11.Ever gonna let you go

2.2K 153 26
                                    

Cała piątka weszła do baru. Nasze oczy od razu zaczęły mierzyć pomieszczenie. Ściany były z czerwonej cegły, a podłoga z ciemnego drewna. Sufit był dosyć nisko, a na nim wisiały długie czarne lampy, przez co całe pomieszczenie nabierało nietypowego klimatu. Na ścianach wisiały plakaty z różnymi sloganami i nazwami zespołu. Wysokie stoliki o kolorze czarnym były równo poustawiane, a na każdym z nim leżał słoik, gdzie były zamknięte małe roślinki. Od prawej od wejścia stał bar z wysokimi krzesłami, a za nim barman, który poprawiał butelki, tak by stały etykietkami do przodu. Koło ścian stały skórzane kanapy i właśnie w ich kierunku poprowadziłam chłopaków. Wybrałam taką, która była na przeciwko scen, która okazała się zwyczajnym podwyższeniem. Na środku znajdował się mikrofon, a wokół niego ustawione były instrumenty, takie jak perkusja, keyboard, gitara, ale też stół DJ. Rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu mojego przyjaciela, ale nie widziałam go. Bar był zapełniony, ale nie panował tutaj tłum. Każdy stolik i prawie każda kanapa była zajęta przez osoby. Oparłam się wygodnie o oparcie i wsłuchałam się w rozmowę chłopaków. Rozmawiali po angielsku, a głównie to Jackson mówił. Poczułam ulgę, że nie mówili po koreańsku, bo nie chciałabym domyślać się ich tematu rozmowy. Pewnie rozmawiali w tym języku, dlatego też, że Mark nie opanował go do końca dobrze. Mój wzrok mimowolnie był skupiony na Jacksonie, co nie dziwiłoby nikogo, gdyby siedzieli na moim miejscu. Był bardzo pozytywną i ruchliwą osobą, nawet teraz, gdy wszyscy siedzieliśmy na kanapie, to on jako jedyny pozostawał w ruchu. Wymachiwał rękoma, albo co chwilę zmieniał pozycję. Siedząc koło niego skazałam się na ciągłe dotykanie, szturchanie i przytulanie. Nie było po nim widać czegoś takiego jak nieśmiałość przy nowo poznanej osobie, którą każdy inny człowiek posiadał. Ludzie powoli odkrywają swoje karty, gdy tylko poczują się choć pewniej w towarzystwie i poznają się bliżej. Jackson taki nie był, on zarażał swoją pozytywną energią każdego wokół, jedynie siedzący obok niego Jinyoung był nie wzruszony jego zachowaniem, dopóki Jackson nie usiadł mu na kolanach i dziewczęcym głosem prosił go o poprawienie swojego humoru, bo jak twierdził Jackson psuje tym całą atmosferę wyjścia. Jinyoung mimo widocznego zażenowania zaśmiał się i spytał o coś Marka, który aktualnie rozmawiał z Jeabumem (JB). Poczułam, że chłopcy mieli wiele do opowiedzenia sobie, więc postanowiłam ich zostawić samych i wybrać się na poszukiwanie Bambama. Przeprosiłam ich, starając się nie nadepnąć czyiś stóp i poszłam w kierunku baru. Tam zapytałam barmana, o to czy wie, gdzie jest piosenkarz, który miał dzisiaj śpiewać. Na początku rozejrzał się po sali, upewniając się, czy nie ma go tutaj. Potem skierował mnie na zaplecze i tam właśnie znalazłam Bambama.

—Przyszłaś! — chłopak wykrzyknął i od razu podszedł mnie przytulić.

—Obiecałam, że przyjdę, więc jestem. Przyszłam z Markiem i jego przyjaciółmi, jeśli ci to nie przeszkadza.

—No co ty! Też są ze mną moim znajomi i dziewczyna o której ci wspomniałem ostatnio.

—Czyli co? Coś poważniejszego? — poruszyłam w zabawny sposób brwiami, na co chłopak odpowiedział mi tym samym — Biorę to za tak.

— A ty co się tak mnie przeczepiłaś? Ty coś do Marka i jakoś się o to nie wypytuje—Zaczerwieniłam się. Nie spodziewałam się tego, że rozgryzł mnie tak szybko i, że to tak bardzo widać — Oj przestań, znam cię dobrze, dlatego to zauważyłem. Pogadamy później, bo mam już iść na scenę. Pierwsze piosenka będzie dla ciebie.

—Lepiej drugą, pierwszą dla swojej dziewczyny — rzuciłam.

—Jeszcze nie dziewczyny.

Wyszłam za nim, a on już zdążył wejść na scenę. Pomachałam mu i poszłam na swoje miejsce. Usiadłam na brzegu kanapy, obok Jeabuma.

My Dream Asian BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz