Przepychaliśmy się przez tłum niczym uciekinierzy. Nie rozumiałam jego pośpiechu, ale jak zaczarowana pozwalałam swoim nogom robić kolejne kroki za nim. W głowie powtarzałam sobie jego słowa: nie będziesz się teraz przez nich smucić. Jakbym już tego nie robiła. Chciałam, żeby ten dzień się już skończył. Nie chciałam już tego dnia, chcę jutra, które jeszcze mi nic nie zrobiło. Zatrzymałam się nagle. Nie smuciłam się tylko przez nich. Spojrzałam na Marka, który patrzył na mnie ze zdziwieniem w oczach. Co ja z nim tutaj robię? Nie powinniśmy zostawiać ich tam samych. Wszystko teraz mogło się tam wydarzyć. Widziałam w myślach obrazy zakrwawionego Jacksona, albo kogoś innego, który z mojego powodu miał złamany nos lub sińce na twarzy. Wyswobodziłam swoją rękę z jego uścisku i spojrzałam na niego. Do moich oczu naleciały łzy, ale nie chciałam by było ich widać. Wszystko w tej chwili jest takie jakie nie powinno być. Mark miał wszystko pamiętać, moi przyjaciele mieli go zaakceptować, z innego powodu powinien mnie chwycić za rękę. Odsunęłam się od niego o krok, a głowę zadarłam wysoko do nieba.
—Chodźmy już do nich, nie chcę by coś im się stało — powiedziałam szeptem.
Nie ufałam swojemu głosu, wiedziałam, że może zadrżeć. Zamrugałam parę razy zanim znów spojrzałam na Marka. On, jednak przez ten cały czas nie przestał na mnie patrzyć. Wpatrywał się we mnie tym swoim niewinnym wzrokiem. Wiedziałam, że on tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy co zrobił, ale przez to, że patrzył na mnie w taki sposób czułam coraz większą złość. Nieświadomy moich uczuć i z dobrymi intencjami podszedł do mnie, a następnie objął całą w swoich ramionach. Prychnęłam cicho sama do siebie.
Czemu to mi daję taką satysfakcję?
—Miałaś się przez nich nie smucić — powiedział szeptem, gładząc mnie po głowie — Jeśli kiedykolwiek będziesz przeze mnie płakać nie przeżyję tego. Postaram się byś zawsze przy mnie była uśmiechnięta.
Odchylił się ode mnie, tylko po to, by spojrzeć na moją twarz. Starł mi łzę z policzka i pocałował mnie w końcówkę nosa. Zamrugałam szybko oczami z wrażenia. Czując ponownie jego usta odczułam inne wrażenie niż wcześniej; wsparcie i opiekę. Mark polizał swoją dolną wargę, a następnie trzymając za dłoń poprowadził mnie w jakimś kierunku. Tym razem nie chcąc tylko iść za nim, zrównałam z nim krok.
Szliśmy pośród tłumu, ale patrzyłam na niego inaczej niż przed chwilą. Przyglądałam się każdej twarzy, dostrzegając więcej szczegółów niż zazwyczaj. Widziałam tyle historii, każdy człowiek miał inną, każdy cierpiał na swój sposób i każdy cieszył się inaczej. Dziecięce twarze pomazane kredkami do twarzy i z uśmiechami od ucha do ucha. Twarze ich rodziców, którzy pomimo tego, że są już zmęczeni biegli za swoimi dziećmi do kolejnej kolejki. Twarze samotnych spacerujących i twarze otoczonymi przyjaciółmi. Wyglądali wszyscy ci ludzie, jakby zapomnieli o tymczasowych problemach i bawili się wyłącznie tą chwilą. Kiedy ja zapomniałam tak robić? Cieszyć się tym co teraz? Kiedyś trzymałam się tej zasady kurczowo, mało co potrafiło mnie rozsmucić. Spojrzałam na górującą nade mną twarz. Mark szedł rozglądając się za czymś. Cieszę się, że właśnie w tej chwili jest ze mną i to, że idziemy ramię w ramię trzymając się za rękę.
—Chodź, już widzę diabelski młyn — pociągnął mnie w stronę, którą pokazywał.
—A nie możemy iść na coś innego? Już tyle razy widziałam widok z niego, że mogłabym Ci powiedzieć wszystko z pamięci gdzie i co się znajduje.
Chodź pewnie z tobą wszystko by wyglądało inaczej.
—Chodźmy na coś szybszego — pociągnęłam go za sobą, prowadząc do najbliższej kolejki, która gwarantowała o wiele więcej adrenaliny niż młyn.
CZYTASZ
My Dream Asian Boy
FanfictionHistoria jest bardzo prosta. Główna bohaterka, nowy sąsiad, przystojny sąsiad i do tego wakacje. Banalna, lecz niebanalna historia o zakochanej dziewczynie i o co więcej prosić? *Dla tych co zaczynają czytać to opowiadanie. Była to moja pierwsz...