24. From the bottom to the sky

1.5K 114 35
                                    

—Wracajmy już do domu, żeby rodzice Adele się nie zorientowali. Lepiej jest być wcześniej, niż za późno.

Na słowa Jaebuma wszyscy wokół zaczęli protestować. Nikt nie chciał stąd wracać do domu, gdy zabawa się w dobre rozkręciła. Nawet ja, gdy nie czułam się na siłach emocjonalnie. Udawałam przed wszystkimi, zwłaszcza przed siedzącym koło mnie Markiem, że wszystko jest w porządku i jego zachowanie wcale mnie nie obeszło. Trudno to było zrobić, gdy on starał się cały czas w jakiś sposób nawiązać ze mną kontakt, czy to przez dotknięcie dłoni, uśmiech czy też jakieś błahe pytanie. Za każdym razem nie pozwalałam sobie na żadne rozwinięcie rozmowy, czy też na dłuższy dotyk między nami. Chciałam, by odczuł jak to jest być lekceważony. Nieświadomi moi przyjaciele pomagali mi w ignorowaniu chłopaka. Jedyna osoba, która wiedziała jak jest między nami była to Lisa i tylko jej nie podobało się moje zachowanie.

—Adele, pogadaj z nim. Nie zachowuj się jak obrażone dziecko, które umie załatwić sprawy tylko przez swoje humorki. Jesteś już starsza i powinnaś rozumieć, że trzeba rozwiązywać swoje problemy w inny sposób, na przykład przez rozmowę —ostatnie słowo podkreśliła, jakby miało to pomóc w przekonaniu mnie do jej racji. 

Słuchałam jej, ale jednocześnie nie słuchałam. Wiedziałam co do mnie mówi, ale nie miałam zamiaru postąpić tak jak ona mi to proponowała. W mojej głowie zagościł się już jeden sposób, który jednocześnie mógł zrujnować mój związek, albo dać nauczkę Markowi, z której na pewno wyciągnie wnioski. 

 Słuchając pojękiwań moich przyjaciół, gdy zbierali rzeczy, by się spakować zaczęłam swój plan wdrażać w życie. Upewniając się, że wszyscy są obecni i każdy z nich mnie dobrze usłyszy, powiedziałam:

—Ludzie, jutro też jest dzień. Oficjalnie mój szlaban zakończył się dzisiaj, dlatego nie widzę problemu, by przyjechać też tu dzisiaj wieczorem. Pogadam z rodzicami, zrobię to co mam zrobić w domu i na pewno mnie puszczą. Nie musicie wszystkiego pakować, tylko weźcie najważniejsze rzeczy, a jedzenie i koce zostawcie. To tylko parę godzin — każdy z uśmiechem na twarzy przyjął mój pomysł, dlatego kontynuowałam moją grę — Oczywiście jeśli Mark nam pozwoli, bo to jego dom. Co ty na to? — uśmiechnęłam się do niego słodko i przybliżyłam. Starając się, by nikt tego nie zauważył musnęłam jego wierch dłoni moimi palcami — Możemy tu przyjechać na kolejną noc? 

—Mark, zgódź się. Twoim rodzicom i tak nie przeszkadza jak zapraszasz tutaj znajomych, więc na pewno nie będą mieć problemów o to, że zostaniemy tutaj na kolejną noc — powiedział pewny swego Jackson.

Wszyscy patrzyli na Marka pełni nadziei i podekscytowania. Ten spojrzał na każdego z osobna, kończąc na mnie. Uśmiechnęłam się do niego uroczo, a przynajmniej taką miałam nadzieję, że w taki sposób to zrobiłam.

—Pewnie, zróbcie tak jak to powiedziała Adele i weźcie tylko wam potrzebne rzeczy i jakieś jedzenie na podróż, by nikt nie wracał głodny.

Każdy przy ostatnich słowach Marka spojrzał na Jacksona, który udał, że nie wie o co chodzi i wyszedł z pokoju. Za nim podążyli następni.

—Wracamy w tym samym układzie co tutaj jechaliśmy? — spytał Youngjae.

—Myślę, że tak będzie najlepiej.

Odpowiedziałam mu z uśmiechem, ale w środku liczyłam, że wyjdzie z domku za pozostałymi, tak bym została sama z Markiem. Chłopak pokiwał głową i wyszedł. Wypuściłam cicho powietrze ustami. Jeśli teraz zrobię kolejny krok już nie będę mogła się wycofać, przez co mogę stracić Marka. Zależało mi na nim, ale nie potrafiłam mu po prostu wybaczyć. Musiałam mu pokazać, że to mnie zabolało i nie chcę, by robił tak więcej razy. Mogłabym wysłuchać rady Lisy i z nim porozmawiać, ale czy ona by coś dała? Gdyby zaczął mnie przepraszać i obiecywać, że to już się nigdy nie powtórzy mogłabym mu naprawdę szybko wybaczyć, a przy kolejnym razem znów zostać przez niego zraniona. Gdy Mark zaczął wychodzić z pokoju, wciąż nie będąc pewna swoich następnych ruchów chwyciłam go za nadgarstek. Spojrzał zdziwiony na mnie, ale zaraz się uśmiechnął. 

—Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Nie wiem, dlaczego tak zrobiłem. Może, dlatego, że mi na tobie zależy i nie chcę, by nagle wszyscy zaczęli na nas napierać. Nawet nie wiesz, ile razy chłopaki mi kazali się ogarnąć i w końcu do ciebie dzisiaj zagadać. Nie chcę, by na nas naciskali, chcę po prostu cieszyć się tym, że cię mam, nie myśląc o tym, że chłopakom moje zachowanie się nie podoba. Chcę robić wszystko po swojemu, nie słysząc ich raz za uchem.

Słuchałam go i w środku coraz bardziej siebie nienawidziłam za to co miałam zaraz zrobić. Słyszałam w jego głosie szczerość, prawdziwe uczucia, ale już postanowiłam wcześniej, że muszę dopiąć swego i skupić się tylko na tym, a nie na nim. 

Nic mu nie odpowiedziałam, nie wiem czy byłabym w stanie nie powiedzieć czegoś, co by nie oznaczało, że mu wybaczyłam. Nie chcę, by tak myślał. Niech tylko ma taką złudną myśl, że wszystko już jest między nami tak jak wcześniej. Dlatego nic powiedziałam, tylko przybliżyłam się do niego krok po kroku, coraz bliżej jego ciała. Patrzyłam mu głęboko w oczy i widziałam tą radość, która panowała w nim. Nie mogąc dalej na to patrzeć, zamknęłam oczy i pozwoliłam, by Mark mnie pocałował. Stałam nieruchoma, pozwalając mu na wszystko. Jego ręce delikatnie dotykały mojej twarzy, przybliżając nas do siebie jeszcze bardziej. Czułam satysfakcję, że wszystko układa się po mojej myśli. Teraz tylko musiałam poczekać, aż ktoś będzie wchodził do domku, by móc wypełnić kolejny punkt planu. Nie wyczuwając, żeby ktokolwiek się zbliżał do domku, zaczęłam brać inicjatywę. Musiałam to przeciągnąć jak najdłużej się dało. Udając spragnioną jego dotyku pociągnęłam go w stronę stolika, który stał parę kroków za mną. Czując blat stołu usiadłam na nim pozwalając Markowi stanąć między moim nogami. Jego dłonie z swojej twarzy ściągnęłam i ułożyłam na swojej talii. Mark spojrzał przez chwilę na mnie zaskoczony, ale nie protestował i kontynuowaliśmy nasze wcześniejszą czynność. 

Wciąż skupiona na dźwiękach dochodzących poza domkiem mogłam w końcu usłyszeć jak ktoś wchodzi po schodkach do domku. Od razu przerwałam mój pocałunek, który pomału zamieniał się w coś poważniejszego, gdy tylko ktoś wszedł do domku. Odbiegłam od Marka do swojej wcześniej spakowanej torby i udając, że jeszcze coś do niej pakuje dopiero wtedy spojrzałam kto wszedł do pomieszczenia. 

—Idziecie? Wszyscy są już spakowani i gotowi do wyjazdu — powiedział Jinyoung, który od razu uśmiechnął się do mnie szczerze. 

—Jasne, możemy ruszać. Masz wszystko spakowane Mark? — powiedziałam do niego, choć nie czekając na odpowiedź, wyszłam z pokoju pod rękę z Jinyoung. 

Czułam pełną satysfakcję, gdy wychodziłam z domku. Wiedziałam, że Mark zrozumiał całą lekcję, którą mu dałam. Wiedziałam też, że to jest dopiero połowa tego co sobie zaplanowałam. Musiałam już tylko czekać, aż dojedziemy do mnie do domu.

 Musiałam już tylko czekać, aż dojedziemy do mnie do domu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

___________________________________

Kochani moi czytelnicy, jestem już. 

Przyznam się, że Adele dostała ode mnie tą cechę, że jest taka mściwa, ale trzeba przyznać, że każda kobieta w jakiś stopniu jest. Przyznam się, że planowałam inaczej to zakończyć, ale mój humor podpowiedział mi trochę inaczej. Będę jeszcze przez jeden albo dwa rozdziały taką złą autorką i nie pogodzę ich ze sobą, w końcu musi się coś dziać. Nie może być tak happy i cukierkowo. 

Nie zabijcie mnie, 

J.

My Dream Asian BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz