6.Drop your cell phone hold my hand and walk into my wonderland now

2.3K 162 89
                                    

Usiadłam zmęczona na ziemi. Nie miałam ochoty już jeździć. Miałam już obtarte jedno kolano, a jestem pewna, że mama nie będzie z tego dumna. Sięgnęłam po wodę i napiłam się z butelki. Pijąc wpatrywałam się w Marka, był bardzo skupiony na jeździe, jakby tylko to się dla niego liczyło. Nawet spocony na skroniach wyglądał świetnie. Miał włosy wciąż dobrze ułożone, delikatnie rozczochrane. Westchnęłam, niektórzy po prostu tacy się rodzą, perfekcyjni. Rozejrzałam się po skateparku i zauważyłam starego znajomego. Kiedyś bardzo się kolegowaliśmy, mieszkał nie daleko mnie, ale się przeprowadził i straciliśmy kontakt. Pomachał do mnie, a ja mu odmachałam.

-Adele! Dawno się nie widzieliśmy, co tam? - uściskał mnie i zatrzymał rękę na moim ramieniu, nie przeszkadzało mi to, bo byliśmy jak rodzeństwo.

- A wiesz co nic ciekawego, wakacje i w końcu wolne. Nie trzeba nic robić, oczywiście prócz sprzątania w domu.

-Nadal codziennie sprzątacie? - zaśmiał się.

-Niestety, ale co zrobisz? Opowiadaj co tam u ciebie? Wciąż tak samo chcesz śpiewać zawodowo?

Podrapał się po karku i uśmiechnął jakby nie chciał o tym mówić, ale znałam go dobrze i wiedziałam, że udaje tak tylko z grzeczności, zaraz mnie zaleje swoimi opowiadaniami.

-No wiesz śpiewam w szkole, ale nadal to nie to. Niedługo będę śpiewał w klubie w sąsiednim mieście. Chciałabyś przyjść? Byłoby mi bardzo miło, będą też tam moi znajomi, ale jak chcesz to weź też kogoś ze sobą, żebyś nie czuła nieswojo czy coś.

W tej chwili podjechał do nas Mark. Złapałam z nim kontakt wzrokowy i był trochę, zaskoczony? Tak przynajmniej się mnie wydawało. Spojrzałam na swojego znajomego, a potem na Marka, a potem na rękę kolegi na moim ramieniu.

"O nie"

Wzięłam z ramienia rękę i uśmiechnęłam się do Marka. Nie podejrzewałam go o zazdrość, raczej się obawiałam, że pomyśli, że łączy mnie coś z tym chłopakiem.

-Mark to jest mój stary przyjaciel, mieszka w drugiej części miasta.

-Cześć, mów mi Bambam, bo mojego imienia i tak nie zapamiętasz. - powiedział z pewnością siebie.

-Mark, miło poznać.

-Dobrze jeździsz, długo już ?

-Będzie z jakieś dwa lata.

-Długo. Adele zbieram się, umówiłem się z dziewczyną. - poruszył brwiami w śmieszmy sposób - Zgadamy się jeszcze o tym koncercie w klubie. Do zobaczenia - wysłał mi buziaka - Miło było mi poznać- powiedział do Marka.

-Wzajemnie.

Obróciłam się w stronę Marka, który siedział za moimi plecami. Patrzył się w dół. Spojrzałam tam gdzie on ciekawa, co tak przykuło jego wzrok. Spojrzałam na swoje kolano, na strużkę krwi na mojej nodze. Chciałam krew wytrzeć dłonią, ale Mark wyciągnął z tylnej kieszeni chusteczkę i mi ją podał. Podziękowałam mu i wytarłam krew chusteczką. Nie przejmowałam się tym, wiedziałam, że może się to tak skończyć.

-Dobrze się czujesz? - spytał.

-Tak. To nic takiego, zwykłe obtarcie.

-Chodźmy już do domu, mam taką specjalną maść na przyspieszenie gojenie ran.

-Nie trzeba, naprawdę. Dziękuję.

Nie zwracał już uwagi na moje słowa. Rozpiął moje rolki i chciał już mi je ściągnąć, ale przerwałam mu mówiąc, że sama to zrobię. Spojrzał na mnie jakbym miała zaraz zemdleć, ale odpuścił. Poszedł po swój plecak i spakował butelki wody. Ja w tym czasie ściągnęłam szybko rolki i ubrałam buty. Czułam, że znowu Mark bierze mnie na za kalekę życiową, bo musimy przeze mnie wcześniej wychodzić ze skateparku.

-Mark jak chcesz możemy zostać i pójdziemy później. Nic przecież się nie stanie.

Stanął na przeciwko mnie i z troską spojrzał na mnie.

-I tak nie mam ochoty już jeździć - powiedział i wziął ode mnie rolki.

Zrobiło mi się ciepło na sercu. Poszłam za nim i się nic nie odzywaliśmy przez całą drogę. Nie przeszkadzało mi to jednak przy nim. Przy Marku nawet cisza jest przyjemna, a zwłaszcza wtedy kiedy czujesz, że co chwilę się na ciebie patrzy, sprawdzając czy dobrze się czujesz. Walczyłam ze sobą, by nie spojrzeć na niego. Dotarliśmy do jego domu i kazał mi poczekać na ganku, a on poszedł odłożyć plecak i wziąć maść na moją ranę. Wpatrywałam się w swój dom, patrząc na okno od mojego pokoju. Starałam sobie przypomnieć po, której stronie Mark ma pokój i stwierdziłam, że mogłam go obserwować z mojego pokoju. Na tą myśl zaczerwieniłam się. Nie mogłam uwierzyć, że chciałam podglądać Marka. Miałam nadzieję, że Mark nie zauważył mojego koloru skóry na policzkach, gdy przyszedł.

-Mam maść. Daj kolano to ci posmaruję.

-Nie, nie. Posmaruję sobie sama.  

W tym momencie trochę nie poznawałam Marka, był bardzo stanowczy jak nie on. Nie wiem czy wzięło mu się to stąd, że chciał mi pomóc czy zaczyna być coraz śmielszy w moim towarzystwie. Wzięłam od niego maść i posmarowałam swoje kolano. Chciałam mu ja oddać, ale powiedział, żebym smarowała sobie kolano przez parę dni, aż do zagojenia i dopiero wtedy mam ją oddać. Podziękowałam mu. Siedzieliśmy sobie patrząc w różne strony. Chciałam z nim o czymś pogadać, ale nie wiedziałam o czym.

-Jak było w poprzednim twoim mieście? Nie było ci żal zostawić wszystko, znajomych?

-Miałem tam przyjaciela, Jacksona. Był przeciwieństwem mnie, charyzmatyczny, wszędzie go było pełno. Dziewczyny go uwielbiały, był bardzo przystojny. - zaśmiał się - Ale ma do mnie za niedługo przylecieć. Przekonasz się wtedy jaki jest.

Kiwnęłam głową.

-Chętnie go poznam.

Później rozmowa potoczyła się płynnie. Rozmawialiśmy o przeszłości, dzieciństwie i naszych początkach w szkole. Mark parę razy brał udział w konkursie szkolnym, gdzie śpiewał.

-Jestem ciekawa jak śpiewasz. - powiedział

Ten tylko zaśmiał się nerwowo i nie kontynuowaliśmy tematu, ale wiedziałam, że kiedyś usłyszę jego głos.

Poszłam do domu, gdy na dworze się zrobiło już ciemno. Pożegnałam się z Markiem i jeszcze raz podziękowałam za maść. Wzięłam rolki i poszłam. W domu przywitałam się ze wszystkimi i pobiegłam do kuchni zanim zaczęliby zadawać pytania o tym co dzisiaj robiłam. Zajrzałam do lodówki i zobaczyłam tam obiad, który mama musiała odłożyć dla mnie. Jadłam go wspominając o dzisiejszym dniu. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Po zjedzeniu odłożyłam talerz i skierowałam się do na górę do swojego pokoju. Weszłam do niego i od razu walnęłam się na łóżko. Podniosłam głowę w kierunku okna. Jeśli bym do niego podeszła to bym mogła zobaczyć pokój Marka.

____________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

____________________________________

Dedykacja dla "cudownej blond psiapsióły, trochę ciemniejszej ode mnie"

Czy Mark nie wygląda cudownie na tym gifie? :)

Drugi rozdział dzisiaj za to, że tak długo nie dodawałam.

J.

My Dream Asian BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz