- 2 -

7K 309 52
                                    

Luke

- Przez was się spóźnię. - jęknąłem, gdy tata szukał drogi, prowadzącej do mojej szkoły. Jak na każdego nastolatka przystało, nie miałem najmniejszej ochoty tam iść. Nie znałem tam nikogo, a wszyscy moi kumple zostali w Perth. Nie chciałem się przeprowadzać, ale skoro miało mi to zapewnić lepsze perspektywy, to w zasadzie nie miałem na co narzekać. Tata miał więcej zarabiać, mama miała w końcu zapewnioną pracę w swoim zawodzie, a poza tym to było nie byle jakie miasto, a Sydney. 

- Nie martw się, zdążysz na czas. - rodzicielka pocieszyła mnie, przy okazji patrząc się na mnie przez lusterko. - Chyba jesteśmy. - dodała, gdy zatrzymaliśmy się pod jedną z wielu placówek edukacyjnych. - Trafisz stąd do domu? 

- Myślę, że tak. - mruknąłem, zabierając plecak spod swoich stóp. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że semestr trwał w najlepsze, a my przenosiliśmy się na prawie drugi koniec kraju. To nie było fajne. - Jeśli nie pomylę adresu, to trafię. - dodałem, stojąc już na zewnątrz. - Na razie

Zarzuciłem plecak na plecy, przeczesując palcami włosy, po czym wziąłem głębszy oddech, przekraczając próg budynku. Rozejrzałem się dookoła, znajdując się w przestronnym korytarzu, wzdłuż którego ustawiono rzędy szmaragdowozielonych szafek. Szare kafelki zdobiły podłogę, a sufit i ściany pozostały w bieli. Drzwi sal potrzebnych do wszystkich przedmiotów również były zielone, ale w nie takim natężeniu, jak szafki. W mojej starej szkole o takim wyglądzie mogliśmy sobie pomarzyć, nawet po gruntownym remoncie, który i tak odkładano z miesiąca na miesiąc. Zaczepiłem jakąś dziewczynę, pytając się gdzie jest sekretariat, co szybko mi wyjaśniła, więc jej podziękowałem i ruszyłem w tamtym kierunku. Choć czasem lubiłem przebywać w centrum uwagi, czy ściągać ją na siebie bezpośrednio, to tym razem tak nie było. Czułem na sobie mnóstwo spojrzeń, które nie należały do najprzyjemniejszych. Choć nikt nic nie mówił, to w uszach dzwoniły mi na okrągło dwa słowa - 'ten nowy'. 

Gdy znalazłem się już pod właściwymi drzwiami, przeczesałem palcami włosy i wszedłem do środka. 

- Dzień dobry. - przywitałem się, ukradkowo obrzucając wzrokiem całe pomieszczenie. W przeciwieństwie do korytarza było mniejsze, znacznie mniejsze i utrzymane w ciepłych kolorach. Domyśliłem się, że drzwi znajdujące się na ścianie na przeciwko mnie musiały prowadzić do gabinetu dyrektora. 

- Dzień dobry. - sekretarka zmierzyła mnie wzrokiem, odrywając się od swojej pracy.

- Nazywam się Luke Hemmings, jestem nowym uczniem. - przedstawiłem się, zauważając, że i ona patrzy na mnie tak samo, jak reszta. Świetnie. - Miałem zgłosić się po plan lekcji. - dodałem, wyjaśniając swoją obecność. 

- Witamy w szkole. - uśmiechnęła się lekko w moim kierunku, co odwzajemniłem, przyjmując to co mi wcisnęła w ręce. - Życzę sukcesów w nauce i nie tylko. - dodała, siadając z powrotem za biurkiem. 

- Dziękuje. - przyznałem, wychodząc na korytarz. Spojrzałem na plan lekcji, zauważając, że zaczynałem ten dzień francuskim. Pięknie. Zmierzyłem wzrokiem miejsce, w którym przebywałem, szukając sali odpowiadającej temu przedmiotowi, ale jej nie znalazłem. Ruszyłem powoli przed siebie, studiując kartkę, co nie było najlepszym rozwiązaniem. Prosiłem w myślach, aby na nikogo nie wpaść. 

:::

Po zmarnowaniu blisko piętnastu minut na szukanie sali, miałem dość i zrezygnowany usiadłem na schodach, mając gdzieś, że dzwonek zaraz zadzwoni. Przeanalizowałem jeszcze raz dokładnie cały budynek, w którym zgubiłem się już chyba dwa razy, po czym postanowiłem zacząć jeszcze raz. Zbiegłem na niższe piętro i zauważyłem, jak zza zakrętu wypada wysoki, jeszcze wyższy ode mnie mężczyzna w średnim wieku. Stwierdziłem, że musiał być to nauczyciel, a sądząc po sposobie, w jaki się poruszał i wyrazie jego twarzy doszedłem do wniosku, że gdzieś się śpieszył, albo już był spóźniony. Miał na sobie brązowy garnitury, jakby nie z tej epoki oraz pasujące do siebie skarpetki i krawat.

- Um, przepraszam... - zacząłem, nie będąc pewnym, czy mogę mu przeszkodzić. - Wie pan, gdzie jest sala od języka francuskiego? - dodałem, zauważając, jak potyka się o własne nogi, aby zobaczyć kim jestem. 

- Na boga, chłopcze, wystraszyłeś mnie. - złapał się za klatkę piersiową, jakbym przyprawił go o zawał. Potem poprawił trzymane pod pachą dokumenty i z tego, co zdążyłem zobaczyć dziennik. - Właśnie idę w tamtym kierunku i wydaje mi się, że będę cię uczył. Luke, tak? - dodał, wyciągając w moim kierunku dłoń. 

- Tak, Luke Hemmings. - uścisnąłem ją, uśmiechając się przy tym lekko. Ten facet był pozytywnie walnięty. 

- Cyril Wood. - odwzajemnił uśmiech, a ja dopiero teraz usłyszałem wyrazisty francuski akcent w jego głosie. - Chodźmy, nie chce się spóźnić, bo mnie znowu wyśmieją. - dodał, chichocząc pod nosem. 

Przytaknąłem głowy, pozwalając mu prowadzić. Przy okazji mogłem posłuchać trochę o szkole, o nauczycielach i uczniach. Marzyłem, aby reszta belfrów też miała takie podejście, jakie miał ten facet. Od razu zyskałem chęci do nauki nowego języka. 

- Może panu jakoś pomóc? - zapytałem, widząc, jak rzeczy, które trzymał w rękach prawie z nich wypadły i wylądowały na podłodze. Prawie, bo miał niezły refleks i zdążył je złapać. 

- Poradzę sobie, ale dziękuje za troskę. - odpowiedział, skręcając gwałtownie w lewo. Przechodząc tędy wcześniej, nie pomyślałem, aby to zrobić. Wszystko stało się prostsze, a przede mną wyrosły drzwi do sali francuskiej. - Jesteśmy na miejscu. - dodał, łapiąc za klamkę. Przytaknąłem, wchodząc za nim do środka. Kilkanaście spojrzeń zaczęło wiercić we mnie dziurę, ale były przyjemniejsze niż te z samego początku.

- To nowy uczeń, Luke. - nauczyciel przedstawił mnie, za co w duchu mu podziękowałem. - Mam nadzieje, że ciepło go tu przyjmiecie. Gdzieś tam jest miejsce, Luke, poszukaj sobie. - dodał, siadając na biurku po turecku. Przekartkował dziennik, po czym wziął się za sprawdzanie obecności. Odnalazłem wzrokiem wolne miejsce i tam też się udałem. Za mną siedział chłopak o czerwonych, a raczej wyblakło czerwonych włosach, a przede mną brunet wyglądający, jak Azjata. 

- No siema. - przywitał się kolorowy. - Jestem Michael. - dodał

- Cześć. - uścisnąłem jego dłoń. - Luke. - dodałem, posyłając mu lekko uśmiech, co odwzajemnił. Wyglądał trochę dziwnie z mnóstwem bransoletek na dłoni, aczkolwiek nie byłem osobą, która miała prawo kwestionować czyjś styl. Całość jednak tworzyła pasującą do siebie mieszankę, musiałem to przyznać, więc zacząłem mieć nadzieje, że jakoś się dogadamy. 

~*~

cześć mordki! co sądzicie o Luke'u w tym fanfiction? + dopiero drugi rozdział, a ja w sumie mam już pomysł na drugą część, cri 

zaczęłam robić okładki i wróciłam do zwiastunów, jeśli będziecie potrzebować to wbijacie do mnie, postaram się pomóc, jak najlepiej potrafię *koniecchamskiejreklamylmao*

ily, do następnego x

neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz