- 17 -

2.7K 154 6
                                    

- Jak to nie jedziesz ze mną? - uniosłam brew, rozmawiając z Red przez telefon. Szykowałam się właśnie do szkoły, gdy brunetka do mnie zadzwoniła, a ja chcąc nie chcąc musiałam odebrać.

- Normalnie. - jęknęła, a ja mogłam się tylko domyślić, że przewróciła oczami. 

- Dlaczego? - ciągnęłam, próbując rozplątać słuchawki jedną dłonią. - Cholera. - mruknęłam, gdy tylko poplątałam je bardziej.

- Co?

- Nie do ciebie. - westchnęłam ciężko. - No to dlaczego zostawiasz mnie, swoją najlepszą przyjaciółkę, co?

- Um...

- Red, mów. Nie mam dla ciebie całego dnia. - zaczęłam, bo wiedziała, że naprawdę mnie nie musi się wstydzić. Kogo, jak kogo, ale mnie na pewno nie. 

- Michael powiedział, że mnie zabierze. - odpowiedziała, a ja poczułam, jak kamień mi z serca spada. Już myślałam, że zrobiłam coś nie tak, a to tylko Clifford mnie ubiegł. 

- Mogłaś od razu powiedzieć. - zaśmiałam się. - Tylko grzecznie tam. Dzieci na razie nie potrzebujesz. - dodałam, a ona prychnęła cicho.

- No dzięki. - powiedziała, gdy schodziłam na dół. 

- Nie ma za co, marudo. - uśmiechnęłam się lekko. - Czyli widzimy się dopiero w szkole?

- Tak. - powiedziała zgodnie, a ja westchnęłam ciężko. Nie lubiłam sama do niej jeździć. - To do zobaczenia, paskudo.

- Na razie. - pożegnałam się i nasunęłam buty na stopy. Rzuciłam jeszcze tylko, że wychodzę i rzeczywiście to zrobiłam. 

Podpięłam słuchawki do telefonu i włożyłam je w uszy, a następnie zaczęłam szukać, czegoś, czego chciałam po słuchać, a chciałam wszystkiego. To był największy ból. Nawet nie patrzyłam się, czy idę w dobrym kierunku, bo to nogi prowadziły mnie tam, gdzie chciałam. I wszystko byłoby w porządku, dotarłabym spokojnie do szkoły, ale miałam swoje własne szczęście, które działało zupełnie odwrotnie do tego normalnego. Musiałam na kogoś wpaść, a tym ktosiem był Hemmings. Bo kto by inny?

- Wiem, że jestem szczupły, ale nie przesadzajmy. Widać mnie i to z daleka, kochanie. - spojrzał na mnie wymownie, a ja pokręciłam głową.

- Przepraszam, nie patrzyłam, gdzie idę. - wyjaśniłam, chcąc go już ominąć i nie ciągnąć dalej tej głupiej rozmowy. Nie widziałam w niej sensu. Luke jednak nie chciał mnie przepuścić. - Suń swój płaski zad, święta krowo. - burknęłam, robiąc kolejny krok w prawo. Ten dalej swoje.

- Jedno słowo mnie nie satysfakcjonuje. - powiedział i nadstawił policzek. - Ale myślę, że całus załatwi sprawę.

- Chyba śnisz. - prychnęłam i skrzyżowałam dłonie na piersi. Próbowałam go obejść z drugiej strony, ale dalej to samo. Ugh, trzymajcie mnie, bo wyjdę z siebie i stanę obok.

- W moich snach robimy lepsze rzeczy. 

- Skończ. - poprosiłam, po czym w końcu udało mi się go minąć. Myślałam, że da mi spokój, ale zgadnijcie co. Tak się nie stało. Czy kogoś to dziwi?

- Nie chcesz wiedzieć? - zrobił smutną minę i ruszył za mną. Pomocy.

- Nie. - rzuciłam krótko, próbując uciąć tą rozmowę. Na próżno. Ten dalej swoje. - No czego ode mnie chcesz, śmieciu? Nie mam nastroju na pogaduszki na temat zaliczonych przez ciebie panienek. A nawet mam to w dupie.

- Chce pójść z tobą do szkoły.

- Bywałam na lepszych randkach. - stwierdziłam, mierząc go wzrokiem. Pokręcił zrezygnowany głową.

- Gdy cię zapraszałem na prawdziwą, to odmówiłaś. - zauważył, gdy dotarliśmy na przystanek. Postanowiłam, że jakoś zniosę jego towarzystwo. 

- I zrobiłabym to samo, gdybyś zapytał znowu. - złapałam z nim kontakt wzrokowy. - Nie jestem z tych łatwych. 

- Dlaczego zakładasz, że chce cię dopisać do listy?

- Bo gdyby ci zależało, to nie bajerowałbyś wszystkich lasek z naszych klas? - uniosłam brew, a później zrobiłam minę, która wskazywała na to, że powinno być to dla niego oczywiste. Nie miałam pojęcia, czy tak było, ale pewnie nie. 

- Raz, czy dwa mi się to zdarzyło.

- Pomnóżmy to jakieś dwieście razy i wtedy może minimalnie zbliżmy się do tej pierwotnej liczby. - prychnęłam, a gdy autobus podjechał wsiadłam do środka i ruszyłam w głąb pojazdu, szukając wolnego siedzenia. 

Zajęłam miejsce obok jakiejś dziewczynki, aby on nie mógł zrobić tego ze mną. Nawet nie wiedziałam, czemu tak bardzo byłam na niego cięta, bo to w sumie nie była moja sprawa z kim się zadaje. Nawet mnie to nie obchodziło i miałam lepsze zajęcia na głowie. Owszem miewał momenty, w których był nawet słodki i w ogóle niewkurzający, ale to działo się tylko czasami. I trwało bardzo krótko. Na ogół był, taki jak teraz. I taki, o którym mówię przez cały ten czas od samego początku. Wkurzający, irytujący i aż proszący się o to, aby ktoś strzelił go mocno w mordę. Miałam na to ochotę, ale nawet nie sięgałam mu do policzków i mogłoby się to dla mnie skończyć niezbyt dobrze. Prędzej, to ja dostałabym łomot od niego, a nie on ode mnie. Tylko sobie to wyobraźcie, jak ja, taki mały krasnal, próbuje się bić z tą sosną kanadyjską. 

- Myślałem, że się lubimy. - jęknął i zrobił smutną minę, zajmując miejsce za mną.

- Widzisz, a jednak nie. - pokręciłam głową i wbrew sobie odwróciłam się do niego. Chciałam móc widzieć jego twarz. Sama nie wiedziałam, dlaczego. - Od samego początku, odkąd cię zobaczyłam miałam ochotę przywalić ci w tę twoją mordę, wiesz?

- Schlebiasz mi, panno Irwin. Ja miałem nieco inne zamiary. - powiedział, a gdy mówił drugą część, to spojrzał się na mnie wymownie. 

- Nadal nie chce o nich widzieć. - powiedziałam pewnie, a później zmierzyłam go wzrokiem. - Jesteś zboczony, a to niezdrowe. 

- Tak już musi być. Ale za niedługo nawet ci to nie będzie przeszkadzać, zobaczysz. - zaczął, przez co zaśmiałam się cicho.

- Masz rację, na pewno nie będzie. - odpowiedziałam, patrząc się na niego. Oczy mu zaświeciły, więc specjalnie przemilczałam jeszcze kilka sekund. - Gdy już cię uduszę i zakopie w ogródku. - dodałam, a później posłałam mu sztuczny uśmiech. 

- A już liczyłem na miłość z Króla Lwa. 

- Jeśli miałbyś być jakimś zwierzęciem, to prędzej Timonem niż Simbą. - spojrzałam na niego, a później wstałam, bo dotarliśmy pod szkołę. I wiecie co? Myślałam, że się od niego uwolnię, ale nie. Chodził za mną przez ten cały cholerny dzień. 

~*~

oklaski młodzieży dla red

wyrobiłam się przed północą, jupi

ktoś może powie, co sądzi? brakuje mi was i waszych opinii 

neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz