33

2.2K 138 5
                                    

 Zmierzaliśmy pewnym krokiem w stronę domu, a ja widziałem, że dziewczyna czuję się coraz gorzej. Zapukałem szybko, a po chwili otworzyła mi moja mama.

-Cześć Majeczko- przywitała Polkę, a o mnie jakby nagle zapomniała.

-Też cię dobrze widzieć mamo...- westchnąłem.- Gdzie Emilia?- kiedy zapytałem, dziewczynka pojawiła się od razu przy schodach. Otworzyła szeroko buzię, jakby nie dowierzając, że nas widzi. Uśmiechnąłem się, ale to nie na mnie zwróciła uwagę, od razu pobiegła do swojej mamy.

-Tęskniłam- powiedziała, przytulając się. Postanowiłem chwilę poudawać, że mam focha, żeby i mnie zobaczyła, ja się tak troszczyłem, starałem, żeby dobrze się tu czuła, a ona już o mnie zapomina. Jednakże nie zdążyłem wcielić planu w życie.

-Czeeeść- podeszła i również do mnie się przytuliła.

-Co się dzieje?- do salonu wparowała Julia, która gdy tylko zobaczyła Maje, upuściła wszystkie talerze, które trzymała w dłoniach- O Boże...

*

Zaprowadziłem Polkę do pokoju i pomyślałem, że najlepszą decyzją będzie szczera rozmowa ze wszystkimi. Ta noc była dla mnie ciężka, dla niej też i chcę, żeby czuła się tu swobodnie i bezpiecznie, a nie mogę tego zagwarantować, dopóki jest tu Jula. Usiadłem na kanapie i poprosiłem wszystkich, włącznie z rodzicami Mai o przyjście. Oczywiście bez Emilki, to jest dziecko, nie zrozumiałoby tego wszystkiego, poza tym właśnie bawi się lalkami na górze. Wziąłem głęboki wdech, napiłem się trochę wody i byłem gotowy do swojej przemowy.

-Jak wszyscy wiecie bądź i nie... Emilia jest moją córką, pojechałem więc do Mai, aby z nią wszystko sobie wytłumaczyć. Nie o tym miałem mówić... wczoraj, a w sumie nawet dzisiaj w nocy ktoś wszedł do jej domu i zostawił niezbyt miłą wiadomość, żeby się lepiej pilnowała. Maja jest w niebezpieczeństwie, jak i wy oraz Emilia- zwróciłem się do Polaków.- Pomyślałem, że najlepszym pomysłem będzie przywieść ją tutaj, bo mało kto raczej tu nas znajdzie. Julio, siostro ty moja najukochańsza, ostatnia noc była dla nas dosyć ciężka, więc proszę, zachowuj się normalnie i skończ raz na zawsze tę małą wojenkę. Dziękuję i dobranoc- zakończyłem i poszedłem w stronę swojego pokoju. Byłem naprawdę zmęczony, więc na uszy założyłem słuchawki, włączyłem pierwszą lepszą playliste i po chwili zasnąłem.

Szliśmy wąską alejką, było przyjemnie, bo pomimo marca na dworze panowała letnia atmosfera. Kochałem takie momenty, w których mogłem się odprężyć z osobą, którą kocham. Ludzie czasem zwracali uwagę, na to, że jestem skoczkiem, ale żadne z nas się tym nie przejmowało, staraliśmy się zachowywać jak zupełnie normalni ludzie. Chcieliśmy się sobą w pełni nacieszyć, choć wiedzieliśmy, że pomimo młodości nasza miłość jest dosyć dojrzała i nigdy się nie skończy... nigdy.

-Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz?- zapytałem, kiedy Maja zatrzymała się przede mną, nic nie mówiąc, tylko i wyłącznie patrząc.

-Kto pierwszy nad jezioro, wygrywa- krzyknęła i od razu ruszyła do biegu.

-To niesprawiedliwe- dodałem, biegnąć. Jako skoczek musiałem mieć doskonałą formę, ale wolałem dzisiaj po prostu odpoczywać, a bieganie nie jest jednym z relaksujących zajęć. Dobiegłem wyjątkowo jako drugi, jednakże moja duma nie pozwalała mi na przyznanie się do lenistwa.

-Dawałem ci fory- stwierdziłem, kładąc się na piasku.

-Wmawiaj sobie, byłam od ciebie po prostu lepsza- odpowiedziała i odwróciła głowę w moją stronę. Ma śliczne oczy, pełne nadziei, a ich zielony kolor idealnie pasuję do jej codziennego ubioru. Uśmiechnąłem się i oboje po prostu na siebie patrzeliśmy.

-Kocham Cię- powiedziała.

-Kocham Cię- odpowiedziałem to samo.- Nierozłączni- wystawiłem mały paluszek, aby zatwierdzić to, że już na zawsze tacy będziemy.

Obudziłem się, kiedy błoga muzyka przestała grać, a zastąpiły ją krzyki z dołu. Moje króciutkie przemówienie chyba nic nie zdziałało. Dom wariatów. Szczerze mówiąc, chciałbym wrócić już do własnego domu, ale obiecałem rodzicom, że zostanę tutaj, dopóki na stałe nie wrócę do skoków. Sprawy jednak widocznie się skomplikowały, ale czuję, że gdybym to zrobił, zaogniłyby się kolejne konflikty.

Schodząc po schodach, zobaczyłem Emilię wyraźnie przestraszoną całą sytuacją. Westchnąłem dosyć głośno, jednakże krzyki mojej siostry się nie kończyły.

-Przyjechałaś tutaj i znowu pragniesz władzy nad wszystkim. Ustawiasz przeciwko całej rodzinie Andreasa, który jako dobry człowiek chcę, żebyś się tu dobrze czuła, a ty i tak tego nie doceniasz.

-Ja tego nie doceniam? Cieszę się, że ktoś mi pomaga i chociaż wiedziałam, że to nie będzie dobry pomysł, to tu przyjechałam, żeby czuć się bezpiecznie. Ty tego nigdy nie zrozumiesz... nigdy!- kiedy wypowiadała ostatnią część zdania, odwróciła się i zobaczyła mnie, trzymającego za rękę Emilię.- Przepraszam Andreas, ale to nie był dobry pomysł, przepraszam...- z płaczem zaczęła iść w stronę swojego pokoju.

-Niewiniątko- postanowiła dodać moja siostra, którą w tej chwili miałem ochotę rozszarpać. Nie okazywała skruchy ani poczucia winy za kłótnie, którą jak mogę podejrzewać, spowodowała.

-Nie potrafiłaś uszanować moich decyzji, więc i ja nie uszanuję naszej umowy. Wracam do domu, Julia.

Pokochaj mnie I Andreas Wellinger ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz