- 24 -

2.1K 138 18
                                    

- Zapomnij. Nie popłyniemy tunelem miłości, Hemmings. Zgodziłam się na randkę, a nie na obmacywanie. - spojrzałam na niego wymownie, gdy próbował mnie zachęcić do skorzystania tej z tej głupiej atrakcji. Zabrał nas do wesołego miasteczka. Nie mogłam narzekać, poza tym było całkiem w porządku, gdyby nie ten jego idiotyczny pomysł. Wiedziałam, co chciałby robić wewnątrz, a ja jednak miałam w zamiarze dobrze wspominać to wyjście i nie chciałam się niczym rozczarowywać. 

- No ale dlaczego? - jęknął, udając smutnego chłopca, który w dodatku wypycha do przodu dolną wargę

- Bo nie. - odpowiedziałam, robiąc nacisk na 'nie'. - Możemy co najwyżej pójść na diabelski młyn, albo do domu strachów. - dodałam, proponując mu coś w zamian.

- Ale to nie będzie to samo...

- Hemmings. - rzuciłam ostrzegawczo, nie chcąc, aby dalej nie ciągnąc tematu. - Jeśli chcesz mnie pocałować, to postaraj się bardziej i nie ciągnij mnie na siłę do tuneli miłości. - dodałam, jakby to było oczywiste i pokręciłam głową, gdy stanęliśmy w kolejce do domu strachów.

- I coś jeszcze do tego? - uniósł brew, chichocząc pod nosem.

- Możemy potem pójść coś zjeść. - wzruszyłam ramionami, krzyżując dłonie pod piersiami. - Przyznaj, że się boisz. - dodałam, mierząc go wzrokiem.

- Ja? Wcale. - pokręcił głową. - Już szykuje sobie ramię na twoje łzy. - dodał, a ja roześmiałam się głośniej.

- Możesz co najwyżej trzymać mnie za rękę, żebyś się nie posikał ze strachu. - puściłam mu oczko, a mężczyzna wpuścił nas już do środka.

Było ciemno, a muzyka nadawała wszystkiemu klimatu. Szłam powoli zupełnie niewzruszona jakimiś goblinami wyskakującymi spod podłogi, czy sztucznymi klaunami, które miały przerażająco smutne miny. Zamiast się bać, śmiałam się z Luke'a, który szczerze mówiąc złapał moją dłoń, po tym jak tuż za nami wyskoczył jakiś ogr, który nie był wcale taki przyjemny jak Shrek.  

- Ja pierdole! - krzyknął, gdy mumia zawyła mu koło ucha.

- Mówiłam, że się będziesz bał! - zaśmiałam się głośniej, ale później sama pisnęłam ze strachu, gdy sztuczne powietrze buchnęło mi w twarz.

- I kto tu się boi! - złapał się za brzuch, aby opanować napad śmiechu i ja w ramach zemsty postanowiłam go tam zostawić, a masz za swoje Hemmings. 

- Ej, April! Nie złość się! I wracaj! O ja pierdole, jaki wielki pająk! APRIL KOCHANIE WRACAJ! - krzyczał za mną, gdy schowałam się za kolejnym sarkofagiem, który na moje szczęście był tylko ozdobą w tym wszystkim. 

- Bu!!! - krzyknęłam, gdy przeszedł koło mnie, mając nadzieje, że zdoła mnie dogonić przed wyjściem. Pisnął, jak pięciolatka przez co zaczęłam się śmiać głośniej niż lecąca muzyka z głośników i otarłam łzę, która spłynęła mi po policzku. - Szach mat, cioto. - dodałam, co miało podsumować moją wygraną.

- Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób. - mówił wyrazami, próbując złapać oddech. - Moje serce, jezu chryste... - dodał, łapiąc się za klatkę piersiową. - Chciałaś mnie zabić, czy co?

- Być może. - wzruszyłam niewinnie ramionami, idąc już prostym korytarzem do wyjścia. - Oj tam, nie było przecież aż tak źle, prawda? - dodałam, gdy wyszliśmy już na zewnątrz i blondyn splótł moją rękę ze swoją.

- Wcale. - uśmiechnął się sztucznie, a później przewrócił oczami, przez co zachichotałam pod nosem. - Chodźmy coś zjeść. Na razie mam dość jakichkolwiek atrakcji. - dodał, wchodząc w strefę barową, gdzie znaleźliśmy mnóstwo budek z jedzeniem. 

- A ja poszłabym tam jeszcze raz. - stwierdziłam, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Zaczynało mi się podobać.

- Chyba sama. - prychnął, siadając przy wolnym stoliku. - Na co masz ochotę? - dodał, przeglądając papierowe i dosyć małe menu. 

- Zamów nam coś. - stwierdziłam, nie chcąc decydować, a on tylko wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem i stanął w kolejce, aby po chwili wrócić z dwiema butelkami Pepsi. - Mam nadzieje, że lubisz salami. - dodał, posyłając mi niepewny uśmiech. - Mają tu pizzę, nie wyglądała tak źle, więc zamówiłem nam dwie. - wyjaśnił.

- Może być. Dziękuje. - cmoknęłam go w policzek w dosyć szybkim tempie i zachichotałam pod nosem. 

Zjedliśmy, rozmawiając o tym, gdzie pójdziemy później. Miałam ochotę powalczyć z nim trochę w tych głupich konkursach na nagrody, którymi głównie były pluszaki. Blondyn specjalnie się przyłożył, wygrywając dla mnie dużą pandę, która ledwo, co mieściła mi się w rękach. Nie miałam pojęcia, gdzie ja ją postawie, ale podziękowałam mu tym pocałunkiem, którego tak bardzo chciał. Później zaliczyliśmy jeszcze diabelski młyn i udaliśmy się na plażę w pobliżu wesołego, skąd był idealny widok na pokaz fajerwerków. Można powiedzieć, że ta randka zaliczała się do udanych i bardzo mi się podobało.

Do domu wróciliśmy grubo po północy. Luke odprowadził mnie, aż pod same drzwi, twierdząc, że chce być do końca pewny, że nic mi się nie stanie, co było całkiem urocze. Później jeszcze chwilę porozmawialiśmy przez okna, ale dosyć szybko zrobiłam się zmęczona i pożegnałam się, twierdząc, że już nie daje rady. Pożyczyłam mu dobrej nocy i udałam się do łazienki pod szybki prysznic. Nie wyszłam tak szybko, jak się spodziewałam, bo woda była przyjemnie ciepła i postałam tam trochę, myśląc o dzisiejszym dniu, który cóż, podobał mi się i doszłam do wniosku, że moglibyśmy to powtórzyć. 

Gdy wróciłam Luke'a już nie było, a żadne światło, czy nawet ekran telefonu nie rozświetlały mu pokoju, więc pewnie poszedł spać. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamknęłam okno, bo nie chciałam jeszcze większej ilości komarów w pokoju. A później spojrzałam na pandę, która zajęła miejsce w jednym z kątów w pokoju i opadłam na łóżko. Zajęłam się sprawdzaniem swoich social mediów i zanim się zorientowałam było już coś koło drugiej. Oczy zaczęły mnie boleć od wpatrywania się w ekran, więc podpięłam tylko telefon do ładowarki i odłożyłam go na szafkę nocną. Za nim znalazłam dogodną pozycję do spania minęło dodatkowe kilka minut. Potem musiałam jeszcze policzyć od tysiąca w dół, ale to też nie pomagało. Dopiero, gdy przypomniałam sobie o paru momentach z dzisiaj, uśmiechnęłam się pod nosem, wzdychając cicho. Ta randka, to jednak był dobry pomysł i cieszę się, że w końcu dałam się namówić. Luke naprawdę się starał, aby mi się podobało i na moje szczęście lub nie, tak właśnie się stało.

~*~

dwie sprawy; 

a) czy ktoś tu chciałby ii część? bo w sumie mam już wszystko i tylko czekać na koniec sąsiadów?

b) chcecie maraton? mam ochotę skończyć to ff i opublikować już roommate, czyli drugą część sąsiadów XDDDD

all the love, red x


neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz