Rozdział I

3.5K 135 15
                                    

"Znowu tam" - pomyślał Ryan wstając z łóżka. Popatrzył na zegarek. 6:30. Ma jeszcze półtorej godziny. Przez chwilę patrzył tęsknym wzrokiem w stronę ciepłej jeszcze pościeli. W końcu ze spuszczoną głową ruszył w stronę łazienki.

Już na korytarzu usłyszał ciche nucenie. Słyszał je codziennie rano odkąd tylko pamiętał. To była jego starsza siostra Rachel. Od zawsze zbyt długo zajmowała łazienkę, przez co często się kłócili. To już stało się pewnym zwyczajem w ich domu i pomimo, że kiedyś było to coś poważnego, teraz stało się to bardziej zabawą.

- Długo jeszcze? - zapytał z uśmiechem waląc pięścią w drzwi.

- Tak i odwal się ode mnie - na tym ich poranna rozmowa się kończyła. Wiedział, że nic więcej nie zrobi, a jego siostra jeszcze co najmniej 20 minut będzie w łazience. Międzyczasie postanowił zejść na dolne piętro, aby zjeść śniadanie. Tam jednak wszedł w sam środek huraganu spowodowanego kolejną awanturą rodziców.

- Znowu to robisz?! Dlaczego?! - krzyczała matka nie dopuszczając jego ojca do głosu. - Kim ona jest? No mów, kim?!

No tak, jak zwykle to samo. Pół roku wcześniej ojciec dopuścił się zdrady na jego matce z młodą lekarką. Mimo, iż matka twierdziła, że wybaczyła mu wszystko to od tamtej pory stała się nieznośnie zazdrosna. Tego typu kłótnie nieraz zdarzały się kilka razy w tygodniu, bo każde wspomniane i nieznane jej damskie imię wywoływało właśnie taką reakcję.

- Uspokój się, proszę. To tylko koleżanka z oddziału. Pielęgniarka - odpowiedział, gdy tylko jego żona skończyła swój wywód, tego dnia wyjątkowo krótki. Ryan z jakiegoś powodu nie wierzył w wersję swojego ojca, renomowanego onkologa z nadzwyczajną "terapią flirtową". Oznaczało to tyle, że każda pacjentka w ciągu terapii słyszała co najmniej kilka razy czułe słówka. Metoda ta nie działała na mężczyzn, gdyż jego ojciec był zawziętym homofobem, ale ich żony to zupełnie inna sprawa. Wolał jednak nie zagłębiać się w sprawy swoich rodziców. Po cichu wymknął się więc z kuchni i poszedł do swojego pokoju. Usiadł i zaczął zastanawiać się nad sensem chodzenia do liceum. Miał dość tej szkoły, nie mówiąc już o tym, że czuł się wykluczony ze szkolnej społeczności. Nieraz słyszał jak go nazywali, choć zupełnie się tym nie przejmował. A przynajmniej starał się tego nie pokazywać. Idąc przez korytarz szturchali go, popychali, a potem się z niego wyśmiewali.

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi od łazienki. Rachel w końcu wyszła. Ryan rzucił się więc w miejsce skąd dochodził ten odgłos.

- Uważaj na siebie - powiedział widząc siostrę. To było ich hasło oznaczające niewiele więcej niż "za niedługo zaczną latać talerze" czyli nic innego jak "rodzice znowu się kłócą".

Zanim ona zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, on już zamknął się w łazience, aby wziąć szybki prysznic. Była to jego ulubiona czynność. Uwielbiał to uczucie wody spływającej po jego ciele. Czuł, że woda go oczyszcza zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Dobrze jednak wiedział, że nic co dobre, nie trwa wiecznie. Musiał w końcu wyjść i zmierzyć się z rzeczywistością.

Zanim jednak opuścił łazienkę, przeglądnął się w lustrze. Nie zdziwił się, gdy jego odbicie okazało się być jak zwykle przerażające. Nienawidził tego, jak wyglądał mimo, że cała jego rodzina uważała go za "przystojnego młodzieńca" chwaląc na ogół przy tym jego kruczoczarne włosy, które według niego były nieco przydługie, ale żal mu było je ścinać. Czasami jednak zdarzało mu się zauważyć "to coś" w swoich oczach. Ten odcień błękitu był według niego niezwykły. I na tym polegała cała jego magia, na kolorze jego oczu.

Z westchnieniem opuścił pomieszczenie. Z jakiegoś powodu to właśnie tam mógłby spędzać każdą wolną chwilę, co nawet on uważał za dziwne. Już z góry udało mu się usłyszeć podniesiony głos jego matki, do którego teraz doszedł także wzburzony głos zniecierpliwionego już całą sytuacją ojca. To mu tylko pomogło podjąć decyzję. Postanowił wyjść bez śniadania.

Udał się więc do swojego pokoju po raz kolejny, aby ubrać się w typową dla siebie barwę - czerń, wziąć torbę i po prostu wyjść. Opuścić dom. Chociaż jak tak się nad tym zastanowił to i tak więcej spokoju miał w domu, niż w szkole.

Odrzucony (YAOI) [W TRAKCIE POPRAWIANIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz