Rozdział 1 "Królowa rewolucji"

702 50 10
                                    


 Rozczesywałam swoje czarne włosy, poczochrane po imprezie, która odbyła się poprzedniego dnia, kiedy podeszła do mnie podekscytowana Tobi. Krzyczała coś o tym, że kiedy spałam ona i Kathi wpadły na zajebisty pomysł, ale za bardzo szumiało mi głowie, żeby przyswoić jaki. Myślałam tylko o kawie i zimnym prysznicu.

- Kath, czy Ty mnie w ogóle słuchasz?- zapytała blondynka z pretensją w głosie i rozłożyła bezradnie ręce.

- Już niedługo zacznę.- uśmiechnęłam się niewinnie i zgarnęłam z oparcia krzesła swoje czyste ubrania. Potem, ignorując Tobi zniknęłam w małej obskurnej łazience, którą dzieliłyśmy we trzy.
Przy ścianie stała umywalka, a nad nią wisiało sporej wielkości lustro, w które zwykle spoglądałam tylko z konieczności. W tamtej sytuacji postanowiłam zrobić wyjątek, tylko po to, żeby ocenić jak bardzo źle wyglądałam po ostatniej imprezie.

 W tamtej sytuacji postanowiłam zrobić wyjątek, tylko po to, żeby ocenić jak bardzo źle wyglądałam po ostatniej imprezie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Widok jak zwykle nie był oszałamiający. Włosy tak samo nierówno przycięte, częściowo pofarbowane na krwistą czerwień, częściowo naturalnie czarne i w dodatku jakieś bohomazy na rękach. Dopiero po wnikliwej obserwacji udało mi się je rozczytać.

                                                                    "Revolution Queen"

 Nie miałam pojęcia kto wykonał ten napis, ale to stanowczo do mnie pasowało. Zawsze walczyłam o swoje prawa i o równość, pisałam te wszystkie zine'y, a wszystko po to, żeby udowodnić, że nie jestem gorsza niż faceci. Zawsze ważny był dla mnie szacunek, jakim inni mnie darzyli i do tej pory nie narzekałam na jego brak. Ja, Tobi i Kathi byłyśmy jak takie... prekursorki feminizmu, promowania niezależności i praw kobiet, a także prekursorki rewolucji, której JA byłam królową.

 Po względnych oględzinach twarzy i innych widocznych części ciała rozebrałam się i jeszcze raz stanęłam przed lustrem. Tym razem nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi, więc dłużej nie zwlekając weszłam pod prysznic. Woda przyjemnie chłodziła moje ciało i przynosiła ulgę od  bólu głowy i stawów.

   - Kac to gówno.- szepnęłam sama do siebie i spłukałam z ciała resztkę wczorajszego brudu.

               W tym czasie do środka weszła Kathi i zaczęła krzątać się, jakby wcale mnie tam nie było. Umyła zęby, przebrała się i zaczęła czesać włosy. Wtedy opuściłam kabinę, owinęłam się ręcznikiem i spojrzałam na nią pytająco. Nie zauważyła tego.

 - Kathi...- odezwałam się w końcu, na co dziewczyna natychmiast się odwróciła.

 - Nie zauważyłam, że już wyszłaś.- uśmiechnęła się i dokończyła wcześniej rozpoczętą czynność.- Tak w ogóle to co o tym sądzisz?

 Uniosłam jedną brew do góry, dając jej do zrozumienia, że nie do końca wiem co ma na myśli. Wolałam raczej nie wspominać o mojej wcześniejszej rozmowie z Tobi, podczas której chyba rzeczywiście miałam usłyszeć coś istotnego.

 - Ja cię kiedyś zamorduję.- westchnęła o odłożyła szczotkę na brzeg umywalki.- Mamy zajebisty pomysł, żeby założyć zespół, Kathleen. Ty świetnie śpiewasz, Tobi radzi sobie z perkusją, a ja wzięłabym się za bas. Potrzebujemy tylko gitary.

 Z zaciekawieniem uniosłam jedną brew do góry. Jeśli miałam być szczera, to zaintrygował mnie ten pomysł. Mogłybyśmy pokazać wszystkim, że kobiety też mogą świetnie grać, a może nawet stworzyć własny gatunek muzyczny. 

 - Tylko co z tą gitarą?- zapytałam i zawinęłam włosy w ręcznik.- Znasz kogoś?

 Kathi niepewnie wzruszyła ramionami i odwróciła ode mnie wzrok, jakby próbowała coś ukryć. Od razu to zauważyłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Nigdy nie lubiłam tego jej owijania w bawełnę.

 - W sumie to znam...- odparła po ciągnącej się chwilę ciszy.- Ale jest jeden problem.

 - Jaki?

 - To facet.

 Zamurowało mnie. W tamtej chwili słowa mojej przyjaciółki wydały mi się kompletnie pozbawione sensu. Miałyśmy pokazać, że to KOBIETY mogą grać, że to KOBIETY mogą być najlepsze w tym co robią i przede wszystkim, że to przede wszsytkim KOBIETAMI i ich prawami się zajmujemy.

 Parsknęłam śmiechem:

 - Żartujesz chyba. To ma być babski zespół. Nie znasz żadnej gitarzystki? Mogłabym kogoś skombinować. 

 - Znam, ale on jest naprawdę świetny.- zapewniła, nerwowo kiwając głową.- Da sobie radę. Wiesz... Będzie twoim niewolnikiem, Kath. Poza tym to na pewno jest gejem. To znaczy... Nie pytałam go o to, ale wydaje mi się, że jest.

 Nie wiedziałam, dlaczego tak zależało jej, żeby ten chłopak z nami grał, ale z uwagi, że miałam dość jej bełkotania postanowiłam znaleźć kompromisowe rozwiązanie.

 - Dobra.- kiwnęłam głową, przez co ręcznik opadł mi na ramiona.- Ale na próbę. Co to za gość?

 - Billy Karren.- rozpromieniła się.- Dzięki Kath. Lepszego byśmy nie znalazły, mówię ci. Już się nie mogę doczekać... Będziemy sławne! Wyobrażasz to sobie!? Nazwiemy zespół tak, jak naszego zine'a. Dobra. Lecę powiedzieć Tobi.

 Po tych słowach wybiegła z łazienki, a ja wpadłam w krótką zadumę. Jak naszego zine'a?

 Bikini Kill?

*****
Zdaję sobie sprawę, że na ręce Kathleen prawdopodobnie napisane jest "Queer", a nie "Queen", ale spróbujcie wyobrazić sobie, że jest tak jak napisałam, bo to bardziej pasuje mi do kontekstu. ;) Pozdrawiam wszystkich

Angels will never be saved ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz