Nie pamiętam wiele, do moich uszu docierały tylko pojedyncze słowa. Nie czułem bólu, wszystko tłumiła złość i żal. Do końca nie docierało do mnie nawet to, co się stało. Chciałem poruszyć się, wstać, ale uniemożliwiały to nosze. Chciałem wydać z siebie jakikolwiek dźwięk... Nie wychodziło. Byłem oszołomiony, nie wiedziałem, czy nawet żyję. Nastała kolejna tego dnia, ciemność.
Tydzień minął bardzo szybko, pomimo że było nudno. Nic się nie działo, poza tym, że ciągle ktoś mnie odwiedzał i zadawał te same pytania na temat mojego samopoczucia. Tylko, jak ja mogłem się czuć? Byłem unieruchomiony przez wszelakie szpitalne sprzęty, a wokół mnie kręciły się młode lekarki, które gdyby tylko mogły pożerać wzrokiem, już dawno by to zrobiły. Nie było minuty, żeby kogoś przy mnie nie było, dopiero teraz dosadnie odczuwałem ból w okolicach pleców. Mój lekarz prowadzący twierdził, że nie jest ze mną tak źle, ale nadal nie mogłem się nigdzie poruszać.
-Jak tam przyjacielu?- do sali wszedł Severin. Jak zwykle przyniósł mi zapas żywności, głównie owoców, ponieważ jak ostatnio stwierdził ''Muszę nadal trzymać ścisłą dietę!'' jego nadgorliwość czasem mnie denerwowała ale jest dobrym towarzyszem, w szczególności jeżeli chodzi o plotki ze świata skoczków. To dzięki niemu wiedziałem, kto sobie znalazł dziewczynę, kto rozstał się z narzeczoną i kto stwierdził, że ma dość fanek i chcę kończyć karierę.
-Jakoś leci, a u ciebie?- zapytałem ciekawy. Naprawdę mnie to interesowało. Freund zaczął rozpakowywać siatki z żywnością, a ja dokładnie się mu przyglądałem.
-Dobrze, na dwa dni będziesz miał mnie teraz z głowy, pewnie się cieszysz?- zaśmiał się. Na jakie dwa dni? Byłem chory, ale nie głupi i wiedziałem, że teraz nie ma żadnych zawodów.
-Na dwa dni? Gdzieś się wybierasz?- w tym momencie przystanął z nogi na nogę. Jego oczy mówiły, że żałuję swoich słów, tak jakby miał coś do ukrycia, przede mną, przed całym światem. Dopiero wtedy domyśliłem się, że chodzi o Majkę.
-Nie, to znaczy...- zaczął, ale mu przerwałem. Rozumiałem o co mu chodzi, jedzie do swojej dziewczyny, wszystko rozumiem.
-Jedziesz do Mai, rozumiem- udawałem, że się cieszę. To nie była dla mnie łatwa sytuacja, w końcu przyjaciel spotyka się z moją byłą dziewczyną, obie ważne dla mnie osoby są teraz razem, kochają się, a ja nic nie mogę z tym zrobić. Pozostaje tylko życzyć im szczęścia, bo na to zasługują. Skoczek spuścił głowę w dół, tak jakby bał się usłyszeć ode mnie jakiś obraźliwych słów. Nie miałem zamiaru nic mu mówić, to że się zakochał nie jest jego winą, Maja to cudowna dziewczyna. Naszą rozmowę przerwała kolejna osoba, a raczej osoby, moi rodzice. Pierwszy raz odkąd tu byłem, przyszli mnie odwiedzić, spojrzeli na mnie podejrzliwie, a później zobaczyli Severina. Doskonale słyszałem, jak przeklinają pod nosem, ale nie mogłem zrozumieć dlaczego, wydawało mi się, że zawsze go lubili.
-Cześć synku- ucałowała mnie w policzek mama, już chyba zawsze będę dla niej małym dzieckiem, które trzeba rozpieszczać. Przewróciłem oczami, kiedy zobaczyłem jak mierzą posturę Freunda.
-Dzień dobry- przywitał się głośno, tym razem uśmiechając się szeroko. Rodzice pokiwali głową i przenieśli swój wzrok na moją osobę. Nie czułem się w tej sytuacji komfortowo, ale postanowiłem udawać, że nie widzę ich dziwnego zachowania.
-Jak się czujesz?- zapytał tata.
-Lepiej, chociaż nadal boli, nie musicie się martwić.
-Byliśmy ostatnio odwiedzić Maje- powiedziała moja mama, a mnie zamurowało. Twarz Severina automatycznie pobladła. Oni coś przede mną ukrywają, teraz jestem tego pewien.
-Słyszeliśmy, że dzisiaj do niej jedziesz?- dopowiedział tata, spoglądając na mojego przyjaciela.
-Tak, jadę- odpowiedział zmieszany, a ja z wielkim zaciekawieniem przyglądałem się całej sytuacji.
-Ucałuj córkę- dodała moja mama, a ja słysząc jej słowa upuściłem szklankę z wodą, którą jeszcze chwilę temu trzymałem w dłoni.
Maja
Coś we mnie pękło, kiedy zobaczyłam ten upadek. Obwiniałam się, chociaż nie powinnam, z Andreasem nie miałam kontaktu od tak dawna, ale śledziłam informacje na temat stanu jego zdrowia, oraz wypytywałam o wszystko jego przyjaciół. Co prawda z każdą chwilą czułam, że będzie dobrze, ale nie mogłam normalnie funkcjonować i nie pomagali mi w tym jego rodzice. Bo taka jest prawda, co mogłam im w tamtej chwili odpowiedzieć? Kłamstwa od tak dawna mną zawładnęły, że gdyby któreś z nich kolejny raz wypłynęło z moich ust, nie wytrzymałabym psychicznie. Zostałam przyparta do ściany, albo bym skłamała, albo powiedziała prawdę i skazała się na coś strasznego. Wewnętrznie walczyłam ze sobą i liczyłam, że to co im powiedziałam, nie wyjdzie poza nasze grono.
-Mamo, pomóż mi- powiedziała zdenerwowana Emilia. Uwielbiałyśmy zawsze spędzać czas na zabawach, ale w tej chwili nie miałam kompletnie do tego głowy, zastanawiałam się, co mam zrobić. Bałam się i to przeraźliwie.
-Idę zrobić coś do jedzenia, zaraz przyjdę- ucałowałam córkę w czoło i udałam się do kuchni. Kroiłam różne warzywa, a z każdym kolejnym uderzeniem noża o deskę, robiło mi się słabiej. Nienawidzę kłamców, więc dlaczego sama kłamię i jeszcze zmuszam do tego innych? Robiłam źle, to moja wina i to ja powinnam ponieść tego konsekwencje. Łza za łzą zaczęły spływać po moim policzku, a w pewnym momencie kompletnie nic nie widziałam, ponieważ oślepił mnie płyn, który wypływał z moich oczu.
-Mamo!- krzyknęła Emilia.
-Co się stało?
-Masz jakąś wiadomość- odpowiedziała, a ja usłyszałam charakterystyczny dźwięk, który był ustawiony na wiadomości tylko od jednej osoby. Nóż zamiast trafić w warzywo, trafił w mój palec. A co gorsze zamiast czuć ból zewnętrzny czułam ból wewnętrzny.
Dziękuję za gwiazdki oraz wyświetlenia ♥
CZYTASZ
Pokochaj mnie I Andreas Wellinger ✔
Fiksi PenggemarCo jeżeli po kilku latach cierpienia i ciągłego zastanawiania się, co dalej, do twoich drzwi zapuka... były narzeczony, a zarazem ojciec twojego dziecka? Czy można wybaczyć komuś zadane rany, czy można wybaczyć kłamstwa... czy można go jeszcze kocha...