Jej juz 20 rozdział, wooow XD nie sądziłam że tyle ich będzie, bo miał być to krótki ficzek a tu booom, dopiero się rozkręcam! Hahahah
**********************************************************
Podczas gdy Mark był w łazience, postanowiłem zrobić śniadanie. A raczej przygotować coś do zrobienia tego właśnie śniadania. Posprzątałem ze stołu w kuchni i zacząłem wyjmować na jego blat chleb, masło, warzywa, sery, wędliny i tak dalej. Mam nadzieję, że to nie rozczaruje mojego Aniołka.
Znaczy.... Nie mojego, tylko Aniołka! Ugh Jackson...
Wstawiłem wodę na herbatę bądź kawę i wyjąłem dwa kubki. Stojąc przodem do blatu poczułem na sobie spojrzenie tych ciemnych oczu. Odwróciłem więc głowę i mimowolnie uśmiechnąłem się na widok ubranego chłopaka z włosami w nieładzie i nieprzytomnym spojrzeniem.
-Kawa czy herbata? No chyba że wolisz kakao-przypomniałem sobie o słodkim proszku schowanym w szafce nad moją głową.
-Poproszę kakao- jego głos nadal wyrażał zmęczenie, ale błysk w jego oczach na wzmiankę o czekoladowej przyjemności pokazywał jego entuzjazm. Doprawdy słodkie.
Wyjąłem więc pudełko z kakao a następnie mleko, które wlałem do kubka i wstawiłem do mikrofalówki. W trakcie gdy urządzenie już grzało ciecz, czajnik wydał z siebie przeciągły gwizd, oznajmiający, że woda się już zagotowała. Zalałem sobie kubek w którym znajdowała się torebka z wiśniową herbatą i posłodziłem parującą ciecz dwiema łyżeczkami cukru. Chwilę później mleko było zagrzane, więc postawiłem kubek na stole obok talerza Marka, tak samo jak pudełko z kakao. Chłopak nadal stał w wejściu opierając się o futrynę i przyglądając się moim poczynaniom. Skinąłem na niego głową, by już usiadł i sam zasiadłem do stołu.
Po życzeniu sobie nawzajem smacznego, zaczęliśmy spożywać najważniejszy posiłek dnia, czyli śniadanie.
*************************************************************************************
-Tak słucham?-odezwałem się po naciśnięciu zielonej słuchawki.
-Dzień dobry Jackson, z tej strony pani Kim- usłyszałem spokojny głos po drugiej stronie.
-Dzień dobry proszę pani! Coś się stało?
-Nie, nic się nie stało- staruszka zaśmiała się cicho- dzwonię do Ciebie, by zapytać, czy mógłbyś już jutro wrócić do pracy?
-Oczywiście że tak- odparłem niemal natychmiast.
-Bardzo się cieszę. W takim razie widzimy się jutro o dziewiątej.
-Do widzenia.- zakończyłem połączenie i odłożyłem telefon na miejsce obok siebie.
-Muszę iść jutro do pracy... - zwróciłem się do blondyna siedzącego po mojej prawej stronie.
-Nie ma sprawy, ja i tak powinienem iść w końcu do szkoły- mruknął wzruszając ramionami.
Nie chciałem go zostawiać samego, ale skoro rzeczywiście idzie do szkoły to dobrze. Czymś się zajmie i nie będzie musiał siedzieć sam.
-Na którą masz jutro zajęcia?
-A co jest jutro?- zaśmiał się dźwięcznie.
-Wtorek- mimowolnie też cicho się zaśmiałem.
-To na ósmą-westchnął - nie chce mi się - stwierdził- ale ostatni rok jeszcze się przemęczę.
-Nie idziesz na żadne studia? - zapytałem.
-Nie. Chcę zostać fotografem- odparł lekko się rumieniąc. - mam znajomego który prowadzi dodatkowe zajęcia i kursy fotograficzne.
Piękny, niesamowity, utalentowany i z pasją.... Delikatny, wrażliwy, wstydliwy i cichy. Ideał.....
-Masz jakieś swoje zdjęcia? - zapytałem będąc naprawdę ciekawy tego co tworzy ta istota. Na pewno jest to równie piękne i niesamowite jak on sam.
-Czekaj, pójdę po aparat- ożywił się nieco. Wstał z kanapy i popędził do jego pokoju. Ja w tym czasie siedziałem nadal na kanapie i czekałem aż do mnie wróci. Myślałem też, żeby na obiad pójść do jakiejś knajpki. Zapytam go o to jak już przyjdzie.
Po chwili do pokoju wszedł Mark z aparatem w dłoni. Trzymał go pewnie, ale delikatnie, niczym największy skarb. Chłopak usiadł obok mnie, na tyle blisko, że nasze kolana się stykały. Odpalił lustrzankę i powciskał kilka guzików, następnie podając mi urządzenie.
Na pierwszym zdjęciu był mały, kolorowy ptaszek, siedzący na gałązce. Fotografia była naprawdę ładna, widać, że blondyn wie co robi. Wszystko wyglądało profesjonalnie, kąt, oświetlenie... Nie znam się na tym zbytnio, ale to zdjęcie sprawiało właśnie takie wrażenie i było przede wszystkim piękne.
Nacisnąłem mały guziczek, by przewinąć dalej. Zobaczyłem wtedy pomarańczowe słońce chowające się za wysokimi wieżowcami w Seoulu. Zdjęcie musiało być robione z duże wysokości.
-Gdzie zrobiłeś to zdjęcie? - spojrzałem na Marka. Jego wzrok powędrował do moich oczu, zahaczając o usta. A może tylko mi się zdawało. W każdym razie byliśmy bardzo blisko siebie, tak blisko, że czułem jego oddech na swojej twarzy.
-Na dachu mojego wieżowca- wzruszył ramionami.
-Piękne- wróciłem wzrokiem do aparatu i dalej oglądałem dzieła chłopaka.
Nagle na wyświetlaczu pojawiłem się ja. Siedziałem na ławce w parku, z moim szkicownikiem w jednej dłoni i ołówkiem w drugiej. Miałem uniesioną głowę, wpatrując się prawdopodobnie w korony drzew lub czubek fontanny.
Po kilku sekundach w moich dłoniach nie było już aparatu.
-J..Jeśli chcesz to mogę je usunąć, p.. po prostu- Mark zaczął się jąkać i zrobił się czerwony.
-Spokojnie- zaśmiałem się- nie musisz tego robić.
-J...Jak to? - na jego twarzy malowało się tak duże zdziwienie, że mało nie wybuchnąłem śmiechem.
-Jesteśmy kwita- wzruszyłem ramionami.
Chłopak był zdezorientowany, zdziwiony i nie wiedział o co mi chodzi. Wstałem więc z wygodnej kanapy i podszedłem do parapetu, gdzie leżał mój szkicownik. Wróciłem z nim do blondyna i otworzyłem na stronie gdzie widniał portret chłopaka. Rozwichrzone włosy, zamyślenie na twarzy. Podniosłem wzrok na mojego towarzysza, który wpatrywał się w kartkę z lekkim uśmiechem zdobiącym jego pełne wargi. Następnie jego wzrok powędrował na moją twarz, a uśmiech powiększył się.
-Co ty na to żeby iść dzisiaj coś zjeść do mojej ulubionej knajpy? - zagadnąłem.
-Pod warunkiem, że ja płacę- odparł z uniesionymi brwiami.
-Co to to nie- zaprzeczyłem. - Ja płacę i koniec.
-Jackson- chłopak stał się nagle stanowczy. Nie wiedziałem, że taka nieszkodliwa istotka może przybrać taki ton głosu.- Mieszkam z Tobą więc dzisiaj ja płacę. Nie będę się o to wykłócał bo i tak to zrobię. - zakończył krótko.
-Uhh no dobra no- mruknąłem niezadowolony z takiego obrotu spraw. Zostałem za to poczochrany po włosach, czemu towarzyszył dźwięczny śmiech Aniołka.
Lol macie 928 słów, taki spóźniony prezent gwiazdkowy XD no i wynagrodzenie za moje lenistwo :') cri soł macz
Czy ktoś mi to wytłumaczy? Dodałam przed 16 i patrze teraz a wcale nie jest opublikowany, nosz kurczaki
![](https://img.wattpad.com/cover/87330760-288-k445057.jpg)
CZYTASZ
Angel ✅/ Markson
FanficJackson Wang to dziewiętnastoletni chłopak. Chociaż można go już nazwać mężczyzną. Jackson pracuje w kawiarni, mieszka sam. Chłopak jest jednak samotny. Jako spokojny typ człowieka nie ma wielu znajomych. Cichy nastolatek lubi czytać książki i słuc...