Wróciłam z kolejnej rozmowy o pracę, na której niestety usłyszałam to samo. Bałam się, że moja pewność siebie spadnie jeszcze niżej, niż znajdowała się dotychczas. Czasem zastanawiałam się, jak to możliwe, że jestem taką nieudacznicą. Wszyscy w mojej rodzinie są tacy idealni, cudowni. Nic tylko podziwiać, a ja? Ja nie miałam niczego ciekawego do zaoferowania. Nie jestem w stanie sobie samej poradzić, jakbym była od kogoś na tyle uzależniona, że nic nie potrafię bez niego zrobić. Usiadłam w fotelu i zaczęłam odpoczywać, chociaż czym mogłam być zmęczona, skoro nie pracowałam. Chciałam czekać na szczęście, które miało nigdy nie nastąpić. Doskonale wiedziałam, że przyszedł najwyższy czas na to, żeby stanąć na własne nogi, zacząć zarabiać jak cywilizowany człowiek i zostawić przeszłość gdzieś daleko za sobą. Było to jednak tylko proste w teorii.
Cisze w jednej chwili zastąpił głośny dźwięk, dzwonka do drzwi. Wstałam od niechcenia i poszłam otworzyć, bo niegrzecznym byłoby udawać, że nie ma cię w domu, pomimo że jesteś. Po raz kolejny w ciągu ostatnich dni serce w jednym momencie zaczęło mi niesamowicie szybko bić, a w drugim praktycznie nie dawało znaku, że znajduje się w moim ciele. Uśmiechnęłam się krzywo, ponieważ chciałam jak najlepiej wyglądać, ale nie wyszło mi to. W odwiedziny postanowili przyjechać do mnie rodzice Andreasa i nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że oni dalej żyli w przekonaniu, że jestem sama, bez dziecka. Nie wiedzieli, że mają wnuczkę, bo to ja tego chciałam, nie myślałam, że jeszcze kiedyś ich spotkam. Zaprosiłam ich do środka i szybkim ruchem ręki zgarnęłam z komody swój telefon. Napisałam krótką wiadomość do Klary u której znajdowała się właśnie Emilka. Dziewczynka nie mogła tu przyjść, bo część kłamstw by się wydała.
Ja: KLARA, BŁAGAM, NIE PRZYPROWADZAJ JESZCZE EMILKI. RODZICE ANDIEGO TU SĄ I NIE WIEM, CO SIĘ DZIEJE.
Miałam nadzieję, że szczęście będzie mi sprzyjać i dziewczyna odczyta tę wiadomość w porę. Obróciłam się w ich stronę, a oni spojrzeli na siebie z dziwnym uśmiechem na twarzy.
-Opowiadaj, co u ciebie słychać?- zaczęła rozmowę kobieta. Wydawała mi się być trochę przestraszona ale z drugiej strony jakby wyrachowana. Zawsze twierdziła, że mnie lubi, ale w ich rodzinie tak naprawdę nigdy nie było wiadomo, kto mówi prawdę, a kto kłamie.
-Wszystko jest bardzo dobrze.- uśmiechnęłam się. Byli to kolejni ludzi, którzy nie mieli prawa widzieć mojej słabości. Bałam się zapytać, czemu tutaj są, ale po chwilowym zastanowieniu, postanowiłam, że tylko tak mogę dociągnąć tę rozmowę do końca.- Tak właściwie, to co państwa tutaj sprowadza?
-Nic, chcieliśmy cię po prostu odwiedzić- dołączył się do wymiany zdań jej mąż. Nie wyglądał na przekonanego, swoimi słowami.
-To bardzo miłe- odpowiedziałam i nastała kolejna tego dnia, cisza. Znowu została przerwana przez donośny dźwięk dzwonka do drzwi, więc z uśmiechem na twarzy poszłam je otworzyć. Modliłam się, żeby to nie była Klara z Emilką. Wszyscy obecni w pokoju, spojrzeli w tamtą stronę, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemie, kiedy ujrzałam przed sobą swoją córkę wraz z przyjaciółką. Mała wyminęła mnie w drzwiach i z szerokim uśmiechem podbiegła do państwa Wellinger, aby chwilę później znaleźć się już w swoim pokoju. Uśmiechnęłam się nerwowo. Wszyscy stali w jednym miejscu i patrzyli w odległy punkt, w moim przypadku była to podłoga. Klara jak szybko przyszła, tak szybko wyszła, choć nie mogłam mieć do niej żadnych pretensji, to tylko i wyłącznie moja wina.
-Nie wiedziałem, że wyszłaś za mąż- postanowił powiedzieć tata skoczka. Przytaknąć mu, czy wyprowadzić go z błędu, oto jest pytanie.
-Bo nie wyszłam- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie miałam najmniejszej ochoty już ich okłamywać.
-Jesteś zaręczona?- zmarszczył brwi.
-Nie.
-Masz partnera?- zaczęła dopytywać jego żona. Ich pytania zaczęły mnie irytować. Jakim prawem wtrącają się w moje prywatne życie, jeżeli ich ono w ogóle nie dotyczy i nie powinno interesować.
-Jestem sama- zakończyłam męczącą wymianę zdań. Spojrzeli na siebie znacząco, jakby moja odpowiedź wcale ich nie zdziwiła. Ich towarzystwo było mi trochę nie na rękę.
-A dziecko?- moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło. Nie powiem im przecież po tylu latach ''to państwa wnuczka, nie mówiłam o tym, bo tak było wygodniej.''-Zapytam wprost... czy to dziecko Andreasa?
Andreas
Droga na górę skoczni nie zajęła mi wiele minut. Cały czas myślałem o poprawnym wykonaniu zadania, czyli jak najlepszym skoku. Po pierwszej serii zajmuję piąte miejsce, ale jeżeli bardzo dobrze skoczę, drugie jest w moim zasięgu. Humor tego dnia mi nie dopisywał, zresztą tak samo, jak szczęście, ale do tego zdążyłem się już przyzwyczaić. Moje myśli krążyły w zupełnie innych kierunkach niż powinny, nawet włosy nie chciały się dobrze ułożyć. Przyszła moja kolej, zasiadłem na belce, odepchnąłem się od niej, i leciałem, jak ptak, najpiękniej jak potrafiłem. Daleki lot i upadek. Niefortunny upadek, który przekreśla dobry wynik, a być może nawet coś więcej.
Od Autora:
Tak, wiem, że to jest krótkie i bardzo za to przepraszam.. miałam to dodać w weekend, ale napotkały mnie pewne problemy i musiałam z tym zaczekać. Teraz obiecuję, że będę dodawała DŁUŻSZE rozdziały i CZĘŚCIEJ! :) Dziękuję za gwiazdki, wyświetlenia i komentarze ♥
CZYTASZ
Pokochaj mnie I Andreas Wellinger ✔
FanfictionCo jeżeli po kilku latach cierpienia i ciągłego zastanawiania się, co dalej, do twoich drzwi zapuka... były narzeczony, a zarazem ojciec twojego dziecka? Czy można wybaczyć komuś zadane rany, czy można wybaczyć kłamstwa... czy można go jeszcze kocha...