- 22 -

2.2K 128 0
                                    

- Ugh, współpracuj psie. - jęknęłam, gdy Skiper znów położył się na środku drogi. Tak właśnie protestował przeciwko dalszej drodze na plażę. - Wiem, że jesteś gruby i jest ci gorąco, ale hej, nie jesteś tu sam. Rusz się. - szarpnęłam nieco za smycz, aby się ruszył, ale nic. Ten dalej swoje. - Nie będę cię nieść głąbie, zapomnij. 

Spojrzałam wymownie na psa, zakładając dłonie na biodra. No dalej, Skiper. Rusz swoją tłustą dupę. Nie mam czasu. Westchnęłam ciężko, gdy przez kolejne kilka minut dalej robił swoje. Nawet podsunęłam mu pod nos ciastko, ale nic z tego. I w końcu musiałam ulec oraz wziąć go na ręce, aby jakoś w końcu dostać się na plażę. Chciałam pobyć przez pewien czas sama, aby móc dojść do jakiegoś normalnego wniosku w tym wszystkim i podjąć jakąś normalną decyzję. Chodziło oczywiście o Hemmingsa, bo o kogo innego. Nadal nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, co mam z nim z robić i co zrobić z potencjalną wersją, czyli z nami. Radziłam się już mamy i Red oraz kilku innych osób, ale dalej nic z tego. 

- Teraz idziesz już sam. - powiedziałam, odkładając go na piasek, gdy byliśmy już na miejscu. Odpięłam smycz od jego obroży, aby mógł spokojnie pobiegać i sama zsunęłam buty ze stóp. Wzięłam wszystko w ręce i ruszyłam przez siebie. Wiatr rozwiewał mi włosy, a piasek chłodził stopy. Było tu cicho i spokojnie, nikt nie przychodził o tej godzinie i mogłam cieszyć się samotnością. 

Usiadłam na jednej z wydm, nie przejmując się tym, że później piasek będzie dosłownie wszędzie, bo tak naprawdę był to najmniejszy ze wszystkich problemów w tamtym momencie. Podciągnęłam kolana pod klatkę piersiową, odkładając wcześniej na bok wszystkie niepotrzebne mi rzeczy. Oplotłam je ramionami, opierając na jednym brodę i rzuciłam okiem na fale, które rozbijały się o brzeg. Nagle Skiper dostał jakiegoś napływu energii i przeganiał mewy z jednego końca plaży na drugi. Wyglądało to co najmniej komicznie, bo był cały mokry i brudny od piasku, ale nie poddawał się, próbując dopaść te ptaszyska. Zaśmiałam się widząc, jak nie zdążył uciec przed jedną z fal i zaskomlał już doszczętnie mokry. Och Skiper, ty idioto. Będę musiała cię później wykąpać. 

- Chodź tu, gnido. - złapałam go, gdy przebiegał obok mnie. Chciał się wytrzeć o piach, ale tego byłoby już za wiele. Z resztą już jest. Mama będzie krzyczeć, że naniosłam przez niego piasku do domu. - Nigdzie nie pójdziesz. - dodałam, gdy próbował się wyrywać. Był mokry i naprawdę to nie było przyjemne, ale ostatecznie dał sobie spokój i ułożył się obok mnie. Oddychał ciężko oraz płytko, bo takiego wysiłku, jak dzisiaj chyba nie miał przez całe swoje krótkie życie. - Siedź tu spokojnie. - dodałam, patrząc się na niego, gdy się przewrócił na bok, aby było mu lepiej. 

Zaśmiałam się tylko na to i poprawiłam się, bo piasek zaczął zsuwać się na dół, a ja nie chciałam tam wylądować. Z powrotem objęłam ramionami swoje kolana, już milcząc. Myśli płynęły spokojnie po moim umyśle, a ja miałam, że uda mi się w końcu dojść do czegoś sensownego i racjonalnego. 

***

Gdy postanowiłam wrócić zaczęło się ściemniać, a Skiper był już naprawdę suchy. Szedł spokojnie obok mojej nogi, nie protestując tak jak wcześniej, chyba był na to za bardzo zmęczony. Wsunęłam więc słuchawki do uszu, włączając jakąś losową playlistę i zaczęłam iść w stronę domu. Nawet nie zauważyłam, jak szybko dotarłam na róg swojej dzielnicy i byłam już prawie pod domem.

- Nie za późno na jakieś spacery? - zaśmiał się Luke, pojawiając się znikąd bok mnie. Podskoczyłam ze strachu, widząc go blisko i przewróciłam oczami. Prawie przyprawił mnie o zawał serca.

- Nie. - powiedziałam, biorąc oddech. Zmierzyłam go wzrokiem, a gdy zobaczyłam ten głupi uśmieszek na jego ustach przewróciłam oczami. Och, daj już sobie spokój. - Co tu robisz? - dodałam, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.

- Wracam od Michaela, robiliśmy projekt na biologię. - wyjaśnił, poprawiając torbę na swoim ramieniu. - A ty?

- Byłam wyprowadzić psa. - wskazałam na psa, który usiadł obok mojej nogi. Na serio musiał być zmęczony, skoro nie miał nawet ochoty warczeć na Luke'a. - Wystraszyłeś mnie. - dodałam, gdy już zdążył go pogłaskać.

- Polecam się na przyszłość, Irwin. - posłał mi jeden z tych swoich wyćwiczonych uśmiechów i podniósł się z powrotem na równe nogi. - Przemyślałaś już coś? - dodał, wracając do jedynego, typowego dla niego tematu.

- Mówiłam ci, że jak już się zdecyduje, to dam ci znać. - powiedziałam wymijająco, choć podjęłam już decyzję. Wiecie, że już od jakiegoś czasu próbował zaprosić mnie na randkę, ale ja nie zgadzałam się za każdym razem, gdy powtarzał swoje pytanie. 

- Huh, no dobra. - odpowiedział, gdy zatrzymaliśmy się przed moim podjazdem. - I tak się pewnie nie zgodzisz, ale poczekam, aż w końcu zdecydujesz mi się to powiedzieć. - dodał, lustrując mnie swoim wzrokiem. Co? Nie, to nie tak. - Na razie.

- Um, cześć. - pożegnałam się cicho, odprowadzając go wzrokiem. A mogłam się przełamać i mu powiedzieć, wiecie? 

Weszłam do domu, zrzucając niedbale buty. Uwolniłam Skipera z jego smyczy i nalałam mu wody do miski, aby mógł ugasić swoje pragnienie. Sama zabrałam butelkę soku ze sobą na górę i gdy znalazłam się już w swoim pokoju, zatrzasnęłam za sobą drzwi. Wypiłam prawie połowę kartonu i po odstawieniu go na biurko, opadłam na łóżko. Nie miałam ochoty się uczyć, ale za to w głowie cały czas dzwoniły mi słowa Hemmingsa. 

- Ej, ty, cioto. - zaczęłam, słysząc, jak trzasnął drzwiami od swojego pokoju.

- Ja też się stęskniłem kochanie. - powiedział, zbliżając się do okna. A przynajmniej tak wywnioskowałam, bo jego głos był wystarczająco wyraźny i donośny, abym słyszała go z miejsca, w którym się znajdowałam. - Czego chcesz?

- Widzisz, to w końcu ja czegoś od ciebie chce, a nie ty ode mnie. - zaczęłam, powoli się podnosząc z łóżka. - Musimy pogadać. - dodałam, łapiąc z powrotem za sok. Specjalnie to wszystko przeciągałam. Podeszłam też powoli do okna, aby go zniecierpliwić. 

- Słucham. - wzruszył ramionami, znów lustrując mnie wzrokiem, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. No to zaczynamy.

~*~

nie miałam pomysłu na ten rozdział, idk 

neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz