6

339 35 4
                                    

Harry's pov:
Kopnąłem już piąty kamień który stanął mi na drodzę.
Nie miałem zamiaru wracać.
Nie chciałem się z nią widzieć.
To co jej zrobiłem było poprostu podłe. Dopiero dzięki mojemu przyjacielowi Louisowi dotarło to do mnie.
Ustaliliśmy że jeszcze dzisiaj Lucy pojedzie do niego aby jak to ujął Tomlinson: ,,doszła do siebie".
Bez przesady...
Wiem jednak że tym razem może nie być tak łatwo by ,,na nowo" zacząć to wszystko.
Nie chcę jej stracić. Nie przemyślałem tego do końca.
Brawo Styles. Gratulacje.-mówiła mi moja podświadomość.
Zawsze potrafię wszystko spieprzyć.
Ale co ja jej mogłem powiedzieć?
Napewno nie to dlaczego jej brat wciąż nie wrócił.
Nie chcę łamać jej serca. Do tego nie jestem zdolny.

Będąc już pod domem Lu wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi.
Po woli udałem się na górę.
Wchodziłem po schodach zastanawiając się co mogę jej powiedzieć. To musi być coś... delikatnego.

Położyłem dłoń na klamce od pokoju Lucy. Serce zabiło mi szybciej. Cofnąłem się o krok by ponownie chwycić klamkę. Złapałem parę oddechów i otworzyłem drzwi.
Moja mała księżniczka leżała na łóżku dokładnie tak jak zostawiłem ją parę godzin temu. Była całkiem naga.
Idealna.

Patrzyła głucho w sufit. Złapałem się za włosy mając chęć, wyrwać je sobie z głowy.
-Lucy...?
Spytałem ją tak cicho że nie jestem pewien czy wogóle mnie usłyszała. Pewnie nie chciała słyszeć.
-Lucy?
Powtórzyłem trochę głośniej jakbym kurwa oczekiwał odpowiedzi. Przecież wiedziałem że mi nie odpowie.
Na jej miejscu nienawidziłbym się z całego serca.
Podszedłem trochę bliżej na co wzdrygnęła się gwałtownie.

Ty pierdolony dupku. Miałeś taką okazję... Odezwała się znowu moja podświadomość.

Powoli podszedłem, klękając nad nią i odpiąłem kluczykiem jej kajdanki.
Od razu usiadła na brzegu łóżka i zaczęła masować nadgarstki.
Jej twarz była tak czerwona od płaczu, jej usta były suche a oczy czerwone i zapłakane.
Ty mały gnoju.

Wstałem i wyjąłem z jej szawki granatowy sweter i białe jeansy.
Rzuciłem jej na łóżko.
-Ubierz się w to i weź prysznic. Za godzinę przyjedzie mój przyjaciel Louis i spędzisz u niego trochę czasu.-powiedziałem to oschle i szybko.
Mam nadzieję że przestanie płakać i Lou nie zobaczy w jaki stan ją doprowadziłem.
Chciała coś powiedzieć ale jej przerwałem.
-On cię nie skrzywdzi. Jest nieszkodliwy. Ja mam pewne sprawy do załatwienia.
Wyszedłem z jej pokoju kierując się do ,,mojego".
***

Lucy's pov:
Ruszyłam do łazienki. Upokorzona i zniszczona. Nie będę mu się teraz sprzeciwiać...
Łzy znów napłynęły mi do oczu.
Teraz kiedy o nim myślę chce mi się płakać.

Spojrzałam w lustro i byłam przerażona.
Potargane włosy, napuchnięta twarz, spierzchnięte usta...
Wyglądam tragicznie. Śmierć mogłaby zostać moim bliźniakiem.

Dosyć płaczu.
Weszłam pod prysznic i zaczęłam się myć. Mimo to nadal czułam się brudna.
Ubrałam się w to dał mi Harry.
Rozczesałam włosy i spryskałam je specjalną odżywką. Na usta nałożyłam wazelinę aby trochę je ,,naprawić".
Moje nadgarstki nadal były sine ale z tym raczej nic nie zrobię.
Opuchlizna częściowo zeszła.
Wyszłam z łazienki a na dole już słyszałam dwa głosy.
Rozmawiali o mnie. Jestem tego pewna.

Powoli zaczęłam schodzić na dół. Serce waliło mi jak młot. A co jeśli ten Louis jest gorszy niż Harry?
Muszę zaryzykować, byle zdala od Harrego.
Zeszłam niżej aż zorientowali się o mojej obecności i przestali rozmawiać.

Ujrzałam niebieskookiego, trochę niższego niż Harry mężczyznę.
Miał lekki zarost i uśmiechał się przyjaźnie w moją stronę.
Nie mierzył mnie wzrokiem tylko patrzył mi w oczy ze... Współczuciem?
Chyba tak.

Pomagał mi wzrokiem powoli zejść po schodach.
Kiedy byłam już na ich ,,wysokości" brunet podał mi dłoń.
-Jestem Louis.-powiedział uprzejmnie.
-Lucy.-nie odwzajemniłam uśmiechu bo z boku stał Harry którego wzrok wypalał we mnie dziurę.
Podał Louisowi moją kurtkę a ten pomógł mi ją ubrać.
Otworzył mi drzwi i wyprowadził z domu.
-pamiętaj..
Wybełkotał coś Harry ale ja nie zwracałam na niego uwagi.

Louis otworzył mi drzwi od samochodu a ja powoli weszłam do środka.
Musiałam iść powoli bo od tego co zrobił mi Harry wszystko bolało mnie 2 razy mocniej niż ostatnio.
Brunet przekręcił kluczyk i zaczął cofać samochód aż w końcu wyjechał z mojego podwórka.
Skręcił w lewo.

-Przykro mi Lucy. Wiem co Harry ci zrobił.-zaczął niebieskooki.
Nie bardzo wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
-Ja cię nie skrzywdzę. Nie jestem taki jak on.
Posłałam mu lekki uśmiech.
Miło że na razie wydaje sie być normalny.

-dziękuję że mnie od niego zabrałeś.-wydusiłam z siebie.
-Nie ma sprawy. Pomoc dla takiej pięknej kobiety to dla mnie sama przyjemność.
Zarumieniłam się lekko po jego słowach i zaśmiałam cicho.
-Więc, jakbyś miała nazwać Harrego w dwóch słowach, jak byś go nazwała?
Zastanowiłam się przez chwilę...
-Pieprzony dupek.-odparłam na co brunet zaśmiał się dźwięcznie.
-Nazwałbym go dokładnie tak samo. Chociaż, może nawet gorzej- odparł i puścił mi oczko.

Oboje zaczęliśmy się śmiać a ja pierwszy raz od paru dni poczułam się...normalnie.

Attention- Harry Styles Dark✅Where stories live. Discover now