15. I want you to find me and save me

1.9K 134 23
                                    

—Może dzisiaj nie idź już do Marka?

Stałyśmy obydwie przed lustrem, każda przyglądając się swojej twarzy – ja szukałam nowych krostek, które miałam nadzieję nigdzie mi nie wyskoczyły, a moja mama nakładała jakiś krem przeciwzmarszczkowy, które zaczęły ją od jakiegoś przeszkadzać.

—Myślisz? — przerwałam przyglądania się swojej cerze, a skupiłam się na jej odbiciu w lustrze — Tak właściwie poszłabym na worek, trochę się wyżyć.

Mama zaśmiała się. Skończyła nakładać krem, a gdy podeszła do mnie pocałować mnie w policzek musiałam się schylić, bo byłam od niej o głowę wyższa. Przytuliłyśmy się, po czym mama zostawiła mnie samą w łazience. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, przyglądałam się swoim ciele, ale nie myślałam o nim. Wracałam wspomnieniami do momentu, kiedy Monica wypowiedziała słowa, które skreśliły jakikolwiek cień szans na dalszą przyjaźń.

„Normalne spotkanie przyjaciół, którzy mają dla siebie czas i nie zlewają ich dla innych"

Wiedziała co powiedzieć, żeby mi dać jasno do zrozumienia o co jej się rozchodzi. Uważała, że ją lekceważę dla Marka i innych ludzi. Skoro tak uważa, nie ma sensu jej przekonywać.

Ściągnęłam gumkę z nadgarstka, zawiązałam nią włosy, a następnie poszłam do swojego pokoju po rzeczy na przebranie. Musiałam gdzieś swoje emocje wylać i tym razem nie mam zamiaru płakać, tylko powalić w worek, który wisi u nas w garażu. Przebrałam się w pokoju, a w drodze do garażu zaczęłam rozgrzewać dłonie oraz nogi.

Waląc we worek myślałam o wszystkim co mi się ostatnio przydarzyło, napędzona złością i zmotywowana muzyką, która leciała na głośnikach, wyprowadzałam ciosy coraz szybciej i mocniej. Moje dłonie po jakimś czasie były już lekko czerwone od krwi, która wzięła się z ran na kostkach dłoni. Zmęczona i pozbawiona już chwilowej złości oparłam się o stolik z narzędziami, który stał za moimi plecami. Skupiając się na uregulowaniu oddechu i na słowach lecącej akurat piosenki, nie usłyszałam jak grupką osób zebrała się pod wejściem od garażu przez co, gdy poczułam dotyk na moim ramieniu, nie myśląc od razu zacisnęłam ręce w pieść i uderzyłam stojącą za mną postać.
—Niby taka drobna...
W garażu zabrzmiał specyficzny śmiech Youngjae.Otworzyłam oczy, wcześniej je zamykając, gdy zamachiwałam się na osobnika za mną. Jackson stał pochylony i trzymał się za brzuch. Kiedy zorientowałam się co właśnie zrobiłam i co się zadziało od razu podeszłam do chłopaka upewnić się, że nic poważnego mu nie zrobiłam.
—Przepraszam cię bardzo, nie słyszałam tego, że podchodzisz. Mogłeś coś cokolwiek powiedzieć, a nie podchodzić mnie tak od tylu. Widziałeś, że byłam w transie.
—W jakim transie?! Przestałaś, to myślałem, że mogę podejść — podniósł się do pozycji prostej i zaczął się masować po brzuchu robiąc przy tym minę pokrzywdzonego szczeniaka — Nie spodziewałem się po tobie takiego mocnego uderzenia.
Prychnęłam rozwijając bandaże z moich dłoń. Wyłączyłam muzykę, a następnie odwróciłam się ponownie w stronę Jacksona, wtedy zauważyłam, że prócz niego przed garażem stali wszyscy z poprzedniego dnia. Uśmiechnęłam się do nich szeroko, a następnie do każdego z osobna podeszłam witając się z nim piątką lub żółwikiem.
—Nie przytulę was, bo jestem spocona — wszyscy się zaśmiali, prócz Marka, którego dopiero zauważyłam i, który stał oparty o ścianę z tyłu za grupką, on jedynie się uśmiechał — Co was tutaj sprowadza? Mam nadzieję, że nie wpadliście na jakiś pomysł, żeby gdzieś wyjść, bo szczerze mówiąc nie mam już dzisiaj sił.
Spojrzeli się na siebie uśmiechnięci, jakby mieli już wszystko zaplanowane i przygotowane.
—Tak właściwie... —zaczęła dziewczyna, którą poznałam wczoraj, Lisa. Jak się później dowiedziałam nie lubiła tego imię, dlatego wielu kazała na siebie mówić Yumi. Nie była Azjatką, ale Afroamerykanką, ale tak samo jak ja interesowała się Azją, dlatego stąd to przezwisko — Chcieliśmy, żebyś z nami wybrała się Wesołego Miasteczka. Słyszeliśmy, że wczoraj przyjechali, a dzisiaj dopiero wszystko zaczęło działać. Stwierdziliśmy, że to jest dobry pomysł na to by się rozerwać.
—Wesoło miasteczko przyjechało?! — krzyknęłam, ale zaraz się zarumieniłam, bo wszyscy ze zdziwieniem na mnie spojrzeli.
Parę razy na rok nasze miasto odwiedza wesołe miasteczko. Gdy byłam mała zawsze wyczekiwałam dnia, kiedy rodzice przyjdą i mi oznajmią, że przyjechało, a gdy już to zrobili wyczekiwałam tego, kiedy mnie tam zabiorą. W głowie widziałam już te kolorowe światła, które rozświetlą najbliższe okolice. Ten zapach prażonej kukurydzy pomieszany z słodkim zapachem waty cukrowej. Cała moja chęć nagle gdzieś zniknęła, a pojawiła się dziecięca niecierpliwość, by znaleźć się tam jak najszybciej.
—Poczekajcie chwilkę, pójdę się szybko umyć i przebrać.
Nie dając im okazji do powodzenia czegokolwiek, wybiegłam z garażu prosto do swojego pokoju. Przez zamknięte drzwi łazienki rozmawiałam z mamą o tym, gdzie idziemy i każdego z osobna jej opisywałam. Miała idealny podgląd na nich z okna koło łazienki. Marka poznała od razu, Bambama tak samo. Resztę musiałam jej opisywać w jakiś sposób poznałam i do tego krótką charakterystyka. W ciągu dwudziestu minut umyłam się, ubrałam i pomalowałam na bóstwo. Chciałam zrobić wrażenie na Marku, bo zawsze widziałam mnie w lekkim makijażu, albo w żadnym. Teraz gdy miałam okazje chciałam pokazać swoje umiejętności. Gotowa i lekko zestresowana tym, że tak długo mi to zajęło poszłam prosto do nich. Zdałam sobie sprawę, że mogłam im zaproponować wejście lub coś do picia, ale z podekscytowania zapomniałam o manierach.
—Przepraszam, że tak długo — powiedziałam, gdy tylko do nich podeszłam — Czy chcecie coś może do picia, albo jedzenia, zapomniałam wam zaproponować.
Ale nikt nic nie mówił, każdy tylko się patrzył na mnie. Sprawdziłam czy mam coś na sukience, czy coś na twarzy, ale wszystko było w porządku.
—Adele coś ty się tak odwaliła? — powiedział Jackson, jedynie on mógł wypowiedzieć na głos to co wszyscy myśleli bez żadnych skrupułów.
—Adele zawsze ładnie wygląda Jackson i nie musisz robić z tego afery — odezwał się Jinyoung. Widziałam mnie dwa razy, ale myślę, że z czystej grzeczności to powiedział, by Jackson dał spokój i pozwolił nam już iść.
—Jak mam okazje to zawsze lubię się tak ubrać — podeszłam do Yumi i chwytając ją pod rękę poszłam w stronę przystanku autobusowego.
Sąsiedzi wpatrywali się w naszą jedenastoosobową grupę. Byliśmy głośni, każdy ze sobą rozmawiali, a gdy usłyszał z innej rozmowy coś co go zainteresował to przekrzykując dołączał do tej rozmowy. Ja rozmawiałam z Yumi, Yugyoem, Bambamem oraz Samuelem; Mark gadał z Maxem i Jacksonem, a Jinyoung, JB i Youngjae razem. Każdy o czymś innym, więc tak byliśmy głośno, ale kiedy tam dotarliśmy i z biletami w ręku, byliśmy razem gotowi do wspólnej zabawy. Zaczęłam opowiadać na co zawsze szlam, gdy tu byłam oraz co jest warte wydania pieniędzy. Chodziliśmy od budki do budki, od jednej kolejki do kolejnej. Dopóki nie usłyszałam jak ktoś mnie wolał. Wszyscy się zatrzymaliśmy i odwróciliśmy, ale nie spodziewałam się tego to mnie woła.
—Widzę, że znalazłaś sobie już nowych przyjaciół.
Moi starzy przyjaciele stali wraz z Charlotte, która beztrosko jadła sobie watę cukrowa. Jimina nigdzie nie widziałam.
—I co Ci do tego? Myślałaś, że będę was błagała o to byście mnie znów przyjęli? W sumie... — spojrzałam na Charlotte, wciąż skupiona na wacie — nie podoba mi się to w jakim towarzystwie się kręcicie, lubię ludzi z trochę wyższym IQ.
—Przynajmniej nie ma teraz takich osób, która wykorzystuje uczucia innych — powiedział to Jacob. Nie sądziłam się po nim takich słów, ale nie zabolały mnie. Nigdy nie wykorzystywałam jego uczuć, a to, że ich nie odwzajemniałam, to już nie można mnie o to winić.
—Myślę, że przyszliśmy tutaj nie po to, by zaczynać bójek, tylko po to by się dobrze bawić, więc będzie dobrze jak teraz każdy pójdzie w swoją stronę. — powiedział JB, który już stał o krok przede mną jak podejrzewałam, by zasłonić mnie przed bezpośrednim atakiem grupy.
Obok niego pojawił się Jackson, który już miał lekko napięte mięśnie, gotowy do obrony.
—Myślę, że nie mówimy tego wszystkiego do ciebie, tylko do naszej byłej przyjaciółki. — odezwała się po raz pierwszy Emilii.
—Weźcie się odwróćcie w swoją stronę idźcie na jakieś kolejki dziecięce czy coś dla waszego poziomu i będziemy mieć spokój —powiedział Bambam, już zdenerwowany.
Jedynie co wtedy zdążyłam ujrzeć to jak Jacob zamachuje się na Bambam, a na niego Jackson. Mark mnie pociągnął gdzieś za sobą, zostawiajac naszą grupkę.
—Nie będziesz się teraz przez nich smucić — jego dłoń z nadgarstka zjechała do mojej dłoni i ją chwyciła.
____________________
Pisałam na telefonie, więc za wszelkie pomyłki przepraszam.
J.

 J

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
My Dream Asian BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz