4. Hey Yah Yeah We so fly fly

2.5K 185 114
                                    

Oparłam się o drzwi mojego pokoju po tym jak je zamknęłam. Nie mogłam uwierzyć, że on tu naprawdę przyszedł, po mnie. Przeczesałam swój pokój wzorkiem w poszukiwaniu torebki. Podeszłam do łóżka, bo byłam pewna, że rzuciłam ją tutaj. Podniosłam koc, poduszki i kołdrę, ale nigdzie jej nie było.

"Przecież ona tu była przed chwilą!"

Położyłam ręce na biodrach i  nerwowo znowu przyjrzałam się swojemu pokojowi. Im dłużej Mark będzie czekał to będzie coraz gorzej dla mnie. Położyłam się na podłodze i spojrzałam pod łóżkiem.

"Jest"

Musiała upaść wcześniej. Sprawdziłam czy na pewno wszystko się w niej znajduje. Poczułam delikatne krople potu na moim czole. Starłam je ręką. Odwróciłam się szybko w stronę lustra. Wyglądałam okropnie. Włosy potargane, policzka czerwone i do tego cała się świeciłam od potu, który pojawił się od nerwowego szukania torebki. Podbiegłam do swojej kosmetyczki i wyciągnęłam z niej puder i szczotkę. Energicznymi ruchami rozczesałam włosy, a przez to niechcący zrzuciłam puder, który się roztrzaskał i pokruszył.

"Świetnie"

Wzięłam pędzel, by zebrać z podłogi puder i go rozprowadzić po twarzy. Nie było to jakoś higieniczne, ale nie myślałam o tym w tamtej chwili. Chciałam jak najszybciej zejść na dół do Marka, ale przed ten pośpiech nic mi nie wychodziło. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak na taki pośpiech bardzo dobrze. Oby Mark się nie zniecierpliwił. Chwyciłam torebkę i wybiegłam z pokoju. Opanowałam swój przyspieszony oddech i wyjrzałam zza rogu. Stał tam wciąż, rozglądał się po pokoju. Nie wyglądał na zniecierpliwionego, w sumie nigdy nie potrafię wyczytać z jego twarzy emocji. Wdech, wydech i podeszłam do Marka.

-Jestem - uśmiechnęłam się do niego - Co musisz kupić?

-Masz coś na włosach.

-Co?

Unosił rękę by to coś strzepnąć, ale podniosłam szybciej rękę i zrzuciłam to coś z swoich włosów. Okazało się, że był to mały kłębek kurzu. Zaczerwieniłam się na myśl o tym. Weźmie mnie teraz za brudaskę. Im bardziej się staram przy nim dobrze wypaść, coraz gorzej mi to wychodzi.

-Idziemy? - spytał, jakby ta cała sytuacja przed chwilą nie zaistniała.

Kiwnęłam głową. Otworzył mi drzwi, a ja podziękowałam mu. To była jego część uroku. Zawsze miły. Choć parę razy przy nim się ośmieszyłam i wielu by mnie wyśmiało, on nigdy tego nie zrobił, jedynie uśmiechnął się i zachowywał jakby nic się nie stało. Niewielu w tych czasach tak potrafi i to powinno się cenić.

-Więc co chcesz kupić? - zapytałam.

Wyciągnął listę z tylnej kieszeni spodni i zaczął wymieniać.

-Warzywa, owoce, mięso, makarony, kostki do zmywarki, jakieś płyny do kąpieli. W sumie dużo tego. Myślę, że będzie jak najlepiej jak najpierw pójdziemy do jakiegoś supermarketu.

-Po warzywa i owoce pójdziemy na targ, ale to na końcu w drodze powrotnej. Teraz pójdziemy po rzeczy kosmetyczne i tym podobne.

-Dobrze.

-Chcesz coś zwiedzić w mieście czy chcesz jak najszybciej wrócić do domu?

- A jest coś tutaj do zwiedzania?

-Jeśli Cię interesuje golf albo wyścigi konne to coś się znajdzie.

-Tak średnio - roześmiał się - Coś po za tym?

-W sumie to miasteczko to same domy, które są położone wokół pola golfowego i toru wyścigowego, a jego jedyną atrakcją jest pomnik ogiera Seabiscuit, więc nie  licz na jakieś atrakcję jak Nowy York.

My Dream Asian BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz