- 27 -

2.2K 120 2
                                    

- Przypomnij mi, dlaczego się na to zgodziłam? - spytała April, wygładzając sukienkę, gdy staliśmy już w holu u mnie w domu. Moja mama zaprosiła ją ostatnio na kolację, twierdząc, że jesteśmy już parą i wypadałoby poznać moją dziewczynę. 

- Przypomnij mi, dlaczego jeszcze tutaj stoimy?

- Sama nie wiem.

- Ja też. - pokręciłem głową. - Miejmy to już za sobą, chodźmy. - dodałem, przepuszczając ją przodem, przez co brunetka nieco się speszyła. - Prosto i w lewo. Poza tym byłaś tu już i powinnaś wiedzieć. - zaśmiałem się cicho, a ona przewróciła oczami. 

- Dzięki. - westchnęła, zakładając jeszcze kosmyk włosów za ucho. - Mam tylko nadzieje, że twoja mama mnie nie zje. - dodała już znacznie ciszej przed obawą, że ktoś nas usłyszy. 

- Spokojnie. Kiedy dowiedziała się, że byliśmy na randce, była w siódmym niebie. Dosłownie. - zaśmiałem się, układając dłoń na jej tali, aby dodać wszystkiemu trochę realizmu. Poza tym sam z siebie chciałem to zrobić, a ona mi nie zabroniła. 

Gdy zjawiliśmy się w salonie, mama dosyć radośnie przywitała się z nami. Mogłem mieć tylko nadzieje, że na tym się skończy i nie zacznie od razu swojego przesłuchania. Umówmy się, że Liz Hemmings powinna pracować jako detektyw, bo jej talent zdecydowanie marnował się w nauczycielstwie. April odpowiedziała grzecznie na pytanie odnośnie tego, co u niej oraz jak się czuje, a później już przeszliśmy do jadalni. Nie miałem pojęcia, co mama przygotowała, bo zabroniła mi wchodzić do kuchni, za nim wszystko skończy, ale z zapachu mogłem wywnioskować, że na pewno będzie pyszne i nam posmakuje.

- I jak tam moje pierwsze wrażenie? - szepnęła brunetka, patrząc się na mnie, gdy Liz znalazła się poza zasięgiem. 

- Nie bój się tak, ona tak czy inaczej już cię kocha. 

Okazało się, że mama przygotowała zapiekankę. Widziałem, jak patrzy na April, która zaczęła jeść, a później posłała jej szeroki uśmiech. Cały dzisiejszy dzień przesłuchałem o tym, że ta kobieta boi się, iż źle wypadnie przed April. U niej z kolei było to samo. A tym czasem obydwie były do siebie bardzo dobrze nastawione, więc nie mogłem na nic narzekać. No może jeszcze nie wtedy. Później, gdy już zjedliśmy, to mama zaprosiła nas do salonu. Gdy już usiedliśmy na kanapie, przyniosła upieczone ciasto, razem z sokiem malinowym, bo jednak nie zdążyła pobiec do sklepu po herbatę, o której tak dużo mówiła dzisiaj. 

Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Szkoła, plany na przyszłość, a raczej to April opowiadała, co chciałaby robić, jako dorosły człowiek, bo ja sam nie miałem jeszcze o niczym pojęcia. Dowiedziałem się, że zamierza wyjechać i studiować romanistykę, co było dla mnie dosyć dużym zaskoczeniem, ale mogłem się tego spodziewać po jej zamiłowaniu do francuskiego. Uznałem, że skoro ona chce wyjechać, a coś między nami się dzieje, to chyba też powinienem wziąć się za siebie i znaleźć sobie coś, czym chciałbym się już zajmować na stałe. Po szkole i przyszłości przyszedł czas na jakieś ploteczki, z których się wyłączyłem. Nie za bardzo obchodziły mnie jakieś nowe paletki do makijażu, czy fioletowy tusz do rzęs.

Ocknąłem się dopiero wtedy, gdy parokrotnie już padło moje imię, a April chichotała, jak głupia. Spojrzała przy okazji na mnie, a ja nie miałem pojęcia, o co chodzi. Dopiero, gdy zobaczyłem minę mamy, wpadłem na to, że pewnie zaczęła mnie przy niej upokarzać. Najgorsze było to, że nie wiedziałem, od czego zaczęła, bo tych historyjek z Lukiem, który narobił sobie wstydu było dużo, nawet bardzo dużo. Poczułem tylko, jak policzki robią mi się różowe, a one tylko zaczęły śmiać się głośniej i bardziej niż wcześniej. Już wiedziałem, jak się czuli ludzie, kiedy wyciągałem ich wpadki, czy inne takie w poprzedniej szkole. Cóż, nie było to zbyt miłe, ale postanowiłem zatrzymać tą karuzelę śmiechu. Powiedziałem tylko, że mama mogłaby opowiedzieć jakieś swoje śmieszne historie, których z pewnością było więcej niż tych, które dotyczyły mnie. Ona tylko przewróciła oczami, twierdząc oczywiście w żartach, że trafił jej się syn bez poczucia humoru. 

Kiedy zaczęło robić się późno, April uznała już, że musi iść, choć wcale nie miała daleko. Postanowiłem, że ją odprowadzę, bo przecież mama nie da mi żyć, kiedy tylko brunetka zniknie i tym samym uratowałem samego siebie przed deszczem z pytań, jaki prędzej czy później na mnie i tak spadnie. Irwin pożegnała się z mamą, ta ucałowała ją w policzek, a później udaliśmy się już do drzwi. 

- I jak ci się podobało? - spytałem, gdy już byliśmy sami, a moja rodzicielka nic nie słyszała. 

- Będę mogła się z ciebie śmiać ile tylko chce. - przyznała, uśmiechając się szeroko w moim kierunku. Przewróciłem teatralnie oczami, udając, że mnie to uraziło, a ona tylko machnęła ręką, skręcając już do siebie. 

- Ja tam zaczynam liczyć na jakieś fajne opowieści od twojej mamy, albo brata o tobie. - przyznałem otwarcie, a ona zamarła, po czym zmierzyła mnie wzrokiem, jakby chciała sprawdzić, czy mówię to serio. - No tak, knypku, też chce się pośmiać. Zasłużyłem za dzisiaj. 

- Jasne, wmawiaj sobie.

- Nie muszę, bo i tak mi powiedzą. 

- Nie wiem, moją mamę trudno przekonać, a Ashtona przecież nie ma.

- Mój urok osobisty zrobi swoje. - powiedziałem pewnie, przez co prychnęła. - Nie wierzysz w mój urok?

- Nie mam w co wierzyć, przykro mi.

- Ej, to boli. 

- Gdybym chciała, żeby zabolało, to by zabolało, Hemmings. - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się niewinnie, przez co znów przewróciłem oczami. Dzisiaj było bardzo miło i moglibyśmy to powtórzyć. Ale sami i bez historyjek. 

- Chce ci podziękować. - zacząłem, gdy zakładała kosmyk włosów za ucho. 

- Nie ma za co, naprawdę. Było całkiem miło. - posłała mi uśmiech, zatrzymując się przed drzwiami wejściowymi. - Naprawdę. 

- Też tak uważam. - odwzajemniłem gest, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - To co? Widzimy się za chwilę? - dodałem, a ona wzruszyła zastanawiająco ramionami, po czym jednak kiwnęła głową, cmoknęła mnie w policzek na pożegnanie i zniknęła w środku. A ja? A ja westchnąłem pod nosem i powoli zawróciłem do siebie, uznając, że już nie mogę się doczekać tego, jak się zobaczymy w oknie, od którego wszystko tak naprawdę wszystko się zaczęło. 

~*~

ten rozdział jest jakiś dziwny idk 




neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz