Po kolacji, którą z cudem w siebie wmusiłam, umyłam naczynia, bo oczywiście rodzice nie pofatygowali się o to. Gdy wycierałam wszystkie naczynia i wkładałam je do odpowiednich wiszących szafek, Skiper przyszedł do mnie, trzymając smycz w zębach. Była automatyczna, więc nie pytajcie, jakim sposobem zmieścił ją w psyku, bo sama nie mam pojęcia.
- Wyprowadź psa, słońce. - poprosił tata, a ja westchnęłam ciężko. Była jego kolej.
- No dobra, ale stawiasz mi przy najbliższej okazji pizzę. - powiedziałam, a on westchnął ciężko i ostatecznie przytaknął głową. Wytarłam dłonie, przypięłam smycz do obroży psa, pocałowałam tatę w policzek, po czym skierowałam się do garażu. Zabrałam stamtąd deskorolkę, która już trochę leżała w kącie i wypadało mi sprawdzić, czy jeszcze nadaje się do użytku. Gdy znalazłam się na zewnątrz, uderzyło o mnie chłodne powietrze, które było przyjemnie orzeźwiające. Odepchnęłam się na deskorolce, a Skiper pobiegł za mną, nie mając okazji, aby obwąchać pobliskie trawniki, czy hydranty.
Jadąc asfaltem, z którego momentami parowało, przyglądałam się swojej dzielnicy. Panował tu nienaganny porządek. Wszystko było idealnie przystrzyżone. Krzewy, kwiaty, trwa. Domy, które wyrastały z ziemi znajdowały się od siebie w idealnej odległości. Każdy, bez wyjątku. Wybór w kolorystyce również nie posiadał szerokiej palety. Stonowane kolory przeplatały się niekiedy z jakimiś pastelami, ale nic poza tym. Pokręciłam głową. Nigdy nie byłam fanką perfekcjonizmu, a w szczególności w takim wydaniu. To takie nudne. Potrzeba było wepchnąć tutaj trochę życia, ale jeszcze nie wiedziałam, czy ktokolwiek planuje to zrobić. Potem spojrzałam na swojego psa. Nie jechała szybko, więc jeszcze za mną nadążał. Wiedziałam, że jak wrócimy, to nie odstąpi tak łatwo miski z wodą, ale ruch w takim wydaniu mu służy.
Nie planowałam kręcić się cały czas w jednym i tym samym miejscu. Gdy znalazłam się na rogu naszej dzielnicy, skręciłam w nieużywaną drogą, która kiedyś miała mieć zupełnie inne znaczenie, ale ostatecznie skoczyło się na czymś takim. Jechałam dalej, a teren stosunkowo ulegał zmianie. Domy zostały za mną w tyle, a zamiast nich pojawiła się uboga roślinność. Rzadziej okazałe drzewa, częściej niskie krzewy i wyższe trawy. Wiedziałam, że psa aż korci, aby zerwać się ze smyczy i zacząć wszędzie węszyć, ale nie chciałam dawać mu tej wolności w tym miejscu. To był dopiero początek, potem było jeszcze lepiej. Poczułam, jak teren się obniża, a potem zauważyłam niewielkie pagórki piasku, uformowane przez wiatr. Ucieszyłam się i przyśpieszyłam, chcąc spędzić resztę tego dnia na dzikiej plaży, którą przez nieprzemyślane plany kontrahentów udało się uchronić.
***
Zdążyło się już ściemnić za nim zebrałam się, aby uwolnić swój wzrok od napływających fal, zawołać Skipera i wrócić do domu. Nie śpieszyło mi się, choć lekcje miałam nietknięte, ale nie czułam potrzeby i jakiegoś przymusu, aby je zrobić. Nie chciałam, aby weekend się skończył, bo nie byłam przygotowana psychiczne i fizycznie na nowy tydzień w szkole, nikt nie był. Westchnęłam cicho, skręcając w kierunku domu, a potem zaklęłam cicho pod nosem, gdy minęło mnie jakieś sportowe auto. Aż przystanęłam, aby się napatrzeć. Sportowy saab popędził w głąb domów, budząc, albo wprawiając w zakłopotanie tym wszystkich domowników. Pokręciłam zniechęcona głową i dla własnego bezpieczeństwa postanowiłam dokończyć swoją przejażdżkę, korzystając z chodnika. Było to trochę nie wygodne, ale na szczęście udało mi się dotrzeć na swoje podwórko bez spotkania z ziemią. Ze dziwieniem stwierdziłam, że saab zatrzymał się na podjeździe naszych nowych sąsiadów, czyżby to był młody Hemmings i jego nowe cacko?
Odłożyłam deskę na swoje miejsce w garażu i spuściłam Skipera ze smyczy. Popędził do kuchni, gdzie znajdowały się jego miski. Zaśmiałam się cicho, zdjęłam buty i weszłam do salonu, gdzie rodzice w dalszym ciągu oglądali telewizje.
- Marvel, czy co to tym razem? - uniosłam brew, opadając na fotel obok nich.
- Kryminalne zagadki. - ojciec spojrzał na mnie, a ja uniosłam z zaciekawieniem brew. To nie był aż taki najgorszy wybór, na jaki mogli się zdecydowytć. Pomimo tego, iż chciałam im potowarzyszyć, to jednak wstałam po chwili i poszłam na górę, aby w spokoju odrobić lekcje i nie zarywać przy tym nocy. Czując ciężkie powietrze, które wypełniało moje cztery ściany, zdecydowałam się otworzyć okno, aby się go pozbyć i zaświeciłam lampkę przy biurku. Wyjęłam z plecaka książki, które nie były mi potrzebne na jutro oraz te, których wypadałoby użyć robiąc przeróżne prace domowe. Usiadłam przy biurku, nucąc pod nosem piosenkę, która weszła mi przez Red do głowy. Nie było jeszcze tak późno, abym nie mogła słuchać niczego, więc wyjęłam telefon, wcisnęłam losowe odtwarzanie i rzuciłam go na łóżko, wcześniej blokując. A potem westchnęłam ciężko i sięgnęłam po angielski i temat wypracowania, które powinno mieć długość minimum dwóch stron.
Uniosłam głowę, odrywając się od matematyki, bo była kolejnym przedmiotem, który chciałam mieć już z głowy po angielskim i biologią. Z naprzeciwka usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, co nie wróżyło niczego dobrego. Ostatnie, czego chciałam, to wkurwiający mnie Hemmings. Ku mojemu zdziwieniu wcale nie był zdenerwowany, ale pijany i to tak porządnie. Na jego ramieniu wisiała jakaś długonoga panna, której sukienka była przyzwoitej długości za to dekolt już nie. Podobnie z wycięciem na plecach. Zrobiłam zniesmaczoną minę, gdy popchnął ją na łóżko, a ona jęknęła, gdy zdjął koszulkę. Chcąc, nie chcąc zobaczyłam, to co ukrywał pod materiałem koszulek i doszłam do wniosku, że nie ma do czego wzdychać. Opuściłam z powrotem głowę, modląc się, aby robili to cicho, bo chce spać dzisiaj w tym pokoju, a nie na kanapie w salonie. Z premedytacją ustawiłam największą głośność, ale na próżno. Skutecznie ją przekrzykiwali, a ja nie wiedziałam, co było gorsze. Plask skór, które uderzały w siebie, jej jęki, czy może jego mruczenie pod nosem i nazywanie siebie 'tatusiem'. To było wyjątkowo obrzydzające i zebrało mi się na wymioty.
- Ciszej tam, do kurwy. - rzuciłam, zamykając okno. On mógł uczynić to ze swoim, ale po co. Wijąca się pod nim dziewczyna pewnie była lepszą alternatywą niż fakt, że słyszy ich pewnie cała dzielnica. Ugh. Odwróciłam się twarzą od okna, aby nie patrzeć na jego płaski tyłek, który poruszał się synchronicznie i opanowałam się, jeśli chodziło o zwrócenie posiłku. Pokręciłam zrażona jego osobą głową i usiadłam z powrotem do lekcji, mając nadzieje, że taka akcja już nigdy nie będzie miała miejsce, bo powiedziałam, że skończy się nie tylko wymiocinami w moim przypadku, ale złamaniem pewnej części ciała u tego wkurwiającego idioty.
~*~
ogólnie, to coś mało dialogów tak mi się wydaje, criii
kiedy chcielibyście, abym dodawała neighbour? myślałam nad czwartkiem, ale to w sumie od was zależy.
lots of love, Red x
CZYTASZ
neighbour • hemmings
FanfictionLuke zamieszkał w sąsiedztwie April. A ona już wkrótce przekona się, jak jej sąsiad potrafi być denerwujący. ~*~ [zakończone ✔] [dedykowane @thepuppeteerx ] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2016/17)