- 8 -

3.5K 179 25
                                    

- Daj spokój, oglądałyśmy to już tyle razy, Red. - powiedziałam, gdy uniosła do góry pudełko z Kac Vegas do góry. Nie dość, że nie miałam humoru po wczorajszej pokazówce u Hemmingsa, to jeszcze chciała oglądać starocie, na które nie miałam ochoty. - Zaskocz mnie jakoś. - dodałam, wchodząc do kuchni, aby zabrać przekąski na seans. 

- Co cię ugryzło? - zapytał Ashton, siedząc przy stole. Pracował nad czymś ważnym, nawet nie chciałam wiedzieć, co to więc nie pytałam.

- Nie chcesz wiedzieć. - pokręciłam głową, wyjmując z szafki szklanki. - Źle spałam, może to przez to. Wiesz, jaka wkurwiająca potrafię być, gdy się nie wyśpię. - skłamałam, nalewając do nich pierwszego lepszego soku, jaki znalazłam w lodówce.

- Mocno wkurwiająca i nie pilnujesz wtedy języka. - dorzucił swoje, a potem zaczął z powrotem uderzać w klawiaturę laptopa palcami. Podrapałam się w głowę, zastanawiając się, w której szafce mama ukryła słodycze i chipsy, po czym zaczęłam otwierać je po kolei, nie mając ochoty na zgadywanki. Stwierdziłam, że ja to chyba na nic dzisiaj nie mam ochoty. 

- Ostatnia na górze po lewej, drogie dziecko. - rzucił Irwin, a ja przewróciłam oczami. Ach, ta jego podzielna uwaga. Jednocześnie fajna sprawa, ale z drugiej strony mocno potrafił tym wkurwić, tak jak w tej chwili.

- Dzięki. - burknęłam, zabierając stamtąd przekąski i zawróciłam w stronę salonu. Usiadłam przy brunetce, która w końcu się na coś zdecydowała. Nie skomentowałam jej wyboru, po prostu skupiłam się na oglądaniu. Jadłam żelki do momentu, w którym opakowanie nie zostało puste. Wtedy dobrałam się do soku, którego również się pozbyłam, dostarczając go do żołądka małymi łyczkami. Widziałam Facetów w Czerni chyba z milion razy, ale nie chciałam się już kłócić z Red o film. Przytuliłam się do niej, układając swoją głowę na ramieniu i wpatrując w ekran. Wyłączyłam się jakoś w połowie i tylko zastanawiałam się nad tym, co widziałam wczoraj. 

Nadal miałam ten obraz przed oczami, przez co zebrało mi się na wymioty, ale powstrzymałam odruch, chcąc zatrzymać wszystko w brzuchu. Nie mogłam uwierzyć, że on jest takim typowym licealistą wyjętym z jakiegoś marnego opowiadania. Miałam tylko nadzieje, że nie spotkam go jutro w szkole, bo wiedziałam, że wybuchnę na jego widok śmiechem. To było takie żałosne, bo wiedziałam, że będzie próbował do mnie zagadać, ale postanowiłam nawet go nie słuchać. Nie miałam do niego zbyt wielkiego zaufania, ale z drugiej byłam ciekawa jak zareaguje, gdy opowiem, co takiego widziałam. Był denerwujący, fakt faktem, ale stwierdziłam, że był całkiem w porządku. Najwidoczniej zbyt szybko wyrobiłam sobie o nim zdanie i teraz ulega ono zmianie. 

- O czym tak myślisz? - zapytała Red, doskonale wiedziała, że nie oglądam, ale chyba nie miała mi tego za złe.

- Potem ci powiem. - stwierdziłam, machając ręką.

- Powiesz mi teraz, bo idziemy na spacer. - postanowiła za mnie i pociągnęła w stronę drzwi, wcześniej wyłączając telewizor. - Wchodzimy, Ashti! - krzyknęła do mojego brata, gdy nakładałam trampki.

- Tylko niech was nie zgwałcą! - odkrzyknął, przez co roześmiałam się cicho i wyszłam za brunetką na zewnątrz.

Szłyśmy powoli w stronę plaży, a słońce coraz bardziej chowało się za horyzontem. Kopałam kamyki, które napatoczyły mi się pod stopy, trzymając dłonie w kieszeniach spodni.

- No to opowiadaj, nikogo tu nie ma. - poleciła Red, a ja westchnęłam ciężko i zaczęłam wszystko powoli i dokładnie mówić. Najpierw była zniesmaczona podobnie jak ja, potem zaczęła się śmiać, a na końcu stwierdziła, że jest idiotą. 

- Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jutro będzie próbował do mnie zagadać. - stwierdziłam.

- Nie wierzę. - brunetka pokręciła głową, a potem wybuchnęła znowu śmiechem. - Z całym szacunkiem do jego rodziców, ale ja nie wiem jak oni go robili, że mózgu nie ma. - dodała, przeczesując palcami włosy.

- Liz jest całkiem w porządku i nie wkurwia tak jak on. - przyznałam, zdejmując buty. Podeszłyśmy bliżej miejsca, gdzie fale rozbijały się o brzeg. Poczułam chłód pod stopami, który był wyjątkowo przyjemny.

- I tylko przez niego masz taki humor? - dopytała Red, a ja przytaknęłam głową.

- W sumie, to się nie dziwię, chociaż na twoim miejscu upokorzyłabym go jakoś. Mogłaś zrobić zdjęcia! - uderzyła mnie w ramie, a ja zaśmiałam się cicho.

- To nie jest głupi pomysł, Davenport.

- Bo mój.

***

Po tym jak odprowadziłam Red na przystanek, postanowiłam jeszcze poszwendać się po okolicy i w rezultacie wracałam późnym wieczorem do domu. Dookoła było ciemno i cicho, dlatego instynktownie przyśpieszyłam kroku i odetchnęłam z ulgą, gdy znalazłam się na podwórku. Zatrzasnęłam drzwi za sobą, zdjęłam buty, przywitałam się z rodzicami, którzy wrócili od ciotki i poszłam do siebie. Wyganiałam parokrotnie z pokoju Ashtona, któremu chyba się nudziło i nie mógł znaleźć sobie znaleźć jakiegoś zajęcia na wieczór.

- Jak ci się nudzi, to idź sobie zwalić, przynajmniej będę miała spokój. - krzyknęłam przez drzwi, a on zaśmiał się głośno. Pokręciłam głową, a potem sama zaczęłam się śmiać. Poprawiłam łóżko, które ten idiota mi prawie rozwalił. Pościeliłam je od nowa, ułożyłam poduszki, a potem zgarnęłam książkę, siadając na parapecie. Odnalazłam właściwą stronę, na której ostatnio skończyłam i zaczęłam czytać. A przynajmniej próbowałam, dopóki nie pojawił się Hemmings i nie zaczął mnie zagadywać. 

- Co czytasz, April? - powtórzył swoje pytanie kolejny raz, ale go zignorowałam. Czekałam na dobry moment. Gdy zobaczyłam, że wzdycha ciężko, zamknęłam lekturę i spojrzałam na niego.

- Dzisiaj już nie masz towarzystwa? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem. - Byliście wczoraj dosyć głośno, żadne moje prośby nie podziałały. - dodałam, kręcąc głową, a z jego twarzy odpłynęła krew.

- Nie chcesz chyba powiedzieć, że...

- Tak, idioto, wszystko widziałam i naprawdę żałuje, że nie zrobiłam ci zdjęć, aby w szkole nie pokazać, jakiego to masz małego. - burknęłam, przez co zaczerwienił się lekko. - Jeśli myślisz, że ci się uda mnie zaciągnąć do siebie i zaliczyć, to przykro mi bardzo, ale ci się nie uda, najlepiej od razu walnij się młotkiem w łeb i wszyscy będą szczęśliwi. - dodałam, zeskakując na podłogę. - Na razie. - rzuciłam, patrząc się na niego przez ramię. Prychnęłam cicho. Nadal był w szoku, co mnie rozśmieszyło. Zabrałam telefon i wyszłam z pokoju jeszcze szybciej niż się w nim pojawiłam. 

~*~

lubię ten rozdział, cri

jak się podobało?

komentujcie i zostawiajcie gwiazdki, a ja spadam do lekcji, a potem do kości, aaaa

neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz