- 19 -

2.7K 140 7
                                    

Luke

- No ale pomyśl, angażowałbyś się w to wszystko, gdyby ci na niej zależało. Albo inaczej. Robiłbyś to wszystko nawet po tym, jak dała ci kosza? Jezu, Hemmings, skup się. - jęknął Michael, gdy graliśmy u mnie w jakąś pierwszą lepszą strzelankę. Nie miałem na to ochoty.

- Nie wiem, może. - wzruszyłem ramionami, wykonując szybką kombinację przycisków na kontrolerze. - A co?

- No bo każdy normalny dałby sobie już spokój, może to i fajnie, że zgrywa niedostępną, ale ileż można. - kolorowy przewrócił oczami, a ja westchnąłem ciężko. Rozmawialiśmy o mojej beznadziejnej sytuacji, w którą się wpakowałem. No i trochę o April oraz Red. 

- Najwidoczniej można, a ona dosyć prędko nie zrezygnuje z takiego zachowania, nie jest taka. - mruknąłem cicho, opierając się wygodniej o kanapę, na której siedzieliśmy. 

- No to jaka? Luke, Chryste, twierdzisz, że się w niej nie zakochałeś, ale twoje słowa temu przeczą. - Clifford robił się zirytowany. Jemu wszystko się dobrze układało w przeciwieństwie do mnie i nie miał, na co narzekać. 

- Bo? - uniosłem brew. - Miałem na myśli to, że już ją poznałem i wiem, jak reaguje w niektórych sytuacjach. Nie szukaj w moich słowach drugiego dna. - dodałem, przewracając oczami. 

- To go nie rób w nich, a nie będę musiał szukać. - wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste. - Red ma racje, macie się ku sobie, tylko jesteście głupi i tego nie widzicie. Albo raczej ty nie widzisz. Polubiłeś przy niej być, a to wkurzanie przez ciebie przestało być dla niej takie, jak na początku. 

- Skończcie z tym 'macie się ku sobie'. - jęknąłem, naśladując w drugiej części jego głos. - Gdybyśmy byli razem, to chyba pozabijalibyśmy się nawzajem. - dodałem, a później spojrzałem na kumpla. 

- W takim razie, czego ty od niej chcesz? - uniósł brew. - Przecież dobrze wiesz, że ona nie wskoczy ci do łóżka, bo tak sobie wymyśliłeś. Ani dzisiaj, ani jutro, nie za miesiąc i rok. 

- Nie rób ze mnie kogoś, kim przestałem być. Nie zarywam już do żadnej, więc nie naszywajcie mi takiej łaty. - prychnąłem znowu, strzelając w jakieś randomowe cele, przez które zaliczymy misję. 

- No coś musisz chcieć, a skoro nie seksu i związku, to czego? Przyjaźni? Przecież masz mnie. To mało? - zaczął, a na koniec przyjął urażony ton. 

- Mam lepszych kandydatów na przyjaciół niż April i ty, proszę cię. - stwierdziłem, a on przewrócił oczami. - Sam już nie wiem, może wcześniej chciałem sprawdzić, jakby to z nią było, gdyby wiła się pode mną, ale teraz, to jakoś... nie wiem, nie zależy mi. Chyba. 

- Nie musiałem tego słyszeć. - jęknął zniesmaczony Michael, a ja zaśmiałem się niewinnie. Nie oczekujcie ode mnie cudów, choć nie zarywam już do żadnej innej dziewczyny, to pewne myśli nadal mam. - Jesteś gorszy niż nie jedna baba, Hemmings. Nie wiesz, czego chcesz. - dodał po chwili. 

- Lubię ją, tak? Ale nie wiem, czy sobie poradzę w związku z kimś takim, jak April. I o to tutaj chodzi. Czasem ją jeszcze wkurzam, bo sam to czuje, ale wydaje mi się, że już dogadujemy się coraz lepiej. - zacząłem, zatrzymując grę, przez co Clifford westchnął cicho. - Sam zacząłeś temat, więc się zamknij.

- Jaki temat? - usłyszeliśmy z korytarza, a po chwili zobaczyłem Caluma. Nie wiedziałem, czego tu chcieli, ani jak się dostali, ale czułem, że tak łatwo już się nie wywinę. 

- Hemmings się zakochał. - wyjaśnił kolorowy, przez co zamordowałem go wzrokiem.

- Znowu gadacie o April? - dopytał się Hood, a Clifford przytaknął głową. 

- Nie wie, czego od niej chce. To nie seks, ani związek, masz jakiś pomysł?

- Co z tobą nie tak, Lucynka, hm? - zapytał, siadając na oparciu kanapy i strzelił mi w ucho palcami. - Powiedziałbyś jej w końcu, że ci zależy i chcesz spróbować, a nie się tak pierdolisz. W końcu ktoś ci ją sprzątnie. Słyszałem, że Cole z IIIc ma ją zaprosić na najbliższy bal, radzę ci się pośpieszyć, jeśli chcesz z nią pójść.

- Jezu, dajcie mi spokój. - jęknąłem. - Tak, nie wiem, czego od niej oczekuje, bo to wszystko jest tak głupie i tak poplątane, że jeszcze nie doszedłem do żadnego logicznego wniosku. Skończcie to, albo wylecicie stąd na zbity pysk.

- Dobra, luz, nie irytuj się tak. Brzydszy już nie będziesz, ale to i tak ci nie pomoże. 

- Hood...

- No co? Mówię prawdę. - wzruszył ramionami, nie widząc niczego złego w swoim zachowaniu. 

- Ja tam nadal twierdzę, że się chłopak zakochał, tylko jeszcze nie umie się sam przed sobą przyznać do tego. - mruknął Clifford.

- Odezwał się Romeo. - przewróciłem oczami, a Calum zaśmiał się cicho. - Jak ktoś tu jest zakochany, to z całą pewnością ty, a nie ja. 

- No nie zaprzeczam. - zgodził się. - Idziemy w weekend na randkę. - dodał dumny, a Hood zrobił ciche 'uuu', po czym gwizdnął. 

- Widzisz? - brunet walnął mnie w ramię. - Bierz przykład ze starszych, a nie. 

- Daj mi spokój, tak? - spojrzałem na niego morderco. - Na razie jestem na etapie, w którym ją lubię i nie róbcie z tego miłości. - dodałem, mając już powoli dość.

Oni jednak mieli pewnego rodzaju rację, do której sam zacząłem dochodzić. Powoli, małymi, niepozornymi krokami, ale to robiłem, wiecie? 

- Miłość rośnie wokół was... - zaśpiewał Clifford, po czym dostał ode mnie poduszką w twarz. - Oj, przestań. I tak wiemy, że to prawda i nie damy ci spokoju. Puci, puci, Lucy. Zakochałeś się, co? - dodał i zaczął mnie tarmosić za policzki, gdy poprawił włosy. 

- Strzelę cię w mordę zaraz jeszcze mocniej, obiecuję. - wymamrotałem nieco niewyraźnie, a on posłał mi niewinny uśmiech. 

- Zobaczysz. - zaczął, gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy. - Prędzej, czy później przyznasz mi rację. Nieważne kiedy. Nieważne, gdzie, ale tak będzie, Hemmings. Miłość dopada wszystkich, nawet największych gburów tego świata i zmiękcza im serce do tego stopnia, że stają się na nowo małymi, cieszącymi się z życia dziećmi i tak będzie z tobą. Zobaczysz. Musisz jeszcze tylko dać wam trochę czasu. 

~*~

spóźniłam się cztery minuty, shit

neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz