- 13 -

2.9K 153 8
                                    

- Możesz przestać mnie wkurwiać i się na mnie gapić? - zapytałam, a raczej warknęłam w stronę blondyna. 

Nie dawał mi spokoju. Nie do końca on, bo najbardziej denerwowały mnie te oczy. To powinno być karalne, aby posiadać taki piękny kolor. Nie widziałam w całym swoim życiu ładniejszego błękitu niż ten, który miała ta wysoka i wkurwiająca cholera. Ale jak to mówią. Uroda często towarzyszy głupocie, a Hemmings był tego idealnym przykładem. Na przykład teraz żuł gumę. Nie do końca żuł. Strzelał tymi swoimi balonami, a ja dostawałam przez niego białej gorączki. Strzelał balonami i gapił się na mnie, przez co poczułam się, jak byk, który widzi przed sobą czerwoną płachtę. W dodatku byłam przed okresem i było mnie wyprowadzić z równowagi bardziej niż łatwo. Bezczelnie to wykorzystywał. 

- Świetnie się bawię, więc nie. - pokręcił głową, przy okazji wzruszając ramionami. - Przyzwyczajaj się powoli. - dodał, uśmiechając się niewinnie.

- Nie wiem, dlaczego narzekałam, że ten dom stał tak długo pusty. Czułam się o wiele lepiej, gdy nie było tutaj ciebie i twojej wkurzającej mordy. - burknęłam, poprawiając podręcznik od matmy na kolanach. 

- Schlebiasz mi, wiesz o tym?

- Skoro sam twierdzisz, że masz krzywą mordę, to nie wiem, na co lecą te wszystkie dziewczyny. - spojrzałam na niego z troską. - Może masz długiego, huh?

- Chcesz się przekonać?

- Prędzej bym tu umarła niż chciała wejść z tobą w intymne relacje. Pewnie trup lepiej rucha niż ty. 

- Uwielbiam się z tobą kłócić. I czekam, aż się ze mną umówisz.

- W takim razie powodzenia. Z takim podejściem, jedyne, co możesz ode mnie dostać, to strzał w twarz, a nie zgodę na randkę. - prychnęłam, rzucając kolejną kartką do kosza. Było ich już tam tyle, że wysypywały się na podłogę. 

- Byłbym zaszczycony, gdybyś właśnie ty strzeliła mi w mordę. - przyznał, uśmiechając się pięknie. Wywróciłam na to oczami.

- Bajeruj mnie dalej, Hemmings, może w końcu ci się uda. Ale twoje szanse maleją z każdą kolejną próbą. - stwierdziłam, czytając od nowa polecenie zadania, z którym dosyć długo się męczyłam. Wiedziałam, że przez ten cholerny sprawdzian nie zmrużę dzisiaj oka. 

- Może później, na razie muszę wymyślić jakieś dobre teksty. - powiedział, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. - Lepiej powiedz z czego się tak tam uczysz. 

- A co cię to obchodzi?

- Bo może będę mógł pomóc? - uniósł brew. - No daj spokój, przecież nie masz mnie za aż takiego wielkiego dupka. 

- A skąd pewność, że mam cię tylko za dupka? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, obierając tym samym taką samą taktykę, jak on. - Wysoko się cenisz, Hemmings. 

- Gdybyś była facetem już dawno bym cię zdzielił.

- Nie dałbyś rady nawet pięciolatce, sieroto. 

- Skąd ta pewność?

- Bo widzę, jak się zachowujesz. - rzuciłam, wzruszając ramionami. - Uczę się matmy, mam sprawdzian i nic nie umiem. - powiedziałam, wracając do tematu, który zaczął. 

- Co dokładnie?

- Nie mów, że umiesz matmę, bo zacznę się śmiać. - zdziwiłam się, patrząc się na niego. Wyglądał na poważnego, więc to pewnie musiała być prawda.

- Nie jest ze mną źle, a na pewno lepiej niż z tobą. - prychnął, a potem zniknął w głębi pokoju. Widziałam, jak znika za drzwiami, a dosłownie chwilę później pojawił się na dole w ogrodzie. - Może korepetycje u nauczyciela Hemmingsa?

- Jak już pofatygowałeś swoje płaskodupie, aż tam, to chodź. - burknęłam, zdając sobie sprawę, że być może dzięki temu nie dostanę jedynki. 

Wpuściłam go dosyć niechętnie do swojego domu, a potem do pokoju. Minęły całe wieki za nim w końcu usiadł ze mną przy biurku. Najpierw poprosił mnie o sok, w tym czasie pewnie przekopał się przez moje wszystkie rzeczy osobiste. Miałam tylko nadzieje, że nie ukradł mi majtek, czy czegoś w tym rodzaju, aby potem się przy nich masturbować. 

- Co my tu mamy. - potarł dłonie, a potem przyciągnął do siebie książkę. Rzucił okiem na zadania, a potem zaśmiał się dziecinnie. - Tylko mi nie mów, że tego nie ogarniasz.

- Co ci do tego, czy ogarniam, czy nie? - skrzyżowałam dłonie na piersi. - Jesteś takim leszczem z francuskiego, że mogłabym cię tu teraz wyzywać i nawet nie wiedziałbyś, o co chodzi, skurwibąku. 

- Okey, jest jedna rzecz, w której jesteś lepsza. - uniósł do góry dłonie, aby pokazać mi, że niby się poddaje. Wiedziałam, że to nie koniec. Prędzej początek. 

- Jedna? Z miejsca jestem w stanie wymienić ich całe mnóstwo. 

- Tak, jasne. - przewrócił oczami. - Najpierw skup się na matmie, bo jeszcze ta jędza cię udupi i będziesz musiała powtarzać klasę.

- Powiedział ten, który nie ma żadnej pozytywnej oceny z francuskiego. 

- Odwal się od mojego francuskiego. 

- A ty od mojej matmy. 

- Dobra. Deal.

- Deal, Hemmings. - uścisnęliśmy sobie dłonie. - A teraz mi to wytłumacz, knypku. 

- Dla ciebie 'jaśnie knypku', ćwoku. - wystawił język w moim kierunku, przez co pokręciłam głową. 

- Nie wkurwiaj mnie, bo poszczuje cię Skiperem. 

- Tą kupą mięsa? Przecież on jest zbyt leniwy, aby żyć. 

- Ale mnie kocha i wystarczą dwa słowa, żebyś chodził do końca życia bez kutasa. - powiedziałam z dumą, przez co zaśmiał się głośno.

- Czy my możemy tak przez cały czas? - zapytał w końcu, opierając łokieć o biurko, a głowę o dłoń. 

- Najwidoczniej tak. - westchnęłam żałośnie. - Możemy, cioto?

- Możemy, kleszczu. 

- Ugh, przestań.

- Ty to zaczęłaś. - wzruszył ramionami, a potem przysunął się do mnie. - Przeczytaj sobie to zadanie. - dodał i wskazał w podręczniku na jakiś tekst. 

- Nie ma mowy, abym to rozwiązała. Już próbowałam. - rozpoznałam owe zadanie i wzięłam głębszy oddech. 

- Bo rozwiązywałaś beze mnie. Dlatego nie dałaś rady.

- Miałeś odwalić się od mojej matmy, tak?

- No już, przestań się puszyć. Tylko myśl, a potem zobaczymy, czy robisz to w dobry sposób. - polecił, a ja tylko go przedrzeźniłam.  Spojrzał na mnie krytycznie, ale w ostateczności się zaśmiał i mruknął coś pod nosem, czego nie zrozumiałam. Przeczytałam jeszcze raz zadanie i doszłam do wniosku, że znam to cholerne polecenie na pamięć.

- Chyba mam pomysł.

- Mów. 

~*~

godzina i czterdzieści osiem minut opóźnienia, ale jest! jestem chora i nie chodzę do szkoły, więc pisze wam rozdziały, luv

zasadnicze pytanie; jesteście chętni na drugą część, prawda?

neighbour • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz