczynając działać mi na nerwach.

- Spokojnie, słońce. Tylko ją stroje. - wyjaśnił, opierając się wygodniej o ścianę. Siedział na parapecie, przez co mogłam zobaczyć go w całej jego okazałości. 

- Nie obchodzi mnie, co z nią robisz, ale bądź cicho, bo chce poczytać. - rzuciłam, odwracając się na pięcie. Podeszłam do swojego niewielkiego regału i przeleciałam wzrokiem przez wszystkie póki. 

- Co będziesz czytać? - zainteresował się.

- Na pewno coś ambitniejszego, czego twój móżdżek nie przetworzy. - wzruszyłam ramionami, opadając na łóżko, więc już nie mógł mnie zobaczyć. Znalazłam wygodną pozycję, a zajęło mi to trochę czasu i zaczęłam czytać. Jakoś znosiłam próby grania blondyna, w myślach powtarzając sobie, że jak nastroi to cholerstwo, to sobie pójdzie, ale tak się nie stawało. W końcu nie wytrzymałam i wstałam, aby zamknąć okno.

- Już ci się znudziło? - uniósł brew, przez co przewróciłam oczami.

- Tobie mogłoby się to znudzić, bo działasz mi na nerwy.

- Cieszę się, że jesteśmy sąsiadami, wiesz?

- Sto razy wolałam ten dom, gdy stał pusty. - mruknęłam, chwytając za uchwyt okna. Zamknęłam je i zawróciłam w kierunku łóżka. Jeżeli tak to miało wyglądać, to obiecuje, że jeszcze parę następnych razów i przestane za siebie ręczyć. Nie należałam do cierpliwych osób, a on to bezczelnie wykorzystywał.

~*~

piątek, piąteczek, piątunio naanannanan 

jakieś plany na weekend?

neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz